Francja wprowadza sądy kapturowe nad internautami
środa, 13 maja 2009 21:21:52
[…] wiele krajów, w tym Francja, postuluje odcinanie od internetu osób podejrzanych o naruszanie praw autorskich (np. ściąganie nielegalnie udostępnianych plików). Miałyby się to odbywać po dwóch ostrzeżeniach, ale bez wyroku niezawisłego sądu, jedynie na żądanie (czytaj: wedle widzimisię) organizacji obrony praw autorskich. […]
Bezprawne odcinanie od sieci to jednak nie jedyny problem z ustawą pod nazwą Telekom Package. Przypomnijmy, o czym pisałem, że jeden z zapisów umożliwiałby dostawcom internetu na dzielenie dostępu do tron internetowych na pakiety, podobnie, jak to ma miejsce z kanałami telewizyjnymi. Mogłoby to uniemożliwić swobodny dostęp do wielu, zwłaszcza niszowych, stron. […]
Po pierwsze: stało się. Na razie we Francji. Zarówno Sejm, jak i Senat przegłosowały ustawę, na mocy której można internautom odciąć dostęp do sieci bez wyroku sądu. Ma o tym decydować enigmatyczna komisja. Kto w niej zasiądzie? Czy będą w niej jacykolwiek obrońcy praw obywatela i konsumenta? Podejrzewam, że znajdą się tam jedynie lobbyści koncernów muzycznych. Ot, taki sąd kapturowy to będzie:
Kontrowersyjna ustawa zakłada, że powstanie specjalna agencja rządowa zajmująca się śledzeniem piratów w sieci. Będzie to prawdopodobnie pierwsza tego typu instytucja na świecie, obecnie określana akronimem "Hadopi".
Osoby podejrzane o naruszanie praw autorskich i namierzone przez tę instytucję będą ostrzegane dwukrotnie – najpierw e-mailem, potem listownie. Jeśli pomimo to znów zostaną złapane na pobieraniu z sieci treści chronionych prawem autorskim, antypiracka instytucja odetnie im dostęp do internetu na rok czasu.
Warto zauważyć, że wszystko będzie odbywać się bez udziału sądu. Jedna instytucja będzie w stanie arbitralnie decydować o tym, kto może korzystać z internetu. Niektórzy Francuzi obawiają się, że jest to wstęp do szerzej zakrojonej elektronicznej inwigilacji i cenzury internetu. […]
Śledząc komentarze większości zwolenników "Prawa Hadopi" można odnieść wrażenie, że bardziej chodzi im o ukazanie swojej siły lub coś w rodzaju zemsty, niż o racjonalne rozwiązania dla rynku muzycznego. Cieszą się oni ze "zdecydowanego narzędzia przeciwko piratom", ale nie wspominają o korzyściach jakie prawo może przynieść. *
Kuriozalny jest też fakt, że przez cały okres odcięcia trzeba będzie za nieistniejący dostęp do internetu płacić! Nie rozumiem, jak w państwie demokratycznym można komukolwiek zabrać należną mu rzecz bez wyroku sądu. Oczywiście: można się będzie do sądu odwołać. Ale chyba coś tu nie tak: od kiedy skazuje się kogokolwiek bez sądu, a dopiero po zastosowaniu kary pozwala mu bronić?
Czy aby odcinani będą tylko piraci? Znając „skuteczność” działania takich organizacji jak RIAA, MPAA i BSA, które potrafiły ciągać po sądach za „nielegalne ściąganie” osoby nie posiadające komputera, albo nawet nie żyjące, to będziemy mieć zalew odcinania niewinnych ludzi. I psu na budę, że można się odwołać do sądu. Zanim sąd sprawę rozwikła, mogą minąć lata. Kto zapłaci szarym ludziom za adwokata i wieloletnie procesy? Kto im zwróci niezarobione pieniądze — bo przecież internet to dla wielu podstawowe narzędzie pracy? Kto im zapłaci odszkodowanie za straty moralne, stracony czas, nadszarpnięte dobre imię? Ch** ludziom w dupę — mówią lobbyści koncernów. I to samo mówi francuski parlament.
I może to nie być odosobniony przypadek. To samo organizacje zarządzania prawami do utworów (podkreślam, nie są to prawa autorskie, tylko prawa do kopiowania) usiłują właśnie przeforsować w Wielkiej Brytanii. *
Tymczasem prawicowy rząd Francji żelazną ręką dławi opór wobec drakońskiego prawa. Pracownik telewizji TF1, który prywatnie sprzeciwiał się głosowanej ustawie, został zwolniony z pracy. Bo właściciel stacji jest kolegą prezydenta Sarkozy'ego. *
Rozpowszechnienie się tego typu ustawodawstwa grozi wcale nie piratom — bo ci prawdziwi i tak znajdą sposób na obejście ograniczeń. Otwiera ono furtkę do pełnej kontroli sieci, stosowania prewencyjnej inwigilacji i cenzury. Krok po kroku w wielu państwach na świecie ogranicza się ludziom prawa obywatelskie i prywatność pod pozorami walki z piractwem, walki z terroryzmem i innych z pozoru szlachetnych idei. Jeśli lud się nie ocknie i nie tupnie nogą, będzie źle. Chyba że lud będzie protestować
w bramy bijąc urnami, gwizdając w szczerby toporów,
aż się bramy Jerycha porozwalają jak kłody;
serca zmdlałe ocucą, pleśń z oczy zgarną narody, dalej, dalej…
Dalej, ludu, to walka o nasze najważniejsze prawa.
Na co komu dziś komputer bez Internetu?
P.S. Ciąg dalszy: Szybki Internet i wolny Internet oraz Ostatni szaniec demokracji.
Komentarze
Niezarejestrowany użytkownik # środa, 13 maja 2009 21:32:07
Niezarejestrowany użytkownik # środa, 13 maja 2009 22:06:06
Niezarejestrowany użytkownik # środa, 13 maja 2009 22:50:57
Radek a.k.a. Majlomajlo # czwartek, 14 maja 2009 08:50:20
trzcina # czwartek, 14 maja 2009 19:45:51
Originally posted by Artur "Jurgi" Jurgawka:
Nieprzypadkowo chyba nowość ta pochodzi właśnie z Francji, która zawsze kroczyła osobną drogą. Pozwolę sobie powołać się na fragment tekstu K.Zanussiego dotyczący mniej znanych aspektów prawa francuskiego:
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # czwartek, 14 maja 2009 20:36:14
Trzcina: To jest przerażające, u nas zdarzało się np. nękanie staruszki za niezapłacone pięć groszy, ale po nagłośnieniu sprawy urzędnicy zwykle rakiem się wycofują z takich decyzji. Wynika, że Francja to żadna demokracja w takim razie. Ale dziwi słaby opór ludzi przed takimi rozwiązaniami w Wielkiej Brytanii, gdzie zawsze było „my home is my castle”. A może także się mylę i mam błędne wyobrażenie?
Niezarejestrowany użytkownik # niedziela, 22 listopada 2009 00:46:04
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # niedziela, 22 listopada 2009 10:13:45
Niezarejestrowany użytkownik # środa, 29 grudnia 2010 18:30:28