My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "sztuka"

Elude - gra kliniczna

, ,

Jedna z dziwniejszych gier, jakie widziałem. Elude.

Elude

Ale i cel jest dziwny niecodzienny. Bowiem w Elude metaforycznie walczymy z… depresją. Im wyżej się wspinamy — tym lepszy nastrój, spadek to popadanie w depresję. A im głębiej jesteśmy, tym trudniej walczyć. Aż do końca…



Elude napisano, aby pomóc zrozumieć problem depresji tym, których krewni, czy znajomi cierpią na tę chorobę. W rezultacie pomóc w jej leczeniu. Moje granie niestety skończyło się smutno, sinusoida pokazuje stopniowe pogrążanie się w smutku…

Elude

Naprawdę każdy umiera, ale nie każdy żyje naprawdę.



[/ALIGN]

Też poczekaj na Godota

, ,


Gry coraz częściej stają się materiałem sztuki, zwłaszcza awangardowej. W zasadzie to przechodzą ewolucję podobną do filmów. Z jednej strony dzieła popularne (gry, filmy) połykają coraz większe budżety, jednocześnie stając się dobrze przyrządzoną, uniwersalną papką (bo włożone w produkcję pieniądze trzeba odzyskać i jeszcze zarobić). Z drugiej – postęp technologii pozwala każdemu twórcy in spe nakręcić film czy stworzyć grę praktycznie zerowym kosztem i przy minimalnych umiejętnościach. Wśród masy dziwnych produkcji trafiają się projekty artystyczne, prześmiewcze, dające do myślenia

Czytaj dalej…

O człowieku, który został Matejką…

, , ,


Jak najskuteczniej sprzedać brzydactwo? Najskuteczniej odwołać się do religii lub patriotyzmu. Znaczący statystycznie obywatel naszego kraju gruchnie na kolana i ze łzami w oczach kupi Matkę Boską z odkręcaną głową i wodą kranówą w środku, albo obraz upamiętniający znaczący wypadek komunikacyjny. Takiż to obraz namalował i sprzedaje współczesny Matejko in spe, ukrywający się profilaktycznie pod pseudonimem (dwojga nazwisk, naturalnie, pojedyncze nazwisko nie brzmi dość majestatycznie). Obraz nazywa się „Hołd Smoleński” i ma upamiętniać sami-wiecie-co…

Czytaj dalej…

Pietà game over, czyli tempora mutantur

, , ,


Pietà (z włoskiego pietà – miłosierdzie, litość; z łac. pietas – miłość zgodna z powołaniem) to w sztukach plastycznych przedstawienie Matki Boskiej trzymającej na kolanach martwego Chrystusa. Jedną z najbardziej znanych jest Pietà watykańska, rzeźba Michała Anioła z bazyliki św. Piotra w Rzymie, powstała w 1499.

Pietà watykańska – rzeźba Michała Anioła

Przez pięć wieków zmieniała się sztuka i jej bohaterowie. Oto pietà współczesna:

Pietà Nintendo

Szare dni jak pęknięte serca

, , ,


Wstajesz rano, wyłączasz budzik, wkładasz garnitur i krawat, gasisz brzęczący telewizor. Żegnasz się z żoną, idziesz do pracy. Męczysz się po drodze tylko po to, żeby użerać się z upierdliwym szefem… Zaraz, czy je tego już nie pisałem? Skąd to déjà vu? A tak, brzmi to identycznie jak recenzja gry „Every day the same dream” sprzed tygodnia. Przypadek? I tak, i nie.

Moby — Kuchnia

Tym razem chcę wam polecić nie awangardową grę, ale teledysk popularnego wykonawcy. Moby — Wait for me. Animowany teledysk wzorowany estetyką na grach komputerowych z lat 80. Najbardziej przypomina to gry na platformy NES (u nas znane kiedyś jako Pegasus) lub Super Nintendo. Dobór tej estetyki pokazuje już główną grupę docelową: ludzi, którzy grali w młodości na tych konsolach. Dziś są oni już trybikami w korporacyjnych maszynach i w znacznej części na pewno utożsamią się z bohaterem filmiku.

Animowany ludek rozpoczyna swój codzienny, monotonny dzień wstając, idąc do pracy… Tak, każdy to zna i każdego to boli. Co dzień ten sam dzień – to dokładnie ten sam motyw, co w opisywanej przeze mnie grze. Jednak nasz bohater ma trudności w dotarciu do pracy, wykazuje się zręcznością niby hydraulik Mario, ale i tak traci kolejne „życia”. Tylko po to, żeby usłyszeć od szefa „zwalniam cię…”. A to wcale nie największa tragedia dnia, który dopiero się zaczyna…

Czytaj dalej…

Co dzień ten sam dzień

, ,


Wstajesz rano, wyłączasz budzik, wkładasz garnitur i krawat, gasisz brzęczący telewizor. Żegnasz się z żoną, idziesz do pracy. Męczysz się po drodze w korkach, żeby użerać się z upierdliwym szefem i ugrzęznąć przy swoim biurku, w jednej z tysiąca klitek. Jutro znów to samo. Co dzień ten sam dzień. A może by coś zmienić? Nie wyłączyć budzika? Nie iść do pracy? Porzucić samochód? Mijana codziennie w windzie kobieta obiecuje, że wystarczy tylko pięć kroków, żeby stać się kimś nowym? Tylko tyle?



