Cisi bohaterowie — ludzie nieocenieni i bezcenni
wtorek, 22 grudnia 2009 01:04:00
O skradzionym napisie ARBEIT MACHT FREI z bramy obozu w Auschwitz-Birkenau wszyscy na pewno słyszeli, o jego odzyskaniu również, nie ma więc sensu przypominanie tej historii. Uznanie wzbudziła skuteczna i bardzo szybka reakcja odpowiednich służb. Jak to się stało, że Policja, w wielu głośnych sprawach bezradna od lat (sprawa Olewników choćby, czy generała Papały, której rozwiązanie powinno być punktem honoru), tym razem uwinęła się w parę dni? Nie był to przypadek. Nic, kompletnie nic by w tej sprawie nie przedsięwzięto, gdyby nie pewien człowiek. Jeden człowiek. Pewnie nikt nawet nie dostrzegł jego bezcennego udziału, o docenieniu już nie mówiąc, chociaż przemknął nawet przez główne strony gazet i portali. To premier Izraela, Benjamin Natanjahu.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu wezwał polskie władze do działań w celu zatrzymania przestępców, którzy ukradli napis "Arbeit macht frei" z bramy wejściowej byłego hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz. - Jestem wstrząśnięty tą kradzieżą i apeluję do polskiego rządu o działania w celu schwytania przestępców, którzy sprofanowali to miejsce, gdzie zostało zamordowanych ponad milion Żydów - powiedział izraelski premier przed posiedzeniem rady ministrów. »»
Pomyśleć, że gdyby nie ten bohaterski człowiek i jego trzeźwy i na czasie apel, nikt w Polsce, ani w rządzie, ani w policji nie pomyślałby nawet, że należy ścigać sprawców głośnego przestępstwa! Gdyby nie on, napis bez wątpienia nigdy by się nie odnalazł, zapewne w ogóle by go nie szukano.
Powinniśmy, jako naród, wyrazić ogromną wdzięczność premierowi Natanjahu. Wysłać jakąś delegację, która poprosiłaby go o kolejne, jakże cenne apele. Mógłby zaapelować o rozwiązanie innych spraw kryminalnych i politycznych, dotychczas nie rozwiązanych, począwszy od FOZZ, aż po aferę hazardową. Najlepiej byłoby wręczyć mu w ogóle listę ważnych spraw, żeby zaapelował hurtem, można by mu nawet zapłacić za poświęcony czas. Albo jeszcze lepiej, niechby zaapelował do rządu o wprowadzenie koniecznych reform: naprawienie służby zdrowia, systemu emerytalnego, reformy finansów, dywersyfikację dostaw energii… Wyobraźcie sobie: w ciągu kilku dni, dzięki apelowi pana Benjamina, mielibyśmy rozwiązane wszystkie nękające nas problemy, włącznie z bezrobociem, bezkarnością o. Rydzyka i spiskami żydokomunomasonerii… No, może z tymi ostatnimi się trochę rozpędziłem. Ale czyż nie opłacałoby się, drodzy Rodacy, zrobić ogólnonarodową ściepę i wynająć tego bezcennego człowieka?
Cudze chwalicie, swego nie znacie — mógłby mi ktoś powiedzieć, więc aby uniknąć tego zarzutu, przypomnę, że i w naszym kraju mamy osoby może nie aż tak znane, ale równie akuratne i niezbędne, nieocenione. Ludzi, którzy w cieniu, bez rozgłosu prowadzą swoje śledztwa i prace badawcze, w pocie czoła, poświęcając na to wiele lat nieraz, ustalają ważne fakty naszej historii. Tak, to pracownicy instytucji o nazwie IPN. Sprawa, którą chcę poruszyć, wiąże się zresztą z poprzednią.
Instytut Pamięci Narodowej prowadził śledztwo wobec przywódców III Rzeszy. Umorzył je z powodu ich śmierci. Krakowski oddział pionu prokuratorskiego IPN (Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu) ogłosił dzisiaj, że umarza śledztwo o zbrodnię wojenną "w stosunku do Adolfa Hitlera, Heinricha Himmlera i Ericha von dem Bacha-Zelewskiego" "wobec śmierci sprawców". Szef komisji w Krakowie, prok. Piotr Piątek […] nie odpowiada wprost. Tłumaczy, że śledztwo prowadzone było od 2001 r. […] Przesłuchano 171 osób […] »»
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że Adolf Hitler czy Heinrich Himmler to wyjątkowi zbrodniarze. Ustalenie, że nie żyją, warte było tych ośmiu lat mozolnej pracy wielu osób. Mówiąc o IPN nie narzekajmy zatem, że na jego funkcjonowanie idą miliony złotych z naszych podatków, że lepiej byłoby je przeznaczyć na szkolnictwo, służbę zdrowia, czy remonty dróg.
Zwłaszcza teraz, kiedy IPN zamierza przeprowadzić – jak zwykle błyskawiczne – śledztwo w sprawie zamachu na papieża Wojtyłę, nie rzucajmy kłód pod nogi. Być może już za 10-15 lat dowiemy się, kto strzelał (chyba, że tymczasem umrze), a odkrycie, że Jan Paweł wówczas przeżył, a potem umarł, będzie zaiste bezcenne.
Dziś ponownie arcytrafny Marek Raczkowski, no sam wchodzi mi w ręce.
[/ALIGN]