My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "prawa autorskie"

Cenzorzy kręcą na nas bata. Czas działać!

, , , ...


Jutro w Parlamencie Europejskim będzie głosowane przyjęcie tzw. Raportu Gallo. Czemu powinno nas to interesować? Raport ten jest inspirowany przez lobbystów międzynarodowych koncernów medialnych; jego przyjęcie otworzy drogę do radykalnego zaostrzenia prawa, ograniczenia swobód obywatelskich, monitorowania i cenzurowania internetu. Firmują go ludzie, którzy stoją za skandalicznym projektem prawa HADOPI we Francji, o którym pisałem nie raz.

Organizacja broniąca praw obywatelskich w Internecie: La Quadrature du Net, pisze:

Jeśli zostanie przyjęty, raport Gallo otworzy Komisji Europejskiej drogę do wystąpienia z nową, represyjną inicjatywą legislacyjną wprowadzającą sankcje karne. Otworzy to również drzwi do wprowadzenia prywatnej policji praw autorskich, wspieranej także przez porozumienie ACTA (...) Ukryte za łagodną nazwą "współpracy" pomiędzy posiadaczami praw autorskich i dostawcami internetu jest to co czeka w raporcie Gallo, de facto cenzura, automatyczne sankcje i generalny nadzór sieci […]

(tłum.: Dziennik Internautów)[/QUOTE]

La Quadrature du Net namawia do pisania i dzwonienia do europarlamentarzystów z apelem o głosowanie przeciwko. Namawiam i ja. Listę polskich europosłów znajdziecie tutaj, są tam numery telefonów i adresy e-mail. Wysłanie maila nie zajmie wiele czasu, a może wiele zdziałać. Dla ułatwienia wrzucam gotowy wzór apelu, z którego za moment i ja skorzystam:
[/ALIGN]

Czytaj dalej…

I kto tu rządzi tym bałaganem?

,


Radio Znowu chcą wszystkim zrobić dobrze. Dokładniej: wszystkim swoim. Kto? Nasz ulubieniec: RIAA (zrzeszenie amerykańskich wydawców muzyki) oraz NAB (amerykańskie stowarzyszenie nadawców radiowych). W dbałości o interes swoich pracodawców panowie z RIAA uznali, że pieniądze za nadawane w radiu piosenki to powinny bardziej się należeć wytwórniom, niż artystom. Ponieważ jednak nie mogli się dogadać z nadawcami (żądali od nich kwot które zniszczyłyby większość stacji radiowych w USA), panowie lobbyści zgodnie postanowili wycyckać osoby trzecie (osoby prawne głównie, acz obywateli też).

Zażądali od kongresu wprowadzenia prawa zmuszającego producentów elektroniki do obowiązkowego instalowania odbiorników radiowych we wszystkich urządzeniach przenośnych. Znaczy to: przynajmniej w telefonach komórkowych i odtwarzaczach mp3, ale właściwie licho wie, w czym jeszcze, na dobrą sprawę nawigacja GPS, pendrajw i zegarek też są urządzeniami przenośnymi, prawda? »»»

W sumie to doskonała metoda, podpowiem jeszcze, że powinni domagać się wprowadzenia obowiązkowego słuchania radia przez obywateli USA. Oczywiście, za dodatkową opłatą. Rząd powinien przecież zadbać o interesy narodowych korporacji. Ewentualnie, za jeszcze dodatkowszą dopłatą można by obywatela zwalniać z obowiązku słuchania radia.

Czekam tylko, kiedy pomysł podchwyci Telewizja Polska i Polskie Radio i zaczną domagać się obowiązkowego posiadania telewizora w każdym domu. Ewentualnie tego, żeby haracz na kolesiów, zwany abonamentem, płacili wszyscy obywatele, nawet jeśli nie posiadają telewizora, ani radia. Łaskawie oglądać nie muszą, byle płacili. Ech, pardon, zagapiłem się. Przecież ten ostatni pomysł już kilka razy próbowano wprowadzić.

Po co wam prywatność? Macie przecież internet! Czyli francuski rząd chce szpiegować internautów

, , , ...


