My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "porady"

Naiwniakus — Model Układu Wyzyskowego

, ,


Jakiś czas temu w telewizji reklamowano „Copernicus — model Układu Słonecznego”, jeden z tych gadżetów sprzedawanych kawałkami, w częściach, do złożenia, w tak zwanych „seriach kolekcjonerskich”. Dopiero teraz jednak wziąłem któryś numer „Copernicusa” do ręki w saloniku prasowym i obejrzałem z bliska. Łomatko, takiej tandety to nie widziałem nawet w PRL. Plastik, kiepściasty plastik, malowany srebrną i złotą farbą, że niby stal i mosiądz:

Copernicus — model Układu Słonecznego

Ale najlepsze jest to:

Copernicus – Cena: 29,99 zł

Trzydzieści złotych za takie nędzne coś? Pięć plastikowych kółek i sześć plastikowych śrubek (no dobra, jeszcze dwie tulejki). Trzy dychy za szmelc, wart najwyżej dwa złote? Nie wiem, na ile części jest zaplanowana seria, ale przy takim porcjowaniu wątpię, żeby zmieścili się w dziesięciu numerach. A nawet dwudziestu. To daje kilkaset złotych za „przyrząd naukowy”, który nie zachowuje żadnych proporcji i pewnie rozleci się od kichnięcia.

Jestem przekonany, że dużo korzystniej wyjdzie kupić coś podobnego w normalnym sklepie, a nawet sprowadzić z zagranicy. Tak, do tych paru kółek jest dołączona jeszcze jakaś gazetka, ale jeśli jest jakości analogicznej do reszty… Naprawdę, lepiej poczytać o astronomii i astronautyce na Wikipedii, na jednym z polskich wortali astronomicznych, czy choćby na KopalniWiedzy.pl, gdzie również pojawiają się artykuły na ten temat. Za darmo. Jeśli zaś ktoś chce już wydawać pieniążki, to jest choćby doskonały Świat Nauki.

Casserole de relic • Zapiekanka resztkowa

, , ,


Fancy dishes? Not for me. I prefer cooking cheap, fast, not bothersome and with the supplies already available. Preferably remains from yesterday dinner.

À propos: do you know, how to make a Fibonacci's salad? You take remains of yesterday's salad and mix it with remains of a day before yesterday's salad. Tastes best served every day. Kind of a geek food.

Yes, that is the kind of mu kitchen. Also, I love to improvise. I do not make any dish twice. So, this way comes my the only one: casserole de relic.

         Ingredients:
• Potatoes remained from yesterday dinner.
• Some cheese, not used for sandwiches.
• Some slices of fat bacon, may be any sausage instead (preferably fat).
• Decompleted instant soup from bag (someone took seasonings): pasta and flavouring oil.
• Some boiling water.

zapiekanka • casserole

         Tools:
• A bowl.
• A strainer (must fit into bowl).
• A frying-pan (teflon).
• A knife and/or cheese-slicer (preferably with Opera logo).

Czytaj dalej…

Wujek Dobra Rada zawsze w cenie


Nie jest łatwo doradzać. Już starożytni zauważyli, że robienie ludziom butów, oszczepów oraz dawanie rad to bardzo niewdzięczne zajęcia. Sam unikam rozdawania rad, doradzam niechętnie i tylko na wyraźną prośbę. Tym niemniej dość często zmuszony jestem do bardzo niewdzięcznego zajęcia: doradzania ludziom przy kupnie laptopa. Uważają, że się znam, po prostu – nie wypada odmówić. Więc podpowiadam, jak mogę. Mnie samemu udzielono jednej kiepskiej rady i już trzy lata jestem zły.

Na ewentualny plus doradzania przy kupnie laptopa zaliczam fakt, że i tak nikt nie bierze udzielanych rad pod uwagę. Zwykle ludzie robią wręcz dokładnie na odwrót, omamieni ładnym wyglądem, albo bełkotem sprzedawcy. Irytujące to, ale zaliczam na plus, bo zwykle mogę potem robić miny „a nie mówiłem?” (na werbalizację jestem zbyt… taktowny) i słuchać z satysfakcją, że miałem rację.

