Widzę tu nawet polskie wydania, niektóre nawet te same, które u mnie stoją na półce. :-) Wiem, że w krajach ZSRR – i ogólnie „bloku wschodniego” – wysoko ceniono Lema i nawzajem, w Polsce powszechnie czytywano Strugackich, czy Bułyczowa (ja głównie jego fantastykę dla dzieci, z racji wieku).
Kilka lat temu (ba, jakieś dziesięć), będąc w Czechach nie oparłem się pokusie zajrzenia do księgarni na stoisko z fantastyką. Z polskich autorów byli Lem i Sapkowski.
Nie mam natomiast za bardzo orientacji, jak chętnie czytywano Lema na „Zachodzie”, poza słynną anegdotą, że Philip K. Dick uważał, że Lem to w istocie gremium sowieckich naukowców, mających za cel stworzenie pisarza lepszego od amerykańskich, bo – jego zdaniem – jeden człowiek nie mógł dysponować taką erudycją.