My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Wieszczu, deszczu!

, ,


Łódka w polu pszenicy

Po co wam prywatność? Macie przecież internet! Czyli francuski rząd chce szpiegować internautów

, , , ...


Nieskończone są pomysły demokratycznych polityków w szerzeniu wolności, demokracji, praw człowieka, poszanowania cudzej prywatności… No dobrze, co jednak kryje się pod tą ściemą? Przyjrzyjmy się takiej Francji. Nie tak dawno relacjonowałem hecę z ustawą i urzędem o nazwie HADOPI, myślałby kto, że to koniec, a tu BĘC!. Przypomnimy: francuski rząd, w trosce o dobrobyt koncernów medialnych (których prezesi absolutnym przypadkiem są kolegami prezydenta Sarkozy'ego i tylko przypadkiem fundują mu obiadki i wakacje na jachcie) postanowił ukrócić internetowe piractwo. Zdecydował zatem powołać HADOPI – urząd o specuprawnieniach do pilnowania i karania niesfornych obywateli.

Rzeczony HADOPI miał w założeniu mieć prawo – po powzięciu podejrzenia o łamaniu praw autorskich – wysłać upomnienie domniemanemu piratowi, zaś w przypadku podejrzenia recydywy – odcięcia mu internetu. Całkowitego i nieodwołalnego, bez żadnego dochodzenia winy. Na wszelki wypadek uchwalono, że podejrzany ma za odebrany internet nadal płacić. Żeby mu zrekompensować stratę, uchwalono zaś, że nie ma prawa do żadnego odwołania, obrony ani procesu. Żeby przypadkiem nie okazało się, że jednak internauta miał rację i żeby nie podrywać autorytetu superurzędu.

Ustawa przeszła przez sejm, senat i podpis prezydenta. Tak, prawica dba o prawa obywatelskie. Jednak po awanturach ze strony lewicy i zaskarżaniu ustawy do tamtejszego sądu konstytucyjnego zapisy ustawy złagodzono.

Loi HADOPI

Ugodzona w swą dumę prawica i HADOPI najwyraźniej postanowiły się odkuć. Właśnie proponują nowe, arcyśmieszne rozwiązania. Każdy z obywatelów Republiki Francuskiej, który chce uniknąć oskarżenia o piractwo, powinien dobrowolnie zainstalować na swoim komputerze rządowego trojana/wirusa, który będzie monitorował wszystko, co prawowierny obywatel robi. W razie oskarżenia zatem będzie mógł poświadczyć, że do przestępstwa kradzieży empetrójki nie doszło. Ponadto na życzenie życzliwego HADOPI będzie usłużnie meldował o wszystkich czynnościach internauty, nawet rok wstecz. Och, bez obaw, to na początek, później pewnie się ten okres wydłuży. Oraz poszerzy – uprawnienia.

Chyba że ci paskudni obrońcy tak zwanych praw obywatelskich znowu zaczną rządowi kłaść kij w szprychy… czy tam w rutery… Naiwniacy. Ja bym ten kij takiemu rządowi włożył całkiem gdzie indziej. Domyślcie się, kaj.



Przysłowie dla bezsennych

, , ,


Łóżko

Jak sobie pościelesz,
tak sobie wygnieciesz.




Ta sflikrowana polska gramatyka…

, ,


We Flickru? We Flickerze?

Trudna odmiana, ale – jak to mówią – do trzech razy sztuka.
Śmiało! Jeszcze jedna próba!



Uaktualnienie: mam dowód, że portale newsowe rywalizują również na tym polu:

Żądał wyłudzić dwa papierosów

Czekam teraz na godną odpowiedź ze strony tvn24.pl.
Da radę przebić?

[/ALIGN]

Legalność gry w „Chińczyka”

, , ,


Od niedzieli w Chinach obowiązują nowe zasady dotyczące gier sieciowych. Zgodnie z wymaganiami ministerstwa kultury tego rodzaju gry przeznaczone dla niepełnoletnich nie mogą zawierać treści nakłaniających do naśladowania zachowań naruszających zasady etyczne i prawo.


