Jak wymamić kasę, czyli „Czarownicy z krainy OZZ”
środa, 4 sierpnia 2010 10:29:08
Do czego służy aparat fotograficzny? Wydawałoby się, że odpowiedź jest jednoznaczna: do robienia zdjęć. Otóż nie dla wszystkich. Specjaliści odkryli, że główną funkcją fotoaparatów jest… piratowanie książek. Tak i w związku z tym wszyscy posiadacze aparatów fotograficznych powinni płacić owym „specjalistom” za to fenomenalne odkrycie. Ci specjaliści to tzw. „organizacje zbiorowego zarządzania” (OZZ, ja tam na nich mówię: pasożyty a czemu, o tym dalej) a konkretnie: KOPIPOL, REPROPOL i „Polska Książka”, czyli organizacje mające rzekomo dbać o interes autorów i wydawców.
Dla osób nie znających kontekstu: w naszym kraju obowiązuje tzw. opłata reprograficzna, mająca zrekompensować artystom i wydawcom „dozwolony użytek” (czyli to, że możesz legalnie np. pożyczyć koledze książkę lub kasetę). Doliczana ona jest do ceny wszystkich urządzeń mogących służyć do kopiowania: nagrywarek CD/DVD, skanerów, drukarek, kserokopiarek, itp. Doliczana jest również do wszystkich nośników: czystych płyt, kaset, papieru, itd.
Obecnie „czarownicy z krainy OZZ” doszli do wniosku, że to za mało i chcą więcej. Primo: chcą podwyższenia opłaty za papier A3 i A4 ×1500 (słownie: tysiąc pięćset razy). Secundo: domagają się obłożenia opłatą cyfrowych aparatów fotograficznych, dowodząc, że służą one do kopiowania książek. Ministerstwu Kultury i Dziewictwa Narodowego posłusznie przygotowało stosowny projekt. Nie bardzo jednak rozumiem czemu akurat pominęli w nim aparaty analogowe. Pominęli też aparaty w komórkach mimo że są cyfrowe – argumentując, że telefony komórkowe służą głównie do rozmawiania. Jak z tego wynika, zdaniem ministerstwa aparaty fotograficzne służą głównie do robienia sobie kopii książek. Czy to już kraj Monty Pythona? Aż dziw, że jeszcze nie obciążono opłatą długopisów, ołówków i kredek. Przecież takimi kredkami można sobie skopiować obrazy!
Sama idea opłat za produkcję i import drukarek czy skanerów (a także nagrywarek) nie wzbudza we mnie szczególnych oporów, skoro to jest cena za dozwolony użytek. Niestety, z jednej strony rozszerza się i winduje te opłaty wbrew zdrowemu rozsądkowi i przyzwoitości, z drugiej jednocześnie próbuje wmówić i przeforsować interpretację, że dozwolony użytek (za który płacimy!) jest przestępstwem.
A co najlepsze: autorzy tych pieniędzy i tak na oczy nie widzą. Sąd Najwyższy uznał, że OZZ wcale nie mają obowiązku dzielić się z twórcami. Organizacje mające bronić praw autorów zatem same wszystko przejadają: przecież zatrudnienie osób do tworzenia wniosków o podwyższenie opłat i pisanie uzasadnień kosztuje! I tak opłata reprograficzna finansuje organizacje dbające o opłatę reprograficzną. Nie ma to jak się dobrze ustawić.
Spiracony przeze mnie fragment książki „Don Wollheim proponuje - 1989”
Więcej na temat:
• Fachowa analiza prawna na Vagla.pl (w tym linki do wcześniejszych artykułów).
• Konkluzja na temat w/w wyroku SN (rp.pl).
Komentarze
Bożena Bożena328 # środa, 4 sierpnia 2010 13:16:57
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # środa, 4 sierpnia 2010 13:20:30
(Tylko pół sekundy wymyślałem tłumaczenie, dobry jestem ;P)
Bożena Bożena328 # środa, 4 sierpnia 2010 13:22:09
Adampsu # czwartek, 5 sierpnia 2010 05:05:20
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # czwartek, 5 sierpnia 2010 08:31:14
Czekam na spadek cen czytników e-booków. Już niedługo dojdą do strawnej dla mnie ceny. Jak do tego czasu wydawcy się nie obudzą i nie zaoferują sprzedaży elektronicznej, to się przejadą, bo ludzie i tak będą kupować czytniki; jak nie będzie do nich można kupić książek, to będą piracić.
drzewacz # środa, 11 sierpnia 2010 16:17:52