My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Czytamy zmutowanych dziennikarzy

, , ,

Do najstarszych i najbardziej powszechnych dowcipów należą pytania o różne szczyty. Mamy więc (i to niejeden, bo pomysłowość ludzka nie zna granic) szczyt bezczelności, szczyt szybkości, szczyt naiwności, mamy szczyt głupoty… a raczej mieliśmy, bo trzeba go chyba zdefiniować na nowi. Jakiż byłby więc nowy szczyt głupoty? Artykuł „naukowy” w tabloidzie. Tak.
Protest GreenPeace Są różne przyczyny, dla których artykuły na tematy okołonaukowe w popularnych mediach są idiotyczne: niechlujstwo, nieudolne tłumaczenie, naginanie faktów, nadmierne upraszczanie, niechęć do choćby minimalnego liźnięcia zagadnienia, szukanie taniej sensacji. Ale najgorsze jest chyba szukanie sensacji tam, gdzie jej nie ma, w ogóle bez poszanowania dla elementarnych faktów, definicji, bez zachowania choćby odrobiny przyzwoitości, byle nabełtać ludziom w głowach. To, co nieraz produkują pseudodziennikarze to istna fantastyka, nawet nie science-fiction. Właśnie znów popisową głupotą błysnęli pisarczykowie z „Dziennika”, plotąc dyrdymały na poziomie „profesora” Macieja Giertycha, tego, co to oficjalnie wierzy w istnienie Smoka Wawelskiego i w to, że ludzie żyli razem z dinozaurami (za dużo naoglądał się pewnie serialu „Zaginiony Świat” i wziął go za dokumentalny). Niejaki, podpisany pod artykułem Jędrzej Bielecki, postanowił odgrzebać stary i cuchnący temat GMO, czyli żywności genetycznie modyfikowanej, trąbiąc wielkim tytułem „Jemy zmutowaną żywność”:

Polska jest jednym z pięciu krajów Unii Europejskiej o największych uprawach roślin genetycznie zmodyfikowanych - wynika z danych amerykańskiej organizacji monitorującej rynki rolne (ISAAA). Mamy problem, bo rząd przyznał, że tego nie kontroluje. Skutki, jakie niesie ze sobą spożywanie zmutowanej żywności, poznamy za wiele lat.


Czytaj dalej…

Co na sercu, to w Google. Część pierwsza

,

Nowe logo Google Stara piosenka głosiła „ludzie listy piszą”. Dziś należałoby powiedzieć: emailują, a w ogóle to przede wszystkim guglają (czasownik to google ponoć wszedł już do słownika języka angielskiego, jako synonim szukania w Internecie). W ogóle to: guglają, co tylko leży im na wątrobie. Jakby mieli się z tego zwierzyć człowiekowi, to nie zdecydowali by się, ale przed bezduszną maszyną–guglarką nie mają zahamowań, nie myśląc o tym, że „admini przeglądają statystyki”. I to nieraz często, bo bywa z tego niezły ubaw.
Nie wiem, ile osób zauważyło, że wczoraj puknął mi setny post na Wyśmiewisku? Zatem wypadałoby okolicznościowo się z czegoś pośmiać, a cóż śmieszniejszego, niż niektóre frazy, z których ludzie tutaj trafiają? I jakiż lepszy pretekst znajdę do tego, żeby je wyciągnąć z notatek i przytoczyć? Następna okazja nieprędko, więc zerknijmy na wybrany, bardzo skromny zresztą, zestaw, w którym każdy znajdzie dowody zarówno, że wyniki wyszukiwania w Google są bez sensu, jak i wyjątkowo trafne, co kto woli.

Czytaj dalej…

Uwaga, ostrzeżenie!

,

Żyjemy wszyscy w społeczeństwie mocno „ostrzeżeniowym”. Kompletnie nikt ich nie czyta, ale ostrzeżenia są wszędzie: na lekarstwach, że działają, na herbacie, że gorąca, na truciznach, że szkodzą, na przejazdach, że pociągi jeżdzą, na klockach, że… no właśnie, co?

