Czytamy zmutowanych dziennikarzy
piątek, 13 lutego 2009 21:52:31
Są różne przyczyny, dla których artykuły na tematy okołonaukowe w popularnych mediach są idiotyczne: niechlujstwo, nieudolne tłumaczenie, naginanie faktów, nadmierne upraszczanie, niechęć do choćby minimalnego liźnięcia zagadnienia, szukanie taniej sensacji. Ale najgorsze jest chyba szukanie sensacji tam, gdzie jej nie ma, w ogóle bez poszanowania dla elementarnych faktów, definicji, bez zachowania choćby odrobiny przyzwoitości, byle nabełtać ludziom w głowach. To, co nieraz produkują pseudodziennikarze to istna fantastyka, nawet nie science-fiction. Właśnie znów popisową głupotą błysnęli pisarczykowie z „Dziennika”, plotąc dyrdymały na poziomie „profesora” Macieja Giertycha, tego, co to oficjalnie wierzy w istnienie Smoka Wawelskiego i w to, że ludzie żyli razem z dinozaurami (za dużo naoglądał się pewnie serialu „Zaginiony Świat” i wziął go za dokumentalny). Niejaki, podpisany pod artykułem Jędrzej Bielecki, postanowił odgrzebać stary i cuchnący temat GMO, czyli żywności genetycznie modyfikowanej, trąbiąc wielkim tytułem „Jemy zmutowaną żywność”:
Polska jest jednym z pięciu krajów Unii Europejskiej o największych uprawach roślin genetycznie zmodyfikowanych - wynika z danych amerykańskiej organizacji monitorującej rynki rolne (ISAAA). Mamy problem, bo rząd przyznał, że tego nie kontroluje. Skutki, jakie niesie ze sobą spożywanie zmutowanej żywności, poznamy za wiele lat.
Już sam tytuł jest pokazem albo ignorancji, albo bezczelnej manipulacji. Niechże mi pan Jędrzej pokaże „żywność niezmutowaną”. Jakąkolwiek, w dowolnej porcyjce, niech mi pokaże cokolwiek jadalnego, a niezmutowanego. Mogę śmiało przyobiecać mu dowolnie wielką nagrodę, bo nie jest w stanie niczego takiego znaleźć. Nie istnieje coś takiego, jak żywność niezmutowana. Życie = mutacja. Bez mutacji nie ma ewolucji! To dzięki mutacjom pierwsze strzępki zorganizowanej materii stały się żywymi komórkami, a te w ciągu miliardów lat wyewoluowały w bardziej złożone organizmy, tworząc wszystko, co żyje: rośliny, zwierzęta i nas: ludzi. Pan Jędrzej też jest zmutowany. Ten alarmistyczny tytuł to w gruncie rzeczy tak idiotycznie banalne stwierdzenie, że słońce na nas świeci, a Ziemia nas przyciąga, ale jego forma ma nas przestraszyć jakimś wyimaginowanym zagrożeniem.
Żywność modyfikowana genetycznie to od lat straszak nawiedzonych, fanatycznych, a zarazem niedouczonych pseudoekologów. Nie dość, że wszystko, co jemy samo się bez przerwy modyfikuje genetycznie, bez żadnego nadzoru, to również ingerencja ludzka nie jest niczym nowym. Skąd się wzięły tak różne rasy psów? Człowiek wyhodował je z wilka, manipulując ich genami, poprzed umiejętny dobór i krzyżowanie. Podobnie rasy kotów, świń, krów i innych zwierząt przydatnych człowiekowi. Robiono to od tysięcy lat, nawet nie znając pojęcia genetyki, bo nie było to konieczne. To samo rośliny. Kukurydza jaką się zażeramy przy wielu okazjach, jest rośliną wyhodowaną sztucznie przez Indian. Zboża, jakie się uprawia w Europie to też efekt prac naukowców, nie są niczym nowym nawet krzyżówki różnych gatunków, pszenżyto to stary wynalazek, muły też znane są jeszcze dawniej.
Jedyna różnica między dawnymi eksperymentami, a współcześnie udoskonalaną żywnością jest taka, że dziś wiemy co robimy i jak to działa. Znajomość podstaw, którą osiągnęliśmy, pozwala nam na skuteczniejsze i zaplanowane zmiany. Kiedyś łupaliśmy kamień o kamień, aż udało się wyłupać zdatny to czegoś kształt, dziś narzędzia dokładnie planujemy i wyrabiamy. Taka jest to różnica.