Tak się zastanawiam, co zostanie do grania chińskiej młodzieży poniżej lat osiemnastu? Tylko bilard, bierki i Tetris? Bo że odpadną gry typu GTA – oczywiste. Gry, gdzie tłuką się elfy z orkami raczej też. Odpadną też zapewne wszelkie gry w rodzaju Diablo, choć trudno o pewność, czy mordowanie demonów i ożywianie szkieletów są niezgodne z chińskim prawem i zasadami etycznymi. Gry typu Travian i Plemiona wykluczone – przecież prowadzi się w nich wojny, ale może przeszłyby, gdyby walczyło się ze zgniłym kapitalizmem. Ale zaraz, przecież w Chinach też już jest kapitalizm.
Tylko bilard, bierki i Tetris? I Chińczyk? Zaraz, nie, w „Chińczyku” bije się pionki. Odwołuję też Tetris. Przecież psucie klocków może być uznane za nakłanianie do sabotażu w budownictwie.

Gra fantasy online Czy aby ten potwór nie jest gatunkiem chronionym?

Czytaj dalej…

Jak wymamić kasę, czyli „Czarownicy z krainy OZZ”

,


Do czego służy aparat fotograficzny? Wydawałoby się, że odpowiedź jest jednoznaczna: do robienia zdjęć. Otóż nie dla wszystkich. Specjaliści odkryli, że główną funkcją fotoaparatów jest… piratowanie książek. Tak i w związku z tym wszyscy posiadacze aparatów fotograficznych powinni płacić owym „specjalistom” za to fenomenalne odkrycie. Ci specjaliści to tzw. „organizacje zbiorowego zarządzania” (OZZ, ja tam na nich mówię: pasożyty a czemu, o tym dalej) a konkretnie: KOPIPOL, REPROPOL i „Polska Książka”, czyli organizacje mające rzekomo dbać o interes autorów i wydawców.

Dla osób nie znających kontekstu: w naszym kraju obowiązuje tzw. opłata reprograficzna, mająca zrekompensować artystom i wydawcom „dozwolony użytek” (czyli to, że możesz legalnie np. pożyczyć koledze książkę lub kasetę). Doliczana ona jest do ceny wszystkich urządzeń mogących służyć do kopiowania: nagrywarek CD/DVD, skanerów, drukarek, kserokopiarek, itp. Doliczana jest również do wszystkich nośników: czystych płyt, kaset, papieru, itd.

Obecnie „czarownicy z krainy OZZ” doszli do wniosku, że to za mało i chcą więcej. Primo: chcą podwyższenia opłaty za papier A3 i A4 ×1500 (słownie: tysiąc pięćset razy). Secundo: domagają się obłożenia opłatą cyfrowych aparatów fotograficznych, dowodząc, że służą one do kopiowania książek. Ministerstwu Kultury i Dziewictwa Narodowego posłusznie przygotowało stosowny projekt. Nie bardzo jednak rozumiem czemu akurat pominęli w nim aparaty analogowe. Pominęli też aparaty w komórkach mimo że są cyfrowe – argumentując, że telefony komórkowe służą głównie do rozmawiania. Jak z tego wynika, zdaniem ministerstwa aparaty fotograficzne służą głównie do robienia sobie kopii książek. Czy to już kraj Monty Pythona? Aż dziw, że jeszcze nie obciążono opłatą długopisów, ołówków i kredek. Przecież takimi kredkami można sobie skopiować obrazy!

Sama idea opłat za produkcję i import drukarek czy skanerów (a także nagrywarek) nie wzbudza we mnie szczególnych oporów, skoro to jest cena za dozwolony użytek. Niestety, z jednej strony rozszerza się i winduje te opłaty wbrew zdrowemu rozsądkowi i przyzwoitości, z drugiej jednocześnie próbuje wmówić i przeforsować interpretację, że dozwolony użytek (za który płacimy!) jest przestępstwem.

A co najlepsze: autorzy tych pieniędzy i tak na oczy nie widzą. Sąd Najwyższy uznał, że OZZ wcale nie mają obowiązku dzielić się z twórcami. Organizacje mające bronić praw autorów zatem same wszystko przejadają: przecież zatrudnienie osób do tworzenia wniosków o podwyższenie opłat i pisanie uzasadnień kosztuje! I tak opłata reprograficzna finansuje organizacje dbające o opłatę reprograficzną. Nie ma to jak się dobrze ustawić.