Opakowanie klocków

„Zawiera małe części, które mogą zostać połknięte lub wchłonięte.” Moment, połknięte — rozumiem. Ale wchłonięte? Nie rozumiem. Może mi ktoś wyjaśnić, na czym polega wchłanianie klocków? Bo mnie się kojarzy tylko taki stary dowcip:

Czytaj dalej…

Krwawa niedziela dla polskich portali

, ,

Już dawno nie wtykałem szpil polskiemu dzienikarstwu internetowemu, bałem się wręcz, że z wprawy wyjdę, a tu proszę, tał ładnie mi się podłożyli w tę spokojną i senną niedzielę lutową… Zaczniemy od ekipy Gazety, co niestety produkuje bzdety. Na pierwszy ogień oficerowie bez… Que? Bez czego? Na co mi bez?

Oficerowie bez zachamowań

Czytaj dalej…

Niedzielny strzępek – Sunday frazzle

, , , ...

oko z zawiązanymi oczyma

dopadło mnie bydlę
przyparło pazurami
do muru
i zaczęło zastanawiać
najbardziej wredne bydlę
ciągle zastanawia mnie
o sens życia

blindfolded

the beast has got me
cornered me with it's claws
in the dead end
and started bothering me
the most vicious swine
continuously bothers me
about the meaning of life

Przysłowie na sobotę

, , ,

Puste talerze.

Z pustego i Salomon
się nie nażre.

Na pohybel spamysynom!

,

Mój niedawny wpis o zgłaszaniu spamu w komunikatorach wzbudził pewne zainteresowanie, trochę osób zagląda tam z wyszukiwarek, więc warto temat kontynuować, co i tak planowałem zrobić. Dla przypomnienia: zachęcałem do zgłaszania natrętnych spamerów do odpowiedniej komórki (abuse@), jaką każdy serwis powinien posiadać. Nawet, jeśli nie jest ona nigdzie podana, to powinna istnieć pod adresem abuse@nazwa_strony_www. Zgłaszając do Gadu-Gadu kolejny raz spam ze strony słynnej, a oszukańczej strony z „testem na inteligencję” (jak się dasz nabrać, to nie jesteś dość inteligentny) stwierdziłem, że może to za mało. Spamerzy często posługują się serwisami skracającymi odnośniki, żeby zafałszować docelowy adres. Tym razem więc oprócz zgłoszenia do abuse@gadu-gadu.pl poszła informacja do operatora strony latwy.pl (tym razem był dostępny formularz na stronie):

Czytaj dalej…

Nic świętego…

, , , ...

Za dawnych czasów mój zachwyt wizualny budziła gra Karateka na komputer Atari XL/XE. Prezentowała niezwykłą jak na tamte czasy animację, to był być może pierwszy raz, kiedy do gry wideo przeniesiono ruchy żywego człowieka. Może inaczej: kojarzycie starą grę Prince od Persia z niezwykłą animacją postaci? A, to znacie, co? Otóż gra Karateka jest starszą grą tego samego autora, była można rzec – wprawką, czy zwiastunem nadchodzącego przeboju. PoP na Atari nie powstało, bo komputer ten tracił już wówczas popularność i nie opłacało się inwestować w niego większej ilości czasu i wysiłku. Pozostał atarowcom Karateka z podobną fabułą — bohater musi uratować więzioną miłość – Mariko, pokonując po drodze wrogów i złego czarnoksiężnika. A tak mniej więcej wygląda finał gry:


Oj, ale co to? Ech, ktoś sobie niecnie z nas zażartował i przerobił końcówkę… Nie najdziesz świętości w tym świecie, wszystko ludzie wykpią… I bardzo dobrze zresztą, dla artystów i satyryków tabu nie powinno istnieć.

Czytaj dalej…

Zaginione ogniwo rewolucji

, , ,

Czyli ZOMO SAPIENS.
Może drugi człon nazwy trochę na wyrost… Ale narzędziami posługiwać się już umiał.

Małpolud