My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "recenzje"

…dobrze widzi się tylko… nosem?

, ,

Plakat Mawia się, że w literaturze wszystko już było i napisano w zasadzie wszystko, pozostał tylko „postmodernizm” i inne przeżuwanie. Czasami jednak trafia się ktoś, kto albo o tej prawdzie nie wie, albo ma ją (nomen omen) w nosie i pisze coś naprawdę nowego.
Pamiętam, jak na prowadzonych przeze mnie warsztatach literackich mówiłem o pisaniu z punktu widzenia osoby używającej zmysłów w odmienny sposób od nas, lub w odmienne zmysły wyposażonej, generalnie — ze zmienioną percepcją. Zdarza się w prozie narrator niewidomy, niesłyszący, chory psychicznie, jeśli wcielenie jest udane, powstaje zwykle coś wartego uwagi. Znakomity, bo wstrząsający jest punkt widzenia telepaty, pokazany w powieści „Czarne oceany” Jacka Dukaja. Pamiętam, że po tym spotkaniu warsztatowym jeden z uczestników napisał niezłe opowiadanie z osobą niewidomą jako narratorem, a tak sprytnie, że czytelnik orientuje się w czym rzecz dopiero na końcu.
Ale to co zrobił niemiecki pisarz Patrick Süskind jest wyjątkowo nietuzinkowe. Przedstawić świat z punktu widzenia kogoś, kto odbiera świat głównie zmysłem węchu… Jak to zrobić? Węch jest dla człowieka zmysłem nawet nie drugo-, bo raczej trzeciorzędnym. Karkołomny koncept został tu nie tylko zrealizowany bezbłędnie, ale przeprowadzony z taką wirtuozerią i wpleciony w tak oszałamiającą historię, że proszę siadać. I czytać: Pachnidło. Historia pewnego mordercy. Jedna z najlepszych powieści, jakie w życiu mogłem… aż się prosi napisać: powąchać.

Czytaj dalej…

Na pohybel nieudolnym ekranizatorom

, ,

Joanna Chmielewska to od dziesięcioleci ulubiona polska autorka prześmiesznych kryminałów. Jako dziecko zaczytywałem się przygodami dzieciaków: Janeczki i Pawełka, bohaterką książek dla starszych czytelników jest… Joanna, pisarka — najwyraźniej alter ego samej autorki.
Chmielewska zawsze doskonale wpisywała się w istniejący wokół świat. Najpierw był to siermężny PRL, potem Polska czasu przemian, nowe książki to świat, jaki widzimy za swoimi oknami… i w telewizji. Rzeź Bezkręgowców to nowa powieść, zbudowana wedle najlepszych wzorców gatunku. Ofiarą tajemniczego zabójcy zaczynają padać filmowcy, którzy paskudzą ekranizowane książki. Wszyscy są podejrzani, a najbardziej sama bohaterka, która prowadzi konkurencyjne dla policji śledztwo, prawie nie ruszając się ze swojego mieszkania, opierając się na wydobytych strzępach informacji i plotkach. Naturalnie, w miarę rozwoju sytuacji sprawy się komplikują, trupów przybywa, a wszyscy to osoby nielubiane przez bohaterkę.
Zresztą, kto z nas nie miał ochoty udusić reżysera, który filmując naszą ulubioną książkę, skopał ją dokumentnie? No to co musi czuć autor takowej? Nie wiem, czy ukatrupione w książce osoby są odwzorowaniem konkretnych ludzi, całkiem możliwe, że tak. Ja w każdym razie chętnie pewne realne osoby bym tam podłożył. Stąd i tytuł powieści: bezkręgowce, czyli pijawki, czyli organizmy pasożytujące…

Czytaj dalej…

Brzemienne skutki nazbyt wojowniczego prezydenta

, ,

Już sama okładka zdradza, jaka będzie oś fabuły. Morda parszywego tajniaka, godło carskiej Rosji na futrzanej czapie i pagonach skórzanego płaszcza i… zegarek z datą szóstego lutego 1897. Elektroniczny zegarek! Niechybnie szykuje nam się podróż w czasie. Zresztą i tytuł pasuje: „Operacja Dzień Wskrzeszenia”. Zajawka z tyłu okładki też nie tai, o co chodzi.

