My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "wolna kultura"

Nasz quest: uwolnijmy „Sondę” z lochów TVP

, , ,


Sonda Osoby z mojego pokolenia, lub starsze, na pewno pamiętają popularnonaukowy program Sonda, który Telewizja Polska emitowała w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Doskonała koncepcja programu, przystępna choć nie uproszczona formuła i charyzma dyskutujących ze sobą prowadzących: Andrzeja Kurka i Zdzisława Kamińskiego, przyciągały do ekranu niemal wszystkich: humanistów i umysły ścisłe, oglądały ją i dzieci i dojrzali wiekiem. Pisałem o tym programie przy okazji śmierci nieodżałowanego Tomasza Pycia — współtwórcy programu. Pisałem też o tym, że ten program, chyba najwybitniejsze osiągnięcie popularnonaukowe naszej telewizji, spoczywa w otchłaniach archiwum TVP. Na nic zdały się apele miłośników programu, jego współtwórców i światłych ludzi nauki i mediów: telewizja ignoruje wszelkie prośby i monity o reemisję choćby wybranych odcinków lub inne udostępnienie ich szerokiej rzeszy widzów. Włodarze TVP mają inne rzeczy na głowie niż „misja edukacyjna”, są tak zajęci, że nawet nie raczą odpowiedzieć.

Pod koniec września minie dwudziesta już rocznica tragicznej śmierci prowadzących Sondę. Z tej okazji ludzie nauki podejmują jeszcze jedną próbę przebicia się przez mur obojętności i arogancji telewizyjnych decydentów. Jak dowiedziałem się z blogu Będąc młodym fizykiem, zbierane są podpisy pod kolejną petycję do władz TVP. Można ją podpisać przez internet, albo osobiście: na festiwalach nauki w Warszawie, Krakowie, Opolu, Gdańsku, Bielsku-Białej i Zielonej Górze.

Gorąco zachęcam do złożenia podpisu, wręcz proszę: poświęćcie chwilę na ocalenie kultowego programu, który edukował miliony Polaków. To my: obywatele jesteśmy jego moralnymi właścicielami, to za nasze pieniądze on powstał, dla naszego dobra. Mamy prawo domagać się jego udostępnienia od obecnej komercyjnej firmy o nazwie TVP, która zarządza naszym dobrem wspólnym.

Internetowa petycja o uwolnienie „Sondy”. — Więcej informacji na forum Sonda.Astro4u.net.

Czytaj dalej…

Francja wprowadza sądy kapturowe nad internautami

, , ,

Pisałem już o walce internautów o zmiany w głosowanej niedawno w Parlamencie Europejskim ustawie Telekom Package, pisałem, że zmasowane głosy protestu odniosły skutek (niestety chwilowy) i zapowiadałem, że do tematu wrócę. Chciałem początkowo uzupełnić informacje, ale jak szydło z worka wyszły nowe fakty. Ale po kolei. Żeby nie tłumaczyć od nowa, o co chodzi, autocytat:

Brak internetu

[…] wiele krajów, w tym Francja, postuluje odcinanie od internetu osób podejrzanych o naruszanie praw autorskich (np. ściąganie nielegalnie udostępnianych plików). Miałyby się to odbywać po dwóch ostrzeżeniach, ale bez wyroku niezawisłego sądu, jedynie na żądanie (czytaj: wedle widzimisię) organizacji obrony praw autorskich. […]

Bezprawne odcinanie od sieci to jednak nie jedyny problem z ustawą pod nazwą Telekom Package. Przypomnijmy, o czym pisałem, że jeden z zapisów umożliwiałby dostawcom internetu na dzielenie dostępu do tron internetowych na pakiety, podobnie, jak to ma miejsce z kanałami telewizyjnymi. Mogłoby to uniemożliwić swobodny dostęp do wielu, zwłaszcza niszowych, stron. […]



Po pierwsze: stało się. Na razie we Francji. Zarówno Sejm, jak i Senat przegłosowały ustawę, na mocy której można internautom odciąć dostęp do sieci bez wyroku sądu. Ma o tym decydować enigmatyczna komisja. Kto w niej zasiądzie? Czy będą w niej jacykolwiek obrońcy praw obywatela i konsumenta? Podejrzewam, że znajdą się tam jedynie lobbyści koncernów muzycznych. Ot, taki sąd kapturowy to będzie:

Kontrowersyjna ustawa zakłada, że powstanie specjalna agencja rządowa zajmująca się śledzeniem piratów w sieci. Będzie to prawdopodobnie pierwsza tego typu instytucja na świecie, obecnie określana akronimem "Hadopi".