Ale na każdego Metyska przyjdzie kiedyś kryska*. Trafiła koza na kamień i ząb straciła, a mnie się trafił osobnik, który się zastosował do moich rad. Motyla noga, no. Toczka w taczkę, co do joty i kappy. Kupił taki sprzęt, jak doradziłem. I teraz będę miał trzy lata stresu – bo na tyle jest gwarancja – czy mi nie wypomni złej rady przy kupnie sprzętu trzy razy droższego niż mój.

Wujek Dobra Rada
— A czy ty doradziłeś komuś ożenić się z Ireną Ochódzką?

__________
* Kto pamięta, w jakim programie w tym przysłowiu pojawił się Metysek zamiast Matyska?
[/ALIGN]

„—Cham się uprze i mu napraw!”

, , ,



Jedna z najlepszych scen polskiego kina. Nikt nie potrafił tak obśmiać siermiężnej rzeczywistości PRL i traktowania klienta „z buta” jak Stanisław Bareja. No, jeszcze perypetie z chamskimi urzędnikami i zakładami usługowymi doskonale wykpiwał Jacek Sawaszkiewicz w opowiadaniach z cyklu „Tatko i ja”. Wydawałoby się, że to już za nami i takie rzeczy to już tylko w kinie… Ale wcale nie.

Czytaj dalej…

Jaka jest zawartość soku w soku?

, ,



Pamiętacie chyba tę klasyczną komedię, w której pewien profesor badał zawartość cukru w cukrze? Świat poszedł do przodu, system się zmienił, ale okazuje się, że z pozoru bezsensowne czynności mają głęboki sens.

Zbliża się sezon na przeziębienia, postanowiłem więc sobie kupić profilaktycznie jakiś dobry sok lub syrop owocowy, który byłby napotny. Czyli lipowy, albo malinowy najlepiej. Tanie syropy z marketów, jak już się przekonałem, nie zawierają soku w ogóle, tylko syrop glukozowo-fruktozowy i trochę syntetycznych aromatów. Udałem się więc do zwykłego sklepu. Pomny wszakże rad, żeby być świadomym konsumentem i oglądać skład na etykietach, nie poprzestałem na kierowaniu się marką, czy ceną. Stanąłem przed regałem z sokami i zacząłem szukać, który z soków malinowych zawiera największy procent soku malinowego. Nie spodziewałem się 90%, bo przecież nawet soki 100% to ściema. Oglądam, oglądam i zaliczyłem opad szczęki i czarną rozpacz. Nie tego się spodziewałem, nawet uznane marki, które zawsze mi smakowały, jak Herbapol, czy Victoria Cymes… Nie…

[/ALIGN]

Czytaj dalej…

Kryzys matką wynalazków

, ,


Siano

Dostępny w pobliskim markecie.


Polecam przy okazji:
• Inne sklepy też mają sposób na kryzys.
Skąd się wziął kryzys? Z ciekawości.

Jak naprawić kartę płatniczą?

, ,


Robiłem wczoraj zakupy w pobliskim markecie. Pustawo już było, bo wieczór, omal nie przemknąłem się przez kasę bez kolejki, ale o trzy sekundy uprzedziła mnie panienka z dość wyładowanym wózkiem. Kasowanie poszło szybko, ale kiedy przyszło do płacenia: zonk. Czytnik przy kasie odmawiał zobaczenia i uznania karty płatniczej. Cie, a dopiero co wszystkie kasy wymienili na nowe! Ale czytniki zostały stare. Kasjerka, osoba doświadczona, próbowała tak, siak i wspak, nic z tego. Westchnąłem i zacząłem ćwiczyć filozoficzny spokój, skoro nadarzyła się okazja.

