My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Co to i skąd to? czyli tysiąc pięćset słów o fantasy

, ,


To, że zarówno baśń, jak i literatura fantasy sięgają swoimi korzeniami mitu, nie jest chyba twierdzeniem, które należy udowadniać. Podejmując temat powiązań literatury fantasy z baśnią i mitem, należy jednak najpierw zastanowić się pokrótce nad jej miejscem w literaturze fantastycznej, do której się ją zazwyczaj zalicza. Powszechnym bowiem jest zdanie, że fantasy jest jakąś mutacją science-fiction, do tego jakąś zwyrodniałą i zdziecinniałą, trudno nie zauważyć tej sprzeczności - z czego zatem powstała fantasy - z mitu, czy też z przemian zachodzących w - ogólniej rzecz ujmując - literaturze fantastycznej? Rzecz nie jest tak skomplikowana, jakby się z pozoru wydawało i nie trzeba uciekać się do mętnych tłumaczeń o podwójnym rodowodzie. Należy tylko rozwiać powszechne mniemanie o pierwszeństwie science-fiction, zarówno pod względem chronologicznym, jak i znaczenia, oraz o roli fantastyki, jako „futurologii literackiej”. Wystarczy przytoczyć tu słowa zmarłego niedawno* naszego pisarza - Adama Hollanka, wypowiedziane podczas jednej z dyskusji: „Przepraszam, ale na początku nie było żadnej futurologii, tylko Mary Shelley i wymyślony przez nią profesor Frankenstein, który stworzył potwora (...) Tak zaczęła się nowożytna fantastyka. Ściśle naukowe elementy wprowadził do niej dopiero Verne, a potem Wells”. Tak więc na początku nie było nauki, a - jak w każdej literaturze - dylematy etyczne i moralne. To science-fiction - w ścisłym znaczeniu - jest, a raczej było, taką chwilową aberracją, odchyłem. Było, bo ten rodzaj fantastyki, mimo iż swoje kanony utrwalił bardzo wyraźnie w powszechnej świadomości, już dawno temu został generalnie zarzucony przez twórców, jako podgatunek, który został wyeksploatowany, nie dający już nazbyt wiele możliwości twórczych, a przecież głównym wyróżnikiem literatury fantastycznej powinna chyba być oryginalność i nieskrępowana wyobraźnia, nie zaś powielanie utartych schematów. Swoje pięć minut s-f miało w - powiedzmy - pierwszej połowie dwudziestego wieku, kiedy wiara w potęgę nauki była powszechna i później, z konieczności, w latach zimnej wojny, kiedy ostrzegać przed możliwymi skutkami kataklizmu nuklearnego można było tylko poprzez fantastykę naukową, no bo jakże by inaczej? Fantastyka bowiem, jak każda inna literatura, reaguje po prostu, choć chyba wyraźniej, na świat rzeczywisty, ta ucieczka w świat nierealny nie jest celem samym w sobie. Stąd też np. w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych taki rozkwit polskiej literatury, nazywanej political fiction, lub - szerszym pojęciem - social fiction. Fantastyka podejmuje wszak te same zagadnienia, co i literatura tzw. głównego nurtu, robiąc to jednak z większym rozmachem, bo ma po temu większe od niej środki. Pomijam tu celowo bardzo spopularyzowany przez amerykańską popkulturę jedynie rozrywkową odmianę s-f, która została utożsamiona z całością fantastyki, grzebiąc oryginalne i wartościowe dzieła pod zwałami makulatury.

Wszystkie odmiany literatury fantastycznej istnieją i dziś, ale nie są już żadnymi kanonicznymi odmianami, a środkami, którymi może się posłużyć dzisiejszy twórca. Jednak, gdy cała (generalizując) populacja ludzka zwątpiła w świetlaną przyszłość odkrywaną przed nami przez naukę i generalnie kultura masowa zwraca się ku starym przesądom w nowej postaci - ruchy New Age, próba przywrócenia człowiekowi duchowości i mistycyzmu, dziwne byłoby, gdyby nie robiła tego literatura. I faktycznie, mamy w ostatnich latach boom literatury baśniowej, w ramach fantastyki nazywanej z amerykańska fantasy. Patronem przestał być Wells, a wrócił „wiecznie żywy” profesor Tolkien. Nie odwołuję się do niego ani przypadkowo, ani jedynie dlatego, że jest tak uznanym pisarzem, ale też dlatego, że jako nasz kolega po fachu - filolog i znawca literatury jest tu znaczącym autorytetem z tytułem profesora na uniwersytecie w Oxford, tym większym, że jego pasją była mitologia. Wszystkie prezentowane tu przeze mnie jego sądy będą zaczerpnięte z eseju „O baśniach”, który był przezeń wygłaszany jako wykład w roku 1938.


