sobota, 19 czerwca 2010 06:28:55
foto, motto, okolicznościowe, Jurgi
Przegapiłem. Przedwczoraj minęła druga rocznica startu tego bloga. Dwa lata wyśmiewania różności. A zacząłem tylko po to, żeby wrzucać tu swoje niedookreślone pomysły i refleksje, tu, zamiast do szuflady. Blog podrósł, ale – mam nadzieję – nie spoważniał za bardzo. Jakaś taka tradycja się sama z siebie utworzyła, więc dziś znów ja i moje motto – wyjątkowo – na poważnie.
…oraz możliwości wyboru.•
Mój pierwszy wpis na tym blogu.
•
Wpis na pierwsze urodziny bloga.
[/ALIGN]
piątek, 18 czerwca 2010 08:14:45
szpilki, okolicznościowe, publicystyka
Istnieje w sieci wiele testów, porównujących nasze poglądy z różnie klasyfikowanymi powszechnymi nurtami światopoglądowymi, politycznymi, czy wierzeniami religijnymi. Największą popularność przed wyborami zyskują oczywiście testy na zgodność naszych przekonań z poglądami głoszonymi przez kandydatów (nie „poglądami kandydatów”, ale właśnie „głoszonymi przez kandydatów”). Sam nie lubię i nie korzystam, nie chce mi się przeklikiwać przez multum pytań i opcji. Ostatnio jednak, zachęcony ciepłym słowem, zerknąłem na test pod adresem test-wyborczy.pl. I – mówiąc wprost – ręce mi opadły na ten pokaz bezsensu. Dlaczego innym się podoba, a mnie nie? Już wyjaśniam:
Czytaj dalej…
środa, 16 czerwca 2010 23:09:40
szpilki, publicystyka
…czyli komu się powodzi, komu nie przelewa, a kto zalewa
W czasie powodzi znacznie lepiej widać jak politycy chcą robić z nas wałów. I nie zauważają, że sami są wałami, zalewając nas powodzią pustosłowia, tanich zagrywek, pustych gestów i idiotycznych pomysłów. Reakcje ludzi nietrudno przewidzieć:
Niezbyt trafne, bo rząd akurat ma sporo do zrobienia w czasie powodzi. Choć niekoniecznie premier, ten bowiem, do spółki z ministrem gospodarki, biznesmenami oraz prezydentem (lub pełniącym jego obowiązki) powinien był być raczej na wystawie Expo w Chinach i pracować w pocie czoła nad współpracą gospodarczą, która dałaby konkretne efekty w postaci kontraktów dla naszych firm i pracy dla ludzi, którzy na przykład będą musieli zarobić na odbudowanie swojego, straconego w czasie powodzi, dobytku.
Czytaj dalej…
wtorek, 15 czerwca 2010 04:39:00
gry, wideo
Dzisiejsze gry są dla mięczaków: łopatologiczne tutoriale, sejwy, wybór stopnia trudności, istne dbanie, żeby gracz się zanadto nie zmęczył. Taka jest przynajmniej opinia niektórych graczy wychowanych na klasycznych, zabytkowych już grach, na ośmiobitowe komputery i konsole. Pierwsze gry, nieobciążone wyrafinowaną grafiką, potrafiły wciągać niebywale. Bicie rekordów w tych grach – przy braku wybierania poziomów, braku zapisu stanu gry – było naprawdę hardkorem. Maniacy potrafili od takiego River Raid nie odchodzić przez wiele godzin, żeby pobić rekord i dolecieć choć o jeden most dalej niż kolega.
Marudzący olschoolowcy mogą jednak zaspokoić swoją nostalgię nie tylko odgrzebując stare przeboje, ale też grając w tzw. indie games, czyli gry tworzone przez niezależnych twórców. Bazują one nie na wielomilionowych budżetach i fotorealistycznej grafice, lecz na pomyśle, grywalności i klimacie. Ja dziś chcę polecić swój typ: grę Canabald. Należy ona do gier typu „one key game”, czyli sterowanych jednym przyciskiem. Pokazywałem już kiedyś podobną grę: Run, Jesus, Run – ale tamta była awangardowym, prowokacyjnym żartem. Canabald jest rasową zręcznościówką, która wymaga naprawdę refleksu i koordynacji.
Istny industrialno-apokaliptyczny parkour[/ALIGN]
Czytaj dalej…
niedziela, 13 czerwca 2010 16:21:49
wideo, literatura, okolicznościowe, sztuka
Ks. Krzysztofa Niespodziańskiego znałem dotychczas jako grafika i ilustratora książek. To dzięki niemu kilka z wydanych w moim mieście tomików poezji zyskało taką doskonałą oprawę. Tym razem ks. Krzysztof, człowiek wielu artystycznych talentów – zaprezentował się jako autor własnej książki. Jak sam mówi – z lenistwa nigdy nie chce mu się wcześniej przygotowywać kazań, wobec czego najczęściej improwizuje, ilustrując Słowo Boże przykładami jakie spontanicznie mu się nasuną. W takich chwilach przypominają mu się wydarzenia z własnego życia, o których – zdawałoby się – już nie pamięta. Tomik „Do poduszki” to zbiór właśnie takich historyjek, lekki, krótkich, odpowiednich do poczytania przed snem, a skłaniających do refleksji — jeśli ktoś oczywiście chce.
Książkę zilustrował oczywiście sam – oryginalną techniką malowania na stary, pożółkłym i przetartym płótnie. Sepia, postrzępione brzegi, niewielkie grafiki umieszczone na czarnym tle – robiły wrażenie, tworząc jednocześnie klimat starożytności i wrażenie przytulności. Niestety, zdjęcia, jakie zrobiłem, nie oddają ich piękna, czarne tło i szklana antyrama, przy wielu punktowych źródłach światła nie pozwoliły na zrobienie dobrych fotografii.
Dwugodzinną imprezę, która minęła jak z bicza strzelił – wyobrażanie sobie siedzieć tyle czasu na ględzeniu o literaturze i nie zauważyć mijającego czasu? to tylko w Przystani jest możliwe – skrótowo opisałem w fotorelacji. Tutaj zapraszam cierpliwych do posłuchania samego ks. Krzyszofa.
Czytaj dalej…
sobota, 12 czerwca 2010 13:33:11
szpilki, media
Dziennikarze czują się tak wszechkompetentni, że z lubością modyfikują gramatykę języka polskiego. Nawet ci z lokalnych* mediów, z co dopiero tak zwany (z racji zasobów finansowych) mainstream!
Dla podkreślenia wagi innowacji i skuteczniejszego jej wprowadzenia wiadomość powtórzono. Po prawie roku proponuję zatem powtórzenie zabawy: kto potrafi prawidłowo uzupełnić odmianę tego słowa przez przypadki? Ja chyba wymiękam…
M. Kto? Co?
D. Kogo? Czego? ——— Rosomak
C. Komu? Czemu?
B. Kogo? Co?
N. Z kim? Z czym?
Ms. O kim? O czym?
W.
__________
* A może raczej „lolkalnych”?
piątek, 11 czerwca 2010 21:42:19
foto
Lubię targać swój aparacik ze sobą. Wracając przed chwilą do domu z bratem i jego psem, w nareszcie w miarę chłodnym powietrzu, odświeżyłem tryb sceny nocnej w swoim tanim Lumiksie. Coś tam widać…
Nocny widok na niedawno „posadzony” Park Tura i Osiedle Wyzwolenia.
Nocny widok na kościół św. Barbary od strony wejścia i market Lidl (po prawej).Większe wersje w albumie krajobrazowym.
« Poprzednia 1 2 3 Następna »