Czy za GMO nie kryją się żadne zagrożenia? Ależ są takie, jak za wszystkim. Zagrożeniem dla nas i natury i to większym niż GMO są leki, jakie bez recepty kupujemy w aptece, łykamy, a potem wydalamy do środowiska naturalnego. Zagrożeniem, przynajmniej potencjalnym jest wszystko, co robimy. Ale wyjścia nie ma, ludzkość zabrnęła za daleko i jest nas zbyt wielu, żeby rzucić wszystko i wrócić do natury (zresztą żaden z ekologicznych krzykaczy chyba by się na to nie zdecydował). Ziemia nie jest w naturalny sposób w stanie wykarmić wszystkich ludzi, nadziej w lepszych technologiach i wykorzystaniu istniejącego potencjału. Klimat się zmienia, miejsc na uprawę coraz mniej. Potrzebujemy roślin bardziej odpornych i dostosowanych do nowych warynków. Mówi się, że udoskonalane rośliny będą wypierać dotychczasowe. Ale, czy nie na tym polega ewolucja? Czy dotychczas nic takiego się nie działo? Ależ dzieje cały czas: nowe gatunki roślin i zwierząt są w przypadkowy sposób przenoszone przez człowieka między kontynentami i zajmują nowe miejsca tam, gdzie ich dotychczas nie znano. Sprawia to nieco kłopotów, gdy rozmnażają się nadmiernie, nie mając konkurentów w nowym środowisku, ale jakaś większa katastrofa nie nastąpiła. Największą chyba było przywleczenie stonki na nasz kontynent. Ale właśnie modyfikacja roślin pozwoli nam na uniknięcie takich zdarzeń!
Skutki, jakie niesie ze sobą spożywanie zmutowanej żywności, poznamy za wiele lat.
Znów to enigmatyczne straszenie. Ja wam powiem jakie to będą skutki. Żywność będzie łatwiejsza w uprawie i przez to tańsza. Będzie zdrowsza, dzięki wyeliminowaniu substancji szkodliwych i zastąpieniu ich np. dodatkową porcją witamin. Będzie smaczniejsza. Będzie bardziej trwała, nie będzie się tak szybko psuć i gnić. Dzięki niej będzie można wykarmić rzesze głodujących ludzi. Ja tam czekam na te skutki z niecierpliwością.
[…] rząd Donalda Tuska musiał się wycofać z zakazu takich upraw wprowadzonego przez jego poprzedników. Polska nie potrafiła udowodnić Brukseli, że GMO jest szkodliwe dla zdrowia. Do tej pory spór w tej sprawie ciągnie się w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości.
No proszę, czyli jednak przeciwnicy nie mają żadnych rzeczowych argumentów na poparcie swoich tez. A podobno wśród nich jest tylu naukowców i badaczy…
Na razie w Unii dopuszczalne są jedynie uprawy zmodyfikowanej przez amerykański koncern Monsanto kukurydzy typu Bt odpornej na szkodniki. Jednak już w przyszłym tygodniu Bruksela podejmie decyzję w sprawie dwóch kolejnych odmian kukurydzy, a zaraz potem soi przeznaczonej już nie na paszę, ale do bezpośredniej konsumpcji.
Czyli co, jednak wcale tej strasznej zmutowanej żywności nie ma tyle, jedynie kukurydza i soja… którą jemy nie my, ale zwierzęta.
"Rząd musi jak najszybciej skontrolować, gdzie znajdują się te uprawy i czy mogą zarazić sąsiednie pola" - mówi DZIENNIKOWI Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. "Sytuacja nie może wymknąć się spod kontroli" - dodaje.
I taki cymbał był ministrem rolnictwa? No tak, skoro premierem był nauczyciel fizyki… „Zarazić”, ten człowiek w ogóle nie wie co mówi. Już prędzej zarazić się można głupotą. A propos głupoty, polecam wpis na sympatycznym blogu Będąc młodym fizykiem, z głosowaniem na największą głupotę „dziennikarstwa” „naukowego”.
Powiązane wpisy:
• Powiedzmy „nie” GMO!
Komentarze
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # niedziela, 15 lutego 2009 11:50:28
I to jest większy (i trudniej rozwiązywalny) problem, niż jakieś tam GMO.
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # niedziela, 25 kwietnia 2010 00:58:06
Originally posted by gazeta.pl: