My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "szpilki"

Ratatujcie nas przed takim dziennikarstwem

, , , ...


Gazeta.pl doniosła, powołując się na BBC:

Szczur gigantNieznany do tej pory gatunek wielkiego szczura znaleziono w dżungli Papui-Nowej Gwinei […] Szczur, sfilmowany przez naukowców w kraterze Bosawi w głębi dżungli, miał 82 centymetry długości. Co więcej, zwierzę nie bało się ludzi, z którymi prawdopodobnie wcześniej nie miało żadnego kontaktu. - To największy szczur na świecie - ocenił wchodzący w skład ekipy dr Kristofer Helgen z muzeum historii naturalnej. […] Zdaniem naukowców, gwinejski gryzoń, mający rozmiary dużego kota, należy do tego samego gatunku co pospolite szczury.



Nowo odkryty, nieznany gatunek należy do tego samego gatunku, co już znany, pospolity gatunek. Wiecie, coś w kiepskim gatunku ten news. BBC powinno zabronić portalowi gazeta.pl powoływania się na swoje artykuły. Ktoś mógłby pomyśleć, że to w BBC pracują takie niemoty. Na wszelki więc wypadek podkreślam, że niemoty pracują w gazeta.pl. Dla porównania: o ile lepiej ten news został podany przez amatorski serwis KopalniaWiedzy.pl.


A tak już pomijając pisanie bez uczestnictwa mózgu, pierwszą myślą, jaka mnie naszła, to że tego szczura to odkryła jeszcze przed pierwszą wojną światową polska w większości ekspedycja:

- Tylko nie myślcie, że stęskniła się za waszym widokiem! Brody wam urosły jak zbójcom - pokpiwal Nowicki. - Ona po prostu chciała się jak najprędzej pochwalić swoim szczurem!
- Tommy, nie wierz przewrotnemu panu kapitanowi! - zaoponowała Sally. - Wprawdzie byłam ciekawa, czy mój łup was ucieszy, ale przede wszystkim naprawdę za wami tęskniłam!
- Nie indycz się, ślicznotko - wesoło odrzekł Nowicki. - Powiedziałem tak, dlatego, aby nareszcie zwrócić uwagę na ciebie!
- Sally, o jakim to szczurze wspominał kapitan? - zaraz zainteresował się Tomek.
- Panna Sally miała wielkie szczęście - wtrącił Bentley. - Szczur ten jest naprawdę rzadkim okazem, drogi chłopcze!
- Skoro tak, to natychmiast musimy go obejrzeć - powiedział Wilmowski. - Gdzie ten szczur?
- W naszym laboratorium - wyjaśniła Sally. - Pan kapitan prawie kończy już wyprawę skóry.
Podróżne „laboratorium” znajdowało się w dużym namiocie z prze-ciwmoskitowej siatki, w którym można było pracować nawet wieczorem przy świetle lampy naftowej. Łowcy gromadą obstąpili namiot, tylko Wilmowscy z Sally weszli do środka. Na prowizorycznym stole, zrobionym z desek drewnianej skrzyni, leżała rozpięta skóra z ogonem pokrytym łuskami.
- Pierwszy raz widzę podobny okaz - zdumiał się Wilmowski, - Ten szczur jest wielkości królika! Ani jedno muzeum europejskie nie może się pochwalić podobnym eksponatem!
- Zaledwie jeden egzemplarz, i to poważnie uszkodzony przez insekty posiada muzeum w Sydney - wtrącił Bentley. - Cenny to dla nas nabytek.


Alfred Szklarski, Tomek wśród łowców głów (1965)

Aż szkoda, że to jednak nie ten gatunek szczura. I że to tylko powieść.
[/ALIGN]

Od przybytku głowa nie boli, ale człek się męczy…

,


Nie ma to jak solidne i wyczerpujące opracowanie, chyba każdy się zgodzi. Ale, z drugiej strony, ileż to pracy wymaga. Niektórzy piszący zatem powściągają wodze (prrr, szalony!) i ograniczają się do niezbędnych faktów. A nawet bardziej:
Artykuł

Bardzo często takie „rozpasane” artykuły widać na technologie.gazeta.pl. Zastanawiam się, czemu to ma służyć. Reklamie? Chyba prędzej antyreklamie i wku… rzeniu potencjalnego czytelnika. Jak klikam link do artykułu, to bardzo nie lubię, jak ktoś sobie ze mnie jaja robi. Chip ma u mnie gigantycznego minusa. Średnio co miesiąc.

A tak po drodze, to od jakiegoś czasu rozbraja mnie portal o2. Zwykłem był dawniej czytywać wiadomosci.o2.pl, bo były te najważniejsze i mieli ciekawe artykuły produkcji własnej. Niestety, w tej chwili wygląda to tak:
Portal o2

Leży i kwiczy od chyba listopada zeszłego roku. Portal zbankrutował? Nie, przecież inne strony działają normalnie. Jak już nic z tym nie robią, to chociaż by zdjęli, ale nie… mam wrażenie, że ktoś mnie tu olewa. Krecha.

Nieświeża ortografia, czyli gratulujemy ci, Gazeto!

, ,


Z archiwów filodendryckich. Chyba nie wymaga komentarza.
Świerze bółeczki

P.S. Zrzut pochodzi sprzed trzech lat, kiedy nie prowadziłem jeszcze bloga, odnalazłem wraz z innymi „perełkami” na dysku z poprzedniego komputera, dlatego dopiero teraz pokazuję.

Niestety autentyk, czyli rewolucja w gramatyce…

, ,

…dzięki prezenterowi wiadomości w lokalnej telewizji. Próbowałem rozpisać sobie, jak wobec tego powinny wyglądać pozostałe przypadki, ale wymiękłem. Nie byłem pewien nawet mianownika. Może komuś innemu się uda. Behold!
zwierzętowi

Co by nie zrobić, to kabaret, kabaret, kabaret…

, ,


Danuta Huebner Dopiero co napisałem o oburzeniu niektórych, że PO robi ludzi w bambuko, bo wystawiło Danutę Huebner do eurowyborów, a nie zamierza jej powierzyć funkcji parlamentarzysty, tylko komisarza. Momentalnie pojawiły się informacje, że jednak pani Huebner ma zrezygnować z funkcji komisarza, na której zastąpiłby ją zapewne Janusz Lewandowski, a ona zostanie jednak posłanką PE, jak by to wynikało z faktu, że kandydowała.

Na to odezwał się szef SLD imć Grzegorz Napieralski, że PO robi kogoś w bambuko i że skoro kandydowała na posłankę, to nie powinna posłanką zostać. I co na to ci, którzy uważali, że to odwrotne postępowanie jest be? Jak widać:

tak jest źle, a tak niedobrze:
jak tu zrobić Ziobrze dobrze?


…że pozwolę sobie zacytować jedno z filodendryckich przysłów.

„Kabaret, albo podła i wstrętna nowomowa”

, ,


Od czego dobrze zacząć tydzień, kiedy ma się po raz pierwszy od dawna parę minut wolnego czasu? No chyba od czepialstwa, żeby nie stracić pazura. Nie, wróć, w zasadzie to wcale nie miałem takiego zamiaru, planowałem raczej coś odprężającego… Ale akurat przed chwilą kolega, którego tak jak mnie, irytuje językowe niedbalstwo i niechlujstwo, podesłał dwie trzy „pierełki” (trzecią już podczas pisania tego akapitu).

• Trochę polityki i udawania
Ło matko!

Wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że Danuta Huebner cieszy się ogromnym zaufaniem wśród mieszkańców stolicy. Polska komisarz zdobyła bowiem trzeci wynik w kraju (311 tys. głosów) […] politycy nieoficjalnie przyznają się, że pozostanie Huebner w KE [Komisji Europejskiej, gdzie jest komisarzem, zatem nie będzie mogła być europosłem – przyp. Jrg] jest niemal pewne. […] Huebner nie podjęła jeszcze decyzji o ewentualnym zrzeczeniu się mandatu, bo ma na to czas do połowy lipca. Niebawem Donald Tusk ma jednak rozwiązać tę zagadkę i zadecydować, który z oficjalnych kandydatów na komisarzy (Janusz Lewandowski, Jacek Saryusz-Wolski, czy Danuta Huebner) zostanie przez niego zgłoszony do instytucji unijnej. […] Jeśli Danucie Huebner uda się zyskać poparcie premiera i ponownie dostać się do KE, będzie musiała zrezygnować z miejsca w PE. Tym samym jej mandat przypadnie Tadeuszowi Rossowi, satyrykowi, aktorowi i piosenkarzowi […] W ocenie europosła [Ryszarda Czarneckiego] działanie premiera było od początku przemyślane. - PO zrobiła z panią Hubner „deal”. Świadomie wybrano ją lokomotywą, aby zbić na niej kapitał polityczny, a potem postanowiono, że jednak zostanie w KE. To było zrobienie w konia wyborców i potraktowanie ich „per noga”.


Czytaj dalej…

No lądnie, panowie, lądnie

, ,

Dawno, dawno temu, w bardzo odległej epoce komputerów ośmiobitowych, wychodził taki miesięcznik, który nazywał się Tajemnice Atari. Kupowałem go oczywiście z racji posiadania sprzętu o podobnej nazwie, ale czytanie go miało tę zaletę, że tworzący pismo ludzie dysponowali bardzo lubianym przeze mnie poczuciem humoru. Dla wprowadzenia w kontekst zaznaczę, że podówczas komputery domowe nie posiadały standardowo polskich (ani żadnych innych) narodowych znaków. Aby je uzyskać, potrzeba było programu, który takowe tworzył. Było to wygodna wymówką do pisania bez znaków diakrytycznych (dziś zwykle jedyną wymówką już jest lenistwo). Pamiętam do dziś zgryźliwy komentarz redaktora naczelnego TA, Janusza B. Wiśniewskiego:

Polacy gęsi?
Od czasu do czasu otrzymuję listy na dyskietkach lub kasetach, których autorzy usprawiedliwiają się: nie używam polskich liter, bo to trudne. Albo bo mi się nie chciało. Albo bo nie umiem. Szczególnie Irytująca jest argumentacja: bo i tak każdy zrozumie. Ponieważ z rozpaczy brakuje mi już słów, przytaczam zasłyszaną ripostę: "Po co polskie znaki, przecież gdy program pisze LADOWANIE DANYCH, każdy rozumie, że chodzi o LĄDOWANIE". *



Zaśmiewałem się z tego do rozpuku, ale dziś nie wiedziałem, czy mam płać się, czy śmiakać, bowiem zerkając do jednego z tekstów na gazeta.pl omal nie wylądowałem na podłodze (a może wyładowałem się na podłodze, sam już nie wiem):
lądowanie cegieł

Potwierdza się obiegowa mądrość, że żaden wymyślony skecz nie jest w stanie przebić tego, co funduje nam życie.

Nowa definicja dekady na nową dekadę

, ,

Niedawno Gazeta Wyborcza świętowała swoje dwudzieste urodziny. Pojawiło się trochę newsów, artykułów, część mediów demonstracyjnie zignorowała rocznicę i udała, że jej nie ma (nie mogę się oprzeć wrażeniu, że „nosił wilk razy kilka”, Wyborcza też nieraz udawała nieistnienie prasy, z której ściągała tematy). Macdac, znany z cyklu filmów „Muppet Sejm” napisał nostalgiczny wpis o swoich tytułach na pierwszej stronie i sztuce tych tytułów tworzenia.

