My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "media"

Gazeta.pl proponuje: myślenie totalitarne na co dzień

,


Przy okazji medialnego szumu wokół filmu „Avatar” portal gazeta.pl zamieścił „poruszający”, aż dwustronicowy artykuł, jak to branża filmów porno – która notabene za przyczyną internetu ponoć robi bokami – waha się, czy pójść w kręcenie „dupczenia w trójwymiarze”, bo to i chciałaby, i boi się, i koszty duże… Normalnie prychnął bym tylko nad ich problemami, ale zirytowała mnie zamieszczona przy artykule sonda. Praktycznie wszystkie sondy na gazeta.pl są treścią tak bezdennie głupie, że nie nadają się do głosowania, ale ta akurat stanowi doskonałą ilustrację tendencji.

Sondaż: porno w 3D

I w co ja mam kliknąć? Nie ma tu opcji dla mnie. Filmów porno nie oglądam, więc odruchowo mysz sięga do ostatniej opcji. Ale zaraz. Dlaczego „to jest chore”? Nie rozumiem. Nie oglądam porno, bo mnie nudzi, w życiu widziałem jeden taki film, który nadawał się do obejrzenia. Fragmentami. Lżejszej erotyki praktycznie nikt nie kręci, a to co w ogóle jest, jest żenującej jakości jak dla mnie. Czy jeśli coś mi się nie podoba, to od razu ma dla mnie być „chore”? Tak się rodzi totalitarne myślenie: „jak coś mi się nie podoba, to innym też zabronię”, widoczne u politycznych ekstremistów z obu stron (z prawej bardziej, bo lewicowych wykosiło z upadłym systemem).

Jak ktoś lubi oglądać „grzanie na ekranie”, to jego sprawa, a nie moja, guzik mi do tego. Czemu mam to wartościować? Póki nikomu nie dzieje się krzywda, tudzież nikt nie wtyka nochala w moje prywatne upodobania, to nie widzę nawet powodu do poruszania tematu. Nawet jak ktoś do osiągnięcia satysfakcji potrzebuje francuskiej kelnerki w pilotce i z mokrym selerem*. A może dla autorów z gazeta.pl każdy internauta to albo nałogowy pornoman, albo skrywany pornoman, który ślini się w ukryciu, a publicznie gromi? Jeśli tak, to współczucie, bo każdy mierzy własną miarą…

__________
* Zagadka: skąd jest ten motyw? Nagród nie ma. wink

Policyjna logika ścigania, czyli dozwolone jest zabronione

, , , ...


Mł. asp. Agnieszka HameluszGoście programu "24 Godziny" rozmawiali o problemie piractwa internetowego” — rozpoczyna się news na tvn24.pl. Artyści (Zbigniew Hołdys oczywiście, znany „bat na piratów”), krytycy, publicyści, policjanci… Programu nie oglądałem, ale z przytoczonej na tvn24.pl relacji to diagnozę stawiam jedną: poza mnóstwem komunałów dodatkowo stek idiotyzmów, wołający o pomstę do nieba. Zerknijmy, co „mądrego” powiedziała mł. asp. Agnieszka Hamelusz. Czy nie było nikogo poważniejszego i bardziej kompetentnego?

[…] policjanci zaczynają działać, jeśli artysta zgłosi im, że jakiś utwór został ściągnięty z Internetu. - Wtedy wszczynamy postępowanie, ustalamy, kto ściągnął nielegalnie plik z Internetu. Takiej osobie jest przedstawiany zarzut z ustawy o prawach autorskich i pokrewnych - powiedziała. »»



A-cha, czyli jak ktoś ściągnie plik, to go namierzają, biorą za szmaty i stawiają zarzuty. Rozumiem. Przerażenie wzbudza we mnie ciąg dalszy jej wypowiedzi, dosłownie następne zdanie:

I podkreśliła, że w Polsce prawo jest takie, że można ściągać z Internetu na własny użytek pliki muzyczne czy wideo. - Odpowiadamy za przywłaszczenie autorstwa, za rozpowszechnianie, a nie za samo ściąganie z Internetu pliku - wyjaśniła Hamelusz.



Podsumowując: policja z pełną świadomością ściga osoby nie popełniające – co sama przyznaje – żadnego przestępstwa i stawia im zarzuty na żądanie artysty, mimo iż nie ma na to podstaw prawnych. Czekam na wystawianie mandatów za przechodzenie na zielonym świetle i wrzucanie śmieci do kosza.

