My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "muzyka"

Jaka powaga, taki śmiech

, , ,

Sztuka nie jest w stanie zastąpić drugiego człowieka,
ale może zastąpić nam jego brak.
(Artur „Jurgi” Jurgawka)



No i dopełniło się. Wróciłem dziś z rozstrzygnięcia Piątego Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Stowarzyszenia Przystań (żeby zacytować pełną nazwę), gdzie czwarty rok mam zaszczyt być jurorem. Szczerze mówiąc, wolę chyba prowadzić warsztaty, niż być bezlitosnym sędzią cudzej twórczości w tak subiektywnej dziedzinie. Pomijając już wspomnianą subiektywność, znacznie ciekawsza twórczo jest relacja, w której dzięki spięciu intelektualnemu tworzy się coś nowego. Niejednokrotnie niewielka poprawka może niesamowicie podnieść poziom wiersza, a i próbując coś przekazać innym, człowiek sam się najwięcej uczy. Kwalifikując i dyskwalifikując prace na konkurs oceniam skończone dzieło, gdzie za każdą niezręczność lecą „punkty karne”. Jeden słaby wiersz kasuje cały zestaw, nawet jeśli pozostałe są znakomite. Nieraz widzę źle napisany wiersz, który marnuje doskonały pomysł, albo po prostu napisany nieco lepiej dałby nagrodę, a tak — lipa.
A może po prostu żal mnie ściska, że nie mogę innym wcisnąć moich „złotych rad”? E, mam nadzieję, że jeszcze tak nie zbzikowałem. Gdyby jednak — poproszę o uprzejmego kopa w… zadek.

Nie ma wielkiego sensu relacjonować takiej imprezy, to trzeba po prostu zobaczyć. Było świetnie (jak zawsze w przystani), koncert był znakomity. Kilka naocznych i nausznych przykładów możecie zobaczyć sami… (jeśli ktoś nie ma czasu lub chęci na słuchanie wszystkiego, polecam występ Agnieszki Kurcoby w pierwszej kolejności)
[/ALIGN]

Czytaj dalej…

Paszczowo

, , , ...


Pod poprzednim moim wpisem na temat sztuki (trochę pretekstowym, bo chciałem bardziej po prostu pokazać występ, który mi się spodobał, niż wdawać się w poważne debaty) kolega Tkacz zamieścił trafny komentarz cytując definicję sztuki z kultowego filmu Rejs. Przypomnijmy, że wg niej sztuka:

...może powstać jako synteza różnorodnych sprzecznych ze sobą wartości. Jeżeli chcemy osiągnąć nową wartość, musimy doprowadzić do konfliktu między tym, co fizyczne, a tym, co duchowe. Jeżeli natura, więc fizyczność, jest czymś pierwotnym, czyli tezą, to kultura jest jej antytezą, a synteza tym, co pragniemy osiągnąć. Gdy ktoś z nas gimnastykuje się, reprezentuje naturę, więc tezę, jeśli ktoś z nas śpiewa, reprezentuje kulturę, więc antytezę. Chcąc stworzyć sztukę na naszą miarę, musimy zwiększyć w niej udział wysiłku fizycznego, a dla antytezy i duchowego. I to jest nowa strategia syntezy. I to jest nowa koncepcja sztuki.



A mnie olśniło, że ten fragment to nie jedyny wpływ filmu Marka Piwowskiego na współczesną sztukę. Tak, jest on większy i sięga nawet poza granice naszego kraju i do zjawisk w kulturze i sztuce nowych. Pamiętacie ten słynny fragment?



Film ukazał się na ekranach w roku 1970 i magicznym sposobem w latach siedemdziesiątych właśnie pojawiły się zaczątki muzyki generowanej „paszczowo” Po długiej ewolucji znamy je dziś pod nazwą beatbox, ostatnio spopularyzowany przez niejakiego Bladego Krisa. Oto, jakie odgłosy on i jego koledzy ze świata wydają paszczowo:



A oto jak paszczowo udzielają się ziomy z mojego miasta, czyli grupa Hapaszamy z Weroniką Siepką gościnnie na wokalu:


[/ALIGN]

Człowiek na Księżycu…

, , ,

Here's a little agit for the never-believer. Yeah, yeah, yeah, yeah.
Here's a little ghost for the offering. Yeah, yeah, yeah, yeah. […]
If you believed they put a man on the moon, man on the moon.
R.E.M., Man on the Moon


Dokładnie czterdzieści lat temu, o godzinie 22:18 czasu polskiego na Ziemię dotarła wiadomość „Orzeł wylądował”. Lądownik LEM z dwuosobową załogą osiadł na powierzchni Księżyca. Spełniło się odwieczne marzenie ludzkości o sięgnięciu gwiazd. Po kilku godzinach przygotowań, 21 lipca 1969 roku, o godzinie 3:56 czasu uniwersalnego (5:56 naszego czasu) Neil Armstrong i Buzz Aldrin jako pierwsi ludzie postawili stopę na Księżycu.


