My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Szczepić czy nie szczepić – oto jest pytanie

, ,


Kiedy swego czasu profesor Maciej Giertych oświadczył, że dinozaury żyły współcześnie z ludźmi, a na dowód swojego twierdzenia wystawił bajkę o Smoku Wawelskim, odpowiedzią był chóralny śmiech narodu, bo niemal każdy widział absurdalność takiego stwierdzenia równie wyraźnie, jak teorii o nieistnieniu Księżyca, czy o tym, że Ziemia jest płaska (a są ludzie, którzy takie teorie głoszą).

Trochę gorzej ma się sprawa z rzekomym sfałszowaniem lądowania misji Apollo na Księżycu: wprawdzie żeby obśmiać pseudoargumenty zwolenników teorii spiskowej wystarczy znajomość praw fizyki, optyki i geometrii na poziomie gimnazjum… ale nie każdy pamięta ze szkoły wystarczająco wiele, żeby dostrzec oczywiste bzdury, jak nierozróżnianie rodzajów promieniowania, itp.

Jeszcze gorzej jest, kiedy przychodzi skonfrontować się z podobnymi absurdalnymi rewelacjami w dziedzinie medycyny. Tutaj i wzorowa matura może nie wystarczyć, potrzebna jest znajomość metodologii badań naukowych, zaawansowanej statystyki, biologii, mikrobiologii, genetyki i masy innych dziedzin. Poniżej studiów doktorskich z tej dziedziny to nawet trudno zrozumieć nieobrobione wyniki badań.

I jak tu się dziwić, że ludzie dają wiarę przeróżnym szarlatanom, oszołomom i – czasem nawet – oszustom? Jeśli pojawia się taki, uzbrojony w tytuł doktora, czy profesora, powołuje się na wyniki jakichś badań, podaje jakieś przykłady z życia, jak ma przeciętny człowiek odróżnić tezy prawdopodobne od wyssanych z palca wymysłów? Jak odróżnić kontrowersyjną, ale naukową teorię od bajdurek stworzonych przez naciągaczy?

Szczególnie dużo takich „rewelacjonistów” ukrywa się w klimatach – nazwijmy to sztampowo — new age i rozwoju duchowego. Nieokreśloność i nieuchwytność tych dziedzin w kategoriach ściśle naukowych sprzyja tym wszystkim, którzy coś tam uważają, a nie mogą (z przyczyn obiektywnych lub nie potrafią) tego udowodnić — i nie ma znaczenia, czy mają rację i wysuwają koncepcje ciekawe i cenne, czy całkiem poronione. Co drudzy przy okazji psują opinię i wiarygodność tym pierwszym.

Takim kontrowersyjnym tematem są szczepionki. Wynalazek, który zrewolucjonizował medycynę i uratował miliony, setki milionów istnień ludzkich znalazł się na celowniku pseudonaukowców, którzy przekonują, że właśnie szczepionki zabijają… Argumentów im nie brakuje, zawsze znajdzie się dziecko, które umarło na przykład akurat zaraz po podaniu szczepionki na HPV (a że przyczyną była nie szczepionka, tylko niezdiagnozowany, zaawansowany nowotwór, to szczegół, o tym gazety napiszą jak już ucichnie hałas, o ile w ogóle).

Taki właśnie artykuł został zacytowany dziś wczoraj (napisanie posta zajęło mi chwilę dłużej, niż planowałem…) na blogu o rozwoju duchowym Zenforest (przedrukowano go z jeszcze innej strony). Po pełen tekst odsyłam tam, gdzie go przeczytałem, tu zaś pozwolę sobie zamieścić kilka kontrargumentów, jakie napisałem pierwotnie w komentarzach…


Przykładowo, dodawanie rtęci do szczepionek rozpoczęto w 1930 roku. Do tego czasu nie znano choroby zwanej autyzmem. Po raz pierwszy opisano takie chore dziecko w 1938 roku.