Gry komputerowe zbierają zwykle cięgi, jako sztuka niższa (o ile w ogóle sztuka), rozrywka dla mas (w domyśle: głupia), prymitywne mordobicie et cetera. Ale to mnie zbytnio nie dziwi, mniej niż fakt, że tego samego nie mówi się o filmie, książce. W każdej chwili mogę iść do filmoteki, albo do księgarni i pokazać, że media te są co najmniej tak samo głupie, jak gry wideo. Tak, będę w tym tendencyjny, dokładnie tak wybiórczy, jak maniakalni krytycy gier komputerowych. Cóż, każdy znajduje i widzi to, czego szuka, dodam na koniec sarkastycznie.

Kto chce, znajdzie gry wideo, które nie są rozrywką, lecz sztuką. Trzeba jednak szukać nie w katalogach wielkich producentów, lecz wśród darmowych produkcji małych grup, lub pojedynczych ludzi. Powstają tam wszelkiego rodzaju gry eksperymentalne, projekty prowokujące, zaskakujące, mające nas zmusić do refleksji. Może niełatwo je odnaleźć, ale… tym bardziej warto. Takie jak „Every day the same dream” („Co dzień ten sam sen”). To gierka na paręnaście chwil, które jednak zostaje w nas na długo. Motto, jakim posługuje się producent – Molleindustra – mówi samo za siebie: „Radical games against the dictatorship of entertainment” — „Radykalne gry przeciwko dyktaturze rozrywki”. Tak, ta gra to chyba faktycznie jeden z kroków, żeby stać się kimś nowym.

Czytaj dalej…

Opowieści do poduszki i kot myszołap

, , ,


Ks. Krzysztofa Niespodziańskiego znałem dotychczas jako grafika i ilustratora książek. To dzięki niemu kilka z wydanych w moim mieście tomików poezji zyskało taką doskonałą oprawę. Tym razem ks. Krzysztof, człowiek wielu artystycznych talentów – zaprezentował się jako autor własnej książki. Jak sam mówi – z lenistwa nigdy nie chce mu się wcześniej przygotowywać kazań, wobec czego najczęściej improwizuje, ilustrując Słowo Boże przykładami jakie spontanicznie mu się nasuną. W takich chwilach przypominają mu się wydarzenia z własnego życia, o których – zdawałoby się – już nie pamięta. Tomik „Do poduszki” to zbiór właśnie takich historyjek, lekki, krótkich, odpowiednich do poczytania przed snem, a skłaniających do refleksji — jeśli ktoś oczywiście chce.

Książkę zilustrował oczywiście sam – oryginalną techniką malowania na stary, pożółkłym i przetartym płótnie. Sepia, postrzępione brzegi, niewielkie grafiki umieszczone na czarnym tle – robiły wrażenie, tworząc jednocześnie klimat starożytności i wrażenie przytulności. Niestety, zdjęcia, jakie zrobiłem, nie oddają ich piękna, czarne tło i szklana antyrama, przy wielu punktowych źródłach światła nie pozwoliły na zrobienie dobrych fotografii.

Dwugodzinną imprezę, która minęła jak z bicza strzelił – wyobrażanie sobie siedzieć tyle czasu na ględzeniu o literaturze i nie zauważyć mijającego czasu? to tylko w Przystani jest możliwe – skrótowo opisałem w fotorelacji. Tutaj zapraszam cierpliwych do posłuchania samego ks. Krzyszofa.

Czytaj dalej…

Kontestowanie owiec

, , ,


Konkurs Piosenki Eurowizja 2010*. Niedawny komentarz twitterowego znajomego, że Niemcy właśnie znaleźli nową, jednoroczną gwiaździnę, którą wystawią w szranki, uświadomił mi, że zbliża się kolejna edycja tej tandety. W dodatku okrągła, 55., więc hałasu pewnie będzie więcej nawet niż zwykle. Na komentowanie sposobów wyłaniania nowych, plastikowych gwiazdeczek chyba szkoda czasu, więc posłużę się cytatem z nieśmiertelnego klasyka:

Tytus
Tak zapewne nowe gwiazdy są wyłaniane przez producentów muzycznych

Flashmob promujący Eurowizję Te panie już beczą. Flashmob promujący tegoroczny konkurs

__________
* Po angielsku nazywa się to Eurovision Song Contest, już samą nazwą zachęcając do kontestowania.
[/ALIGN]

Zespół starych klamotów, czyli muzyka mechaniczna

, , , ...


Michael Vorfeld gra melodyjki na żarówkach. Nie, wcale nie w ten sposób, jaki podsuwa nam wyobraźnia, nie używa żarówek jako „cymbałków”, jak można by pomyśleć. Zmusza żarówki do wydawania dźwięków po prostu włączając je i wyłączając. Mało kto w ogóle zwraca uwagę, że żarówki wydają jakiś cichy odgłosik przy włączaniu, a żeby jeszcze zrobić z tego muzykę? Ten pan na to wpadł, tworząc szczególny spektakl dźwiękowo-wizualny, w którym światło rodzi się naprawdę razem z muzyką.



Pierwszy raz z mechamuzyką (jest na to jakiś polski termin?) zetknąłem się podczas pracy i zabawy z komputerami ośmiobitowymi. Kolega Tkacz był posiadaczem Commodore 64 i razu pewnego zademonstrował mi program, który potrafił odgrywać muzykę… przy pomocy stacji dysków. Stacja wybrzękiwała i wystukiwała melodię całkiem wyraźnie przy pomocy głowicy i silniczka krokowego. Niestety, po kilku koncertach stwierdziła, że muzykowanie woli bardziej i odmówiła swojej codziennej pracy, czyli czytania i zapisywania dyskietek…
[/ALIGN]

Czytaj dalej…