Nieskończone są pomysły demokratycznych polityków w szerzeniu wolności, demokracji, praw człowieka, poszanowania cudzej prywatności… No dobrze, co jednak kryje się pod tą ściemą? Przyjrzyjmy się takiej Francji. Nie tak dawno relacjonowałem hecę z ustawą i urzędem o nazwie HADOPI, myślałby kto, że to koniec, a tu BĘC!. Przypomnimy: francuski rząd, w trosce o dobrobyt koncernów medialnych (których prezesi absolutnym przypadkiem są kolegami prezydenta Sarkozy'ego i tylko przypadkiem fundują mu obiadki i wakacje na jachcie) postanowił ukrócić internetowe piractwo. Zdecydował zatem powołać HADOPI – urząd o specuprawnieniach do pilnowania i karania niesfornych obywateli.

Rzeczony HADOPI miał w założeniu mieć prawo – po powzięciu podejrzenia o łamaniu praw autorskich – wysłać upomnienie domniemanemu piratowi, zaś w przypadku podejrzenia recydywy – odcięcia mu internetu. Całkowitego i nieodwołalnego, bez żadnego dochodzenia winy. Na wszelki wypadek uchwalono, że podejrzany ma za odebrany internet nadal płacić. Żeby mu zrekompensować stratę, uchwalono zaś, że nie ma prawa do żadnego odwołania, obrony ani procesu. Żeby przypadkiem nie okazało się, że jednak internauta miał rację i żeby nie podrywać autorytetu superurzędu.

Ustawa przeszła przez sejm, senat i podpis prezydenta. Tak, prawica dba o prawa obywatelskie. Jednak po awanturach ze strony lewicy i zaskarżaniu ustawy do tamtejszego sądu konstytucyjnego zapisy ustawy złagodzono.

Loi HADOPI

Ugodzona w swą dumę prawica i HADOPI najwyraźniej postanowiły się odkuć. Właśnie proponują nowe, arcyśmieszne rozwiązania. Każdy z obywatelów Republiki Francuskiej, który chce uniknąć oskarżenia o piractwo, powinien dobrowolnie zainstalować na swoim komputerze rządowego trojana/wirusa, który będzie monitorował wszystko, co prawowierny obywatel robi. W razie oskarżenia zatem będzie mógł poświadczyć, że do przestępstwa kradzieży empetrójki nie doszło. Ponadto na życzenie życzliwego HADOPI będzie usłużnie meldował o wszystkich czynnościach internauty, nawet rok wstecz. Och, bez obaw, to na początek, później pewnie się ten okres wydłuży. Oraz poszerzy – uprawnienia.

Chyba że ci paskudni obrońcy tak zwanych praw obywatelskich znowu zaczną rządowi kłaść kij w szprychy… czy tam w rutery… Naiwniacy. Ja bym ten kij takiemu rządowi włożył całkiem gdzie indziej. Domyślcie się, kaj.



Kto krzyczy „łapaj złodzieja”?

, , ,


Cenzura wydaje się głównie narzędziem opresyjnych reżimów (PRL, ZSRR, Iran, Chiny), ale nie tylko coraz częściej sięgają po nią kraje demokratyczne, jeszcze wygodniejszą rzeczą cenzura jest dla wielkich koncernów medialnych. Ostatnio Międzynarodowa Federacja Przemysłu Nagraniowego (IFPI) zażądała od Google usunięcia odnośników do strony The Pirate Bay. Przemysł medialny zaangażował w walkę z tą witryną gigantyczne pieniądze, jak dotąd bezskutecznie. Powodem ma być łamanie prawa autorskiego. Manipulacja, proszę państwa! Oto gołe fakty:

• Google, podobnie jak inni operatorzy stron, na żądanie usuwa z indeksu odnośniki do pobierania nielegalnych treści, ale konkretnych treści, a nie całych stron.
IFPI zażądała tymczasem usunięcia odnośników do całej strony jako takiej, podczas gdy:
• strona thepiratebay.org sama nie zamieszcza żadnych nielegalnych materiałów,
• zamieszczane tam kontrowersyjne materiały, czyli pliki torrent nie są w żaden sposób materiałami nielegalnymi, czy pirackimi,
• działalność witryny jest kontrowersyjna i na granicy prawa (czy też raczej wykorzystuje luki prawne), ale bezpośrednio żadnego prawa nie łamie,
• jeśli działalność strony jest nielegalna, to istnieją prawne środki na sądowne jej zamknięcie, i takie środki należy stosować, a nie metody nacisków pod stołem.