Ale gwałtowny wzrost zachorowań na autyzm, zdrowych dzieci w 2-4 roku życia, nastąpił dopiero w latach 90. ubiegłego wieku, po wprowadzeniu tzw. szczepionek potrójnych. O ile w latach 70-tych notowano jedno zachorowanie na autyzm na 10 000 nowo narodzonych dzieci, to po wprowadzeniu tych nowych szczepionek w 1991 roku jedno zachorowanie na 150 zaszczepionych dzieci.



Sprawa jest głośna i świeża. Niestety dla autora artykułu, naukowiec, który ogłosił, jakoby autyzm był skutkiem szczepionek okazał się niedawno pospolitym oszustem. Czy autor (dr n. med Jerzy Jaśkowski) zweryfikuje swoje tezy, czy przemilczy?

Przykładowo, dodawanie rtęci do szczepionek rozpoczęto w 1930 roku. Do tego czasu nie znano choroby zwanej autyzmem. Po raz pierwszy opisano takie chore dziecko w 1938 roku.



Że czegoś nie znano, to nie znaczy, że tego nie było, o czym powinien wiedzieć nie tyle że każdy medyk, ale każdy inteligentny człowiek.
Podobnie ma się sprawa z wykrywalnością choroby, która nie musi być skorelowana z ilością zachorowań.
Sprawa zaś rzekomego powodowania autyzmu przez szczepionki była głośna jakiś czas temu. Po dokładnych badaniach wykluczono tę możliwość i wykazano poważne błędy metodologiczne (by nie powiedzieć naciąganie faktów) popełniane przez głosicieli tej hipotezy.

W tej sytuacji toksyczność tylko rtęci zawartej w jednej ampułce, przekracza dopuszczalne normy ponad 100 razy czyli 10 000%.



Też sobie mogę twierdzić, że to i owo zawiera tamto i siamto w ilościach srakich i owakich. Dopóki nie zobaczę dowodu, spuszczam to na drzewo jako brednie.

Były bardzo ciekawe osobiste refleksje naukowców z USA, którzy opisywali swoje problemy powstałe w chwili publikacji pierwszych dowodów na toksyczność szczepionek. Wielu z nich pozbawiono pracy i zastosowano swoisty ostracyzm, nie zapraszania na sympozja i konferencje naukowe.



Jasne. Profesor Jan Pająk (kto nie zna, niech wygugla) też jest pewnie niezapraszany na konferencje z zemsty za ujawnianie prawdy. Profesor Giertych sprytnie szerzy swoje teorie w polityce, skoro w nauce nikt go nie słucha. Kreacjoniści też się podpierają „profesorami”. Nawet zwolennicy „płaskiej Ziemi” mają w swoich szeregach uciśnionych naukowców.

Bardzo ciekawe były prace doświadczalne pokazujące wpływ jonów wapnia już w 3 minucie po podaniu szczepionki szczurom.



Jakiej szczepionki? W jakiej dawce? I przede wszystkim wpływ na co? Klasyczny przykład pseudonaukowego bełkotu, dobrego w (kiepskim) serialu s-f, a nie w artykule o medycynie. Standardowy odbiorca nie ma pojęcia, co to są jony wapnia, może jakaś trucizna, a może kosmici? Za to po lekturze takich rewelacji będzie się ich bał do końca życia.

Obalono także wszelkie mity o rzekomej skuteczności szczepionek w zwalczaniu hipotetycznych epidemii. Jak powszechnie wiadomo symbolem skuteczności szczepień przymusowych jest rzekome zwalczenie…



Beztreściowy bełkot: obalono, mity, rzekome (2×), hipotetyczne, symbol, powszechnie, wiadomo (niby komu?). Same epitety, bez jakiegokolwiek sensu.
Co ciekawe, śledzę amatorsko doniesienia naukowe również z dziedziny medycyny i nic mi nie jest wiadomo, i jakimkolwiek obaleniu czegokolwiek. Ja sobie mogę napisać w ten sam sposób: „Obalono także wszelkie mity o rzekomej skuteczności przepisów drogowych z zwalczaniu hipotetycznych wypadków. Jak powszechnie wiadomo, symbolem przymusowych skuteczności przepisów drogowych jest rzekome zwalczanie…” Bach! Udowodniłem, że przepisy drogowe są zbędne i szkodliwe! Alleluja!

