Moralność słupków, czyli zbrodnia i kara
środa, 14 października 2009 11:26:52
Kiedyś zasłyszałem taką oto, ponoć autentyczną, historię. Był razu pewnego, w dwudziestowiecznej Anglii, nastoletni chłopiec, który usiłował dokonać zamachu na królową. Nie udało mu się. Wstrząśnięci takim świętokradztwem Anglicy pytali: czemu? Jak bez oporów i skruchy wyjawił już na pierwszym przesłuchaniu, pragnął zostać sławnym i trafić do podręczników historii jako zabójca królowej. Działał metodycznie, z przekonaniem, że nawet jeśli mu się nie uda, jego imię i tak zostanie unieśmiertelnione.
Oburzenie opinii publicznej było przeogromne. Takoż przerażenie motywacją chłopaka. Postanowiono nie dać mu tej satysfakcji, na prośbę sądu i polityków całkowicie przemilczano nie tylko jego nazwisko, ale i imię i wszelkie dane, mogące posłużyć identyfikacji. Wszystkie media, telewizje, radia i gazety – nawet te najbardziej brukowe – solidarnie okryły proces i skazanego milczeniem. Podły plan poniósł fiasko. Solidarnie skazano go na chyba najgorszą dla niego karę: zapomnienie i wymazanie ze społecznej świadomości. Tak skutecznie, że dziś nawet sama ta historia jest niemal nieznana.
Nie wiem, czy to prawda, czy nieprawda (nie udało mi się znaleźć w internecie żadnych materiałów, co może być argumentem i za, i przeciw). Ale spokojnie mogę sobie wyobrazić, że zdarzyło się to naprawdę.
I tak samo, jeśli nie bardziej, jestem pewien, że w Polsce taka solidarna, szlachetna postawa nie byłaby możliwa. Tak, nie mamy królowej, ale możemy sobie podstawić inną narodową świętość: papieża Jana Pawła II. Skala, myślę, odpowiednia. Jak postąpiono by u nas? Obserwując to, co dzieje się w kraju, mogę sobie wyobrazić…
Telewizje i gazety rzuciły by się jak sępy na taki skandal, nie bacząc na intencje, skutki i moralność. W dążeniu do podwyższenia sobie słupków oglądalności i poczytności zrobiono by z rzezimieszka gwiazdę mediów. Rychło, przy pierwszej możliwej okazji nie tylko zrobiono by z nim wywiad – rzekę, ale zaproszono do talk-show. Pokazano by w TV nie tylko jego, ale i kolegów, rodziców, babcię, a nawet psa. W ciepełku afery grzaliby się politycy – stróże prawa i moralności, z lubością grzmiąc i pouczając, byle tylko pokazać się na ekranie. Wspólnym solidarnym acz plugawym wysiłkiem hieny zapewniłyby gadowi łaknioną nieśmiertelność. A przynajmniej sławę.
Bezimienny, żądny złej sławy zamachowiec rozminął się z czasem i miejscem na swoje świętokradztwo. A może nie. A może to polskie media i polscy politycy z czymś się rozmijają.
Komentarze
Paweł Kosińskipk1001100011 # sobota, 24 października 2009 11:40:02
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # sobota, 24 października 2009 13:53:49
Ale nie widzę przeszkód, żeby określenie to rozpowszechniło się wśród mediów alternatywnych, blogerów i zwykłych, inteligentnych ludzi.