Nie pojmuję, nie jestem „patryjot”
wtorek, 25 sierpnia 2009 09:44:40
W zeszłym tygodniu Bogdan Miś przypomniał, że mija pierwsza rocznica podpisania z USA umowy o zainstalowaniu w Polsce elementów tarczy antyrakietowej. Zgodnie z oczekiwaniami co bardziej zorientowanych (bardziej od polskiego rządu) guzik z tego wychodzi i nie ma tak naprawdę porozumienia co do podstawowych spraw.
Zaznaczył też [minister Klich], że jeden z najtrudniejszych tematów negocjacji to kwestia, pod czyją jurysdykcją znajdą się stacjonujący w Polsce amerykańscy żołnierze. ☞
Oczywiście Amerykanie chcieliby, żeby ich baza była całkowicie eksterytorialna, a żołnierze nie podlegali polskiemu prawu. Na podobnej zasadzie funkcjonują amerykańskie bazy np. w Japonii… Skutek jest taki, że guzik można zrobić amerykańskim wojakom, którzy popełniają tak przestępstwa. A popełniają. Trochę lat temu głośno było aż na świecie o żołnierzach – masowych gwałcicielach. Naprawdę chcemy tego w Polsce?
Najzabawniejsza jest kwestia ochrony bazy, którą za to Amerykanie chętnie zwaliliby na nas. No i baterie rakiet Patriot. Słynne zachwalane rakiety, które z łatwością mogą zestrzeliwać wrogie samoloty i rakiety. Tyle, że próbują nam je sprzedać, kilka razy drożej, niż płacą inni sojusznicy USA. Albo proponują jedną sztukę, do tego nieuzbrojone w ładunki. Czyli mówiąc wprost: atrapy. Atrapy to se możemy sami zrobić z dykty. Czy ktoś w ogóle pojmuje sens tego przedsięwzięcia?
Jak korzystać z funkcji cytowania: