My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "ciekawostki"

Drodzy ufoludkowie, nie lądujcie na Ziemi

, ,


Stwór Grupa nastolatków z Panamy odkryła stworzenie, które wprawiło biologów w konsternację. Stwór ma zwierzęcą głowę i długie, podobne do człekokształtnych ramiona. Odkrycie natychmiast przyciągnęło uwagę naukowców, którzy aktualnie badają DNA tajemniczego stworzenia. Prawdopodobnie za kilka dni dowiemy się, co też znaleziono.

Odkrycie? Mistyfikacja? Zbiorowa psychoza? Najbardziej popularne hipotezy wskazują, że może to być nieznany dotąd gatunek leniwca albo zwłoki któregoś ze znanych gatunków leniwców, ale zniekształcone przez pobyt w wodzie. W internecie nie brak jednak fantazyjnych głosów, jakoby tajemnicze stworzenie było przybyszem z kosmosu albo zmutowaną przez zanieczyszczenia foką.



Mnie to wygląda na szyte raczej grubymi nićmi. Na krótkim filmie z CNN (na końcu) widać bardzo niewiele, w zasadzie tyle, co na powyższym zdjęciu. Nie można zobaczyć dalszego ciągu ani kończyn ani tułowia. Tylko takie i tylko jedno zdjęcie zrobili świadkowie? Tak kiepskie? W czasach, kiedy można film nakręcić komórką? Poczekamy, zobaczymy, ale jeśli nawet nie okaże się to kolejną ściemą, to spodziewam się raczej banalnego wyjaśnienia.

Ale co innego mnie bardziej zaintrygowało w tej wiadomości:

Czytaj dalej…

Czym się różni sztuka?*

, ,


Jak ją zdefiniować i odróżnić od (rzemieślniczej) biegłości? Ciekawy pomysł na definicję podsunął mi przedwczoraj popularny telewizyjny szoł, który oglądałem przypadkiem z rodziną. Pośród wielu występujących, demonstrujących wyjątkowe umiejętności, moją uwagę przyciągnęła dwunastoletnia dziewczynka, Dominika Turek-Dmitriev. Jej zręczność w prostym kręceniu hula-hopami zadziwia.

<paramname="allowFullScreen" value="true" /> Ponieważ są kłopoty z tym filmem, można obejrzeć go tutaj ☞

Ale czy zadziwienie sprawnością to wystarczający powód uznania czegoś za sztukę? Wątpię. Oglądając występ Dominiki poczułem, że sztuka powinna robić coś więcej: rozgrzewać serca. Zwróćcie uwagę na swobodę, z jaką wykonuje ten prosty – choć niełatwy – numer. Swobodę, która wynika nie tylko z treningu. Ujęła mnie radość z jaką występuje, szczery uśmiech, który zaraża wszystkich. To przecież typowy cyrkowy numer, ale nie sposób się nie uśmiechnąć, kiedy wykonuje go ta mała.
[/ALIGN]
__________
* Tak, wiem, że brzmi to jak stary dowcip „czym się różni wróbelek?”. Może nieprzypadkowo.
** Słowo do telewizji TVN: jeśli nie pozwalacie na zamieszczanie fragmentów programu na YouTube, to przynajmniej zadbajcie, że osadzanie filmów z waszej strony działało prawidłowo.
*** Wersja YouTube, póki nie usuną…

Razem możemy więcej, czyli Internet narzędziem nacisków?

, ,


O problemach z budowaniem autostrad w naszym kraju to słyszę w kółko odkąd pamiętam. Zwykle główną przyczyną mają być ciągnące się spory prawne i niekończące się odwoływanie się firm od wyników przetargów. Ciekawe, że w innych krajach jakoś tego problemu nie ma, a u nas przez dekady nie idzie go rozwiązać. Ale, czyżby ktoś znalazł sposób?

Internauci, członkowie forum www.skyscrapercity.com – jak pisze portal gazeta.pl – zdecydowali się wziąć sprawy w swoje ręce i wysmażyli otwartą petycję do firm, które właśnie usiłują zablokować budowę autostrady A2 Łódź – Warszawa. W petycji, oczywiście internetowej, otwarcie oskarżają firmy Hermann Kirchner, Johann BUNTE Bauunternehmung oraz Mostostal Warszawa o bezpardonowe wykorzystywanie kruczków proceduralnych na szkodę społeczną. Grożą także zniszczeniem dobrego imienia i reputacji tychże firm.

Pierwsza firma już spuściła z tonu i twierdzi, że więcej odwołań nie planowała, chociaż wcale nie z powodu petycji. Nie, wcaaaale. Czysty przypadek. Oczywiście wierzymy, wierzymy.

Czyżby nowy trend? Internet zdaje się nadawać nowe znaczenie staremu powiedzeniu… Vox internauti, vox dei? Może tą drogą zacznie się klarować społeczeństwo obywatelskie? Przypominam, że kilka miesięcy temu pisałem o powszechnej petycji o uwolnienie programu „Sonda” z archiwów TVP. W oby przypadkach wykorzystywana jest ta sama, darmowa platforma publikowania petycji. Zachęcam wszystkich do brania udziału w takich akcjach.

Petycja o nieblokowanie budowy autostrady w stolicy.
Petycja o udostępnienie archiwalnych odcinków programu „Sonda”.

Ratatujcie nas przed takim dziennikarstwem

, , , ...


Gazeta.pl doniosła, powołując się na BBC:

Szczur gigantNieznany do tej pory gatunek wielkiego szczura znaleziono w dżungli Papui-Nowej Gwinei […] Szczur, sfilmowany przez naukowców w kraterze Bosawi w głębi dżungli, miał 82 centymetry długości. Co więcej, zwierzę nie bało się ludzi, z którymi prawdopodobnie wcześniej nie miało żadnego kontaktu. - To największy szczur na świecie - ocenił wchodzący w skład ekipy dr Kristofer Helgen z muzeum historii naturalnej. […] Zdaniem naukowców, gwinejski gryzoń, mający rozmiary dużego kota, należy do tego samego gatunku co pospolite szczury.



Nowo odkryty, nieznany gatunek należy do tego samego gatunku, co już znany, pospolity gatunek. Wiecie, coś w kiepskim gatunku ten news. BBC powinno zabronić portalowi gazeta.pl powoływania się na swoje artykuły. Ktoś mógłby pomyśleć, że to w BBC pracują takie niemoty. Na wszelki więc wypadek podkreślam, że niemoty pracują w gazeta.pl. Dla porównania: o ile lepiej ten news został podany przez amatorski serwis KopalniaWiedzy.pl.


A tak już pomijając pisanie bez uczestnictwa mózgu, pierwszą myślą, jaka mnie naszła, to że tego szczura to odkryła jeszcze przed pierwszą wojną światową polska w większości ekspedycja:

- Tylko nie myślcie, że stęskniła się za waszym widokiem! Brody wam urosły jak zbójcom - pokpiwal Nowicki. - Ona po prostu chciała się jak najprędzej pochwalić swoim szczurem!
- Tommy, nie wierz przewrotnemu panu kapitanowi! - zaoponowała Sally. - Wprawdzie byłam ciekawa, czy mój łup was ucieszy, ale przede wszystkim naprawdę za wami tęskniłam!
- Nie indycz się, ślicznotko - wesoło odrzekł Nowicki. - Powiedziałem tak, dlatego, aby nareszcie zwrócić uwagę na ciebie!
- Sally, o jakim to szczurze wspominał kapitan? - zaraz zainteresował się Tomek.
- Panna Sally miała wielkie szczęście - wtrącił Bentley. - Szczur ten jest naprawdę rzadkim okazem, drogi chłopcze!
- Skoro tak, to natychmiast musimy go obejrzeć - powiedział Wilmowski. - Gdzie ten szczur?
- W naszym laboratorium - wyjaśniła Sally. - Pan kapitan prawie kończy już wyprawę skóry.
Podróżne „laboratorium” znajdowało się w dużym namiocie z prze-ciwmoskitowej siatki, w którym można było pracować nawet wieczorem przy świetle lampy naftowej. Łowcy gromadą obstąpili namiot, tylko Wilmowscy z Sally weszli do środka. Na prowizorycznym stole, zrobionym z desek drewnianej skrzyni, leżała rozpięta skóra z ogonem pokrytym łuskami.
- Pierwszy raz widzę podobny okaz - zdumiał się Wilmowski, - Ten szczur jest wielkości królika! Ani jedno muzeum europejskie nie może się pochwalić podobnym eksponatem!
- Zaledwie jeden egzemplarz, i to poważnie uszkodzony przez insekty posiada muzeum w Sydney - wtrącił Bentley. - Cenny to dla nas nabytek.


Alfred Szklarski, Tomek wśród łowców głów (1965)

Aż szkoda, że to jednak nie ten gatunek szczura. I że to tylko powieść.
[/ALIGN]

Sztuka, niesztuka, ostateczna granica? W obronie gier

, , , ...


