Filodendryta ocenia reklamy
środa, 23 marca 2011 00:00:05
Zapisałem się swego czasu do udziału w internetowych ankietach. Wczoraj dostałem propozycję udziału w kolejnej, która okazała się dotyczyć oceny reklam telefonii komórkowej. Chciało ci się, człowieku? – zapewne zapyta niejeden czytelnik. Akurat miałem czas i postanowiłem potraktować to jako autotest psychologiczny i poobserwować swoje własne reakcje. To jest zabawa, mówię Wam! Obserwować sposób myślenia filodendryty…
Test był zakrojony z rozmachem: ocena kolejnych scen reklamy w czasie rzeczywistym przy pomocy suwaka, dobieranie kojarzących się zdjęć, ocena różnych elementów (fajna, przekonująca, oryginalna, dla mnie, intrygująca, itp.) na skali, szeregowanie filmików od najlepszego, czy wreszcie określenie, co najbardziej utkwiło w pamięci. Dość redundantne te testy były, ale może autorzy nie dowierzali mojej konsekwencji. Cóż.
• Jako pierwsza poleciała „kryminalna” reklama w której gangsterzy łapią uciekającego człowieka, żeby przemocą wydusić z niego informację, czemu stał się taki gadatliwy i kto mu dał kasę na rozmowy. Co mi zostało w pamięci? Że korzystając z Simplusa można dostać wpierd** od jakiejś mafii.
• Druga: słynna animowana reklama z kotkiem, który szukając kontaktu wkłada wtyczkę od lampy w nos świni, za to dostaje kopytem (racicą? co ma świnia właściwie?). Jaki z tego morał? A taki: korzystaj z Heyah, to byle świnia da ci w mor**. No ale to chociaż śmieszne było.
• Trzecia z kolei: staczamy się na dno. „Adama kopnął prąd. Turbod**oman zawstydził prąd: kopnął Adama dwa razy”. Jak rozumiem: kup sobie starter 36,6º to skopie cię jakiś poprzebierany świr. Do licha, czemu skala „przekonująca” w teście nie ma wartości ujemnych?
• Czwarta. O'mamo, po D**omanie myślałem, że niżej upaść nie można. Tej nawet nie znałem. Najpierw jakiś facet, przy wtórze wkurw**jącego jodłowania wypuścił z klatę chmarę ptaków, po czym można było oglądać szczerzącego się pod nimi głupka. Głupek tkwił na leżaku pośrodku łysiejącego trawnika, a w tle wiejska „dacza” z czasów chyba Gomułki. Całość tak tandetna i obciachowa, jak wczesne lata dziewięćdziesiąte. Litości! Jedyny przekaz, jaki udało mi się wykoncypować, to: korzystaj z Ery, to obesra cię stado gołębi.
• Piąta. Boję się! Ale, co za szok. Ulicą idzie długowłosy młodzian, pozdrawia wszystkich uśmiecha się, pożycza drobne od ulicznego grajka, wreszcie wpada na dwie ładne bliźniaczki, z którymi wcześniej imprezował (jak wynika z kontekstu: biorąc je za jedną dziewczynę). Już dawno temu najsłynniejsza kabaretowa żona (żona Mariana) zauważyła, że w telewizji to teraz tylko reklamy są pozytywne. Ale to było dawno, jak widać dzisiaj pozytywny przekaz już nawet w reklamie to rzadkość. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy coś konkretnego chciano tą reklamą przekazać, ale chociaż dziewczyny mi się podobały. Wymyśliłem wszakże i tu morał: jak ci się dziewczyna na party dwoi w oczach, to niekoniecznie znaczy, że pora zrezygnować z roli Play-boja.
Komentarze
mypcia # sobota, 9 kwietnia 2011 17:39:38
drzewacz # wtorek, 12 kwietnia 2011 11:17:03