My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "media"

Siebie też nie przemęczać

, ,

Dopiero co napisałem o niedłużyznach, a już pojawił się kolejny przykład. Niechybnie to stała tendencja.

Oxi: parszywy narkotyk

Problem widzę tylko jeden: jak oni to będą skracać, żeby nie dawać całości w RSS? Ale pewnie coś wymyślą.

Nie przemęczać czytelnika

, ,

W dobie internetu / MTV / YouTube / SMSów / upadku czytelnictwa (niewłaściwe skreślić) coraz istotniejsza staje się wytyczna „byle krótko, bo nikt nie będzie czytał dłużyzn”. Jeśli się porówna z niegdysiejszymi artykułami, to wyraźnie widać postęp:

Złapaliśmy Kasię Tusk na gorącym uczynku

Przy okazji udało się nie ujawniać strasznej tajemnicy.
Nikt jest zadowolony, ja też, bo taki kanał mogę z powodzeniem przestać subskrybować.

Katastrofalność mediów

, , ,

Pięć minut po zdarzeniu reporter lamentuje, że jeszcze nic nie wiadomo i władze się nie ustosunkowały; nic nie wiadomo, ale gada byle dłużej, nawet o niczym, bo leci na żywo i szkoda mu zejść z anteny, plecie trzy po trzy, wysysając z palca kolejne domysły, a wszystko to ledwie łapiąc powietrze, niczym po maratonie.

Znacie to? Codzienność w TV. A jeszcze kilka lat temu takie scenki mnie śmieszyły i wydawały się raczej absurdalne. Oto fragment gry przygodowej Najdłuższa podróż z 1999 roku.



(Przepraszam za słabą jakość i miganie, ale trudno w ogóle było mi to nagrać.)

Wygłupiająca się dziewczyna w tle to bohaterka gry.
Do Najdłuższej podróży i katastrofy promu jeszcze wrócimy.

Zastraszanie po polsku, czyli gdzie się podziała ostatnia szara komórka?

, , , ...


Czytując stronę rp.pl (firmowaną przez dziennik Rzeczpospolita) można się dowiedzieć naprawdę zaskakujących rzeczy i nawet nie muszą to być felietony Rafała A. Ziemkiewicza, zwykle z pogranicza literatury psychiatric-fiction.

W związku z działalnością zespołu Macierewicza, klub PiS we wtorek wieczorem przyjął przez aklamację uchwałę mówiącą o zastraszaniu pracowników Biura Zespołu Parlamentarnego Ds. Katastrofy Smoleńskiej.



W pierwszej chwili sądziłem, że klub PiS apeluje, żeby zastraszać (oni lubią apelować, bo nie wymaga to żadnego wysiłku, zresztą biorą przykład z Sami-Wiecie-Kogo). Okazuje się, że jednak chodzi o coś odwrotnego. No ale to akurat, sądząc z podpisu, tekst PAP (a jeszcze do niedawna chociaż tam pracowali ludzie potrafiący pisać zrozumiale).

Dalej wszakoż są rzeczy jeszcze bardziej niesamowite.

"Czuję się zastraszony" - powiedział Misiewicz [szef biura ZPDKS – przyp. Jrg]. Jak wyjaśnił, 11 lutego otrzymał SMS o treści: "Proszę się nawrócić. Modlę się w Twojej intencji". »»»



Za mnie też ciągle ktoś chce się modlić i nawracać. To w naszym kraju powszechne, nareszcie ktoś otwarcie powiedział, że jest to zastraszanie. Jeszcze lepiej, że zrobił to członek tej właśnie partii, którą wszak trudno oskarżać o walkę z Kościołem. Mam nadzieję, że wszyscy sumiennie staną w obronie milionów zastraszanych Polaków.


Mam zwyczaj ilustrować podobne przypadki cytatami ze starych polskich komedii, no ale takich jaj to nawet wielki Bareja nie wymyślił. Dlatego dziś ilustruję cytatami z nowej polskiej komedii.







I lecimy w tę nutę!


Użytkowniku, bój się!

, , ,


Użytkownicy telefonów mają nielichy problem. Oto, co przeczytałem przed chwilą:

„sposób infekowania użytkowników telefonów”

Infekowania użytkowników telefonów”? Do tej pory wirusy infekowały komputery, potem lepsze telefony komórkowe, jak widać, zaraza przeniosła się na ludzi. Ciekawe, czy ze swoją starą Nokią jestem bezpieczny?


Tak się wrednie czepiam, ale muszę zaznaczyć, że Niebezpiecznik.pl (skąd pochodzi informacja) jest generalnie redagowany z profesjonalizmem (zarówno merytorycznym jak i językowym), jakiego powinny pozazdrościć portale typu gazeta.pl czy tvn24.pl. Wpadki (czy raczej niezręczności) takie jak ta powyżej są mało istotne i rzadkie. Dlatego dzisiejszą szpilkę traktuję jako okazję do polecenia tego serwisu, który tworzą chyba najlepsi polscy fachowcy od bezpieczeństwa.