Dyskusje o granice sztuki i o to, co jest sztuką, a co nią nie jest, toczą się od przezawsze. Tradycyjnie zwykle do sztuki nie są zaliczane na przykład komiksy. Literatura jest sztuką, rysunek i grafika też – nikt nie przeczy – ale już ich połączenie jest negowane przez znaczącą część krytyków. Zawsze mnie to zastanawiało. Po wielu latach doszedłem do wniosku, że winne są, powiem ostro, ignorancja i strach poważnych krytyków.

Tak, taki komiks wymaga całkiem innych narzędzi analitycznych i interpretacyjnych. Tradycyjne studia nie wyposażają głównonurtowych krytyków w takie narzędzia, więc po prostu nie wiedzą oni, co z tym zrobić. Nie wiedzą, nie umieją, nie chcą — boją się obnażenia własnej niewiedzy. Zasłaniają się wytrychami i banałami w typie pospolitości komiksu… Zapominając, że o to samo można oskarżyć i rysunek, i literaturę, i film…

Przez grubo ponad sto lat istnienia komiksy nie doczekały się pełnego równouprawnienia i poważnego traktowania, więc co dopiero mówić o bardziej nowoczesnych dziedzinach sztuki? Mówię o grach komputerowych. Czy gra może być sztuką? — spyta niejeden. A dlaczego by nie? — odpowiem. Gry przechodzą tę samą drogę, co komiksy: kojarzone przez nieobeznanych z banałem, rozrywką dla pospólstwa i dzieci.

Pisałem już, we wpisie o grach tekstowych, że są one rozwinięciem idei literatury. Zapomnianym nieco i mało znanym, z niewykorzystanym potencjałem, ale jednak. Obecnie zaś postęp techniczny sprawił, że gry stają się rozwinięciem idei kinematografii. Czymże jest wyrafinowana gra, jeśli nie interaktywnym filmem, który pozwala wczuć się w bohatera i kierować ich losami? Tak, ale to dopiero skomplikowane dzisiejsze gry — może ktoś powie.

A czemu proste gry nie? — spytam. Czy filmy zawsze były wyrafinowane i skomplikowane technicznie, fabularnie i artystycznie? Wspomnijmy sobie początki kinematografii, czarno-białe, nieme filmy, oparte na prostych scenkach i gagach. Czy nie przypomina nam to początków gier komputerowych? Zaczęło się bez dźwięku, z ubogą kolorystycznie grafiką i jak najprostszą fabułą, lub zgoła bez niej. Oto stare gry zręcznościowe.

Naciągana argumentacja? Podeprę się przykładem. Manuel Garin Boronat, wykładowca na Humanities and Audiovisual Communication at Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie, na swoich wykładach porównuje proste gry zręcznościowe do kina niemego. Wykłady i ćwiczenia na ten temat mają na celu uświadomienie przyszłym autorom gier, o co w tym wszystkim chodzi, czego od gry oczekuje gracz i jak spełnić jego oczekiwania.

Mario Bros jako duchowi bracia Harolda Lloyda? Niewykluczone, że niektórzy krytycy – miłośnicy kina niemego poczują się urażeni porównaniem „ich” sztuki do takiej plebejskiej rozrywki. Ale – za blogiem Henry'ego Jenkinsa mam twarde argumenty. Czy wspinaczka Lloyda po wieżowcu nie przypomina nam zręcznościowej gry typu vertical scroller? Więcej, proszę bardzo: rzutem na taśmę Mario i Lloyd, montaż filmu i gry, horizontal scroller:



A oto więcej przykładów, bardzo pouczające, zaś po podbudowę teoretyczną i więcej filmików zapraszam do wpisu (po angielsku): "The Pickford Paradox": Between Silent Film and New Media. Namiar znalazłem na blogu Kultura 2.0.





• Inne moje wpisy i recenzje gier innowacyjnych: Fold oraz Crayon Physics i Incredible Machine.
[/ALIGN]

Robimy po swojemu, czyli potęga kiczu

, , ,


Całkiem niedawno podśmiewałem się tutaj z tureckiej wersji filmów Hollywood. Ale nie tylko Turcy mają tak prężny przemysł filmowy. Kudy im tam do Indii! Wprawdzie Bollywood u nas bardziej znane jest z muzycznych adaptacji powieści Jane Austen, ale nie brak tam i filmów o superbohaterach. Muzycznych, oczywiście. Oto indyjski Spiderman ze Spidermanką:




Zaraz, ale skoro nawet człowiek-pająk śpiewa i stepuje… No jasne, nie mogło zabraknąć bollywoodzkiego Michaela Jacksona! Majkel żyje, co prawda jako zombie, ale jednak, oto jeszcze bardziej muzyczna (i straszna) wersja filmu Thriller:


[/ALIGN]

Papcio Chmiel Nostradamus

, , ,

…przewidział atak na Naszę Klasę już w 1977 roku!