Każdy kto zna chociaż trochę historię medycyny wie, że inną chorobę wirusową tzw. poty angielskie „natura” zwalczyła w ciągu jednego pokolenia. Pierwsze zachorowania w Gdańsku stwierdzono w 1709 roku, a zakończenie nawrotów epidemii nastąpiło już w 1736 roku, tak skutecznie, ze do dnia dzisiejszego nie potrafimy znaleźć jej śladów.



Tak, i z zapisków z osiemnastego wieku wiemy niezbicie, że była to choroba wirusowa? Tu nawet nie trzeba znać historii medycyny, żeby widzieć niedouctwo autora tych słów.

Jeżeli szczepienia są skutecznym sposobem zapobiegania chorobom, to osoby zaszczepione nie powinny zachorować w żadnym przypadku, a te nieszczepione będą sobie same winne. Niestety jak obserwujemy efekty szczepień przeciwko grypie to sytuacja jest odwrotna. Ciężki przebieg grypy obserwuje się dużo częściej u osób szczepionych, aniżeli u nieszczepionych.



Pierwsze zdanie: autor w ogóle, mam takie wrażenie, nie rozumie chyba sposobu działania szczepionki, nie mówiąc już o rozróżnianiu poszczególnych ich rodzajów. Zdanie drugie: znów jakieś dyrdymały wyssane z palca, całkowicie sprzeczne z wynikami badań.

Nikt również nie wyjaśnia rodzicom, że szczepienie uodparnia na 3-7 lat



Na którą chorobę? Autor ponownie udowadnia, że o szczepionkach nie ma pojęcia i usłyszawszy piąte-przez-dziesiąte o jednej z nich generalizuje. Szczepionki różnią się długością działania, skutecznością i jeszcze mnóstwem innych rzeczy.

Nikt nie wyjaśnia rodzicom, że naturalne przebycie choroby daje odporność dożywotnią.



Pod warunkiem, że się przeżyje, co przy niektórych chorobach jest trudne. A jak się nawet przeżyje, to jest się kaleką do końca życia. Pewnie niewielu już widziało osobę, która w dzieciństwie przeszła chorobę Heinego-Medina. Ja niestety tak, niewiele starszą ode mnie, strasznie okaleczonego chłopca. No tak, ale została mu odporność, gorzki śmiech.

wprowadzających szczepionki na rynek Polski np. te z Korei powodujące ostatnio potwierdzone zgony dzieci



Poproszę o dokumentację potwierdzająca powiązanie zgonów ze szczepionką. Vide powyższy przykład z początku mojego wpisu.

•••

Generalnie, artykuł ten wywołał u mnie skutek przeciwny do zamierzonego. Jeśli utytułowani naukowo przeciwnicy szczepionek mają na potwierdzenie tylko takie słabe, naciągane i nędzne argumenty… Jeśli nie mają lepszych… To nic nie mają. Plotą. Można ich wynurzenia oddać na makulaturę. I jeszcze odpowiem na jeden z komentarzy spod oryginalnego posta.

moj kolega jest lekarzem-pediatra i sam mi kiedys mowil ze swojemu dziecku pewnych szczepionek by nie podal, zwlaszcza gdy nie ma realnego zagrozenia choroby



A jakie ten kolega ma doświadczenie naukowe poza swoim gabinetem? Na ile jego słowa mają jakąkolwiek wartość, poza tym, że jest kolegą? Sam znam wielu lekarzy, którzy wygadują brednie, albo na zasadzie prof. Giertycha, albo dlatego, że od ukończenia studiów 40 lat temu nie nauczyli się niczego nowego i nie chce im się nawet przeczytać listy nowych leków na choroby, które mają leczyć.