Podobni do diabła

, ,


Na stronie CiekawostkiHistoryczne.pl pojawił się bardzo ciekawy tekst sprzed 90 lat, świetnie obrazujący ówczesną popularność pewnego widzenia rzeczywistości (które zresztą nie zanikło do dziś), dla wprowadzenia mały fragment:

Od kilku dni krążą po mieście sensacyjne wieści, że w klinice ginekologicznej dziesięcioletnia Izraelitka porodziła diabełka z rogami, kopytkami i ogonem. Wczoraj od rana już poczęły się gromadzić tłumy publiczności przed kliniką położniczą przy ulicy Kopernika, żądając wpuszczenia ich do wnętrza celem oglądnięcia diabła. Wśród tłumów zauważyć było można panie elegancko ubrane, które głośno twierdziły, że diabła widziały na własne oczy. Jest on przywiązany do łańcuchów w parterowej sali kliniki. Bryka on i bodzie, kto tylko do niego dostąpi. Opowiadano także, że we wtorek chciano go ochrzcić (…) równocześnie jednak błyskawica rozdarła obłoki (…) i księdzu, który miał ochrzcić diabełka, wypadło kropidło z ręki.



Ubawiłem się setnie i polecam całość, ale koleżanka zwróciła moją uwagę przedruk tego tekstu na innej stronie, a dokładniej na listę proponowanych artykułów o podobnej tematyce.



Nic dodać, nic odjąć (pan Bóg nakazał tylko się dzielić oraz mnożyć).

Ostrzeżenie przed nałogiem!

, ,


- Spędzanie w internecie powyżej trzech godzin dziennie lub 50 tygodniowo to początek uzależnienia - twierdzi Leszek Melibruda, psycholog i specjalista od uzależnień.



Alarmuje tvn24.pl. I dalej:

Jak mówił Melibruda, problemem uzależnienia od komunikacji elektronicznej zaczęto się zajmować w 1996 roku. Jak wyjaśniał psycholog, po badaniu przeprowadzonym na studentach Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie okazało się, że od 6 do 12 procent z nich jest uzależnionych od internetu. Gdy już wpadniemy w uzależnienie, możemy to rozpoznać najprościej po ilości czasu spędzanego przed monitorem. Jeśli są to ponad trzy godziny dziennie i więcej, to problem jest poważny, przekonywał Melibruda.



Łomatko, w takim razie ja przy moich circa ośmiu godzinach już jestem nałogowcem skrajnym! Dziwne, że nie obgryzam ścian, jak wychodzę na obiad albo po zakupy.

Ale, po namyśle, inne uzależnienia chyba muszą być gorsze. Jak bardzo uzależnieni muszą być ci z moich znajomych, którzy całe dnie spędzają z łopatą, albo kielnią! Teraz już wiem, czemu ślęczą z nimi po dziesięć albo dwanaście godzin dziennie: muszą być uzależnieni. Czy są w ogóle odwyki dla nałogowych kopaczy i murarzy?!

Uzależniony od łopaty Figurka LEGO osoby uzależnionej od łopaty

Jak GMO truje… słabo myślące głowy

,


Z racji nie ustępującej niedyspozycji, zamiast się pocić nad klawiaturą, polecę jedynie do lektury ciekawy tekst o poziomie argumentacji zaciekłych GMOfobów. Nie wiem, co śmieszniejsze: antytelepatyczne aluminiowe hełmy, o których pisałem wczoraj, czy powoływanie się w dyskusji na wyssane z palca wydarzenia przez pewnego sejmowego osła.

Historia zaczyna się tym cytatem: W 1983 roku setki Hiszpanów zmarło po spożyciu będącego efektem manipulacji genetycznych oleju rzepakowego. Ten olej, badany uprzednio na szczurach, nie wykazywał toksycznych właściwości. Dr. Parke (School of Bilogical Sciences, University of Surrey, UK) ostrzega, że obecnie stosowane procedury testowania genetycznie zmienionej żywności, włączając w to testy na gryzoniach, nie dowodzą jej bezpieczeństwa dla ludzkości […]

Tymczasem pierwsze testy na genetycznie modyfikowanych roślinach miały miejsce w 1986 roku. Pierwszą rośliną zmodyfikowaną genetycznie dostępną na rynku europejskim był tytoń – pojawił się w 1994 roku. 11 lat po hiszpańskich wypadkach. W pewnym momencie nawet chciałem napisać do Parke i zapytać jak to z tym nawoływaniem było. Niestety profesor Parke zmarł w 2002 roku. Nie ma więc szans na sprostowania kolejnej bredni, jaka jest rozsiewana w internecie.



Polecam całą historię Morderczy olej, czyli jak wykorzystać starą tragedię w nowej formie


Wybrane podobne wpisy:

Czytamy zmutowanych dziennikarzy
Powiedzmy: NIE! Żywności genetycznie modyfikowanej
Wydra jak hydra

Potęga prasy

, , ,


Oto potęga prasy (internetowej):

WikiLeaks zakazane/dozwolone w Australii

Przez rok Australijczycy zabraniali linkowania do stron WikiLeaks, ale oto wystarczyło, żeby napisał o tym tvn24.pl — i w ciągu kilku godzin zakaz zdjęto. Mają te Australijczyki respekt przed polskimi mediami, co?

Notabene, Australia to niezły zamordyzm internetowy jest.