Źle się dzieje w Internecie
piątek, 6 listopada 2009 20:51:46
Dużo się dzieje ostatnio i źle się dzieje.
Miłościwie nam panujące rządy i korporacje pracowicie, ale skromnie (bo w całkowitej tajemnicy) pracują nad ograniczeniem tak nam wszystkim ciążącej wolności i swobody. O tym, że międzynarodowe negocjacje nad paktem o kontroli Internetu (ACTA) toczą się za zamkniętymi drzwiami już pisałem wiele miesięcy temu. Jak przypomina Heise Online, nic na lepsze się nie zmieniło: politycy dopuścili do komitywy jedynie przedstawicieli korporacji, którym oczywiście zależy na jak najgłębszej cenzurze. O tym, żeby dać się poddać kontroli obywateli i organizacji broniących praw obywatelskich, nie mam mowy.
"PC World" powołuje się na rozesłane przez Komisję Europejską do krajów członkowskich UE podsumowanie przekazanego ustnie stanowiska USA. Zgodnie z tym dokumentem ACTA przewiduje rozszerzenie odpowiedzialności stron trzecich w razie naruszeń prawa autorskiego, a także ograniczenie przywilejów braku odpowiedzialności dla dostawców łączy. […] Amerykański projekt mówi w tym przypadku o "stopniowanej reakcji", która według planów rządów Francji i Wielkiej Brytanii ma w konsekwencji prowadzić do odcięcia łącza internetowego. Mówiąc krótko: USA chcą za pośrednictwem ACTA wprowadzić scenariusz "trzech naruszeń" (three strikes) na skalę międzynarodową. »»
O tym samym właśnie napisał serwis Vagla.pl, uświadamiając jednocześnie, ze nad tym porozumieniem pracują również przedstawiciele polskiego rządu. Ale kto konkretnie: jakie osoby, które ministerstwa czy agendy, jakie jest polskie stanowisko, jaki etap prac — nic nie wiadomo, praktycznie wszystko odbywa się w tajemnicy.
Opisywane ponad rok temu w tym serwisie negocjacje w sprawie Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA) nabierają rumieńców. Wydaje się, że na podstawie tego, co już wiadomo, możne próbować formułować jakieś bardziej ogólne tezy, dotyczące współczesnego procesu stanowienia globalnego prawa, w którym to korporacje zyskują podmiotowość i ... suwerenność(?). Oto okazuje się, że projektodawcy potrafią przekazywać projekt założeń "wybranym lobbystom", potrafią też niektórym firmom przekazywać dane po "zobowiązaniu ich do zachowania poufności", etc. To trochę chyba nie tak, jak zakładał kiedyś Monteskiusz, gdy myślał o trójpodziale władz, które wzajemnie się kontrolują. »»
Kiepsko? Może być jeszcze gorzej…
Polski rząd, pod pretekstem likwidacji hazardu chce wprowadzić prewencyjną cenzurę internetu: czarną listę blokowanych domen. Sprzeczne to z konstytucją, tak naprawdę niczego nie zlikwiduje, ale przy okazji będzie można kneblować usta niepokornym
Według tego przepisu, wszyscy dostawcy internetu mieliby obowiązek blokować strony z niebezpieczną zawartością. Czarną listą zarządzałby Urząd Komunikacji Elektronicznej. Konkretne adresy będą wskazywać UKE, policja, służby specjalne i Ministerstwo Finansów. - Przy ich formowaniu należy zachować ostrożność tak, by nie ograniczyć swobód obywatelskich - mówi rzecznik UKE Piotr Dziubak.
Dostawcy internetu nie widzą problemów, żeby wprowadzić blokadę stron. - Dostosujemy się. Technicznie jest to wykonalne - mówi Lidia Stępińska-Ustasiak z UPC. Jednak nie wierzą, że działanie rządu przyniesie jakieś skutki. - To utopia. Adres strony można zmienić w ciągu kilku minut i przenieść ją z Tajwanu na Wyspy Dziewicze. A wpisanie go na czarną listę potrwa tygodnie - mówi anonimowy przedstawiciel jednego z dostawców internetu. »»
Czy Chińczyk też zostanie zakazany, jako gra losowa, a więc hazardowa?
Wprawdzie w Konstytucji RP stoi jak byk, że “cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu” jest zakazana (art. 54), ale z pewnością rząd znajdzie prawników, którzy będą przekonywać, że Internet nie jest środkiem społecznego przekazu, albo że blokowanie dostępu do określonych adresów WWW w wyniku administracyjnej decyzji urzędnika nie jest cenzurą prewencyjną. Bo przecież blokuje się niby już opublikowaną treść - i nie zawracajcie głowy tym, że pod danym adresem dzisiaj może pojawić się jedno, a jutro drugie. Ciekawe, czy jako następne wejdzie prawo umożliwiające urzędnikom zakazanie druku gazety po tym, jak znajdą w jej jednym wydaniu jakiś “niebezpieczny” artykuł?
Kiedyś to były standardy “komuny”. Współcześnie to standardy Chin czy Iranu - jednak jak widać polski rząd dzielnie stara się dotrzymywać im kroku. »»
Komentarze
Niezarejestrowany użytkownik # piątek, 6 listopada 2009 21:21:52
Niezarejestrowany użytkownik # piątek, 6 listopada 2009 21:24:50
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # piątek, 6 listopada 2009 23:12:01
Nie mówiąc już o bardziej szpiegoodpornych systemach, typu sieci The Onion Router, w której bezkarnie można robić co się chce, a są już nowsze i lepsze koncepcje niż TOR.
Niezarejestrowany użytkownik # środa, 7 września 2011 21:01:13