My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "poezja"

Proza życia

, ,

Samobójca                  proza

wolę prozę od poezji –
mówili mi często
nie mówili tylko –
czytać, czy pisać?

nie pytałem
czy mają na myśli również
prozę życia

poezja jest zwykle taka smutna
– mówili –
i nieżyciowa
a mnie się wydaje
że życiowe to dla nich
są seriale brazylijskie

poezja jest za to piękna – zaczynam mówić
ale patrzą
jakbym mówił o fizyce kwantowej
więc przerywam

chciałem jeszcze spytać
czy proza jest naprawdę tak generalnie wesoła
ale popatrzyłem na ich gęby
i odpuściłem
bo wyszłoby szyderstwo

chciałem spytać –
a co czytacie?
ale chyba już dość
kłopotliwych pytań na dzisiaj

już rozumiem
skąd te tępo
zadowolone gęby
może faktycznie wygodniej być naćpanym
niż smutnym

ale ja tak nie chcę
nie łyknę
nie dam sobie wmusić
żadnych prochów

a nie znam gorszego
niż prozac życia

Zawsze jest pora napisać utwora. Zapraszam do udziału w konkursie poetyckim

,


Mój wykładowca i kierownik katedry na studiach, dr Piotr Łuszczykiewicz, lubił się naśmiewać z poezji wychwalającej „ojca narodu”, Józefa Stalina, jakiej swego czasu zostało napisane mnóstwo — no bo niechby ktoś odmówił napisania… Słynne, z lubością przytaczane przez niego strofy „niech nam żyje towarzysz Stalin, co usta słodsze ma od malin…” mówią o poziomie tej makulatury same za siebie.

Kategorie tematyczne w konkursach poetyckich to straszna kosa, o czym już kiedyś pisałem. W szczególności, kiedy nie wypada, nie chce się, nie umie, napisać inaczej niż czołobitnie. Potwierdza się to, kiedy przeglądam pierwsze nadesłane zestawy na konkurs poetycki „Przystani”. Wiersze inspirowane życiem ojca Maksymiliana Kolbego, jakie nadeszły, w znakomitej większości są płaskie, bez pomysłu, poziomem często oscylując wokół ust towarzysza Stalina właśnie.

Na dokładkę, wiele osób widząc kategorię inspirowaną życiem jakiegoś świętego automatycznie uznaje, że jest to konkurs religijny i przysyła cały zestaw odpowiednich – ich zdaniem – na tę okazję. Odpowiednich tylko ich zdaniem, bo zamiast się – w swoim mniemaniu – wstrzelić w gusta jury, knoci nie tylko wiersz tematyczny, ale i cały zestaw. Mimo, że nieraz widzę po jednym, czy drugim wierszu, że autor potrafi napisać nieszablonowo, ciekawie, dorzecznie. Ale akurat nie na tematy religijne; które razem z miłością, śmiercią, patriotyzmem i podobnie wzniosłymi rzeczami są najgorszym tematem dla mało wyrobionych.

A przecież wystarczy jeden słaby wiersz, żeby skreślić cały zestaw. Nagroda należy się temu, kto jest twórcą już ukształtowanym i dobrym, a nie temu, któremu przypadkiem wśród mnóstwa wierszydeł trafiła się jedna perełka. Nie, zestaw to musi być cały naszyjnik pereł.

Dlatego też początkowa selekcja jest najłatwiejsza w pracy jury. Wystarczy naprawdę rzut oka, żeby odsiać gnioty i grafomaństwo. Prawdziwa praca zaczyna się, gdy wśród tych paru procent, które przejdą selekcję trzeba wyłonić finalistów, a potem wytypować zwycięzców.
Kiedy byłem w jury pierwszy raz, byłem początkowo przerażony fatalnym poziomem nadchodzących zestawów. Teraz już się przyzwyczaiłem: nie tylko znakomita większość prac nadchodzi w ostatniej chwili, ale w tejże nadchodzą zwykle te najlepsze zestawy. Nie wiem, być może prawdziwi poeci po prostu pracują na ostatni dzwonek, a może tak długo poprawiają… Co niestety nie pozwala za bardzo sobie rozłożyć pracy, wszystko robi się od razu. Cóż.

We wspomnianym przeze mnie konkursie właśnie nadchodzi ten ostatni dzwonek: pozostały dwa tygodnie. Czekam zatem na wszystkich chętnych, nadsyłajcie zestawy. Macie nie tylko jeszcze szansę, ale nawet – statystycznie – całkiem dużą szansę na wygraną. Przypominam regulamin i zapraszam:

Czytaj dalej…

Krótki wiersz o samobójstwie

, ,


Zwykle wybieram jakiś wiersz i wyszukuję do niego ilustrację. Dziś na odwrót: znaleziona ilustracja sprowokowała mnie do wyszukania w szpargałach starego wiersza, a może nawet bardziej niż starego. Do niczego się już nie nadaje, ale zabawnie było go odkurzyć, zaśmiać się nad nim i nawet poprawić jakąś frazę: coś jak prostowanie szprychy w rowerze bez łańcucha, kierownicy i siodełka. A niech tam.