Osoby podejrzane o naruszanie praw autorskich i namierzone przez tę instytucję będą ostrzegane dwukrotnie – najpierw e-mailem, potem listownie. Jeśli pomimo to znów zostaną złapane na pobieraniu z sieci treści chronionych prawem autorskim, antypiracka instytucja odetnie im dostęp do internetu na rok czasu.

Warto zauważyć, że wszystko będzie odbywać się bez udziału sądu. Jedna instytucja będzie w stanie arbitralnie decydować o tym, kto może korzystać z internetu. Niektórzy Francuzi obawiają się, że jest to wstęp do szerzej zakrojonej elektronicznej inwigilacji i cenzury internetu. […]

Śledząc komentarze większości zwolenników "Prawa Hadopi" można odnieść wrażenie, że bardziej chodzi im o ukazanie swojej siły lub coś w rodzaju zemsty, niż o racjonalne rozwiązania dla rynku muzycznego. Cieszą się oni ze "zdecydowanego narzędzia przeciwko piratom", ale nie wspominają o korzyściach jakie prawo może przynieść. *



Kuriozalny jest też fakt, że przez cały okres odcięcia trzeba będzie za nieistniejący dostęp do internetu płacić! Nie rozumiem, jak w państwie demokratycznym można komukolwiek zabrać należną mu rzecz bez wyroku sądu. Oczywiście: można się będzie do sądu odwołać. Ale chyba coś tu nie tak: od kiedy skazuje się kogokolwiek bez sądu, a dopiero po zastosowaniu kary pozwala mu bronić?

Czytaj dalej…

Telekom Package — jedna bitwa wygrana

, , , ...


Mamy internet! My, internauci, odnieśliśmy niewielkie zwycięstwo w bitwie o wolność Internetu. Zakończone dziś głosowanie w Parlamencie Europejskim wprowadziło do opracowywanej ustawy poprawkę postulowaną przez obrońców praw obywatelskich.

Przypomnijmy, że wiele krajów, w tym Francja, postuluje odcinanie od internetu osób podejrzanych o naruszanie praw autorskich (np. ściąganie nielegalnie udostępnianych plików). Miałyby się to odbywać po dwóch ostrzeżeniach, ale bez wyroku niezawisłego sądu, jedynie na żądanie (czytaj: wedle widzimisię) organizacji obrony praw autorskich. Wprowadzona dziś poprawka zabrania tego, co powoduje, że cała ustawa wraca do negocjacji. *


Bezprawne odcinanie od sieci to jednak nie jedyny problem z ustawą pod nazwą Telekom Package. Przypomnijmy, o czym pisałem, że jeden z zapisów umożliwiałby dostawcom internetu na dzielenie dostępu do tron internetowych na pakiety, podobnie, jak to ma miejsce z kanałami telewizyjnymi. Mogłoby to uniemożliwić swobodny dostęp do wielu, zwłaszcza niszowych, stron. Zwolennicy takiego zapisu twierdzą wprawdzie, że bicie na alarm jest niepotrzebne:

Poseł sprawozdawca Pakietu Malcolm Harbour zapewniał, że nie miał on i nie ma nic wspólnego z ograniczaniem korzystania z Internetu. […] - W Pakiecie nie ma nic na ten temat. Internet powinien zawsze być wolny, co nie znaczy, że pozbawiony jakichkolwiek regulacji – podsumował.



Czy można temu wierzyć?

Czytaj dalej…

NIE dla cenzury, TAK dla wolności internetu

, , , ...


Czym się różni Internet od telewizji? Oczywiście, jest to inne medium, bardziej uniwersalne, może zawierać w sobie wszystkie starsze: prasę, radio, telewizję. Jest jednak inna, jeszcze bardziej fundamentalna różnica, największa przewaga globalnej sieci.

Internet daje nam dostęp do nieograniczonej ilości, nieskończonego wachlarza stron, witryn i poglądów. Przy najszczerszych chęciach nie jesteśmy w stanie mieć w telewizorze wszystkich stacji telewizyjnych świata. Możemy postawić własną antenę — będziemy mieli zestaw z jednego tylko satelity. Postawimy anten kilka – możemy mieć kanały z satelitów w zasięgu, ale co z resztą telewizji na świecie, nadających przez satelity, z anten naziemnych, przez kabel? To samo tyczy się stacji radiowych. Mieć je wszystkie? Jest to możliwe tylko teoretycznie, przy jakichś gigantycznych inwestycjach finansowych. W praktyce niewykonalne. Nie-da-ra-dy.

