Wiktoriańscy nieumarli dżentelmeni
niedziela, 6 grudnia 2009 12:47:38
Recenzja Johna Groomsa
Jeśli myśleliście, że sama idea książki „Duma i uprzedzenie oraz zombie” jest niedorzeczna, pomińcie może tę recenzję; a skoro już czytacie, to… zaciśnijcie pośladki. No dobrze, selekcja zakończona. „Duma i uprzedzenie oraz zombie”, z gnijącą austenopodobną kobietą na okładce oraz, cóż, powalającym tytułem, wzięła wielu czytelników z zaskoczenia. Najbardziej zaskakuje jednak to, jak dobrze poradził sobie współautor Austen – Ben H. Winters, z tym całym parodystycznym miksem literackim. Mieszając dwa całkowicie odmienne przemysły literackie — Jane Austen (czy raczej austenowskie nawiązania i fanfiki) oraz motyw zombich, Winters pokazał, że to woda na jego młyn. Życie bohaterów zostało przewrócone do góry nogami przez zombich, ale nieumarli zostali tak umiejętnie wpleceni w historię – a postacie z Austen w wersji Wintera tak komicznie martwe pośrodku terroru – że już po chwili zapominało się, jak kompletnie pokręcona jest to książka.
Mały przykład, jak to działało. Oto pierwszy akapit z oryginalnej „Rozważnej i romantycznej”:
Rodzina państwa Dashwood osiadła była w hrabstwie Sussex od dawna. Ich posiadłość była okazałą, a rezydencja mieściła się w samym środku ich ziem w Norland Park, gdzie, od wielu pokoleń żyli statecznie i dostojnie, ciesząc się dobrą opinią i ogólnym szacunkiem okolicznej społeczności.
Oto zaś początek „Rozważnej i romantycznej oraz morskich potworów”:
Rodzina państwa Dashwood osiadła była w hrabstwie Sussex jeszcze przez Przemianą, kiedy to wody świata nabrzmiały zimnem i nienawiścią do synów człowieczych, a ciemność przeniosła się w otchłanie.
Winter znów bierze opowieść Austen i stawia ją na głowie, przewracając stateczny, stabilny świat Anglii czasów Regencji z pomocą wielkich, mackowatych potworów z głębin. Udaremnia wysiłki bohaterów którzy chcą po prostu wieść zwyczajne, szanowane życie i romansować zgodnie z tradycją. Olbrzymie martwe homary przerywają publiczne zgromadzenie i rozpraszają krzyczących wniebogłosy gości tylko po to, by ci rychło powrócili do swoich zwyczajnych i statecznych konwersacji — scena zaiste bezcenna; by nie wspomnieć komicznego hołdu dla kojących właściwości banału. Może jesteśmy staromodni i ogólnie niezorientowani – zdają się mówić postacie Austen – ale tak nam się żyć podoba i nie pozwolimy, żeby jakieś tam paskudne stwory zrujnowały nasz styl bycia.
Wiele rzeczy można polubić w „Rozważnej i romantycznej oraz morskich potworach”, nie tylko to ciągłe oszałamianie groteskowością morskich potworów wyskakujących niechybnie w krytycznych momentach i delikatnych sytuacjach. A nie wspomniałem jeszcze, że Marianna (dla nieczytelników: Kate Winslet w filmie) musi zdecydować, czy poślubić pana Willoughby'ego, czy raczej wstrętnego (ale bogatego) pułkownika Brandona, który jest w połowie żołnierzem, a w połowie czymś ośmiornicopodobnym.
Niestety, płynnym przejściom w „Dumie i uprzedzeniu oraz zombie” trudno było dorównać w tej kontynuacji, jak choćby kluczowemu dla osiągniętego sukcesu zespoleniu potworności i codziennego życia. Przyznać muszę, że trudno sprawić, aby wyłaniająca się z jeziora wielka ośmiornica mordująca kochanków na plaży wydawała się zjawiskiem typowym. Mimo to wydana po „Dumie i uprzedzeniu oraz zombie”, gdzie obecność zombie wydawała się omalże rutyną i typowością, „Rozważna i romantyczna oraz morskie potwory” wydaje się miejscami sklecona na siłę, co trochę rozczarowuje.
Przy okazji, jeśli lubicie ten rodzaj literackich wygłupów, w księgarniach możecie znaleźć między innymi: „Pan Darcy, wampir”, „Żądza wampira Darcy”, „Huckleberry Finn i Jim Zombie”, „Wojna światów: krew, trzewia i zombie”.
John Grooms »»
Tłumaczenie recenzji i fragmentów prozy: Jurgi
dla serwisu JaneAusten.pl
[/ALIGN]
I na deser: filmowy trailer omawianej książki:
Inne nawiązania do Jane Austen:
• Teka alternatywna: Rozważna i romantyczna w świecie gry Unreal Tournament.
• Ciekawostki: Co jeszcze można zrobić z wiktoriańską powieścią.
Komentarze
Niezarejestrowany użytkownik # poniedziałek, 7 grudnia 2009 21:10:48
Niezarejestrowany użytkownik # poniedziałek, 7 grudnia 2009 22:52:48
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # wtorek, 8 grudnia 2009 20:36:48
W Polsce zaś rzeczywiście kompletnie nie ma takich nawiązań do klasyki. Jedyny znany mi wyjątek to steampunkowy komiks „Pierwsza brygada”, w którym – haha – właśnie Staś Tarkowski z Nell, jeśli dobrze pamiętam: dzięki wynalazkom profesora Geista i Wokulskiego walczą u boku marszałka Piłsudskiego o niepodległość Polski. Początek jest do znalezienia w sieci, całość: nie wiem.
Może jeszcze wśród opowiadań fantastycznych coś by się znalazło, ale niewiele.