Jak wobec tego z tym zjawiskiem walczyć, skoro nie ma narzędzi prawnych?” — pytano w programie. Walczyć? Samo pytanie jest skandalem. Chciałem zauważyć, że kopiowanie multimediów na własny użytek – a ściąganie ich z internetu jest również po prostu kopiowaniem – jest legalne nie przez jakieś przeoczenie czy lukę w prawie. Jest to celowo przemyślana i wprowadzona użyteczność, nazywana „dozwolonym użytkiem”. I wcale nie jest na ona dana za darmo, wszyscy za tę możliwość płacimy. Obojętnie, czy z niej korzystamy, czy nie, państwo polskie pobiera powszechne opłaty za osobiste korzystanie z dóbr kultury, wobec czego czynienie jakichkolwiek zarzutów, o policyjnych czy prokuratorskich już nie mówiąc jest nie tylko bezpodstawne, ale jest wręcz naruszeniem dobrego imienia.

Jak wynika z artykułu i zamieszczonego fragmentu programu, nie był to rzetelny program publicystyczny, tylko typowa „ustawka” ze wszystkimi uczestnikami głoszącymi te same tezy i poklepującymi się po plechach. Zabrakło choćby jednej osoby o umiarkowanych poglądach, mogącej chociażby wytknąć luki w prezentowanej logice i oczywiste bzdury w wypowiedziach. Brawo, TVN, staczamy się dziennikarsko coraz niżej?

Ja to nie ja, czyli nie klonujcie mnie

, ,

Z archiwum:

Klon owcy Dolly

Wygląda na to, że klony wbrew obiegowej opinii nie muszą być identyczne. Dolly po sklonowaniu wygląda zdecydowanie bardziej… owczo. Za to klonowanie wyraźnie pobudza wzrost owłosienia. Panaceum dla łysych? Z angielska mówią na to: epic fail.

Rany julek, nic się nie dzieje

, , , ...


Poranny dziennik rozpoczyna się relacją na gorąco z różnych zakątków kraju. Widzowie razem z prezenterem emocjonują się, gdzie na drogi wyjechały piaskarki, a gdzie nie. Kierowcy z przejęciem wypowiadają się do kamery, opowiadając historie niesamowite, jak to samochód nie mógł odpalić. Nad drogami krąży helikopter, wypowiadają się eksperci. Co się dzieje, co się dzieje?

Stan klęski, zima stulecia? Nie, zaatakował mrozik —3ºC i naprószyło pół centymetra śniegu. I żaden polityk akurat nie zrobił z siebie głupca i nie ma o czym mówić. O bogowie, zlitujcie się i dajcie tym dziennikarzynom jakiegoś newsa oraz oleum w głowie, bo telewizje informacyjne ostatnio zaczynają wyglądać jak w tym starym skeczu kabaretowym:


[/ALIGN]

Czytaj dalej…

Jesteś głupi? Pokazuj to z dumą i nonszalancją

, ,


TV, ogólnoświatowy kanał publiczny Telewizji Polskiej… w świat idzie taka oto scenka: siedzą sobie pani i panowie posłowie z popularnej ostatnio komisji śledczej, posiedzenie mają, znaczy pracują, ważne dla kraju rzeczy mają rozstrzygnąć. Przewodniczący zadaje członkini dość proste pytanie: „czy czytała Pani te dokumenty?”. Wydawałoby się — nic prostszego odpowiedzieć. Możliwe odpowiedzi: „tak”, „nie”, „nie wiem”, „nie rozumiem pytania”. Ale w parlamencie chyba nie może być prosto. Odpowiedź posłanki to przydługi elaborat, zaczynający się od słów: „a ja to pana posła x (tu nazwisko) to w ogóle nie widziałam żeby czytał te dokumenty…”, wygłoszony zresztą wybitnie napastliwym tonem. Poczuła się z niedocieczonego powodu dotknięta? A może jednak nie zrozumiała pytania, tylko wstydzi się przyznać? Przewodniczący cierpliwie powtarza pytanie. Odpowiedź znów taka sama. Zaczynam dochodzić do wniosku, że na wymienionej przeze mnie liście możliwych odpowiedzi brakuje „mam cię w dupie”. Bingo, na kolejne powtórzenie pytania posłanka odpowiada „nie odpowiem na to pytanie”. Co chyba właśnie należy tak rozumieć.