If I was green, I would die… czyli zemsta konesera

, ,


Nudne już stało się narzekanie, że lansowane przez korporacje muzyczne sezonowe gwiazdki regularnie i standardowo biorą stare, szlachetne przeboje i przerabiają na disko, techniawę, czy mówiąc ogólnie: um cyk um cyk. Nic nowego nie są w stanie wymyślić, stworzyć, kultura przeżuwania (zamiast przeżywania), tak, tak…

Większość takich przebojów przelatuje obok mojego ucha: nie posiadam TV, nie słucham radia, słyszę je co najwyżej przelotem na ulicy albo u fryzjera… przepraszam, ściemniłem, nie chodzę do fryzjera. Przypadkiem posłuchałem niedawno przeboju „I'm blue”, którego motyw owszem, gdzieś tam kiedyś mi mignął, ale nigdy nie słyszałem w całości, nie mówiąc już o posiadaniu wiedzy, że autorem jest jakieś Eiffel 65. Tak dla przypomnienia, to kawałek, którego słowa złośliwie przekręcane są na „I am blue, if I was green, I would die”. Naprawdę brzmią one oczywiście „da ba dee da ba die”. To zresztą ciekawostka sama w sobie, że złośliwe przekręcenie ma nieskończenie więcej sensu niż oryginalny tekst. Może cokolwiek ambitniejszego niż „da ba di da ba daj” byłoby nazbyt wyrafinowane dla planowanej grupy docelowej? No ale zerknijmy:



Wybrałem nieoryginalny, fejkowy teledysk, bo postać z niego jest dziwnie znajoma, prawda, Tkacz? Poza tym może tak szybko nie usuną go z YTuby.

Postarajcie się zignorować wokal i idiotyczną aranżację i wsłuchajcie się w sam główny motyw muzyczny. Ja stwierdziłem, że to przecież bardzo urokliwa melodia. Uszyma wyobraźni mogę sobie ją doskonale wyobrazić (jaki jest słuchowy odpowiednik od „zwizualizować”?!) graną jedynie na fortepianie. Nawet synkopowaną w jakiejś jazzowej aranżacji. Do tego wokal, koniecznie kobiecy, i oczywiście mający sens tekst. I oto mamy naprawdę warty uwagi utwór.

Może pora zacząć odpłacać pięknym za nadobne? Na zemstę konesera? Może pora zacząć przerabiać sezonowe techniawy na ambitne i wartościowe utwory?
[/ALIGN]

A swallow imprisoned. Jaskółka uwięziona

, , ,


Jaskółka There are some songs that seems to be a perfect art: with it's music, lyrics, that tells something important, with someone's perfect performance. Songs, that are unbeatable and lasts in memory forever. Yes, there are plenty of them, most of them we will never know, most of them we will never understand and feel — because they are in languages we don't know. Many of them will never get a chance for international appearance.

It hurts, when you can't share your feelings because of language barriers. I want to try to evade such a barrier, I want to show you the beauty of the song, that possessed me once and forever. A beautiful song with passion, with heart-touching music and one of the best lyrics I have ever heard. Sung first at Polish Opole Festival in 1973 by Stan Borys was a kind of striking, suddenly became one of the most recognizable songs in Poland. Music was composed by Janusz Kępski. The lyrics is a poem written by Kazimierz Szemioth titled “A swallow imprisoned in the church of St. Mary” (the most known St. Mary's church in Cracow, former capital of Poland). The poem is like a picture painted with words in our imagination. Try to hear an old live performance:

Czytaj dalej…

Czy warto było pisać tyle?

, ,

Nowy Rok jest tradycyjnym czasem podsumowań i czynienia postanowień na przyszłość, bla, bla, bla, bla, bla, bla. Bla. Czyta ktoś jeszcze? Chyba większość już wystraszyłem i pozostali sami stali Czytelnicy, którym chciałbym podziękować za wpadanie w mój zakątek sieci. Kiedy zaczynałem prowadzić moje Wyśmiewisko, nie czyniłem sobie żadnych ambitnych planów. Chciałem tylko mieć miejsce na wrzucanie przeróżnych swoich pomysłów i dupereli, które po prostu inaczej lądowałyby w szufladzie. Niespodziewanie tworzenie webloga wciągnęło mnie, niespodziewanie Uncle Google wycenił tę stronę zdumiewająco wysoko w swoich rankingach i wynikach wyszukiwania. Niespodziewanie moje wpisy dostrzegł jeden z publicystów Polityki i wiele osób mniej znanych, ale wysoko przeze mnie cenionych. Przez pół roku powstały siedemdziesiąt dwa wpisy, a liczba gości w miesiącu urosła aż do dwóch i pół tysiąca w grudniu (i blisko czterech tysięcy odsłon). Może w porównaniu z najpoczytniejszymi blogami nie jest to wiele, ale sprawia przyjemność.
Nie chcę składać żadnych deklaracji i obietnic, ale mam nadzieję dłubać sobie przy blogu, póki będę miał czas i możliwości.


