My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "wideo"

Porozmawiaj sobie z książką

, , , ...

Książka jest jednym z najbardziej osobistych rodzajów rozrywki — czytanie dla wielu jest czynnością niemal intymną. To książka jednocześnie najbardziej pobudza wyobraźnię i pozwala najpełniej wtopić się w wymyślony, odmienny świat. Wręcz zdepersonifikować się czasowo… Ileż nieraz byśmy dali, aby ulubiona powieść się skończyła inaczej, byśmy mogli zstąpić do jej świata i pomóc bohaterom? Do pewnego stopnia te ciągoty spełniały wymyślone w XX wieku gry fabularne, ale odzierały one przygodę z tej intymności kontaktu. Granie w erpega to już jest czynność społeczna, nie ma w niej tego czystej wody eskapizmu, którego często po prostu potrzebujemy…
Pierwsze gry komputerowe kojarzą się przytłaczającej większości z prostymi strzelankami i zręcznościówkami typu Space Invaders, czy PacMan — w każdym razie z prymitywną, kwadratową grafiką i szczątkową fabułą. Dzisiejsze gry to przede wszystkim zaś rozbudowana, fotorealistyczna grafika, dorównująca momentami trickom filmowym oraz często całkiem zaawansowana fabuła. Takie spostrzeżenie pozwala przeprowadzić prostą linię domniemanej ewolucji tej dziedziny rozrywki. Niestety, linię zdecydowanie błędną, bo sprawy nigdy nie są takie proste. Pierwsze gry komputerowe powstały bowiem, kiedy jeszcze komputery zajmowały całe piętra w instytutach badawczych i nie dysponowały nie tylko grafiką, ale czasem nawet w ogóle jakimkolwiek monitorem. Kiedy dane wprowadzało się już klawiaturą, ale odpowiedzi dostawało z drukarki. Jak na czymś takim można grać? — zapyta wielu. A można, i to pięknie można.

Czytaj dalej…

Wszyscy kochamy kabaret, dziś Artur Barciś Show

,

Le Chat Noir Kabaret jest jedną z nielicznych form sztuki scenicznej, może nawet jedyną mającą współcześnie taką popularność. Kto z was wyłoży na stół gatunek sztuki, tak chętnie oglądany zarówno przez intelektualistów, jak i przeciętnego oglądacza telenowel? Powstały pod koniec XIX wieku we Francji, uważany jest raczej za sztukę popularną niż elitarną, ale przecież miał wśród swych wcieleń i kabaret literacki i wiele ambitnych epizodów. W Polsce pierwszy był ponoć Tadeusz Boy-Żeleński… no tak, któż by, jeśli nie ten prześmiewca? W dwudziestoleciu międzywojennym rozpropagowali go Skamandryci (poeci Julian Tuwim, Jan Lechoń, Antoni Słonimski), czy Konstanty Ildefons Gałczyński (też poeta!). Czasy powojenne i szarość PRL to już rozkwit twórczości kabaretowej: Kabaret Starszych Panów, Piwnica pod Baranami, Pod Egidą, Tey… Dziś na słowo kabaret każdy się rozjarzy: Ani Mru Mru, Kabaret Moralnego Niepokoju, Koń Polski, LIMO, czy nieistniejący już, kultowy Potem. Forma kabaretu trochę ewoluowała, ale w porównaniu do innych form sztuki trzyma się zdumiewająco.

Czytaj dalej…

Brudny stół, brudne słowa, brudne oburzenie brudnych ludzi

, ,

Niedawno, bo przed weekendem polski internet obiegła rewelacyjna i niespodziewana wiadomość, że znany prezenter TVN, Kamil Durczok klnie. Co więcej, ktoś go przy tej czynności, podczas przygotowań do Faktów, zarejestrował kamerą, a później wpuścił nagranie do sieci. Rozległy się powszechne głosy potępienia i oburzenia, a TVN, zdruzgotany taką ujmą na reputacji, zaczął ścigać blogerów, którzy o sprawie napisali, odgrażać im się pozwami, wycofywać wideo z YouTube, gdzie co chwila na nowo ktoś je wrzucał i tak dalej.
Durczok No dobra, prawnie nagranie jest własnością stacji, wolno im. Tylko na nie rozumiem, co chcieli takim wojowaniem uzyskać. Zamknąć wszystkim usta? Wyszarpnąć wszystkim to nagranie z rąk i dysków? Bez jaj, to się skutecznie nawet chińskiemu rządowi nie udaje. Ja sobie jakoś nie przypominam, żeby ktokolwiek wywojował cokolwiek, walcząc z internautami. Przypomina się anegdota o tym królu, który kazał morze wychłostać, choć lepszym porównaniem byłaby próba wyrąbania sobie drogi mieczem… w mgle. Mali wojaczkowie po takich próbach wycofywali się po cichutku, udając, że sprawy nie było (vide pan Noadblock), wielcy zwykle odnosili znaczny uszczerbek na reputacji, a nawet musieli się potem kajać publicznie.