Jak informują Czytelnicy Dziennika Internautów Nasza-Klasa.pl nie działa już od co najmniej trzech godzin. W początkowej fazie awarii serwis nie wczytywał się użytkownikom. Wkrótce administratorzy umieścili informację o usuwaniu problemu, ale już bez charakterystycznego obrazka dla epoki "Pana Gąbki". W chwili pisania tego tekstu Nasza-Klasa ponownie w ogóle nie ładuje się, nie dochodzą także pingi.

Co ciekawe, awaria Naszej-Klasy zbiegła się z dwoma wydarzeniami.

Pierwsze to zapowiedź użytkowników 4chan przeprowadzenia ataku DDoS na serwis Wykop.pl i możliwe, że także na Naszą-Klasę. Atak miałby być następstwem zabawy, jaką polscy internauci urządzili w serwisie Drawball.com, gdzie wspólnymi siłami (po licznych nawoływaniach na serwisach Wykop i Nasza-Klasa) namalowali polską biało-czerwoną flagę. Flaga ta wkrótce zaczęła zyskiwać nowe wzory, m.in. swastyki, co miało stanowić wyraz niezadowolenia niektórych użytkowników serwisu 4chan z opanowania Drawball przez Polaków. Obecnie druga paleta w Drawball nadal jest biało-czerwona.

Serwis Wykop.pl przechodził już dziś problemy z wydajnością. Jest zatem pewne prawdopodobieństwo, że awaria Naszej-Klasy może być przykładowo związana z aktywnością 4chan.

(☞ Dziennik Internautów) [/QUOTE]

Tytus trenuje walkę Tytus spieszy na odsiecz
Jeden z moich ulubionych tomików przygód Tytusa, Romka i A'Tomka, narysowany w 1977 roku. Komiksy Papcia Chmiela są jak Biblia, albo Wedy: zawsze da się w nich znaleźć komentarz to aktualnych wydarzeń. A może nawet jak proroctwa Sybilli lub Nostradamusa, przy odrobinie naszej wyobraźni, oczywiście. Klasyka jest zawsze aktualna. Klasyka naszego dzieciństwa w szczególności.
[/ALIGN]

Wszystkiego najlepszego, Borys!

, , ,


Borys mały Rok temu się urodził. Nie wiem, jak wtedy wyglądał, ale jakieś półtora miesiąca później był małym, bielutki, uroczym ciapkiem. Gryzł po rękach i lał na podłogę. Albo na schodach, bo zejść z trzeciego piętra… jeden schodek większy od niego! Malutki, brązowooki husky.
— Czyś ty zwariował — powiedziałem do brata. — Przecież nawet chomikiem nie chciało ci się zajmować. A z tym to trzeba ciągle wychodzić, musi się wybiegać, w bloku będzie się dusił… Ledwie ci czasu na szkołę starcza, niedługo matura…
— A, no zobaczymy, jakoś to będzie.

No może będzie. Proponowałem dla niego imię Whisky, ale brat ochrzcił go: Borys. No i jakoś to było. Szczęściem zaraz za blokiem są pola i łąki. I brat wychodził. Ostatni spacer przed północą, pierwszy przed piątą rano. Spacer przed szkołą, spacer po szkole. Zimno, śnieg, deszcz, wiatr, trzeba się w nocy zrywać. A Borys rósł, trzeba było ciągle zmieniać uprząż – bo wyrastał i smycz – bo zrywał, nawet jak była dla psa trzy razy cięższego. Nauczył się nie sikać na podłogę, nauczył się dawać łapę, siadać, kłaść. Gryzienia po rękach dla zabawy nie mógł się długo oduczyć. Ale też się udało. Od niedawna umie robić „zdechł”. To zresztą jego ulubiona sztuczka latem, bo gorąco.

Po roku przestał się dawno mieścić pod łóżkiem. Na poduszce, na której na początku kładł się cały, teraz ledwo tyłek mieści. Na rączki już się go nie weźmie: trzydieści kilo muskulatury. No i grubego futra. Kilka dni temu prawie upolował kuropatwę. Kury na jego widok umierają na zawał. Dziś skończył rok. Wszystkiego najlepszego, Borys!