Samobójca                  • • •

Szanuję samobójców, ale…

nie tych, co umierają
skręceni ze strachu,
zapędzeni w kąt jak szczury,

lecz tych, co pełni urazy do życia
obraźliwy gest mu pokażą,
wypną się na nie jeszcze
i na śmierć się rzucą
jakby ją chcieli zgwałcić.

Żywe srebro, nieżywe srebro …

, ,

Śnięta ryba                  blask

srebrzyste światło Księżyca
utonęło w stawie
krociem malutkich księżyców odbłysły
białe brzuszki martwych ryb

Poezja i recycling, czyli wiersze à la MacGyver

, ,


To był jeden z ciekawszych eksperymentów w ramach warsztatów poetyckich, jakie prowadziłem. Było to bodaj podsumowanie pierwszego roku pracy: turniej jednego wiersza, zaproszone jury, dyrekcja biblioteki, nawet wiceburmistrz i nawet jakiś koncert. Trzeba było czegoś do pokazania. No to wymyśliłem, a w zasadzie podpowiedziała mi znajoma.

Wiersze ze skrawków. Wrzuca się w jakieś pudło powycinane pojedyncze zdania lub zwroty, losuje się garstkę i układa wiersz z tego, co się trafi. No więc pociąłem na skrawki opowiadania swoje i uczestników warsztatów, było tego kilka tysięcy fragmentów w dużej szklanej kuli. Nadwyrężony od nożyczek kciuk bolał mnie przez kilka dni jeszcze. Nie było żadnego ćwiczenia, ani prób, bo to miała być niespodzianka. Jedna wielka niewiadoma: czy coś z tego wyjdzie?

Nadszedł dzień próby. Wszyscy obecni, wliczając wiceburmistrza, jury, pracowników i dyrekcję biblioteki, wylosowali sobie garstkę ścinków, dostali kartkę papieru, klej i dwadzieścia minut na ułożenie wiersza. Efekt zaskoczył wszystkich: powstały całkiem niezłe kawałki, niektóre dość długie, koleżanka ułożyła nawet opowiadanie (!), niestety ktoś zrobił przeciąg, zanim je nakleiła…

A oto moje dziełko:

Oryginał                  spóźnić się

pojechałem, wie pan,
leśną drogą,

jak ciężko

i zrozumiałem,
zamarudziłem tam
chyba długo,
płakałem chyba,
rozumie pan,

dobrze,
wszystko,
zapomnę!

była idealną kobietą
jego/jej/ich
śmierć
to chyba jedyne,

byli ostatnimi
i nie zrazili się
żyli bardziej

Ocenę pozostawiam. Jeden wers to jeden ścinek, choć nie było takiego wymogu. Można było sobie oddzierać, dowylosować ekstra, czy w ostateczności nawet dopisać coś, ale nie korzystałem z tego, większość też nie. Ciekawe jest, że zmiana techniki tworzenia nie spowodowała u nikogo zmiany stylu. Może nawet na odwrót: jeszcze bardziej uwypukliła indywidualne style.

To coś jak twórczość MacGyvera: zrobić działające coś z tego, co akurat mamy pod ręką. Uważam, że to niezłe ćwiczenie na kreatywność i przystosowanie się do warunków. W oryginale pomyślane to chyba było jako rodzaj psychoterapii… więc i tak można to traktować.

Księżyc wszędobylski. Zapraszam do konkursu

, , ,


Księżyc Spocona twarz Księżyca
uparcie przepycha się
przez uchylony lufcik.
Świeci, hałasuje,
spać nie daje.
Weź ty odsatelituj się ode mnie.

Taki mały frywolnik, napisany właśnie na kolanie, z wykorzystaniem dawnego pomysłu. Bo w sumie to ja o czym innym miałem, zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w konkursie poetyckim zorganizowanym przez Stowarzyszenie „Przystań”, w którym mam przyjemność być jurorem. O konkursie już wspominałem raz, czy dwa, kto chce, niechaj startuje, poniżej regulamin dla chętnych:

Czytaj dalej…

Tę kulę… napiszcie sami

, , ,


Podczepianie się pod cudzą twórczość jest często postrzegane jako naganne. Ale nie musi tak być. Rimejki, kontynuacje, uzupełnienia, nawiązania to przecież krwioobieg kultury. Zaiste, pokażcie mi dzieło bez odniesień i nawiązań! A czy to nawiązuje się ze względów komercyjnych, z fascynacji, czy w hołdzie dla Mistrza… Jedno nie wyklucza drugiego, a i tak ocenie powinien podlegać rezultat.