Zresztą, nawet ówże przytoczony kolega powiedział jedynie o pewnych szczepionkach, w kreślonym przypadku (braku realnego zagrożenia), nie o wszystkich w ogóle.

Wiele osób przytacza takie czy inne zdarzenia z własnego życia jako argumenty. To całkowite nieporozumienie! Człowiek nie jest mechanizmem, który na określony środek zadziała zawsze tak samo, nie mówiąc już o tym, żeby tak samo jak inni. Jeśli jakiś lek na mnie nie działa, albo działa inaczej niż stoi w ulotce to czy jestem ofiarą spisku farmakologów? I że nie działa w ogóle? Nonsens. Takie rozumowanie to zupełnie jak „nie podoba mi się kolor niebieski, więc nikomu się nie podoba”. To znaczy jedynie, że nie jest to odpowiedni lek dla mnie. A to w moim życiu częsta sytuacja, że specyfik nie działa, lub działa zgoła na odwrót niż oczekuje tego lekarz. Większość ludzi po kawie jest pobudzona, niewielka część właśnie usypia. No i co, spisek producentów kawy? Nie, odmienne działanie na organizm. To samo jest z każdą przyjmowaną przez ludzi substancją, a nawet pożywieniem. Jedni po czekoladzie mają zatwardzenie, a inni (za przeproszeniem) sraczkę. Spisek?

Poduszka powietrzna w samochodzie na tysiąc uratowanych osób jedną zabije wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Kiedy przychodzi do takiej materii jak medycyna jest nie inaczej. Jedna na milion osób umrze po zjedzeniu egzotycznego owocu, bo ma ukrytą, a rzadką alergię. Jedna na milion umrze po zastosowaniu leku, który miał pomóc — nie ma na to rady. Jedna na tysiąc źle zareaguje na szczepionkę, która reszcie pomaga. Nie ma na to rady ani sposobu na uniknięcie takich przypadków.

A dochodzi tu kwestia, że medycyna jest nauką w ciągłym rozwoju i jej ustalenia podlegają bezustannym zmianom, poprawkom, a nawet falsyfikacjom — niejednokrotnie dawne poglądy i sposoby leczenia odchodzą w niebyt. I tyczy się to każdej dziedziny nauki. Można albo kierować się bieżącymi zaleceniami, albo zamknąć się w ciemnogrodzie i leczyć tylko różańcem. Jak ci rodzice, którzy nie leczyli swojej córki chorej na cukrzycę. Oni powoływali się na boską wolę, a ja… a dla mnie są mordercami własnego dziecka.
[/ALIGN]

Jak naprawić reprezentację narodowąChodzi przecież o zachętę

Komentarze

Niezarejestrowany użytkownik czwartek, 8 października 2009 00:25:26

mAniek writes: "Tragiczny wypadek w sportowej sali. W czasie meczu siatkówki źle poczuł się jeden ze studentów. Mimo szybkiej reanimacji chłopak zmarł." http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7121893,Smierc_19_latka_w_czasie_meczu_siatkowki.html Naukowiec w typie powyższego typa zapewne wysnułby szybko teorię że siatkówka jest niebezpieczna dla zdrowia i życia i nie powinna być dozwolona. A utrzymywana jest tylko przez spisek producentów sprzętu sportowego.

Niezarejestrowany użytkownik czwartek, 8 października 2009 02:28:58

miskidomleka writes: Jurgi, dwa linki, jeśli jeszcze nie widziałeś. Znany ci z dyskusji u Zen okaz Homo niecałkiemsapiens pod tytułem Astromaria, jak również zjawiska pokrewne, występują. http://biokompost.wordpress.com/2009/10/07/cytat-na-dzis-wiecie-kto-wiecie-gdzie/ http://moon5.wordpress.com/2009/10/01/szczepionkowy-biznes/

Niezarejestrowany użytkownik czwartek, 8 października 2009 15:29:47

Bart writes: A tośmy się zgrali :) Zapraszam do siebie - właśnie opublikowałem notkę o dr. Jaśkowskim. http://blogdebart.pl/2009/10/08/doktor-jaskowski-autorytet-1/ Dziś wieczorem lub jutro chcę powiesić drugą część, w której pochylam się nad poglądami doktora na kwestie pozamedyczne...

