Cóż, biografizm to główny oręż wszelkich zawodowych herbertologów i pewnie się czytając to przewracają w gro… w swoich bibliotekach. Tym niemniej, rozpatrywanie twórczości jakiegokolwiek autora tylko w odniesieniu do biografii to spłycanie, łatwizna intelektualna i bez mała obraza dla Sztuki. A ów stosunek Zbigniewa Herberta do rzeczywistości ma korzenie właśnie w kulturze starożytnej Europy — przedchrześcijańskie (bo nie tylko greckie, ale i skandynawskie, a podejrzewam, że to cecha również reszty europejskich ludów) rozumienie dumy, losu było niekompatybilne ze współczesnym.