Tu jednak młoda klientka, której widać problem nie był obcy, podpowiedziała, żeby owinąć kartę folią. Tak, dobrze napisałem, nie odwinąć, tylko owinąć. Spojrzałem na nią, szczerze mówiąc, jak na wariatkę, bo nawet nie umiem sobie wyobrazić, na jakiej zasadzie miałoby to zadziałać. Pani w kasie owinęła kartę w foliową torebkę i… zadziałało od razu! Technologia XXI wieku, pietruszka jej nać! Chyba sam MacGyver by na to nie wpadł.

Karta płatnicza w foliowej torebce
Naprawa godna technologii XXI wieku
[/ALIGN]

Superknedel, czyli sposób na rozpadające się knedelki

,


Obok pulpetów i kiełbasek kotlińskich najpopularniejszym chyba daniem na szybko dla wszelkiego rodzaju singli są różnego rodzaju gotowe knedle. Ja szczególnym sentymentem darzę knedle truskawkowe, którym dawniej uparcie karmiła mnie babcia. Każdy, kto takowe kiedyś przygotowywał, zdaje sobie sprawę z największej ich wady — podczas gotowania często się rozpadają i z knedli robią się kawałki ciasta w rzadkiej zupie truskawkowej. Wydawało mi się zawsze, że nie ma na to rady — poza nabraniem wprawy w gotowaniu i starannym pilnowaniem. Myliłem się.

Sposób na rozlatujące się knedle wymyśliła niedawno moja babcia, chociaż nie gotuje już od bardzo dawna. Sposób prosty i absolutnie skuteczny, choć nieco czasochłonny, bo wymagający kupienia knedli dwa dni przed przyrządzeniem. Po przetestowaniu pora zdradzić go światu.

Czytaj dalej…

Energooszczędne ściemnianie


Robię się ostatnio coraz bardziej ekologiczny. Nie to, żeby to było jakoś szczególnie ideologiczne, bardziej przemawia do mnie „ekologia ekonomiczna”. Mniejsza zresztą o motywację, postanowiłem wymienić jedną z ostatnich zwykłych żarówek w moim domu – tę w łazienko-toalecie – na energooszczędną. Wyszło mi po prostu, że to jest najlepszy punkt do ataku celem zmniejszenia zużycia prądu.

Fuksem akurat w pobliskim markecie od dziś pojawiła się „promocja” energooszczędnych żarówek w dość atrakcyjnej cenie. Wyczaiłem w reklamowej ulotce model 11 Watt, który powinien – według wszelkich wyliczeń i zapewnieniom na opakowaniu – odpowiadać żarówce „sześćdziesiątce” i mieć klasę energetyczną „A”.

Żarówka Livarno

Jak pomyślałem, tak kupiłem. Pożegnałem uśmiechem dotychczasową żarową „czterdziestkę”, z myślą, że teraz będzie nieco jaśniej i lepiej będzie się… czytać. Wykręciłem, wkręciłem nową i… Miałem wrażenie, że tracę wzrok. Nie, nie zostałem oślepiony, wręcz przeciwnie. Nowy nabytek jarzył się takim nędznym i mdłym światłem, że ledwie widziałem. Żarówka, która miała odpowiadać „sześćdziesiątce” nie dawała ani połowy tego światła, co dotychczasowa „czterdziestka”. To chyba góra 20W! Noszkur… Wiadomo, że producenci lubią zawyżać oznaczenia, ale są pewne granice. To chyba klasa energetyczna „K”!

Udałem się z reklamacją, dano mi nową. To samo. Odczekałem nawet, czy nie potrzebuje czasu na rozgrzanie się, nic z tego — acz nawet gdyby tak było, to na guzik mi żarówka, którą będę w połowie przypadków gasił, zanim zacznie porządnie świecić? Szczęściem z reklamacją nie było kłopotów i źle zainwestowane pieniądze odzyskałem. Korzystam z okazji, żeby wszystkich przestrzec: nie kupujcie żarówek marki „Livarno”! Szajs, jakich mało. Przy najbliższej okazji kupuję sprawdzonego Philipsa, który jak deklaruje odpowiednik 100W, to tyle daje i potrafi działać nawet przez 12 lat.

• Podobny temat: jak z nas kpią producenci syropów owocowych.