Zaczyna się z przytupem i hukiem. Terroryści opanowują polską bazę z wyrzutniami głowic atomowych, wycelowanymi w bratnie kraje. Tajną i nielegalną bazę, z nielegalnymi głowicami, dodajmy, zbudowanymi na osobisty rozkaz prezydenta Citko, widać zwolennika baz wojskowych. Rozpętana (w roku polskiego Euro) nuklearna III Wojna Światowa zmiata z powierzchni Ziemi większość ludzkości.


Czytaj dalej…

Kino postarzałej przygody

,

Powrót do filmowania zarzuconej wiele lat temu serii, gdy odtwórcy głównych ról mocno się postarzeli, może się generalnie odbyć na trzy sposoby. Pierwszy stosują z powodzeniem twórcy kinowego Jamesa Bonda — co jakiś czas zmieniają odtwórcę głównej roli i resztą się nie przejmują. Drugą metodę zastosowali twórcy odgrzewanych kinowych Star Treków — aktorzy zostali „odmłodzeni” grubą warstwą makijażu i udawaniem, że nic się nie zmieniło.
Spielberg i Lucas wracając po 20 latach do kręcenia Indiany Jonesa postanowili niczego nie udawać. Akcja filmu toczy się 20 lat później, Indy i wszystkie pojawiające się znane postacie są już znacznie posunięte w latach, część już nie żyje – bądź to z powodu wieku samej postaci, bądź (niestety) śmierci odgrywającego ją aktora – Henry Jones Senior i Marcus Brody pojawiają się już tylko jako fotografie na biurku Jonesa już-nie-Juniora. Chociaż roztargniony Marcus jeszcze zza grobu potrafi spłatać figla przeciwnikom Indiany, ale nie będę zdradzał szczegółów. Znaczne przesunięcie akcji w czasie spowodowało konieczność wielu zmian względem oryginalnej serii…

Czytaj dalej…

Wytrwać w maratonie myśli

, , , ...

„Dobra iskra”, „z pozoru trudna i hermetyczna, ale wymaga od czytelnika bardzo niewiele” – piszą o poezji Włodzimierza Krzysztofa Marczewskiego recenzenci, „ten Cyprian z Turku” – mówią o nim samym. Jaka jest naprawdę? Dzięki Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Turku, która wydała zbiór wierszy nieżyjącego już poety, możemy sami się przekonać. Na pewno jest inna od tej poezji, która wygrywa współczesne konkursy. Jest „niemodna”, niedzisiejsza. Może dlatego, że zbyt intelektualna? Osadzona w rzeczywistości języka, a nie świecie kolorowych, chociaż banalnych przeżyć pączkujących poetów? Bo jakież dekadenckie przeżycia mogą zrównać się ze słowem, które stanowi jedyną ucieczkę od strasznej, śmiertelnej choroby?

Czytaj dalej…

Ucho, gardło, nóż

, ,

Ostatnia książka, o której rozmawialiśmy na DKK (* co to DKK – patrz koniec tekstu) to „Ucho, gardło, nóż”. Chorwacka pisarka Vedrana Rudan „rozprawia” się z bezsensem wojny na Bałkanach. Nie jest to jednak powieść wojenna. To monolog starzejącej się kobiety, która przed wyimaginowaną publicznością wyrzuca z siebie wszystkie żale, kompleksy i bezsensy, jakich doznała w życiu. Nie certoli się przy tym, wali prosto z mostu wszystko wszystkim o wszystkim, językiem wyjątkowo wulgarnym i dosadnym, nie tylko w jego najprostszej warstwie. Dowala po równo wszystkim – i Serbom, i Chorwatom, i Ameryce, i reszcie świata. Mówi bez ogródek to, co wielu z nas (wszyscy?) czasami w skrytości ducha myśli, ale nie ma odwagi tego wysłowić, a może nawet przyznać się przed samym sobą. Nic dziwnego, że książka wzburzyła świętoszków po wszystkich stronach barykady. Z czym to porównać? Chyba tylko z hipotetyczną sytuacją, kiedy ktoś, niedługo po II Wojnie Światowej wydał książkę jadącą równo i po nazistach, i po Sowietach, i po Polakach, i po Żydach. Kogoś takiego by zapewne zlinczowano.

Czytaj dalej…