Niezarejestrowany użytkownik poniedziałek, 11 lipca 2011 14:38:11

Anonim writes: No, koleś skoro tak obszernie się wypowiadasz, to pewnie prowadziłeś badania. Problem jest w tym, że Twój tekst także nie jest oparty na niczym co zarzucasz ludziom, którzy próbują coś zrobić dla dobra swoich dzieci. Nie opowiadam się tu po niczyjej stronie a jednak z jakiegoś powodu w innych, stojących nieco wyżej w kulturze medycznej krajach, zakazano szczepić preparatami zawierającymi rtęć. Zgodnie z Twoją teorią Szwedzką medycyną muszą kierować nieuki, ciemnogród jakiś. Przejrzyj więcej materiałów w temacie i odszczekaj swoje bzdety. Obiektywizm, głupcze !

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi poniedziałek, 11 lipca 2011 15:02:12

Nie jest oparty? A zajrzałeś pod linki, które podałem? Przejrzyj sobie zresztą pod tym kątem jakiś agregator badań uniwersyteckich, choćby PsychOrg.com.
A skoro szczepienie preparatami z zawartością rtęci jest zakazane, no to chyba wynika z tego, że rtęci w szczepionkach nie ma, prawda?

Niezarejestrowany użytkownik poniedziałek, 11 lipca 2011 15:08:33

Anonim writes: I jeszcze brak logiki. Gdyby nie było, to nie trzeba byłoby zakazywać. Za dużo jak na mój wykwintny umysł.

Niezarejestrowany użytkownik poniedziałek, 11 lipca 2011 15:30:25

Anonim writes: A to przypadkiem przeczytałeś: http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Zmarlo-12-dzieci-na-ktorych-testowano-szczepionke,wid,10147920,wiadomosc.html?ticaid=1ca49 ?

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi wtorek, 12 lipca 2011 18:21:17

Daj link to analizy naukowej potwierdzającej, że te 12 zgonów na 15 tysięcy badanych to faktycznie skutek szczepionki. Uwzględniające przeciętną śmiertelność dzieci w tym kraju i na tym poziomie socjalnym. Jesteś pewien, że śmiertelność u dzieci nie objętych testami nie jest na przykład wyższa?

Nawet jeśli przyjąć całość za dobrą monetę, to zauważ, że co innego testy (które zawsze stwarzają ryzyko!) a co innego gotowy i sprawdzony lek. Całość zaś bardziej świadczy o respektowaniu prawa w tym kraju, niż o szczepionkach.

Kilkadziesiąt lat temu w USA sprzedawano lek uspokajający, który podany ciężarnym powodował, że rodziły się dzieci bez kończyn. Podążając twoim tokiem rozumowania, trzeba by stwierdzić, że wszystkie leki na uspokojenie to trucizna, tak?

Niezarejestrowany użytkownik czwartek, 14 lipca 2011 21:32:27

Anonim writes: Przez dziesiątki lat analizy naukowe nie wykazywały związków palenia tytoniu z jednostkami chorobowymi. Jak się później okazało decydujący wpływ na taki stan rzeczy miały naciski ze strony koncernów tytoniowych. Podążając za Twoim tokiem rozumowania papierosy w tamtych czasach nie szkodziły ?

Jak korzystać z funkcji cytowania:

  1. Zaznacz tekst
  2. Kliknij link „Cytuj”

Napisz komentarz

Komentarz
BBcode i HTML niedostępne dla użytkowników anonimowych.

Jeśli nie możesz odczytać słów, kliknij ikonę odświeżania.


Buźki