Borys duży Pies nie do bloku, mówią wszyscy. No nie wiem, owszem, potrzebuje dużo biegać, ale za to nie hałasuje. Nie szczeka w ogóle. Prawie, może raz na tydzień szczeknie. Warczy tylko, jak się go za nogę ciągnie. Poza tym można mu bez mała wejśc na głowę. Borysa polubili wszyscy. Skończyło sie nawet „co to za pies, co nie szczeka na obcych”. Do zaparkowanego pod sklepem rządkiem wychodzą ekspedientki, żeby wcisnąć mu kawałek kiełbasy i pogłaskać. Żebym ja miał w ćwierci takie powodzenie u kobiet… Jak będę szedł na laski, to chyba pożyczę sobie Borysa.


Galeria zdjęć z rosnącym Borysem. Polecam!
Mój poprzedni wpis i filmik z Borysem w roli głównej.
Drugi film, z rocznym Borysem.

• Inna rocznica: pierwsze urodziny mojego bloga.

Panie Disney, larum grają! Ty za ołówek nie chwytasz?

, , ,


Z czym wam się kojarzą filmy Disneya? Niemal każdy, przynajmniej z mojego pokolenia, wymieni same pozytywne wrażenia. A ja miałem wczoraj nieprzyjemność. Tak, podkreślam: nieprzyjemność oglądać film Disneya. Hannah Montana.

Bynajmniej nie z chęci. Pomagając komuś rozwiązać problem z komputerem i czekając aż MemTest wyda orzeczenie, z coraz większym przerażeniem zerkałem na telewizor, gdzie leciała sobie „komedia” dla dzieci? młodzieży? ułomnych? Wtórny pomysł, beznadziejny scenariusz i fabuła, nieudolne aktorstwo, drętwe dialogi, czerstwe poczucie humoru… zaraz, jakiego humoru?! Gdyby nie puszczane z taśmy śmiechy w ogóle bym się pewnie nie zorientował, że to ma być śmieszne. Podczas półgodzinnego siedzenia trafił się może jeden znośny, choć nadal prymitywny, dowcip*. Tuziny takich tłuczonych na jedno kopyto pseudokomedyjek przelatywały mi, kiedy zahaczałem w gościach choćby o kanał ZigZap. Masowa tandeta, jakiej mnóstwo. Ale moje przerażenie wzbudził fakt, że coś takiego leci na Disney Channel.

Jeszcze większe moje przerażenie budziło przesłanie tego serialu. Filmy z wytwórni Disneya zawsze szczyciły się pozytywnym przekazem, pokazywaniem takich wartości jak przyjaźń, uczciwość, bezinteresowność. A tymczasem fabułka (cienka jak bibułka) rzeczonego odcinka, to urodziny tatusia, o których dzieci przypomniały sobie w ostatniej chwili. I urządzone na chybcika przyjęcie mocno się nie udało, delikatnie mówiąc. Też spodziewalibyście się przynajmniej zakończenia w stylu Disneya: że nieważne przyjęcie, że liczą się złożone życzenia? Ja się spodziewałem. A gu… zik! Okazało się, że jednak liczy się wielki tort, zaproszony dobry zespół i jak najwięcej zaproszonych na pokaz gości. Przyjęcie „niespodzianka” się nie udało i tatuś był zły. Ale wybaczył zaniedbanie warunkowo.

Disney był zawsze ikoną filmów familijnych. Rodzinnych, pogodnych, dla każdego, kreujących pewne wartości. Może w epoce, gdzie filmy familijne to „Shrek” i „Epoka lodowcowa”, postanowili unowocześnić ofertę? Fail. Bo zielony ogr i mamuty jednak oprócz tego, że bawią, czasem niewybrednie, to są ofertą inteligentną i mają pozytywny przekaz. Walt Disney się chyba w lodówce przewraca. A jak go odmrożą,** to rozgoni towarzystwo na kopach, jak zobaczy Myszka Miki*** z Donaldem bełkoczących i pierdzących à la Beavis and Butt-head. Bo tego w następnej kolejności się spodziewam w ofercie disneyowskiej telewizji dziecięcej.

Znalezione na sieci gorzkie porównanie chyba dobrze podsumowuje moje uczucia:
Pluto i…?

__________
* Ten „najśmieszniejszy” dowcip to mówiący cienkim głosikiem wielki i zwalisty facet, który piszczy, bo od siedmiu lat nadmuchuje balony. Ha, ha, ha.
** Tak, wiem że to tylko legenda i naprawdę to go skremowano. A szkoda, niechby chociaż za sto lat rozgonił towarzystwo. Choć pewnie prędzej na zawał by umarł.
*** Tak, to nie błąd gramatyczny. Kto? co? – ten Myszek Miki, kogo? co? – tego Myszka.