My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Archiwum: July 2009

Masz telefon z MP3? Na ulicy skroi cię… wcale nie dresiarz, tylko jakiś ZAiKS

, ,


Telefon Do absurdów typu miliony dolarów kary za kilkanaście rzekomo ściągniętych nielegalnie piosenek, czy wytaczania procesów o piractwo osobom nie posiadającym komputera i internetu zaczęliśmy chyba wszyscy powoli przywykać. Stało się „normą”, że różne stowarzyszenie broniące tzw. praw autorskich mają pomysły dalekie nie tylko od przyzwoitości, ale i od zdrowego rozsądku. Ale co rusz to pojawiają się takie absurdy, że ręce opadają. Po ostatnim tak mi opadły, że dwa dni je podnosiłem do klawiatury:

ASCAP - Amerykańskie Stowarzyszenie Kompozytorów, Autorów oraz Wydawców - wzięło na celownik dwóch największych amerykańskich operatorów telefonii komórkowej. Odpowiednik naszego ZAIKS-u uważa, że powinni oni płacić tantiemy z tytułu dzwonków do telefonów komórkowych. Powód jest prosty - gdy telefon zadzwoni w miejscu publicznym, ma miejsce publiczne odtwarzanie utworu muzycznego. A za to należy się jego twórcy wynagrodzenie. *



Rewelacja – zadzwoni ci melodyjka w komórce na ulicy: płać. Podążając za tym rozumowaniem, jak komuś wypadnie z ucha słuchawka od iPoda i ludzie w pobliżu usłyszą kawałek muzyki: należy płacić, przecież odtworzono utwór chroniony publicznie. A może i nawet przy używaniu słuchawek w miejscu publicznym powinno się płacić. Wcale nie żartuję. Niedawno w autobusie współpasażer kilka rzędów przede mną słuchał muzyki na słuchawkach tak głośno, że zagłuszał mi nie tylko radio puszczane przez kierowcę, ale i muzykę z moich własnych słuchawek. Standardowy dowcip, że niedługo za zagwizdanie melodii na ulicy będą ściągane opłaty, niepokojąco się przybliża do rzeczywistości.

Czytaj dalej…

Wartość życia. Rozmowa u wrót

, ,

Zamek z piasku
— A co robiłeś w życiu?
— Budowałem zamki z piasku.
— Chyba mało wartościowe zajęcie.
— Piasek zawsze uważał inaczej…

Jak się już powiedziało „A”, to trzeba powiedzieć… Przysłowie o konsekwencji

, , ,


A-psik

Jak się już powiedziało „A”,
to trzeba powiedzieć „-psik”.


Racjonalizatorski klucz do oszczędności

,


Ciekawe, że stare autobusy nie wzbudzają w ludziach takich pozytywnych uczuć i nostalgii, jak stare samochody osobowe, czy motocykle. Wiele marek i modeli samochodów i motorów zyskało sobie status kultowych i - mimo swojej często oczywistej siermiężności - remontowane i odchuchiwane są przez właścicieli, pasjonatów i prezentowane z dumą. Taka miłość praktycznie nigdy nie jest ofiarowywana starym autobusom. Ciekawe dlaczego. Może dlatego, że nawet jeszcze nie wszystkie zniknęły z naszych ulic i taborów przewoźników. I wszyscy mamy ich serdecznie dość, bo musimy nimi jeździć. A trudno je nazwać zadbanymi.

Takie oto myśli nurtowały mnie, kiedy ostatnio udałem się w podróż pojazdem Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej. Środkiem transportu był niezbyt nowy i rozklekotany autobus, przeznaczony chyba raczej do komunikacji miejskiej. Wprawdzie jeździłem już w życiu gorszymi, ale nie ostatnio. Wytrząsany na wertepach i rozedrgany unisono z silnikiem, zwróciłem uwagę na aluminiową klapę w podłodze - rzecz typowa w tych modelach, ale zaintrygowało mnie jej zamocowanie do podłogi z dwóch stron:
Klapa

Naśmiewałem się dość długo z tej innowacji, ale poniewczasie naszła mnie refleksja. Po co płacić za jakieś dedykowane rozwiązania mocujące, skoro wystarczy śruba, nakrętka i stary klucz. Dokładniej dwie sztuki. A dzięki temu rozwiązaniu zapewne uniknięto klekotu metalowej klapy, na który bez wątpienia bym pomstował.

Przecież twórca tej racjonalizacji to istne dziecię zaradności: Adama Słodowego i Pomysłowego Dobromira (nie każdy wie, że to rodzina!), czy też MacGyvera (w zależności od wieku). Nadto mamy tu modelowy przykład recyklingu, czyli dbania o środowisko. Zatem, nim PKS Kalisz szarpnie się na nowszy tabor na średnich dystansach, szacunek wam, Bezimienni Racjonalizatorzy.

Ten turniej nie jest dla każdego

, , ,

Anorektyczka

Anoreksja, jadłowstręt psychiczny — (z grec. an – brak, pozbawienie, orexis – apetyt Anorexia nervosa) – zaburzenie odżywiania się, polegające na celowej utracie wagi wywołanej i podtrzymywanej przez osobę chorą. Anoreksję cechuje szybko postępujące wyniszczenie organizmu, które pozostawia często już nieodwracalne zmiany. Za: Wikipedia




Zdmuchnięta anorektyczka

Zgodnie z zaleceniem połączonych zarządów Liandri Mining Corporation oraz NEG, osoby ze zdiagnozowanym jadłowstrętem psychicznym i podobnymi schorzeniami nie będą dopuszczane do udziału w rozgrywkach, począwszy od Unreal Tournament A.D. 2352. Przyczyną wydania edyktu są przypadki zwiania zawodników przez zaburzenia atmosferyczne oraz zbyt niskie tempo rozgrywanych meczy i związany z tym spadek widowiskowości turnieju.
Liandri Corp. HQ, 2351