Czytaj dalej…

O wartości ciężarze

, , ,


Orzeł Uziemiony


Λαβύρινθος

,


Labirynt         Korowód dziwnie ubranych postaci podąża korytarzami labiryntu. Prowadzi je postać w czarnej pelerynie, z czarną opaską na oczach i rozwianymi włosami. Postać pędzi jak szalona, zaś pozostali uczestnicy korowodu próbują nadążyć, czepiając się końca peleryny jak zbawienia, na ich twarzach maluje się zmęczenie, czasem rozpacz lub nienawiść. Pomimo to większość z nich biegnie, biegnie bez śladu nieposłuszeństwa. Niektórzy, nieliczni, zostają w tyle i gubią drogę, błądząc potem w niezliczonych korytarzach; czasem trafiają na korowód i przyłączają się do niego, myśląc, że odnaleźli swojego Przewodnika. Nie wiedzą, że takich korowodów jest niezliczenie wiele i odnalezienie tego jednego, który wciąż umyka, jest prawie niemożliwie. Jeszcze bardziej nieliczni zdobywają się na odwagę i celowo gubią się, by szukać drogi na własną rękę. Ci przynajmniej nie muszą się spieszyć, ale jest ich coraz mniej. Coraz mniej jest tych, którzy rezygnują z obłąkańczego pośpiechu.
         Labirynt nie ma wyznaczonego końca, środka, ani początku, nie ma też jednego celu. Każdy Przewodnik zaczyna bieg w innym miejscu, każdy w innym miejscu go kończy. Czasem, z niewiadomych przyczyn, drogi dwóch korowodów krzyżują się; wtedy ludzie w panice przepychają się i tłoczą. Z nienawiścią rozpychają się pięściami, żeby tylko nie zgubić swojego korowodu. Wielu z nich zostaje wepchniętych w czarne dziury w murze – ci znikają na zawsze. Każdy zresztą korowód nieuchronnie kiedyś wpada w ślepy zaułek i bez śladu znika w ścianie. Dlaczego żaden z nich się nie zatrzyma? Taka możliwość nie istnieje. Jest nie do pojęcia dla tych biednych ludzi. Ci, którzy się zgubili błądzą z przerażeniem w oczach, biegną na oślep. Ci, którzy nie znajdują żadnego Przewodnika przeważnie rzucają się z rozpaczy w najbliższą czarną dziurę. Nie potrafią żyć bez kogoś, kto ich będzie prowadził, prowadził tak szybko, żeby nie mieli czasu na własne myśli. Nieliczni indywidualiści poruszają się sami – jedni szybko, inni powoli, ale zawsze w swoim tempie. I ci kiedyś wreszcie wejdą w korytarz bez wyjścia i odejdą stąd na zawsze. Czasem później, czasem wcześniej, niż ci z korowodu, ale zawsze mają jakąś szansę, że później. I uczynią to samodzielnie. Ale i oni pędzą, sami nie wiedząc, gdzie. Najśmieszniejsze jest jednak to, że myślą, iż płacąc samotnością stają się wolni od swojego Przewodnika. Nie wiedzą, że od Przeznaczenia uciec nie sposób.
         Wśród uwięzionych w Labiryncie ludzi powszechna jest wiara, że po drugiej stronie dziury można będzie zaznać upragnionego odpoczynku. I że doznają go tylko ci, którzy bez słowa skargi i potulnie będą trzymać się swojego korowodu i Przewodnika. Nie wiedzą, że dla wszystkich po drugiej stronie jest następny niekończący się Labirynt. Nie wiedzą, bo nie pamiętają, że przeszli ich już niezliczoną ilość.
         Nie wiedzą, że spokój zawsze można odnaleźć tylko tutaj i teraz. Że gdyby się na chwilę zatrzymali i spojrzeli w górę, dostrzegliby niebo i słońce ponad murem.


Artur „Jurgi” Jurgawka,
Turek, 24 lipca 1999, 5 września 2001

[/ALIGN]

Zwłaszcza…

, , ,


Putin

Nie święci tureccy garnki lepią.