My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

O naiwnym rybaku i złotej rybce

, , , ,


         Rybak znużonym gestem rozpiął gruby sztormiak. Chciał już zrezygnować i pójść do domu z niczym, kiedy coś szarpnęło siecią. Powoli wybierając sak, rybak miał nadzieję, że ryba będzie na tyle duża, żeby starczyło na obiad dla żony i garstki głodnych dzieciaków. Zobaczywszy wynurzającą się z wody małą płetewkę poczuł zawód, ale po chwili wręcz oniemiał. Rybka, nie dość, że nieznanego mu gatunku (a był przecież inżynierem rybołówstwa oraz akwanomii), była cała złota. No, nie metalowa, tylko w takim kolorze, oczywiście.

         Szybko przypomniał sobie bajki i legendy i choć w cuda i czary nie wierzył, może poza transsubstancjacją, zatarł ręce z radości. Dowolne życzenie, a może nawet trzy! – pomyślał. Jednak zanim się odezwał, rozejrzał się najpierw, czy nikogo nie ma, bowiem bał się zbłaźnić.
         — Złota rybko, ja żem cię wyłowił, niniejszym winnaś mi pięć życzeń! – zaczął z grubej rury z takim planem, że zawsze można się targować, więc lepiej na wstępie zażądać dużo.
         — Ty luju pasiasty jeden! — piskliwie rozdarła się ku jego zdziwieniu złota rybka. — Życzeń ci się zachciewa? Ty nie wiesz, kto ja jestem! Ja mam wysoko postawionych przyjaciół! Ja mam prawników! Będziesz odszkodowanie bulił!


         — Oż ty kręgowcu prymitywny — rozzłościł się rybak. — Ty pokrako niedopłetwiona! Nie spełnisz życzeń, to przynajmniej będziesz u mnie na komodzie w nocniku pływać!
         I wszedł rybak do wody, żeby złapać krnąbrne rybsko i własnoręcznie spuścić mu manto. Kiedy jednak już wyciągał po nią swoje spracowane ręce, przed nosem wynurzył mu się wielki szczupak i wyszczerzywszy zęby syknął złowrogo.
         — Co to, pastwimy się nad słabszym? Oj nieładnie panie rybak, nieładnie. Łowić to jedno, ziom, a wyzywać i znęcać się to drugie. Chyba ktoś tu dostanie wpiernicz.
         Co rzekłszy szczupak zatrzepotał płetwami; gdyby mógł, to pewnie luzacko włożyłby je sobie do kieszeni dresowej bluzy, ale nie mógł, więc tylko głupio nimi zamachał. Nie uląkł się rybak, wyciągnął z kieszeni szwajcarski scyzoryk i otworzył ostrze do patroszenia. Zanim jednak doszło do bójki, za szczupakiem wynurzyła się cała ławica zębatych ryb.
         — Co, piranie, tutaj? — zdumiał się rybak, był bowiem magistrem, no, ale to już wiecie; w każdym razie znał się na rybach.
         — A owszem, przestępczość dwudziestego pierwszego wieku nie zna granic — wyszczerzył się szczupak, po czym krzyknął — lać go, chłopaki!

         Zakotłowało się w wodzie na dłuższą chwilę, a kiedy tuman wody opadł, na brzegu leżał poturbowany rybak w podartej odzieży — a był to gruby, nieprzemakalny sztormiak!
         — No — szczupak otrzepał płetwy. — Sprawa jest taka. Od teraz co miesiąc będziesz płacił mi za ochronę. Zapłacisz, będziesz łowił spokojnie, nie zapłacisz: znowu może cię spotkać coś przykrego. Albo twoją żonę. I dzieci. Nie mówiąc już o psie, kocie i kanarku.
         — A teściowa? — przytomnie stęknął rybak.
         — A teściowa też pracuje dla nas — zarechotał wrednie szczupak. Rzucił jeszcze do złotej rybki — spływamy, mała — i razem dali nura w głębiny.

Koniec promocjiTrzy cnoty kucharskie

Jak korzystać z funkcji cytowania:

  1. Zaznacz tekst
  2. Kliknij link „Cytuj”

Napisz komentarz

Komentarz
BBcode i HTML niedostępne dla użytkowników anonimowych.

Jeśli nie możesz odczytać słów, kliknij ikonę odświeżania.


Buźki