Mój komentarz do sprawy jest krótki (uzasadnienie będzie dłuższe). Stara mądrość mówi: Kto najgłośniej krzyczy „łapaj złodzieja?”. Otóż sam złodziej, drodzy państwo. Bo koncerny medialne same są złodziejami. Tak, to nie żadna sztuczka retoryczna, chwyt ideologiczny: wprost, łamiąc prawo, koncerny medialne, te same, które stoją za powyższym cenzorskim wnioskiem, okradają artystów, na dodatek bezkarnie. Już spieszę udowodnić…

Czytaj dalej…

Duszmy rupy, panowie szlachta…

, , ,

Bo będzie tak.

Manifa
Również Wrocław, Rynek, ta sama godzina i dzień.



///

Policyjna logika ścigania, czyli dozwolone jest zabronione

, , , ...


Mł. asp. Agnieszka HameluszGoście programu "24 Godziny" rozmawiali o problemie piractwa internetowego” — rozpoczyna się news na tvn24.pl. Artyści (Zbigniew Hołdys oczywiście, znany „bat na piratów”), krytycy, publicyści, policjanci… Programu nie oglądałem, ale z przytoczonej na tvn24.pl relacji to diagnozę stawiam jedną: poza mnóstwem komunałów dodatkowo stek idiotyzmów, wołający o pomstę do nieba. Zerknijmy, co „mądrego” powiedziała mł. asp. Agnieszka Hamelusz. Czy nie było nikogo poważniejszego i bardziej kompetentnego?

[…] policjanci zaczynają działać, jeśli artysta zgłosi im, że jakiś utwór został ściągnięty z Internetu. - Wtedy wszczynamy postępowanie, ustalamy, kto ściągnął nielegalnie plik z Internetu. Takiej osobie jest przedstawiany zarzut z ustawy o prawach autorskich i pokrewnych - powiedziała. »»



A-cha, czyli jak ktoś ściągnie plik, to go namierzają, biorą za szmaty i stawiają zarzuty. Rozumiem. Przerażenie wzbudza we mnie ciąg dalszy jej wypowiedzi, dosłownie następne zdanie:

I podkreśliła, że w Polsce prawo jest takie, że można ściągać z Internetu na własny użytek pliki muzyczne czy wideo. - Odpowiadamy za przywłaszczenie autorstwa, za rozpowszechnianie, a nie za samo ściąganie z Internetu pliku - wyjaśniła Hamelusz.



Podsumowując: policja z pełną świadomością ściga osoby nie popełniające – co sama przyznaje – żadnego przestępstwa i stawia im zarzuty na żądanie artysty, mimo iż nie ma na to podstaw prawnych. Czekam na wystawianie mandatów za przechodzenie na zielonym świetle i wrzucanie śmieci do kosza.

Jak wobec tego z tym zjawiskiem walczyć, skoro nie ma narzędzi prawnych?” — pytano w programie. Walczyć? Samo pytanie jest skandalem. Chciałem zauważyć, że kopiowanie multimediów na własny użytek – a ściąganie ich z internetu jest również po prostu kopiowaniem – jest legalne nie przez jakieś przeoczenie czy lukę w prawie. Jest to celowo przemyślana i wprowadzona użyteczność, nazywana „dozwolonym użytkiem”. I wcale nie jest na ona dana za darmo, wszyscy za tę możliwość płacimy. Obojętnie, czy z niej korzystamy, czy nie, państwo polskie pobiera powszechne opłaty za osobiste korzystanie z dóbr kultury, wobec czego czynienie jakichkolwiek zarzutów, o policyjnych czy prokuratorskich już nie mówiąc jest nie tylko bezpodstawne, ale jest wręcz naruszeniem dobrego imienia.

