My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "publicystyka"

Strachy na lachy

,

Pamiętam taką scenkę z przedednia wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, nie pokazywaną w polskich telewizjach, a jedynie zagranicznych: manifestacja eurosceptyków (lepiej byłoby powiedzieć: europaranoików) przeciwko akcesji, a wznoszone transparenty i okrzyki brzmią: „PRECZ Z KOMUNĄ”.

Znamienne, że dziś ci właśnie ludzie, najbardziej zażarci antykomuniści, domagają się wprowadzania do gospodarki socjalistycznych metod i rozwiązań. A w protestach przeciwko rządowi naszemu bratają się z partiami komunistycznymi z innych krajów.

Znamienne, że dziś nawet o. Tadeusz Rydzyk, ze skargami na polski rząd jeździ do Brukseli, którą przecież uważa za „okupanta”.

Jak nas straszono Unią, przypomina portal tvn24.pl.

Polskie motto

, , , ...

Odkąd pojawił się klip mający promować za granicą polską prezydencję, nie ustaje krytyka: słabe, kiczowate, bez przesłania. Na temat, czy to kicz, wypowiadał się nie będę, jakość uważam za dobrą, a co do przesłania… No zobaczcie sami:






Przecież przesłanie jest jasne: polska prezydencja to będzie taniec na krawędzi, ale jakoś to będzie.

Zielono w głowie, pusto w głowie

,


W całej Francji odbyły się dziesiątki manifestacji, zorganizowanych przez sieć francuskich stowarzyszeń pod nazwą "Odejść od energii atomowej". Domagają się one podjęcia przez rząd debaty o przyszłości energetyki jądrowej. Manifestanci podkreślali także swoją "solidarność z narodem japońskim", dotkniętym tragicznymi skutkami trzęsienia ziemi i tsunami.


Czy tylko mnie zdumiewa, że to nie Japończycy chcą zamknięcia elektrowni atomowych?

Motto protestów odwoływało się do katastrofy nuklearnej w Japonii: "Fukushima ostrzega: wyłączyć wszystkie elektrownie atomowe".


W kopalniach ginie tysiące razy więcej ludzi, elektrownie węglowe generują miliony razy więcej szkód dla środowiska niż atomowe, w tym trzy razy większe skażenie promieniowaniem (sic!). Czy tylko mnie zdumiewa, że nikt nie domaga się zamknięcia kopalń i elektrowni węglowych?

Hasła wypisane na transparentach protestujący w stolicy Niemiec przestrzegały z kolei: "Energia atomowa niszczy życie" albo "Fukushima może się zdarzyć wszędzie".


Tak, oczywiście, lada moment możemy oczekiwać trzęsienia ziemi i tsunami w Niemczech… w najmniej aktywnym tektonicznie rejonie świata i z dala od jakiegokolwiek oceanu. A świstak siedzi…

„Chroń mnie Panie przed przyjaciółmi, z wrogami poradzę sobie sam” – mówi znane powiedzenie.
Matka natura, gdyby mogła mówić, powiedziałaby zapewne:

chroń mnie panie przed ekologami, z zanieczyszczeniami poradzę sobie sama”.

Czemu nie w Biedronce?

, , ,

Kilka dni temu znany polski polityk naraził się Polakom mówiąc, że nie kupuje w sieci sklepów Biedronka, bo to sklepy dla biednych. Urażeni poczuli się i ci biedni, i ci zamożniejsi, ale oszczędni (a w każdym razie nie jeżdżący dwadzieścia kilometrów po codzienne zakupy do najdroższego sklepu w mieście). Zarzucono zatem panu prezesowi, że się wywyższa, gardzi, i temu podobne.

Prawda jest jednak nieco inna – Jarosław Kaczyński nie kupuje w Biedronce, ponieważ zbyt dosłownie potraktował i uwierzył w kampanię reklamową tej sieci sklepów, jaka emitowana była jakiś czas temu.

No i obejrzawszy powiedział „fuj”. I nie kupuje w Biedronce.

Zastraszanie po polsku, czyli gdzie się podziała ostatnia szara komórka?

, , , ...


Czytując stronę rp.pl (firmowaną przez dziennik Rzeczpospolita) można się dowiedzieć naprawdę zaskakujących rzeczy i nawet nie muszą to być felietony Rafała A. Ziemkiewicza, zwykle z pogranicza literatury psychiatric-fiction.

W związku z działalnością zespołu Macierewicza, klub PiS we wtorek wieczorem przyjął przez aklamację uchwałę mówiącą o zastraszaniu pracowników Biura Zespołu Parlamentarnego Ds. Katastrofy Smoleńskiej.



W pierwszej chwili sądziłem, że klub PiS apeluje, żeby zastraszać (oni lubią apelować, bo nie wymaga to żadnego wysiłku, zresztą biorą przykład z Sami-Wiecie-Kogo). Okazuje się, że jednak chodzi o coś odwrotnego. No ale to akurat, sądząc z podpisu, tekst PAP (a jeszcze do niedawna chociaż tam pracowali ludzie potrafiący pisać zrozumiale).