Czytaj dalej…

Nic świętego…

, , , ...

Za dawnych czasów mój zachwyt wizualny budziła gra Karateka na komputer Atari XL/XE. Prezentowała niezwykłą jak na tamte czasy animację, to był być może pierwszy raz, kiedy do gry wideo przeniesiono ruchy żywego człowieka. Może inaczej: kojarzycie starą grę Prince od Persia z niezwykłą animacją postaci? A, to znacie, co? Otóż gra Karateka jest starszą grą tego samego autora, była można rzec – wprawką, czy zwiastunem nadchodzącego przeboju. PoP na Atari nie powstało, bo komputer ten tracił już wówczas popularność i nie opłacało się inwestować w niego większej ilości czasu i wysiłku. Pozostał atarowcom Karateka z podobną fabułą — bohater musi uratować więzioną miłość – Mariko, pokonując po drodze wrogów i złego czarnoksiężnika. A tak mniej więcej wygląda finał gry:


Oj, ale co to? Ech, ktoś sobie niecnie z nas zażartował i przerobił końcówkę… Nie najdziesz świętości w tym świecie, wszystko ludzie wykpią… I bardzo dobrze zresztą, dla artystów i satyryków tabu nie powinno istnieć.

Czytaj dalej…

Czajnik rycerza Jedi

, , , ...

Historia chwały i moralnego upadku, walki rozumu i emocji, miłości i zemsty, historia zmarnowanej nadziei i zła rodzącego się z poczucia krzywdy i nienawiści — tak można opisać trzy pierwsze epizody Gwiezdnych Wojen. Dobre dziecko, szlachetny choć porywczy rycerz i wreszcie siewca zła — historię Anakina Skywalkera, alias Dartha Vadera zna niemal każdy. Ale większość tylko od frontu. A jak wyglądałaby ta sama historia opowiedziana od kuchni? Dosłownie? Swoją opowieść o walce Jasnej i Ciemnej Strony Mocy o duszę młodego padawana opowie wam dziś jego osobisty bezprzewodowy czajnik. Posłuchajcie zatem…
Czajnik

Czytaj dalej…

Czy warto było pisać tyle?

, ,

Nowy Rok jest tradycyjnym czasem podsumowań i czynienia postanowień na przyszłość, bla, bla, bla, bla, bla, bla. Bla. Czyta ktoś jeszcze? Chyba większość już wystraszyłem i pozostali sami stali Czytelnicy, którym chciałbym podziękować za wpadanie w mój zakątek sieci. Kiedy zaczynałem prowadzić moje Wyśmiewisko, nie czyniłem sobie żadnych ambitnych planów. Chciałem tylko mieć miejsce na wrzucanie przeróżnych swoich pomysłów i dupereli, które po prostu inaczej lądowałyby w szufladzie. Niespodziewanie tworzenie webloga wciągnęło mnie, niespodziewanie Uncle Google wycenił tę stronę zdumiewająco wysoko w swoich rankingach i wynikach wyszukiwania. Niespodziewanie moje wpisy dostrzegł jeden z publicystów Polityki i wiele osób mniej znanych, ale wysoko przeze mnie cenionych. Przez pół roku powstały siedemdziesiąt dwa wpisy, a liczba gości w miesiącu urosła aż do dwóch i pół tysiąca w grudniu (i blisko czterech tysięcy odsłon). Może w porównaniu z najpoczytniejszymi blogami nie jest to wiele, ale sprawia przyjemność.
Nie chcę składać żadnych deklaracji i obietnic, ale mam nadzieję dłubać sobie przy blogu, póki będę miał czas i możliwości.


A na razie dość tego przynudzania, przynajmniej część z Was myśli już o sylwestrowej imprezie. Zatem proponuję coś pod ten klimat: do zabawy, a zarazem refleksyjnie, czyli utwór, który jest już chyba standardem, a który lubię. Przed wami małe nagranie ze szkolnego koncertu charytatywnego w mojej dawnej „budzie”. Bawiłem się na nim doskonale, odpowiadał mi repertuar, występujący prezentowali wysoki poziom, śpiewające kobiety były piękne. Czego chcieć więcej od życia? Oto zespół The End w składzie: Nikola Gardzielik, Seweryn Szalicki, Dawid Remiszewski, Tomasz Gajewski serwuje utwór Agnieszki Chylińskiej. Dziękuję, zapraszam i do zobaczenia w Nowym Wpisie.