A na razie dość tego przynudzania, przynajmniej część z Was myśli już o sylwestrowej imprezie. Zatem proponuję coś pod ten klimat: do zabawy, a zarazem refleksyjnie, czyli utwór, który jest już chyba standardem, a który lubię. Przed wami małe nagranie ze szkolnego koncertu charytatywnego w mojej dawnej „budzie”. Bawiłem się na nim doskonale, odpowiadał mi repertuar, występujący prezentowali wysoki poziom, śpiewające kobiety były piękne. Czego chcieć więcej od życia? Oto zespół The End w składzie: Nikola Gardzielik, Seweryn Szalicki, Dawid Remiszewski, Tomasz Gajewski serwuje utwór Agnieszki Chylińskiej. Dziękuję, zapraszam i do zobaczenia w Nowym Wpisie.


Czytelnicy mili…

, ,

No może by dziś coś na poważnie napisać dla odmiany?
Szczerze mówiąc ja świąt mam dość, zanim jeszcze się zaczną. I nie chodzi mi tylko o ich wszechobecnośc w TV, radiu, sklepach i na ulicach już dwa miesiące wcześniej. Po prostu, z racji pisywania do gazety zaliczam w mieście prawie wszystkie spotkania wigilijne, szopki, jasełka i co tylko, w szkołach, klubach, centrach kultury i gdzie się da. Nawet jeśli jest to fajne, to dość typowe. I za dużo. I nawet pomijając przesyt, naprawdę rzadko trafia się coś, co wybiega poza sztampę. Taką perełką, jedną z nielicznych był w tym roku koncert charytatywny, jaki odbył się w jednej ze szkół. Wystąpiły w nim połączone dwa chóry: Chór Nauczycielski i chór Viribus Unitis pod batutą Joanny Gogulskiej.
Koncertów chórów trochę w życiu widziałem i większoć jest niestety usypiająca — zapewne w cichości ducha większość się ze mną zgodzi. Ale występy „Viribusów” zawsze są wyjątkowe. To jest rzecz sama w sobie: nie tylko stworzyć sobry chór, ale go utrzymać na poziomie, kiedy liceum trwa tylko trzy lata, i ledwie się młodzież wprawi, już odchodzi i trzeba szkolić następców. Asi Gogulskiej udaje się to od lat. Co więcej, występy jej podopiecznych nigdy nie nudzą, z największej klasyki potrafi wydobyć coś nowego, opracować nową aranżację i ominąć ryzyko sztampy. Nagranie, zwłaszcza amatorskie, nigdy nie odda wrażenia na żywo, ale posłuchajcie:

Staropolska kolęda „Pasterze mili” z 1705 roku
Wykonanie: Chór Nauczycielski Turkowskiego Towarzystwa Chóralnego, Chór Viribus Unitis
Dyryguje Joanna Gogulska


Rozciągnij skrzydła marzeń

, ,

Występ Listopad będzie wyjątkowo poetycki na moim weblogu. Tak się składa, że nazbierało się trochę rzeczy okołowierszokletyckich, no to — rzucamy. Dziś trochę poezji śpiewanej. Okoliczności przyrody: 23 października w Miejskim Domu Kultury w Turku miała miejsce impreza z cyklu Dni Kultury Bez Barier. Oprócz Anny Seniuk, która recytowała wiersze ks. Jana Twardowskiego (napiszę tu jeszcze o tym), wystąpili przedstawiciele Koła Pisarzy i Poetów Niepełnosprawnych „Kamena” z Łodzi. Mnie najbardziej do gustu przypadły występy Magdy Rybak, wyjątkowa uroda i wyjątkowy głos. Słowa piosenek to wiersze Daniela Skrzypczaka i Wiktora Wołoszyńskiego, muzyka: Zbigniew Tomczak i Stanisław Średziński junior. Dwa utwory udało mi się zarejestrować i zapraszam do posłuchania.

Magda Rybak - Dom
słowa Wiktor Wołoszyński, muzyka Stanisław Średziński jr


Czytaj dalej…

Dziś danie wideomuzyczne

, ,

Miałem przedwczoraj okazję uczestniczyć w miłej ceremonii rozstrzygnięcie IV Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego, ogłoszonego przez Stowarzyszenie „Przystań”. No, „okazję”, w jury byłem. O samym konkursie jeszcze napiszę, ale dziś o otoczce całej imprezy, bardzo udanej. Jako że samo wręczanie nagród i poklepywanie się (dosłownie i w przenośni) po plecach trwa krótko, okrasą uroczystości był multi-koncert, w którym wystąpił nie tylko zaproszony zespół, ale i podopieczni Stowarzyszenia. Myślę, że na zapis chętnie rzucą okiem (i uchem) również osoby spoza Turku. Na początek zerknijmy na konferansjera, którym był Jacek Sulkowski, jeden założycieli Stowarzyszenia. Tutaj gra motyw z czołówki „Pegaza”. Kto pamięta ten program w TV, z czasów, kiedy telewizja publiczna realizowała „misję”, zamiast o niej trąbić?


Czytaj dalej…