My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zuo śmiechem zwyciężaj. Epizod I

, , , ,


         Zapadał zmierzch nad pustkowiem Krwawego Wrzosowiska. Łotrzyce przysiadały przy ogniskach warownego obozu, starannie sprawdzając swoje łuki i strzały. Z palisady dobiegały pokrzykiwania straży, obserwującej równinę. Wszystkie kobiety odwracały głowę za idącym przez obozowisko, muskularnym wojownikiem z dalekiej północy. Był półnagi – po mrozach i śniegach jego rodzinnych stron chłód umiarkowanego klimatu był dla niego niczym – niósł nieco sfatygowany puklerz i topór. Blask ogni igrał na jego skórze, podkreślając muskulaturę. Kierował się prosto w stronę namiotu kowala, który akurat przerwał pracę, rozmawiając z rycerzykiem w wypucowanej zbroi. Wojownik przystanął na chwilę zdziwiony: kowalem była kobieta. Podszedł wolnym krokiem, łowiąc wymianę zdań.
— Walka ze złem wymaga czystości serca, moja droga. Wiedzy i czystości serca. Jakże smutne jest to, że walką kalać muszą się i kobiety, w jakichże to czasach żyć nam przyszło… Zaiste ciężkie to musi być brzemię, miast ogniska domowego, kowalnego paleniska doglądać…
         Blondynka w skórzanym fartuchu kowala tylko słuchała, kiwając głową i niecierpliwie przekładając młot z ręki do ręki. Wyraźnie nie mogła dojść do słowa. Na to jednak z odsieczą pospieszył wojownik północy. Klepnął rozgadanego rycerza w plecy, aż ten przysiadł.
— Cze, ziom. Blache już wyklepałeś, to suń się nieco. Topora mam do ostrzenia.
         Podniósł z ziemi jakąś szmatkę.
— Masz, zbroję sobie powalałeś na plecach, hehehe.
         Rycerz zdetonowany złapał szmatkę, mruknął jakieś pożegnanie i oddalił się w lekkiej panice. Przybysz zmierzył okiem zgrabną pannę kowal.
— Co za jeden? — spytał, pokazując kciukiem za siebie.
— Ach, to papladyn — westchnęła. — Omal mnie nie zapaplał na śmierć. Mógłby potwory zanudzać na śmierć gadaniem, gdyby większość z nich nie była już martwa. Och, a ja jestem Charsi, jestem tu kowalem. A ty jesteś barabarzyńcą, prawda? Jeszcze nigdy nie widziałam żadnego z was.
         Przesunęła palcem po imponującym bicepsie barabarzyńcy.
— Chętnie zajmę się, hihihi, twoim orężem, wojowniku. Jestem naprawdę dobra — puściła mu perskie oko. — Jak cię wołają, bohaterze?
— Kaman. Kaman Barabarzyńca jestem. Wołają na mnie Kaman, to przychodzę, hehehe — zaśmiał się gardłowo. Muskularna dziewczyna zdecydowanie mu się podobała.
Kaman i Charsi
• • •

         Dwa wozy dalej ubrany na czarno mężczyzna o ponurym wejrzeniu próbował handlować z miejscowym kupcem.
— Jak to: nie masz na stanie nerek, panie Gheed?
— Proste, mam zbroje, mam broń, mam talizmany. Nie handluję podrobami! Możesz próbować sobie coś upolować na równinie, ale wątpię, żeby były świeże, tam same zombiaki, panie Zombisławski, hahaha — zaśmiał się z własnego dowcipu.
— Nie da rady czegoś skombinować? Jesteś kupiec, czy nie?
— Nie obiecuję. A w ogóle to po co ci te cynaderki?
— Ile razy mam powtarzać, że jestem nerkomantą? Wróżę z nerek. Ale muszą być świeże.
— Jak wywróżysz, w jaki sposób pozbyć się Diablo i jego demonów, to cię ozłocimy. Dasz radę?
— Tak, jak będę miał jego nerki. A różdżki masz? — pomachał znacząco trzymanym w ręku patykiem.
— Różdżki, eliksiry i takie tam to u kapłanki. Sam swego czasu u niej brałem, jak chwilowo zaniemogłem. Bo moja świętej pamięci żona to wiesz, wymagająca była…
Zombisław i Gheed
• • •

         Tymczasem rozmowa Kamana Barabarzyńcy z Charsi rozwijała się w najlepsze.
— Wiesz, gdybym mogła prosić cię o przysługę… Już kilku próbowało bezskutecznie, ale taki wojownik jak ty…
— No w czym problem, mała?
— Uciekając z klasztoru przed sługusami Andariel zostawiłam tam w pośpiechu mój magiczny Fallus Horadrimów… Bez niego to jak nie przymierzając, bez ręki, gdybym oczywiście była facetem. Gdyby udało ci się go odzyskać…
— Jasne, bejbi. Naostrz mi tylko toporasa i zaraz wyruszam. Więc mówisz, że już ktoś próbował?
— Tak, nawet niedawno była tu wojowniczka, nowa u nas, anaziomka. Mówiła, że stanie na głowie, a taki artefakt to musi odzyskać. Wyruszyła jeszcze przed południem, na razie nie wróciła…

• • •

         W tym samym czasie, na równinie blondwłosa anaziomka stała bez ruchu, podpierając się włócznią. Wpatrywała się z lekkim zdumieniem w tabliczkę osadzoną obok wejścia do ciemnej jaskini.

SIEDLISKO ZUA
Otwieramy o północy
Czynne do ostatniego nieumarłego

Amaziomka i Siedlisko Zua
• • •

         Zapadła noc. Barabarzyńca wolnym krokiem szedł przez obozowisko, kciukiem sprawdzając ostrość topora. Dojrzał papladyna, który chyba wracał od kapłanki.
— Te, rycerzyk?
— Słucham?
— Ty to chyba po szkołach jesteś, nie? Kształcony?
— Oczywiście, walka ze złem wymaga wiedzy i…
— Jasne; i ostrego topora. Jakeś taki uczony, to mi powiedz, co to jest fallus.
— Fallus?
— No fallus.
— A to nie wiem — stropił się Papladyn. — W przyklasztornej szkole tego nie uczyli. O, może ten ubrany na czarno będzie wiedział…?
[/ALIGN]

• Epizod drugi już w niedzielę •

Gazeta.pl proponuje: myślenie totalitarne na co dzieńVox internauti, vox Dei? Czyli dyktatorum prosumentum

Komentarze

ooomichal piątek, 15 stycznia 2010 14:55:01

To jeszcze teraz jakiś patch do gry żeby te rozmówki w akcji zobaczyć bigsmile

Świetny tekst. Czekam niecierpliwie na kontynuację.

PawełLordzFc sobota, 21 sierpnia 2010 07:42:58

No i gdzie ten drugi epizod? bigsmile

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi sobota, 21 sierpnia 2010 09:39:23

Kliknij tag "Diablo", wylistują się wszystkie.
Na razie trzy. wink

Jak korzystać z funkcji cytowania:

  1. Zaznacz tekst
  2. Kliknij link „Cytuj”

Napisz komentarz

Komentarz
BBcode i HTML niedostępne dla użytkowników anonimowych.

Jeśli nie możesz odczytać słów, kliknij ikonę odświeżania.


Buźki