Małpi koszyczek dla zmęczonych

, ,

Dla wszystkich zmęczonych świątecznym patosem, żłóbkami, stajenkami, Śniętym Mikołajem oraz obżeraniem się — luźniejszy akcent na zakończenie. Nieco złośliwa animacja Monkey Baskets.
Monkey Baskets stworzyli w 1999 roku Bob Cesca i Tim Panella ze studia Camp Chaos. Od dawna planowałem ją zamieścić, ale okazało się, że nie można jej znaleźć już nigdzie na sieci, nawet na reaktywowanej stronie firmowej Camp Chaos. Wyszperałem tylko filmik na YouTube zrobiony z oryginalnej animacji. Na szczęście jutubowicz brogi23 (nawet się nie zorientowałem początkowo, że to rodak i napisałem do niego po angielsku), który film zamieścił film posiadał jeszcze oryginał i był tak uprzejmy, że udostępnił mi go. Pozostało mi już tylko zdekompilować otrzymany plik exe (bo tak animacja była rozpowszechniana) i mogłem już umieścić animację…

Czytaj dalej…

Czytelnicy mili…

, ,

No może by dziś coś na poważnie napisać dla odmiany?
Szczerze mówiąc ja świąt mam dość, zanim jeszcze się zaczną. I nie chodzi mi tylko o ich wszechobecnośc w TV, radiu, sklepach i na ulicach już dwa miesiące wcześniej. Po prostu, z racji pisywania do gazety zaliczam w mieście prawie wszystkie spotkania wigilijne, szopki, jasełka i co tylko, w szkołach, klubach, centrach kultury i gdzie się da. Nawet jeśli jest to fajne, to dość typowe. I za dużo. I nawet pomijając przesyt, naprawdę rzadko trafia się coś, co wybiega poza sztampę. Taką perełką, jedną z nielicznych był w tym roku koncert charytatywny, jaki odbył się w jednej ze szkół. Wystąpiły w nim połączone dwa chóry: Chór Nauczycielski i chór Viribus Unitis pod batutą Joanny Gogulskiej.
Koncertów chórów trochę w życiu widziałem i większoć jest niestety usypiająca — zapewne w cichości ducha większość się ze mną zgodzi. Ale występy „Viribusów” zawsze są wyjątkowe. To jest rzecz sama w sobie: nie tylko stworzyć sobry chór, ale go utrzymać na poziomie, kiedy liceum trwa tylko trzy lata, i ledwie się młodzież wprawi, już odchodzi i trzeba szkolić następców. Asi Gogulskiej udaje się to od lat. Co więcej, występy jej podopiecznych nigdy nie nudzą, z największej klasyki potrafi wydobyć coś nowego, opracować nową aranżację i ominąć ryzyko sztampy. Nagranie, zwłaszcza amatorskie, nigdy nie odda wrażenia na żywo, ale posłuchajcie:

Staropolska kolęda „Pasterze mili” z 1705 roku
Wykonanie: Chór Nauczycielski Turkowskiego Towarzystwa Chóralnego, Chór Viribus Unitis
Dyryguje Joanna Gogulska


Nie ma Sondy, nie ma załogi, koniec misji

, , , ...

Tomasz Pyć Niedawno, niestety ze sporym opóźnieniem, bo dopiero na początku grudnia polski Internet obiegła wiadomość, że 17 listopada tego roku zmarł Tomasz Pyć, dziennikarz telewizyjny. Większości osób, zwłaszcza młodszych zapewne nie jest on znany, ale mnie jego odejście wprawiło w zadumę: jak bardzo ten człowiek zmienił moje życie? I – zapewne – całej rzeszy ludzi z mojego pokolenia i starszych?

Czasami zastanawiam się, czy nie jestem jakimś dziwolągiem. Mimo, że jestem humanistą, to chyba jakimś takim nietypowym — nałogowo, namiętnie czytuję nowinki naukowe i technologoczne, prenumerują przez RSS mnóstwo serwisów o tej tematyce, a już wielką radością dla mnie jest zaszyć się w kącie ze stertą numerów np. „Świata Nauki”, „Młodego Technika”, że już o czasopismach komputerowych nie wspomnę. Chyba nietypowo jak na „huma”. Winą za taki stan rzeczy należałoby obarczyć moich Rodziców, którzy nie dość, że od małego wtykali mi do lektury książki Stanisława Lema, to jeszcze kupowali mi popularnonaukowe książki typu „Czy umiecie się dziwić?”, „Zobaczcie inaczej”. I czasopisma.

Sonda Ale winę takową ponoszą zapewne również dwaj panowie, nieżyjący już Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński, redaktorzy programu popularnonaukowego „Sonda”, wielkiego hitu TVP w latach osiemdziesiątych. Za nimi stała cała doborowa ekipa, dzięki której program gościł co sobotę tydzień przez 12 lat. Wśród nich właśnie Tomasz Pyć, który po latach, już na emeryturze, ocalał ten program od zapomnienia i zniszczenia, założył stroną internetową i forum o programie, uratował z archiwum TVP wiele materiałów i z grupą pasjonatów katalogował, dociekał, upowszechniał.

Czytaj dalej…