Panie Disney, larum grają! Ty za ołówek nie chwytasz?
poniedziałek, 10 sierpnia 2009 16:59:34
Z czym wam się kojarzą filmy Disneya? Niemal każdy, przynajmniej z mojego pokolenia, wymieni same pozytywne wrażenia. A ja miałem wczoraj nieprzyjemność. Tak, podkreślam: nieprzyjemność oglądać film Disneya. Hannah Montana.
Bynajmniej nie z chęci. Pomagając komuś rozwiązać problem z komputerem i czekając aż MemTest wyda orzeczenie, z coraz większym przerażeniem zerkałem na telewizor, gdzie leciała sobie „komedia” dla dzieci? młodzieży? ułomnych? Wtórny pomysł, beznadziejny scenariusz i fabuła, nieudolne aktorstwo, drętwe dialogi, czerstwe poczucie humoru… zaraz, jakiego humoru?! Gdyby nie puszczane z taśmy śmiechy w ogóle bym się pewnie nie zorientował, że to ma być śmieszne. Podczas półgodzinnego siedzenia trafił się może jeden znośny, choć nadal prymitywny, dowcip*. Tuziny takich tłuczonych na jedno kopyto pseudokomedyjek przelatywały mi, kiedy zahaczałem w gościach choćby o kanał ZigZap. Masowa tandeta, jakiej mnóstwo. Ale moje przerażenie wzbudził fakt, że coś takiego leci na Disney Channel.
Jeszcze większe moje przerażenie budziło przesłanie tego serialu. Filmy z wytwórni Disneya zawsze szczyciły się pozytywnym przekazem, pokazywaniem takich wartości jak przyjaźń, uczciwość, bezinteresowność. A tymczasem fabułka (cienka jak bibułka) rzeczonego odcinka, to urodziny tatusia, o których dzieci przypomniały sobie w ostatniej chwili. I urządzone na chybcika przyjęcie mocno się nie udało, delikatnie mówiąc. Też spodziewalibyście się przynajmniej zakończenia w stylu Disneya: że nieważne przyjęcie, że liczą się złożone życzenia? Ja się spodziewałem. A gu… zik! Okazało się, że jednak liczy się wielki tort, zaproszony dobry zespół i jak najwięcej zaproszonych na pokaz gości. Przyjęcie „niespodzianka” się nie udało i tatuś był zły. Ale wybaczył zaniedbanie warunkowo.
Disney był zawsze ikoną filmów familijnych. Rodzinnych, pogodnych, dla każdego, kreujących pewne wartości. Może w epoce, gdzie filmy familijne to „Shrek” i „Epoka lodowcowa”, postanowili unowocześnić ofertę? Fail. Bo zielony ogr i mamuty jednak oprócz tego, że bawią, czasem niewybrednie, to są ofertą inteligentną i mają pozytywny przekaz. Walt Disney się chyba w lodówce przewraca. A jak go odmrożą,** to rozgoni towarzystwo na kopach, jak zobaczy Myszka Miki*** z Donaldem bełkoczących i pierdzących à la Beavis and Butt-head. Bo tego w następnej kolejności się spodziewam w ofercie disneyowskiej telewizji dziecięcej.
Znalezione na sieci gorzkie porównanie chyba dobrze podsumowuje moje uczucia:
__________
* Ten „najśmieszniejszy” dowcip to mówiący cienkim głosikiem wielki i zwalisty facet, który piszczy, bo od siedmiu lat nadmuchuje balony. Ha, ha, ha.
** Tak, wiem że to tylko legenda i naprawdę to go skremowano. A szkoda, niechby chociaż za sto lat rozgonił towarzystwo. Choć pewnie prędzej na zawał by umarł.
*** Tak, to nie błąd gramatyczny. Kto? co? – ten Myszek Miki, kogo? co? – tego Myszka.
Komentarze
Niezarejestrowany użytkownik # poniedziałek, 10 sierpnia 2009 19:47:51
Niezarejestrowany użytkownik # poniedziałek, 10 sierpnia 2009 20:49:28
Niezarejestrowany użytkownik # poniedziałek, 10 sierpnia 2009 23:04:30
Marcin DeruckiMarcinDerucki # wtorek, 11 sierpnia 2009 07:26:13
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # wtorek, 11 sierpnia 2009 14:07:30
Radek a.k.a. Majlomajlo # środa, 12 sierpnia 2009 21:32:23
Originally posted by Jurgi:
Ja byłem na tym nawet w kinie... Ale po 15 minutach musiałem przeprosić siostrzenice i powiedzieć, że wujek jednak nie wytrzyma do końca.
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # poniedziałek, 17 sierpnia 2009 15:04:29
Córunia sąsiadów ma piłkę z Hanną Montaną, którą wcale nie gra, za to wisi na drzwiach i kłuje po oczach. Litości!