Jak wynika z artykułu i zamieszczonego fragmentu programu, nie był to rzetelny program publicystyczny, tylko typowa „ustawka” ze wszystkimi uczestnikami głoszącymi te same tezy i poklepującymi się po plechach. Zabrakło choćby jednej osoby o umiarkowanych poglądach, mogącej chociażby wytknąć luki w prezentowanej logice i oczywiste bzdury w wypowiedziach. Brawo, TVN, staczamy się dziennikarsko coraz niżej?

Dużemu wolno… być piratem

, ,


Praktycznie wszyscy znający się na rzeczy są przeciwni rządowej ustawie nakładającej – pod pretekstem walki z hazardem, którego prawie nikt w tym kraju nie uprawia – cenzurę na internet. Wszyscy pokazują słabe strony i bzdury, jakie zawarte są w projekcie…

Polskie Towarzystwo Informatyczne zdecydowanie sprzeciwia się zaproponowanej nowelizacji ustawy znanej powszechnie pod nazwą "hazardowej", a zwłaszcza tej jej części, w której mowa o Rejestrze Stron i Usług Niedozwolonych. Twierdzi, że jest to projekt "bezprecedensowo zły" i uważa, że "powinien zostać w całości wycofany". »»»


Co na do rząd? Ma to w „de” i udaje, że nie ma problemu.

Tymczasem ni du-du nie można się doprosić o informację na temat planowanych ustaw ACTA (międzynarodowym porozumieniem odnośnie zwalczania piractwa i naruszeń praw autorskich). Jedyne materiały, to przecieki, jakie opublikowano w Niemczech. Dlaczego obywatele muszą się dowiadywać o tym, co ich dotyczy, z przecieków? — pyta retorycznie prawnik Piotr Waglowski z serwisu VaGla.pl. »»»

Żeby nie było nam wesoło, Brytyjczycy z kolei planują wprowadzenie urzędu Generalnego Łowcy Piratów, który będzie mógł dowolnie karać piratów i ustanawiać prawo wedle własnego widzimisię, bez kontroli parlamentu (sic!). Coś jak Wielki Inkwizytor. »»»

Drastycznie zaostrzyć prawo planuje ponoć także Hiszpania, znana do tej pory z umiarkowania i rozsądku w tej kwestii. Chyba ostatni cywilizowany kraj, gdzie nie upadli jeszcze na głowę, to Kanada.

Akurat w Kanadzie, mimo jej łagodnego prawa, wytwórniom muzycznym (sic!) grozi grzywna sześciu miliardów dolarów (sic!) za łamanie praw autorskich (sic!). Ciekawe, że w krajach, które ostrzej niż Kanada zwalczają piratów, te same wytwórnie są bezkarne. »»»

Wniosek mogę wysnuć tylko jeden. W prawie pirackim nie chodzi o walkę z piractwem, ale o maksymalne dojenie (wszystkich: i użytkowników i artystów) i nabijanie kabzy multimedialnym koncernom. Temu jedynie, a nie ochronie artystów, służą ich miecze, jakimi są organizacje obrony „praw autorskich”.

IV RP jednak będzie… w Internecie?

, , , ...


Propozycje [wiceministra finansów] Kapicy znalazły się na oficjalnej stronie internetowej Ministerstwa Finansów. Proponowane zapisy mają trafić do forsowanej przez rząd drugiej ustawy o grach hazardowych.

Pomysły wiceministra są bardzo restrykcyjne. Wszystkie internetowe kasyna, z których korzystają Polacy, będą musiały działać według polskiego prawa (do tej pory wiele serwerów kasyn instalowano za granicą np. na Malcie i funkcjonowało na podstawie zagranicznych regulacji).

Zmiany nie ominą także Służby Celnej, która będzie inwigilowała internautów grających w internecie. Z kolei firmy telekomunikacyjne zostaną zmuszone do gromadzenia i przekazywania organom państwowym danych o kasynach.

Celnicy będą inwigilować internautów odwiedzających wirtualne kasyna. Służba Celna zgromadzi dane o klientach i zablokuje kasyna - to część najnowszych propozycji wiceministra finansów Jacka Kapicy. Już niedługo Służba Celna może zamienić się w internetową tajną policję. »»



Skomentować to można tylko w jeden sposób: ktoś się zbyt wiele razy uderzył w głowę. To wszystko koncepcje wydumane, nieskuteczne, niewykonalne, drogie, godzące w państwo prawa i swobody obywatelskie. Podsumowując: stek idiotyzmów. Tajne policje, prewencyjna cenzura — czy o to chodziło wyborcom, kiedy głosowali na tę partię? Pora chyba zweryfikować dany jej kredyt zaufania.

