Odkąd pojawił się klip mający promować za granicą polską prezydencję, nie ustaje krytyka: słabe, kiczowate, bez przesłania. Na temat, czy to kicz, wypowiadał się nie będę, jakość uważam za dobrą, a co do przesłania… No zobaczcie sami:
Przecież przesłanie jest jasne: polska prezydencja to będzie taniec na krawędzi, ale jakoś to będzie.
W dobie internetu / MTV / YouTube / SMSów / upadku czytelnictwa (niewłaściwe skreślić) coraz istotniejsza staje się wytyczna „byle krótko, bo nikt nie będzie czytał dłużyzn”. Jeśli się porówna z niegdysiejszymi artykułami, to wyraźnie widać postęp:
Przy okazji udało się nie ujawniać strasznej tajemnicy. Nikt jest zadowolony, ja też, bo taki kanał mogę z powodzeniem przestać subskrybować.
W całej Francji odbyły się dziesiątki manifestacji, zorganizowanych przez sieć francuskich stowarzyszeń pod nazwą "Odejść od energii atomowej". Domagają się one podjęcia przez rząd debaty o przyszłości energetyki jądrowej. Manifestanci podkreślali także swoją "solidarność z narodem japońskim", dotkniętym tragicznymi skutkami trzęsienia ziemi i tsunami.
Czy tylko mnie zdumiewa, że to nie Japończycy chcą zamknięcia elektrowni atomowych?
Motto protestów odwoływało się do katastrofy nuklearnej w Japonii: "Fukushima ostrzega: wyłączyć wszystkie elektrownie atomowe".
W kopalniach ginie tysiące razy więcej ludzi, elektrownie węglowe generują miliony razy więcej szkód dla środowiska niż atomowe, w tym trzy razy większe skażenie promieniowaniem (sic!). Czy tylko mnie zdumiewa, że nikt nie domaga się zamknięcia kopalń i elektrowni węglowych?
Hasła wypisane na transparentach protestujący w stolicy Niemiec przestrzegały z kolei: "Energia atomowa niszczy życie" albo "Fukushima może się zdarzyć wszędzie".
Tak, oczywiście, lada moment możemy oczekiwać trzęsienia ziemi i tsunami w Niemczech… w najmniej aktywnym tektonicznie rejonie świata i z dala od jakiegokolwiek oceanu. A świstak siedzi…
„Chroń mnie Panie przed przyjaciółmi, z wrogami poradzę sobie sam” – mówi znane powiedzenie. Matka natura, gdyby mogła mówić, powiedziałaby zapewne: „chroń mnie panie przed ekologami, z zanieczyszczeniami poradzę sobie sama”.
Kilka dni temu znany polski polityk naraził się Polakom mówiąc, że nie kupuje w sieci sklepów Biedronka, bo to sklepy dla biednych. Urażeni poczuli się i ci biedni, i ci zamożniejsi, ale oszczędni (a w każdym razie nie jeżdżący dwadzieścia kilometrów po codzienne zakupy do najdroższego sklepu w mieście). Zarzucono zatem panu prezesowi, że się wywyższa, gardzi, i temu podobne.
Prawda jest jednak nieco inna – Jarosław Kaczyński nie kupuje w Biedronce, ponieważ zbyt dosłownie potraktował i uwierzył w kampanię reklamową tej sieci sklepów, jaka emitowana była jakiś czas temu.
No i obejrzawszy powiedział „fuj”. I nie kupuje w Biedronce.
Zapisałem się swego czasu do udziału w internetowych ankietach. Wczoraj dostałem propozycję udziału w kolejnej, która okazała się dotyczyć oceny reklam telefonii komórkowej. Chciało ci się, człowieku? – zapewne zapyta niejeden czytelnik. Akurat miałem czas i postanowiłem potraktować to jako autotest psychologiczny i poobserwować swoje własne reakcje. To jest zabawa, mówię Wam! Obserwować sposób myślenia filodendryty…
Czytując stronę rp.pl (firmowaną przez dziennik Rzeczpospolita) można się dowiedzieć naprawdę zaskakujących rzeczy i nawet nie muszą to być felietony Rafała A. Ziemkiewicza, zwykle z pogranicza literatury psychiatric-fiction.
W związku z działalnością zespołu Macierewicza, klub PiS we wtorek wieczorem przyjął przez aklamację uchwałę mówiącą o zastraszaniu pracowników Biura Zespołu Parlamentarnego Ds. Katastrofy Smoleńskiej.
W pierwszej chwili sądziłem, że klub PiS apeluje, żeby zastraszać (oni lubią apelować, bo nie wymaga to żadnego wysiłku, zresztą biorą przykład z Sami-Wiecie-Kogo). Okazuje się, że jednak chodzi o coś odwrotnego. No ale to akurat, sądząc z podpisu, tekst PAP (a jeszcze do niedawna chociaż tam pracowali ludzie potrafiący pisać zrozumiale).
Dalej wszakoż są rzeczy jeszcze bardziej niesamowite.
"Czuję się zastraszony" - powiedział Misiewicz [szef biura ZPDKS – przyp. Jrg]. Jak wyjaśnił, 11 lutego otrzymał SMS o treści: "Proszę się nawrócić. Modlę się w Twojej intencji". »»»
Za mnie też ciągle ktoś chce się modlić i nawracać. To w naszym kraju powszechne, nareszcie ktoś otwarcie powiedział, że jest to zastraszanie. Jeszcze lepiej, że zrobił to członek tej właśnie partii, którą wszak trudno oskarżać o walkę z Kościołem. Mam nadzieję, że wszyscy sumiennie staną w obronie milionów zastraszanych Polaków.
Mam zwyczaj ilustrować podobne przypadki cytatami ze starych polskich komedii, no ale takich jaj to nawet wielki Bareja nie wymyślił. Dlatego dziś ilustruję cytatami z nowej polskiej komedii.