Swoje trzy grosze, jak zwykle średnio udane, do świętowania dwudziestki wtrącił również portal gazeta.pl. Również próbując błysnąć tytułem na pierwszej stronie:


dekada

Jak widzimy, rzutem na taśmę, na cześć rocznicy GW, od dziś (a w zasadzie od paru dni) dekada oznacza nie dziesięć lat, a dwadzieścia. Nie wiem, czyja to inicjatywa i pomysł, chciałem pogratulować pomysłu pod wpisem MacDaca, ale tam jest tylko dla zalogowanych, więc piszę u siebie.

A jak już jesteśmy przy tematyce okołoportalowej, którą ostatnio zaniedbuję, to wpadła mi w oko jeszcze jedna innowacja. I znów nie wiem, kto jest autorem tych rewolucyjnych zmian w gramatyce języka ojczystego: wymieniony w tytule Jacek Mojkowski z Tok FM, czy enigmatycznie podpisany pod artykułem „tm”, zapewne portalowy wyrobnik:

te pole

Irracjonalna walka z irracjonalnością

, , ,

Niedawną aferkę z obrońcami rozumu miałem już dowcipnie podsumować, że tak oni rozumu bronią, jak bocian żaby — że pozwolę sobie sparafrazować klasyka, czyli H. J. Chmielewskiego, a tu pojawił się ciąg dalszy. Przypomnę, znany już nam prof. Łukasz Turski obruszył się na pomysł, aby nauczyciele tłumaczyli uczniom w ramach zajęć z przyrody różnicę między nauką, a paranauką, czyli na przykład astronomią i astrologią, albo teorią ewolucji a kreacjonizmem.

MEN chce, by licealiści dyskutowali o sensie astrologii, istnieniu żył wodnych, lewitacji czy kreacjonizmie. Pomysł wywołał oburzenie części naukowców. - Mówienie w szkole o paranauce jest schlebianiem nieuctwu - tłumaczy prof. Łukasz Turski. Jednak nie wszyscy są przeciw. - Rozumiem intencję pokazania uczniom, że istnieją sfery które są mniej lub bardziej racjonalne, a niektóre nieracjonalne - mówi historyk idei, prof. Marcin Król.

MEN proponuje by w liceum, w bloku „Przyroda” uczniowie dyskutowali z nauczycielami m.in. na tematy: „Astrologia, różdżkarstwo, rzekome » prądy «, (żyły) wodne, lewitacja - co na ten temat mówi fizyka”, „Bioenergoterapia - współczesna magia lecznicza”, „Teoria inteligentnego projektu - odświeżona wersja kreacjonizmu”.

Informacja oburzyła naukowców. Fizycy z Uniwersytetu Warszawskiego napisali do MEN list w którym napisali: "Za całkowite nieporozumienie uważamy tematy, których realizacja ma zwalczać poglądy pseudonaukowe, takie jak: różdżkarstwo, kreacjonizm czy homeopatię - dyskutowanie z pseudonauką tylko ją nobilituje. Lepiej może pomyśleć o zajęciach z logiki".
(źródło: gazeta.pl)



Jak najbardziej jestem za nauką logiki w szkołach, ubolewam, że jej nie miałem, bo pewnie miałbym bardziej zdyscyplinowany umysł. Dziwne jednak, że według prof. Turskiego uczenie racjonalnego myślenia jest nieracjonalne. Oczywiście, padają argumenty, że wszystko zależy od implementacji, czyli od nauczyciela. A czy w przypadku powszechnie nauczanych przedmiotów nie zależy? Nieraz spotykałem przypadki, kiedy to na przykład lekcje języka polskiego były okazją dla niedouczyciela do wygłaszania bzdur o języku polskim… Na szczęście z tego przedmiotu akurat nie osobiście, mnie się trafiali dobrzy poloniści, ale relacji trochę się nasłuchałem. Naoglądałem też, z innych przedmiotów.

Czytaj dalej…