Dalej wszakoż są rzeczy jeszcze bardziej niesamowite.

"Czuję się zastraszony" - powiedział Misiewicz [szef biura ZPDKS – przyp. Jrg]. Jak wyjaśnił, 11 lutego otrzymał SMS o treści: "Proszę się nawrócić. Modlę się w Twojej intencji". »»»



Za mnie też ciągle ktoś chce się modlić i nawracać. To w naszym kraju powszechne, nareszcie ktoś otwarcie powiedział, że jest to zastraszanie. Jeszcze lepiej, że zrobił to członek tej właśnie partii, którą wszak trudno oskarżać o walkę z Kościołem. Mam nadzieję, że wszyscy sumiennie staną w obronie milionów zastraszanych Polaków.


Mam zwyczaj ilustrować podobne przypadki cytatami ze starych polskich komedii, no ale takich jaj to nawet wielki Bareja nie wymyślił. Dlatego dziś ilustruję cytatami z nowej polskiej komedii.







I lecimy w tę nutę!


Polak niegodzien?

, ,

Chciałem dziś na YouTube obejrzeć pewien legalny teledysk. A tu figa:

Komunikat: „Ten film wideo zawiera treść od partnera Sony Music Entertainment, który zablokował go w Twoim kraju na mocy praw autorskich. Przepraszamy za usterki.”

Więc szczerze i serdecznie: FUCK YOU SONY.
Solennie przyrzekam nigdy już nie dać ci okazji zarobić.

Uprzejmość się opłaca, czyli Wolkanie mieli rację

, , , ...


Jesteśmy uprzejmi, bo to się opłacaorzekli uczeni z Pennsylvania State University. Joseph P. Santamaria i David A. Rosenbaum, zajmują się badaniem ludzkiego altruizmu i jego źródeł. Proste badania zachowania ludzi przy przechodzeniu przez drzwi pozwoliły na objaśnienie, dlaczego przytrzymujemy drzwi dla idących za nami, przepuszczamy innych i wykonujemy inne drobne gesty.

Ludzki mózg jest bardzo dobry we „wcielaniu” się w innych ludzi: rozumieniu ich motywacji, określeniu ilości pracy, jaką będą musieli włożyć w określoną czynność, itp. To pozwala ocenić na przykład, kiedy opłaca się przytrzymać drzwi, a kiedy nie. Osoba korzystająca z takiej uprzejmości zwykle przyspiesza kroku, dzięki czemu łączna ilość pracy włożona w przejście maleje. Jeśli ktoś idzie zbyt daleko za nami, to uprzejmość przestaje być „opłacalna” i zdobywamy się na nią znacznie rzadziej. Nasz mózg natychmiastowo i podświadomie tworzy sobie model i oblicza zyski i straty.
Ta ciekawa analiza rzuca nowe światło na istnienie uprzejmości, czy zasad dobrego wychowania. Przestają one być jedynie wydumanym nakazem, a stają się po prostu logiczne.

Pokrywa się to z moimi obserwacjami, które poczyniłem już dawno. Jeśli drzwi otwierają się w naszą stronę, to po prostu wygodniej jest przepuścić osobę idącą za nami, niż cofać się razem z drzwiami (zwłaszcza gdy duże i ciężkie), wymuszać cofnięcie się idących za nami, itd. Jeśli przechodzimy przez szereg drzwi i zamieniamy się rolami, taka „uprzejmość” niesamowicie upłynnia i ułatwia poruszanie się.

W kultowym i przełomowym (choć w Polsce mało znanym) serialu Star Trek jednym z głównych bohaterów jest pan Spock, mieszkaniec planety Wolkan. Wolkanie są pokojową i wysoce etyczną rasą. Ale nie dzięki narzuceniu zasad przez prawo, religię, czy zwyczaj, lecz dzięki rezygnacji z emocjo na rzecz logiki i racjonalności. Wolkanie nie zabijają, nie kradną, nie kłamią, ponieważ są to metody nieefektywne i nieskuteczne. Uczciwość i dialog po prostu lepiej się sprawdzają w osiąganiu celów, niż oszustwo i agresja. Co nie znaczy, że są łatwymi ofiarami — zaatakowani bronią się skutecznie i efektywnie, bo tak wynika z logiki. Nie posiadają też irracjonalnych uprzedzeń, fobii, czy kompleksów.

Ponieważ sam uważam, że wszystkie zasady etyczne i moralne można prosto wyprowadzić z logicznego i racjonalnego rozumowania, fikcyjny pan Spock stał się moją ulubioną postacią. O ileż przyjemniej by się żyło, gdyby ludzie zrozumieli, że nieuprzejmość, nieuczciwość, nietolerancja są nieracjonalne i… nieopłacalne.