The Castle of My Fantasy

Prof. Tolkien nie używał terminu fantasy - jak rzekłem, jest to termin bodajże amerykański - swoje i podobne dzieła nazywał baśniami (ang. fairy-tale, czyli historie o elfach). Zdecydowanie odróżniał on baśń od bajki i bajki zwierzęcej - wymieniając je w kolejności coraz większego oddalania się od mitu. Jednak kierunek zmian od mitu do zwykłej opowieści uważał on za „postawiony na głowie”, skoro bowiem bogowie mieliby być jedynie personifikacjami zjawisk przyrody, to skąd u nich tak wyraźne cechy osobowości, bardzo często też szczegółów wyglądu, ubrania, etc? To ludzie stworzyli mity z opowieści, które potem splątały się z religią. Jednak mity a religia to dwie różne sprawy, na dowód czego można powiedzieć, że (biorąc za przykład najbardziej znaną mitologię grecką) bogowie najczęściej występujący w mitach niekoniecznie odbierali faktycznie największą cześć i na odwrót.

Wszystkie opowieści można klasyfikować, używając do tego podziału na trzy oblicza, które wymyślił Tolkien: oblicze mistyczne - zwrócone ku Nadprzyrodzonemu, magiczne - skierowane ku Naturze, oraz tzw. zwierciadło politowania - odbijające człowieka. Wszystkie one mogą być w opowieści obecne jednocześnie, i tak chyba jest w przypadku mitu. Eliminując je po kolei, lub też raczej koncentrując się na jednym z nich w szczególności, otrzymamy taki oto podział: oblicze mistyczne - mit, magiczne - baśń, zwierciadło politowania zaś byłoby wyznacznikiem dla literatury niefantastycznej. W którą stronę faktycznie dokonywała się przemiana, od mitu, czy do mitu, wydaje mi się problemem typu „co było pierwsze: jajko, czy kura?” i niewartym uwagi. Zapewne proces ten zachodził w obu kierunkach.

Można doszukiwać się kolejnych powiązań mitu z baśnią, ale nie będę tu zajmował się oczywistościami, jak podobieństwa wątków fabularnych (bo tego można by się doszukać w każdej literaturze), czy elementów baśniowych, bo widać je gołym okiem i niczego to nie wyjaśnia; znacznie bardziej interesujące są zbieżności pomiędzy mitologiami w różnych stronach świata, ale to nie leży w zakresie tematycznym niniejszej pracy.

Wyraźną cechą mitu, w kulturach starożytnych jest fakt, że był on nie opowieścią gwoli rozrywki (a w każdym razie nie tylko), ale przedmiotem wiary. Jak to się ma do baśni (pod którą rozumiem też literaturę fantasy)? Nie tylko rozrywce służy każda (dobra) literatura, więc nie tędy droga do znalezienia powiązań między akurat fantastyką a mitem. A co z tą wiarą - współczesny czytelnik chyba nie wierzy w to co czyta. Ale czy aby na pewno? Tolkien kładł nacisk na prawdę opowiadanej historii, a więc i wiarę w nią, oczywiście wiarę w ramach wymyślonego świata, proces ten nazywany jest świadomym zawieszeniem niewiary i we wszelkiej literaturze fantastycznej odgrywa on znacznie większą rolę niż realistycznej, ze względu bowiem na oderwanie od realności trudniej jest nam w to - na jakimkolwiek poziomie - wierzyć. Wedle Tolkiena był to czynnik tak istotny, że jego brak mógł każdą historię wykluczyć z ram baśni. Wpisane w ramy opowieści jakiekolwiek sygnały zmyślenia były dyskwalifikujące, czego przykładem Alicja w krainie czarów, która do baśni nie załapała się jedynie z tego powodu, że „to wszystko” Alicji się jedynie śniło.

Cechą mitów jest przekazywanie charakterystycznych dla wydającej je kultury przykazań etycznych i moralnych, co trąci nieco morałami, ale nikt ich nie uważa za literaturę dla dzieci! Natomiast baśnie - tak. Łączy się je odruchowo z dziećmi, ale czy słusznie? Tolkien we wspomnianym eseju pisze „W obecnych nowoczesnych i oczytanych czasach zesłano baśnie do pokoi dziecinnych, podobnie jak stare i zniszczone meble wynosi się do dziecięcej bawialni. Dorośli już ich nie chcą, a więc nie mają nic przeciwko temu, by używano ich niezgodnie z przeznaczeniem”. Jego tezę udowadniały jego własne utwory, czytane wprawdzie do dziś z upodobaniem przez dzieci, ale z jeszcze większym przez dorosłych; kolejnym dowodem, że akurat wcale nie dzieci potrzebują baśniowości najbardziej, jest rosnąca dziś popularność „baśni dla dorosłych”, jak się czasem trywialnie określa fantasy.

