My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Oświeć się przez śmiech, czyli moja lucyferska iskra

, , ,


Bernard-Henri Levy, czołowy francuski intelektualista w swojej ostatniej książce z pełnym namaszczeniem cytuje prace filozofa Jean-Baptiste Botula. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że myśliciel nie istnieje. Jego postać i prace zostały wymyślone jako żart przez dziennikarzy z pisma satyrycznego.

Levi w swojej ostatniej książce "Toczenie wojen w filozofii" (franc. "De la guerre en philosophie") powołuje się na filozofa Jean-Baptiste Botula. Myśliciel pochodzi z Niemiec i jest znawcą Immanuela Kanta. Tak naprawdę jest to postać fikcyjna, wymyślona przez dziennikarza Frederica Pages.

Wygląda na to, że taka informacja umknęła Bernardowi-Henri Levy. Czołowy francuski intelektualista także w trakcie publicznych występów cytował myśli nieistniejącego filozofa. Jego szczególnym upodobaniem cieszyła się praca "Życie seksualne Immanuela Kanta". »»



Śmiech, moi drodzy, śmiech jak widać jest wielką siłą twórczą. Jako filodendryta czytam tego newsa z kpiącą radością, bo od dawna głoszę tutaj, na moim wyśmiewisku, Drogę Śmiechu jako drogę życia. Tworząc: twórz ze śmiechem. Śmiech wyzwala, śmiech uwalnia od strachu, śmiech daje siłę i inspirację… dlatego też wielu się go boi…


Śmiech wyzwala chłopa od stra­chu przed diabłem […] Ale ta księga mogłaby nauczyć, że wyzwalanie się od strachu przed diabłem jest mądrością. […] Śmiech odrywa wieśniaka na jakiś czas od strachu. Lecz prawo narzuca się poprzez strach, którego prawdziwym imieniem jest trwoga przed Bogiem. A z tej księgi mogłaby wystrzelić lucyferska iskra, która roznieciłaby cały świat nowym pożarem; i śmiech wska­zywano by jako sztukę nową, nie znaną nawet Prometeuszowi, jako sztukę, która unicestwia strach. Dla śmiejącego się wieśniaka nie ma przez chwilę znaczenia, czy umrze; ale potem, kiedy przyjdzie kres swawoli, liturgia na nowo narzuci mu według planu Bożego strach przed śmiercią. I z tej księgi mogłaby się zrodzić nowa i niszczycielska dążność do zniszczenia śmierci przez wyzwolenie od strachu. A wtedy my, stworzenia grzeszne, bylibyśmy bez lęku, może najmędrszego i najtkliwszego z darów Boskich. Przez wieki całe Doktorowie i Ojcowie rozsiewali wonne esencje świętej wiedzy, by odkupić, przez myśl o tym, co wzniosłe, nędzę i pokusę tego, co niskie. […] Z tej księgi wzięłaby się myśl, że człowiek może chcieć na ziemi (jak sugerował twój Bacon w związku z magią naturalną) krainy obfitości. Ale tego właśnie nie powinniśmy i nie możemy mieć. […] Powiada jeden filozof grecki (którego twój Arystoteles przytacza tutaj, wspólniczy i nieczysty auctoritas), że winno się zburzyć powagę przeciwników śmiechem, zaś śmiech przeciwnika powagą. […] A plebs nie ma oręża, by wysubtelnić swój śmiech tak, żeby stał się narzędziem przeciwko powadze pasterzy, którzy winni prowadzić go do żywota wiecznego i wyrwać spod uwodzicielskiej siły brzuchów, sromów, jedzenia i głuchych żądz.

(Umberto Eco, Imię róży, tłum. Adam Szymanowski)

Tak, jestem zatem siewcą lucyferskiej iskry. Tak, śmiech uwalnia od strachu. I stwarza…

— Jest to dzieło egipskie z trzeciego wieku naszej ery. Ma związek z następnym dziełem, lecz jest mniej niebezpieczne. Nikt nie dałby posłuchu przechwałkom afrykańskiego alchemika. Stworzenie świata przypisuje boskiemu śmiechowi.... — Uniósł twarz i wyrecytował dzięki swojej zadziwiającej pamięci czytelnika, który już od czterdziestu lat powtarza sam sobie rzeczy przeczytane w czasie, gdy korzystał jeszcze z dobrodziejstw wzro­ku: — Ledwie Bóg roześmiał się, zrodziło się siedmiu bogów, którzy rządzili światem, ledwie wybuchnął śmie­chem, pojawiło się światło, przy drugim śmiechu ukazała się woda, a siódmego dnia, kiedy się śmiał — dusza...

(Umberto Eco, Imię róży, tłum. Adam Szymanowski)

A skoro śmiech – tak, może to faktycznie śmiech, a nie słowo – stworzył świat, to czemu nie miałby stworzyć filozofii albo religii? Czemu by nie? Na razie znacie moje małe wyśmiewki, ale na zapleczu bloga powstaje filodendrycka ścieżka oświecenia. A na razie śmiało powiem:

Śmiech moją tarczą, orężem i moją gliną jest.



[/ALIGN]


Śmiejący się Budda

Nie chcę być twoją drugą połówką! Zuo śmiechem zwyciężaj. Epizod III

Komentarze

Seji środa, 17 lutego 2010 22:11:08

http://www.laughteryoga.org/ - spozniles sie ;)

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi środa, 17 lutego 2010 22:19:13

Ach, to jednak chyba coś innego, niż mój filodendryzm zen. smile

Niezarejestrowany użytkownik czwartek, 12 sierpnia 2010 06:54:06

WaszeR LondyńskiAnonim writes: Veni, vidi... wrócę.

Niezarejestrowany użytkownik środa, 8 września 2010 07:53:01

Namaste writes: Świetne, doprawdy świetne. Bóg stworzył świat przez śmiech- na pochybel wszystkim powaznym i szanująceym się "duchowym ścieżkom". Cięta ironia- niezły oręż. Nie moja droga, lecz w twoim wydaniu- zaprawdę świetna i ujmująca. Gratuluję i pozdrawiam. p.s. Pozwolę sobie przytoczyć na moim blogu fragmencik, który mnie zainspirował, o stwarzaniu przez śmiech. www.channelingowo.blog.onet.pl

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi środa, 8 września 2010 09:14:32

Jak korzystać z funkcji cytowania:

  1. Zaznacz tekst
  2. Kliknij link „Cytuj”

Napisz komentarz

Komentarz
BBcode i HTML niedostępne dla użytkowników anonimowych.

Jeśli nie możesz odczytać słów, kliknij ikonę odświeżania.


Buźki