Lepszego rysunkowego komentarza nie sposób chyba znaleźć. © Marek Raczkowski

Gdybyż to koniec był, ale nie! Mamy odjazd kamery i widzimy, że powyższą scenkę oglądają uczestnicy jakiegoś programu publicystycznego. Z napuszonych min od razu widać, ze politycy, najpewniej posłowie, chyba ze wszystkich aktualnych opcji. Prowadzący program zadaje dość proste pytanie, nawiązujące do pokazanej scenki: „czy w takim razie komisje śledcze mają jakiś sens? Czy w przyszłości zagłosowałby pan za powołaniem takiej komisji śledczej? Wydawałoby się — nic prostszego odpowiedzieć. Możliwe odpowiedzi: „tak”, „nie”, „nie wiem”, „nie rozumiem pytania”. Ale jak mamy do czynienia z politykami, nie ma tak łatwo. Odpowiada pierwszy od lewej. Ględzi długo i nudno o walce politycznej największych partii, czyli o większe banały już trudno. Wyględził się, skończył, nie przedstawił żadnej konkluzji. Na zadane pytanie też nie odpowiedział. Prowadzący zdaje się tego nie widzieć, oddaje głos następnemu z kolei. Znów mamy to samo: długie ględzenie bez żadnej wartościowej myśli, bez przesłania, bez odpowiedzi na zadane pytanie. I znów trzeci to samo, kompletny brak treści, kompletny brak indywidualności – bo faktu obwiniania o sytuację innej strony nie liczę – brak odpowiedzi na pytanie. Jak słyszę frazę „bezpardonowa walka (partii) ‹A› z (partią) ‹B›”, to wychodzę, bo mi jedzenie stanęło. Długo mnie nie było. Pozmywałem po kolacji, zrobiłem sobie herbatę, poszedłem do toalety (na długo). Wracam i na wejściu słyszę frazę „bezpardonowa walka (partii) ‹A› z (partią) ‹B›”. Déjà vu? Ten sam gada? Nie, gada kolejny, oczywiście też bez sensu, bez ładu i składu. Na zadane proste pytanie żaden z pytanych nie odpowiedział.

I to mają być reprezentanci narodu? Elita? Władza? Pajace, nie potrafiący odpowiedzieć na najprostsze zadane pytanie? O wyciągnięciu wniosku, morału z obejrzanej scenki już nie wspomnę. Naprawdę są tak głupi, że nie rozumieją pytania? Jakby mi uczeń tak ględził nie na temat, to by na kopach wyleciał. Dochodzę do wniosku, że znów zachodzi casus odpowiedzi „mam cię w dupie”. Dokładniej, rozwinąwszy ta odpowiedź brzmi „mam cię w dupie, dziennikarzyno i twoje pytania, przyszedłem z gotowym wykutym na blachę tekstem i powiem co mi się podoba. Słuchających obywateli też mam dupie”.

I w tym swoim napuszeniu i parciu na szkło w ogóle nie zauważają, że naród też ma ich w dupie. Że to ich pajacowanie, nieudolność, niekompetencja są widoczne jak na dłoni. A potem dziwią się, że słupki sondażowe chodzą odwrotnie, niżby się spodziewali. Że im kogo więcej pokazują w publicznej telewizji, tym niższe ma poparcie i wyniki w wyborach. Tak, tak, chodźcie gołąbeczki pokazywać się w telewizji, pokażcie, co sobą reprezentujecie…
[/ALIGN]

O tym, że spadek jakości nie oznacza jej pogorszenia

,


Gazeta.pl podsumowała, w półalarmującym tonie, ostatni raport Inspekcji Handlowej na temat jakości kupowanego i spożywanego przez nas pożywienia. Po lekturze poczułem pewne oszołomienie, choć ze zgoła zaskakującego powodu. Otóż już pierwsze zdanie, w wytłuszczonym lidzie alarmuje:

Jemy gorszej jakości masło, wyroby mięsne i miód.



Niemiła to wiadomość, ale – prawdopodobnie aby nie wywoływać paniki – dwa akapity dalej czytamy uspokajające zapewnienie:

Jak wyjaśniła wiceprezes UOKiK […] nie znaczy to jednak, że jedzenie gwałtownie się pogorszyło lecz dokładniejsze są metody badań.



Ach, co za ulga, choć nie do końca. No to jakość się pogorszyła, czy nie? A jeśli nie, to czemu jemy żywność gorszej jakości? Parę akapitów dalej czytamy:

Okazało się, że wielu producentów nie przestrzega nawet norm, które sami ustanowili. […] Inspekcja Handlowa zbadała prawie 3 tys. próbek wyrobów mięsnych. W porównaniu z poprzednim badaniem, odsetek nieprawidłowości wzrósł z 8,7 do 17,7 proc.



Znów powiało grozą. I nie wiem, czy większa ilość nieprawidłowości oznacza gorszą jakość, czy nie? Gdyby ktoś miał wątpliwości, to znów dwa akapity dalej:

Gorzej niż rok temu wypadło badanie przetworów mlecznych. Inspekcja miała uwagi do 19,4 proc., podczas, gdy w 2008 r. zakwestionowała 16 proc. Próbek. […] Nieprawidłowości zostały wykryte w 22,5 proc. skontrolowanych partii miodu (rok wcześniej 19,3 proc.).