Jak słucha się w TV o planach limitowania ilości kasyn względem liczby mieszkańców, to nasuwa się pytanie: kiedy limitowanie i likwidowanie punktów Lotto, które jest najpopularniejszym hazardem w tym kraju?

To samo w większości Europy i Unii Europejskiej. Prawo zaczyna być tworzone pod dyktando lobby wielkich koncernów, które chętnie wydarłyby opłatę nawet za śpiewanie sobie pod nosem:

Tysiąc funtów kary groziło pewnej Brytyjce za śpiewanie w godzinach pracy. Nie miała bowiem na to stosownej... licencji (sic!), co nie spodobało się Performing Right Society, brytyjskiej organizacji zbiorowego zarządzania i ochrony praw autorskich. 56-letnia Sandra Burt, pracująca jako sprzedawczyni w sklepie spożywczym w Clackmannanshire w Wielkiej Brytanii, mogła zostać ukarana grzywną w wysokości aż tysiąca funtów […] »»



Jedyne oznaki zdrowego rozsądku widać w niektórych państwach skandynawskich:

Czytaj dalej…

Źle się dzieje w Internecie

, , ,


Dużo się dzieje ostatnio i źle się dzieje.
Miłościwie nam panujące rządy i korporacje pracowicie, ale skromnie (bo w całkowitej tajemnicy) pracują nad ograniczeniem tak nam wszystkim ciążącej wolności i swobody. O tym, że międzynarodowe negocjacje nad paktem o kontroli Internetu (ACTA) toczą się za zamkniętymi drzwiami już pisałem wiele miesięcy temu. Jak przypomina Heise Online, nic na lepsze się nie zmieniło: politycy dopuścili do komitywy jedynie przedstawicieli korporacji, którym oczywiście zależy na jak najgłębszej cenzurze. O tym, żeby dać się poddać kontroli obywateli i organizacji broniących praw obywatelskich, nie mam mowy.

"PC World" powołuje się na rozesłane przez Komisję Europejską do krajów członkowskich UE podsumowanie przekazanego ustnie stanowiska USA. Zgodnie z tym dokumentem ACTA przewiduje rozszerzenie odpowiedzialności stron trzecich w razie naruszeń prawa autorskiego, a także ograniczenie przywilejów braku odpowiedzialności dla dostawców łączy. […] Amerykański projekt mówi w tym przypadku o "stopniowanej reakcji", która według planów rządów Francji i Wielkiej Brytanii ma w konsekwencji prowadzić do odcięcia łącza internetowego. Mówiąc krótko: USA chcą za pośrednictwem ACTA wprowadzić scenariusz "trzech naruszeń" (three strikes) na skalę międzynarodową. »»



O tym samym właśnie napisał serwis Vagla.pl, uświadamiając jednocześnie, ze nad tym porozumieniem pracują również przedstawiciele polskiego rządu. Ale kto konkretnie: jakie osoby, które ministerstwa czy agendy, jakie jest polskie stanowisko, jaki etap prac — nic nie wiadomo, praktycznie wszystko odbywa się w tajemnicy.

Opisywane ponad rok temu w tym serwisie negocjacje w sprawie Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA) nabierają rumieńców. Wydaje się, że na podstawie tego, co już wiadomo, możne próbować formułować jakieś bardziej ogólne tezy, dotyczące współczesnego procesu stanowienia globalnego prawa, w którym to korporacje zyskują podmiotowość i ... suwerenność(?). Oto okazuje się, że projektodawcy potrafią przekazywać projekt założeń "wybranym lobbystom", potrafią też niektórym firmom przekazywać dane po "zobowiązaniu ich do zachowania poufności", etc. To trochę chyba nie tak, jak zakładał kiedyś Monteskiusz, gdy myślał o trójpodziale władz, które wzajemnie się kontrolują. »»



Kiepsko? Może być jeszcze gorzej

Czytaj dalej…