Ale, ja znowu pojechałem w maliny, znaczy w dygresję. Remiks w kulturze to pasjonujący temat i chyba będę musiał o nim napisać, żeby przestał mi wchodzić w paradę przy każdej okazji.

Poetą, który wyzwolił we mnie iskrę pisania był Kazimierz Przerwa–Tetmajer. Ale nie do końca ten szkolny, bo w podręczniku wałkowano w kółko dekadentyzm i motywy tatrzańskie. A gdzie słynne erotyki? Może nigdy bym ich nie poznał, gdyby nie moja nauczycielka języka polskiego (bardzo dziękuję, pani Heleno!), która wykopała jakieś zabytkowe audycje na magnetofon szpulowy, których słuchaliśmy na lekcjach; kolega z tyłu siedział z ręką na pokrętle barwy głosu i cały czas regulował, bo inaczej nie szło słuchać. Tak wpadł mi w ucho niewinny erotyk Tetmajera, już na najbliższej przerwie pożyczyłem z biblioteki tomik jego wierszy i po jakimś czasie zacząłem płodzić własne, niestety bardzo nędzne…

Po iluś-tam latach kupiłem sobie antologię poezji miłosnej, w której znalazłem kilka nieznanych mi jeszcze wierszy Tetmajera. Wśród nich wiersz „Tę kulę…”, który zwrócił moją uwagę brakami. W kilku miejscach wyraźnie brakowało wersów. Bez wyjaśnienia, czy to licentia poetica, czy wiersz nieukończony, czy może kawałki zaginęły… Ale rozpaliło to moją wyobraźnię. Postanowiłem ten wiersz za Mistrza dokończyć. Co też mi się, po pewnych wysiłkach, udało, dokończyłem go i… rozbudowałem. Czy z dobrym efektem, nie mnie oceniać:

Kula                  Tę kulę…

Tę kulę, co mnie przeznaczona,
Lej rusznikarzu nie leniwo:
Niech kobiecego blask ma łona,
Krągłość kobiecych biódr pieściwą.

Ma być jak ząb kobiecy gładką,
Wewnątrz, jako jej serce, pusta,
A wejść mi w serce ma tak gładko,
Jak mej kochanki w moje, usta.

Do grobu złóżcie mnie z tą kulą,
Niech w sercu tkwi, jak w piersi serce,
Jak miłość, która poza bólem
Dała mi tylko śmierć w rozterce.

Potem na płytę marmurową
Połóżcie nagi kształt dziewczęcy - -
Niech muzą będzie mi grobową,
Po śmierci mojej ku pamięci.

Czy udało się? Czy to w ogóle ma sens? Ocenę pozostawię p.t. Czytelnikom. Razem z zagadką: wytypujcie proszę wersy, które są mojego autorstwa. Jest ich dokładnie szczęśliwa liczba. Powodzenia. Jeśli będzie zainteresowanie, to zagadkę rozwiążę za jakiś czas.

Ćma i motyl. Kolory poezji

, ,


Praktycznie nie pisuję wierszy rymowanych, rytmowanych. A przecież kiedyś od takich właśnie zaczynałem. Pierwsze były baaardzo kiepskie, ale z biegiem czasem udało mi się dojść do niezłej sprawności i biegłości w rymach i stopach akcentowych. Porzuciłem to później całkowicie, jako „nienowoczesne”. Głupio zrobiłem, rezygnując z już posiadanej umiejętności. Bo owszem — wiersze rymowane są passe, ale czasem przydaje się umiejętność pisania mową wiązaną, choćby do napisania tekstu piosenki, limeryka, czy fraszki. Jak na przykład ta poniżej, której ukończenie zabrało mi, jeśli dobrze pamiętam, dwa lata. Tak, bardzo szkoda mi tej zapomnianej wprawy…

Ćma                  Kolory

Pysznił się raz przed ćmą motyl,
że przy szarej, to on złoty.
Że piękniejszy, bo kolorów ma więcej.
— Czy zechcesz — pytał — być ze mną na zdjęciu?
— Owszem — odparła ćma nieśmiało —
bardzo chętnie. Na czarno-białym.


• Inny wiersz o ćmie we wpisie o moich starych wierszach.
Kolorowe zdjęcie czarno-białej ćmy.

Wartość życia. Rozmowa u wrót

, ,

Zamek z piasku
— A co robiłeś w życiu?
— Budowałem zamki z piasku.
— Chyba mało wartościowe zajęcie.
— Piasek zawsze uważał inaczej…