Spock, wolkańskie pozdrowienie Tradycyjne wolkańskie pozdrowienie to „żyj długo i rozwijaj się”

Nie ma czytelniksa bez komiksa

, ,


Najpierw przez internetowe serwisy informacyjne, a potem przez dzienniki telewizyjne* przetoczył się raport Pracowni Badań Czytelnictwa Biblioteki Narodowej, pokazujący jak to mało Polacy czytają. Nic nowego nad Wisłą, alarmujący raport powtarza się co roku (w szczytowym momencie bodaj 62 procent rodaków nie dotknęło żadnej książki przez cały rok).

Autorzy raportu z ogniem pokazują, jak szeroko zdefiniowali pojęcie książki (żeby zawyżyć wskaźniki na pocieszenie?); wliczając nie tylko beletrystykę czy dokument, ale też poradniki, dłuższe artykuły w internecie, czy nawet albumy. Ja natomiast, jak co roku, co roku z politowaniem kiwam głową nad metodyką badań. Bowiem od zawsze i z uporem maniaka w badaniach tych pomijany jest bardzo istotny – i swego czasu popularny, za czym znaczący – gatunek, jakim jest komiks.

Podejście takie nie dziwiło może w PRL, gdzie komiks uważany był za „konia trojańskiego wrogiego imperializmu”, „element kultury zgniłego kapitalizmu” i inne takie sraty-pierdaty. Tym ale socjalizm się skończył, komiks jako gatunek został doceniony przez wielu twórców, a przez sto lat od jego narodzin badacze z BN naprawdę mogliby już się zorientować, że coś takiego istnieje. I że to też się czyta, znacznie bardziej czyta niż albumy, proszę państwa.

Nie, nie sądzę, żeby uwzględnienie komiksu znacząco zmieniło statystykę, ale taka oczywista wtopa w metodologii każe podejrzliwie patrzeć na wyniki badań. Poza tym takie lekceważenie jest więcej niż znaczące – nie tylko ja, ale wiele osób, w zasadzie pewnie całe pokolenia, to właśnie na komiksach uczyły się czytać i nabierały nawyku sięgania po książkę. Tak, nie ma czytelniksa bez komiksa. Jeśli dzieciakom nie pokaże się atrakcyjnej dla nich formy, to nigdy nie zostaną czytelnikami, a może nawet nie nauczą się czytać (dukania po sylabie nie uważam za umiejętność czytania).

Jak wiadomo, nikt z pospólstwa czytać nie umie…
_______________
* Telewizja jak zwykle ma opóźniony zapłon, bez opóźnień potrafi jedynie relacjonować takie bzdety, jak fryzura Luzik-Krostkowskiej i krawat Pincyliusza przed arcyważnym złożeniem podpisu na rutynowym pisemku do marszałka Sejmu, poświęcając na pokazywanie serdecznych uśmiechów całe dwadzieścia minut.

Śpiączka dyktatorska

,


O „efekcie domina” w arabskich dyktaturach trąbi się ostatnio sporo (choć w Polsce media zajmują się więcej pierdołami, na Euronews na przykład pokazano dziś zamieszki w aż trzech kolejnych krajach, nie licząc Iranu). Mnie jednak zastanawia inny efekt domina:

Pogłoski, jakoby były prezydent Egipt był chory na raka, pojawiają się od dawna. Jednak według JJS News "to już ostatnia faza choroby" i ostatnie dni Mubaraka. […] Portal Armenian News-News AM powołując się na "dobrze poinformowana źródła" twierdzi natomiast, że Mubarak zapadł w śpiączkę w swojej posiadłości w Szarm-el-Szejk już w czwartek 10 lutego, czyli dzień przed tym jak ustąpił ze stanowiska. O śpiączce byłego prezydenta informowała też egipska gazeta "Al-Masri al-Yaum". (tvn24.pl, 14 lutego 2011)



Obalony tunezyjski prezydent Zin el-Abidin Ben Ali, który opuścił Tunezję 14 stycznia, od dwóch dni jest w śpiączce - podało w czwartek źródło z jego otoczenia. Stan Ben Alego, który po udarze mózgu przebywa w szpitalu w Dżuddzie w Arabii Saudyjskiej, jest ciężki. O ciężkim stanie byłego prezydenta poinformowało także, bez podania szczegółów, źródło saudyjskie. (PAP, 17 lutego 2011)



Czyżby jakiś dyktatorożerny wirus? Zdumiewająco przypomina mi to nagłe choroby wszelkich gangsterów, którzy są w ciężkim stanie zawsze, jak tylko zostaną aresztowani i czeka ich proces. Jednym i drugim tak samo wierzę (w sumie ten sam fach, tylko skala inna). Jednak, podczas gdy symulowanie choroby przez gangstera ma oczywisty cel – odwlekanie rozpraw, to zastanawiam się, co chcą osiągnąć nagłą chorobą obaleni dyktatorzy.