Sprzedane ideały, czy taktyczna zagrywka? — nieoczekiwana wolta The Pirate Bay

, , ,


*Sold Internetem wstrząsnęła ostatnio wieść, że najbardziej znany i najzacieklej broniący się serwis z torrentami – The Pirate Bay, został sprzedany za 7,7 miliona dolarów prywatnej firmie, która zamierza go „odpiracić”, „ulegalnić” i odprowadzać nawet opłaty licencyjne właścicielom praw autorskich. Czy to koniec piractwa? — pytają zdumieni internauci. – Gdzie się podziały pirackie idee jego twórców? Czy TPB pójdzie drogą Napstera: skomercjalizuje się i zmarginalizuje? Przypomnijmy, że przecież TPB to jedyna taka strona, która zaciekle opiera się szantażom prawnym i do upadłego walczy w sądzie, rzekomo w imię idei.

Nabywcą The Pirate Bay jest szwedzki producent oprogramowania Global Gaming Factory X. Jeden z najpopularniejszych serwisów z torrentami przechodzi w dobre ręce ludzi z odpowiednim nastawieniem i możliwościami - zapewniają przedstawiciele TPB na swoim blogu. Nowy właściciel twierdzi, że na przejęciu skorzystają dostawcy treści, właściciele praw autorskich, a także użytkownicy sieci wymiany plików.

- The Pirate Bay to jeden ze 100 najczęściej odwiedzanych internetowych serwisów na świecie. Jednak by przetrwać, The Pirate Bay wymaga nowego modelu biznesowego, który zaspokoi żądania i potrzeby wszystkich stron, dostawców treści, operatorów internetu, końcowych użytkowników i sądownictwa. Twórcy oraz dostawcy potrzebują kontroli nad swoimi treściami oraz zapłaty za nie. Użytkownicy sieci wymiany plików potrzebują większych prędkości pobierania i lepszej jakości - mówi Hans Pandeya. Przedstawiciel GGF twierdzi, że ma pomysł na The Pirate Bay, tak by wszystkie strony odniosły korzyści. *



Czyżby więc jednak koniec legendy piractwa? Może niekoniecznie. Maciej Miąsik zamieścił na swoim blogu odnalezioną przez siebie ciekawą wypowiedź jednego z założycieli TPB, którą pozwoliłem sobie naprędce przetłumaczyć:

TPB było własnością spółki przez ostatnie lata od czasu najazdu [nie jest dla mnie jasne, o jaki najazd chodzi, zapewne o jeden z ataków organizacji antypirackich – Jrg], więc nic tak naprawdę się nie zmieni poza nazwami i właścicielami. Mówienie, że TPB stanie się usługą płatną jest mylne, a dyrektor generalny, który coś takiego sugerował, nie ma pojęcia, o czym mówi.

Wielką zmianą jest to, że traker zostanie oddany nowo sformowanej spółce, która nie będzie wiedzieć, co takiego traker udostępnia, będzie jedynie łączyć użytkowników [peers] ze sobą, zaś lista torrentów będzie zarządzana przez inną spółkę, która będzie składować torrenty, ale nie będzie w znać ani ich zawartości ani tożsamości użytkowników. Taka konfiguracja uczyni niemal niemożliwym jej wyłączenie, jak też ustalenie osoby odpowiedzialnej, którą można by oskarżyć.

Trzecią stroną będą spółki/usługi, które będę w posiadaniu API [interfejs programowania – Jrg], więc każdy będzie mógł na swoim blogu, czy cokolwiek tam posiada własnego, zamieścić niewielką listę torrentów, w ten sam sposób w jaki ściąga się kanał [feed] twittera. Pamiętacie, w jaki sposób Twitter [dzięki sposobowi, w jaki zaprojektowano jego działanie – Jrg] zniweczył wszelkie irańskie próby jego zablokowania? Wystarczyło, że ludzie zaczęli używać innych stron do ściągania jego kanałów i czytania? Cóż, w tę stronę zmierzają torrenty i TPB.

Podsumowując, to wcale nie jest koniec świata, jak to widzą niektórzy, ale raczej ciekawe techniczne usprawnienie.

I bez obaw, o ile wiem, kompanie medialne nie dostaną z tego ani pensa, pieniądze pójdą na milusi fundusz, który będzie robił fajne rzeczy.



Trochę wątpliwości budzi jednak sprzeczność powyższych wypowiedzi, oraz to, że cytowany współzałożyciel TPB nie jest już z tym serwisem związany. Więc sprzedaż ideałów, czy sprytna zagrywka taktyczna? O co chodziło i jak się sprawy potoczą dowiemy się zapewne najwcześniej w sierpniu, kiedy zostanie sfinalizowana transakcja. Jednak koncepcja działania serwisu torrentowego przedstawiona powyżej wydaje się mieć ręce i nogi i jak nie TPB, to kto inny skorzysta z pomysłu. Powstają też już sieci wymiany nowej generacji, które mają gwarantować użytkownikom anonimowość i bezpieczeństwo przed antypiratami.

A na marginesie, wypowiedź ta rzuca ciekawe światło na fenomen Twittera w Iranie, przyznam, że wcześniej nie wnikałem, dlaczego akurat ten serwis tak się tam rozpowszechnił i w jaki sposób oparł się rządowym blokadom. Pokazuje to siłę usług rozproszononych. Jeśli niestroniące od przemocy i blokad władze Iranu nie były w stanie zablokować przepływu informacji, to czy da się unieszkodliwić działające podobnie sieci wymiany?