Kolejnym elementem łączącym fantasy z mitem, jest dość częste czerpanie przez nią wątków, postaci i artefaktów mitologicznych, że o Jungowskiej teorii archetypów nie wspomnę, które są nieraz bardzo twórczo i oryginalnie przetwarzane (przykładem tu znany dobrze fanom fantastyki Roger Zelazny, będzie jeszcze o nim za chwilę); lub też tworzenie własnych mitologii, czy własnych dziejów świata, aby stwarzany przez siebie świat gdzieś umiejscowić. Mit (a za nim epos) częstokroć czerpie z prawdziwej historii, do tego samego czerpią niektóre powieści fantasy.

Jeden z największych twórców współczesnej literatury fantastycznej, zmarły kilka lat temu* amerykański pisarz polskiego pochodzenia - Roger Zelazny, w swoim krótkim eseju „Garść parametrów science fiction” wyraża pogląd, że literatura fantastyczna ogółem pokrewna jest przede wszystkim eposowi. Stwierdzenie może być szokujące, ale Zelazny uzasadnia, że na myśli ma podobne cele, podobne zamierzenia. Epos jest bowiem określany jako zapis świadomości jakiegoś narodu, podobnie ma się z literaturą fantastyczną, z tym, że ta jest mniej prowincjonalna, bo zajmuje ją nie pojedynczy naród, a cała ludzkość, Człowiek jako gatunek. Zdumiewająco podobny sąd wygłosił polski pisarz (również niedawno zmarły*) Adam Snerg - Wiśniewski, który dzielił literaturę na piękną - zajmującą się człowiekiem indywidualnym i fantastyczną, czy s-f - zajmującą się ludzkością (przy czym sam się klasyfikował - wbrew zdaniu innych - do literatury pięknej). Zbieżność poglądów tych dwóch tak różnych wybitnych pisarzy jest zdumiewająca, przy czym wzajemne zapożyczenie jest wykluczone.

Pozostaje już tylko podsumowanie i ocena przytoczonych tu różnych sądów. I tu pojawia się problem, jeśli w ogóle nadal chcemy oddzielać fantastykę od literatury tzw. głównego nurtu, a nie poprzestać na stwierdzeniu, że literatura dzieli się tylko na dobrą i złą; bowiem większość przytoczonych połączeń między mitem a fantasy i cech literatury fantastycznej daje się odnieść do literatury w ogóle (czułość na problemy świata, zapożyczanie wątków, postaci i archetypów, problemy moralności, czy etyki), albo do literatury dobrej (strawnej zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci) poprzez określanie wartościujące dodatnio: więcej wyobraźni, więcej wiary. Zostają nam trzy możliwości do wyboru. Pierwsza to teoria trzech oblicz Tolkiena, stawiająca baśń poprzez wyższą inspirację jakby ponad resztą literatury. Druga, to podział proponowany przez Zelaznego i Wiśniewskiego - Snerga, czyli fantastyka pełniąca rolę współczesnego eposu i zajmująca się losem całej ludzkości. Jeśli żadna z tych możliwości nam nie odpowiada, to nie pozostaje nic innego, jak za jedyny wyróżnik fantasy uznać jej akcesoria, czyli baśniowość, fantastyczność i zaliczyć do fantasy nie tylko dzieła Tolkiena, Zelaznego i Sapkowskiego, ale też Wyspiańskiego, Szekspira, Mickiewicza, Słowackiego, Homera i jeszcze wielu innych.

Być może fakt, że popularny epitet „fantastyczny” ma bardzo silne nacechowanie pozytywne nie jest wcale przypadkiem.

__________
* Tekst ten powstał około dwunastu lat temu, więc określenie „niedawno” już chyba nie na miejscu.

Artur „Jurgi” Jurgawka
[/ALIGN]

Wszyscy jesteśmy ukrzyżowaniO kreatywności przymusowej

Komentarze

Niezarejestrowany użytkownik piątek, 20 sierpnia 2010 14:04:14

scenki.blogspot.com writes: Dobry tekst, to że napisany 12 lat temu wcale nie jest jego wadą, bo zupełnie się nie zestarzał. A ponieważ lubię ten typ literatury, przeczytałam z przyjemnością.

Niezarejestrowany użytkownik niedziela, 22 sierpnia 2010 12:14:47

mAniek writes: Z jednej strony przydlugie, z drugiej trochę pobieżne. Przydałoby się rozwinąć i w odcinkach dać.

Niezarejestrowany użytkownik niedziela, 22 sierpnia 2010 12:23:28

Vasco writes: www.tricon.info

Jak korzystać z funkcji cytowania:

  1. Zaznacz tekst
  2. Kliknij link „Cytuj”

Napisz komentarz

Komentarz
BBcode i HTML niedostępne dla użytkowników anonimowych.

Jeśli nie możesz odczytać słów, kliknij ikonę odświeżania.


Buźki