Mimo, że nie było pogorszenia, to jest gorzej, niż rok temu. Na szczęście powiew grozy studzi przeplatająca się z resztą informacja, że poprawiła się jakość ryb.


Pierwsza moja myśl to taka, że jak praktykantka swego czasu przyniosła mi do korekty tak nieskładnie napisany artykuł, to musiała pisać go od nowa. No, ale myśmy byli małym, powiatowym tygodnikiem, a nie największym ogólnopolskim portalem.

Druga myśl to taka, że anonimowy autor tekstu mógłby wiele zdziałać na przykład na polu popularyzacji nauki. Na przykład pogodzić ewolucjonistów i kreacjonistów. Ewolucja była i jednocześnie to jej wcale nie było. Albo zwolenników i przeciwników teorii globalnego ocieplenia. Temperatura się podnosi, ale ocieplenia nie ma.

A trzecia, to że autor prawdopodobnie szykuje się do wejścia do polityki i już trenuje przed kampanią wyborczą. Jak przekonująco ogłosi, że obniży podatki i zgromadzi do budżetu więcej pieniędzy, że obniży wydatki, ale wszyscy dostaną więcej pieniędzy… To ma murowany angaż w jednej z polskich partii i mandat posła.

Jak odstraszyć nowego czytelnika?

,

O, bardzo prosto. Na przykład serwując mu na powitanie wielki, obrzydliwy zasłaniacz treści, jaką chciał przeczytać. Tak, można to zamknąć. Ale ja wolę zamknąć stronę i więcej tu nie wrócić. A taką miałem ochotę przeczytać polecany przez kogoś tekst.

Zasłaniacz

Telewizja w czasach kompkultury

, , ,

…czyli jak podnieść spadającą oglądalność

Taniec z Gwiazdami. Edycja XXI

Moralność słupków, czyli zbrodnia i kara

, ,


Queen of Britain Kiedyś zasłyszałem taką oto, ponoć autentyczną, historię. Był razu pewnego, w dwudziestowiecznej Anglii, nastoletni chłopiec, który usiłował dokonać zamachu na królową. Nie udało mu się. Wstrząśnięci takim świętokradztwem Anglicy pytali: czemu? Jak bez oporów i skruchy wyjawił już na pierwszym przesłuchaniu, pragnął zostać sławnym i trafić do podręczników historii jako zabójca królowej. Działał metodycznie, z przekonaniem, że nawet jeśli mu się nie uda, jego imię i tak zostanie unieśmiertelnione.
Oburzenie opinii publicznej było przeogromne. Takoż przerażenie motywacją chłopaka. Postanowiono nie dać mu tej satysfakcji, na prośbę sądu i polityków całkowicie przemilczano nie tylko jego nazwisko, ale i imię i wszelkie dane, mogące posłużyć identyfikacji. Wszystkie media, telewizje, radia i gazety – nawet te najbardziej brukowe – solidarnie okryły proces i skazanego milczeniem. Podły plan poniósł fiasko. Solidarnie skazano go na chyba najgorszą dla niego karę: zapomnienie i wymazanie ze społecznej świadomości. Tak skutecznie, że dziś nawet sama ta historia jest niemal nieznana.

Nie wiem, czy to prawda, czy nieprawda (nie udało mi się znaleźć w internecie żadnych materiałów, co może być argumentem i za, i przeciw). Ale spokojnie mogę sobie wyobrazić, że zdarzyło się to naprawdę.

I tak samo, jeśli nie bardziej, jestem pewien, że w Polsce taka solidarna, szlachetna postawa nie byłaby możliwa. Tak, nie mamy królowej, ale możemy sobie podstawić inną narodową świętość: papieża Jana Pawła II. Skala, myślę, odpowiednia. Jak postąpiono by u nas? Obserwując to, co dzieje się w kraju, mogę sobie wyobrazić…

Telewizje i gazety rzuciły by się jak sępy na taki skandal, nie bacząc na intencje, skutki i moralność. W dążeniu do podwyższenia sobie słupków oglądalności i poczytności zrobiono by z rzezimieszka gwiazdę mediów. Rychło, przy pierwszej możliwej okazji nie tylko zrobiono by z nim wywiad – rzekę, ale zaproszono do talk-show. Pokazano by w TV nie tylko jego, ale i kolegów, rodziców, babcię, a nawet psa. W ciepełku afery grzaliby się politycy – stróże prawa i moralności, z lubością grzmiąc i pouczając, byle tylko pokazać się na ekranie. Wspólnym solidarnym acz plugawym wysiłkiem hieny zapewniłyby gadowi łaknioną nieśmiertelność. A przynajmniej sławę.

Bezimienny, żądny złej sławy zamachowiec rozminął się z czasem i miejscem na swoje świętokradztwo. A może nie. A może to polskie media i polscy politycy z czymś się rozmijają.