My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Przygody dobrego klienta szwejka

,

Lidl Wpis na zaprzyjaźnionym blogu przypomniał mi o scence, jaką ostatnio miałem przyjemność… możność oglądać. Wchodzę ci ja do marketu, jaki stoi niedaleko mojego mieszkadła. Za wejśćiem do sklepu, co dość typowe, znajduje się obrotowa bramka, pozwalająca wchodzić tylko pojedynczo (pewnie na okazję wyprzedaży, żeby lepiej kontrolować przepływ). Przede mną stanął sobie jakiś zagubiony klient, akurat prawie w samej bramce i głośno rozmyśla „a koszyk? może lepiej wziąć koszyk?“ W markecie tym nie ma koszyków, są tylko wózki, znajdują się na zewnątrz, więc musiałby się po niego cofnąć. Jako że drzwi są na fotokomórkę i przepuszczają tylko do wewnątrz, ździebko spóźniona refleksja. Stanąłem ci ja za nim i ostentacyjnie czekam, aż ruszy się w którąś stronę. Mogłem powiedzieć „przepraszam”, ale nie spieszyło mi się. Uważam, że jak ktoś sobie uświadomi sam, to ma to o wiele większe działanie edukacyjno-wychowawcze. Zwykle taki zawalidroga w tym momencie się reflektuje i przepuszcza, czasem nawet ze słowem „przepraszam”. Ale nie ten. Popatrzył na mnie przez ramię i nic. Stoi. Towarzysząca mu kobieta syczy na niego „no chodź! W rękę se weźmiesz!“. A on stoi, i myśli, i mamrocze. Tamta czerwona na twarzy już nie tylko z powodu mrozu (który był siarczysty) syczy znów „no k*** chodź! nie stój w przejściu!“. A on nic, stoi. I tak to trwało jeszcze dobrą chwilę, wreszcie ruszył z wahaniem, roztargnieniem i takim dobrodusznym dziwieniem się światu. Chyba w ogóle sobie nie zdawał sprawy, że komuś przeszkadzał w przejściu.
Ponieważ i ja się pałętałem po sklepie, szukając niewiadomoczego, i oni, mijałem i widziałem ich jeszcze wielekrotnie. Za każdym razem z jego towarzyszki coraz bardziej parowało ze złości. Ot choćby (znów na głos) myśli „a może by jeszcze płyn wziąć?“. „No to bierz“, złapała ona płyn z kartonu i wsadziła mu do ręki. „A to na pewno płyn?“ powątpiewa on. „Na pewno, rusz się wreszcie!“. Przy kasie znów „no to zapłać“, „a gdzie ja mam pieniądze?“, itd.
Dzięki temu zresztą udało mi się ich wyprzedzić w kolejce do kasy i chwała, że stanęli za mną, a nie przede mną. Kasy w tym sklepie są bowiem tak nieszczęśliwie zaprojektowane, że jest miejsce na tylko jedną osobę. W ogóle są przystosowane tylko do osób z wózkami, które szybko przerzucą towar z powrotem. Jeśli ktoś nie ma wózka, to musi się pakować do torby z taką samą prędkością, z jaką kasjerka przeciąga towar przez czytnik, inaczej robi się zator. Oczywiście, że się za mną zrobił zator. Za naszym bohaterem przeszło jeszcze trzech kolejnych klientów, a on jeszcze rooozwijał folijki, wkłaaadał, oj, upadło mu... Kobita w ogóle go zostawiła przy tej kasie, usiadła na parapecie i udawała, że sprawa jej nie dotyczy.
Taki spokojny człek, a tak potrafi wyprowadzać z równowagi.
Jaki z tego morał? Nie wiem, ale dość to zabawne, więc niech zostanie dla potomności.

Kto googla pod latarniąPrzysłowie dla tych na rozdrożu

Jak korzystać z funkcji cytowania:

  1. Zaznacz tekst
  2. Kliknij link „Cytuj”

Napisz komentarz

Komentarz
BBcode i HTML niedostępne dla użytkowników anonimowych.

Jeśli nie możesz odczytać słów, kliknij ikonę odświeżania.


Buźki