Internet daje nam dostęp do wszystkich witryn w światowej sieci z samej swojej natury. Nie ma znaczenia (prawie, z pewnymi wyjątkami). Gdzie jesteśmy. Strona może się znajdować w brazylijskiej domenie, być pisana po angielsku przez Japończyka pracującego dla amerykańskiej firmy, serwer zawierający tę stronę może stać w Niemczech, a skrypty statystyk mogą być ładowane z RPA. Jak ktoś znów uszkodzi kabel biegnący z Afryki, to mogą się one ładować np. trasą przez Azję. My możemy z Polski oglądać tę stronę nie zastanawiając się nad żadną z tych rzeczy. Nie mają one znaczenia. Każda strona jest w naszym zasięgu, na dobre i złe.
Są oczywiście wyjątki: niektóre kraje ograniczają i cenzurują dostęp do niewygodnych stron: Chiny, Białoruś, Turcja, ostatnio chciałaby Francja. Ale praktyka pokazuje, że jest to średnio skuteczne. Bo internet to swobodny przepływ informacji.

Wydaje się, że nic nie może nam tego zabrać. Nic bardziej mylnego.

Czytaj dalej…

Ani Mru Mru, czyli ani słowa… o piractwie

,

Koncerny medialne od lat krzyczą, że powszechne piractwo komputerowe bez mała odbiera chleb od ust dzieciom artystów. Larum czynią i RIAA (amerykański przemysł muzyczny) i MPAA (amerykański przemysł filmowy) i mniejsi lokalni pasożyci, jak polski ZAiKS. Przytaczane przez nich argumenty i wyliczenia były poddawane już miażdżącej krytyce z wielu stron i we wszystkich aspektach. Od strony wolności kultury, od strony finansowej, od strony prawnej, moralnej. Ciosy nożem w plecy zadają im nawet sami artyści, którzy zaczynają się od tego odcinać i pokazywać, że można zarabiać udostępniając muzykę za darmo. Ale to chyba tylko pogłębia histerię koncernów, bo tym bardziej kasa wymyka im się z rąk. Wyliczenia i tezy o strasznej szkodliwości piractwa obalili kilkakrotnie nawet uniwersyteccy badacze, ale nic to. Zerknijmy więc na sprawę z innej strony. Zamiast statystyki i autorytetu nauki nieraz bardziej przekonuje konkretny przykład.

Ani Mru Mru Byłem przedwczoraj na występie kabaretu Ani Mru Mru. Największa sala widowiskowa w mieście była pełna po brzegi, mimo że bilety do najtańszych nie należały. I taka refleksja mnie naszła: Ani Mru Mru jest pełno nie tylko w telewizji, chyba wszystkie ich skecze są bezproblemowo dostępne w sieci, oczywiście nielegalnie. Mnóstwo tego jest, na wszystkich serwerach z filmami, w p2p, na różnych serwerach do ściągnięcia… Przyjmując tok myślenia koncernów medialnych, to piractwo powinno zarżnąć twórców i sala powinna świecić pustkami. Bo przecież wszyscy już obejrzeli, ile razy chcieli. A chętnych jakoś dziwnie nie brakowało: bilety skończyły się zaraz po rozpoczęciu sprzedaży, półtora miesiąca przed występem.

Czyli coś z tym rozumowaniem jest nie tak!

Czytaj dalej…

„Sonda” ginie w otchłaniach… archiwów

, , ,

Pisałem wczoraj o śmierci Tomasza Pycia – trzeciego już, po Andrzeju Kurku i Zdzisławie Kamińskim, członka ekipy legendarnej „Sondy”. A sam program? Niestety, w większości również umiera w telewizyjnych archiwach. Niektóre odcinki już zostały skasowane i są nie do odzyskania.
Przez kilkadziesiąt lat na powstanie tysięcy, a może nawet milionów programów dla TVP, poświęcono niezliczone sumy i niezliczoną ilość ludzkiej pracy, że o wartości samych pomysłów, koncepcji, nie wspomnę. Wszystko to: dla nas i za nasze pieniądze. Dla „misji”, edukacji, kultury. Jakoś nie mogę pogodzić się z tym, że to wszystko leży w kurzu bezpożytecznie. Co więcej: ulega powolnej i nieuchronnej zagładzie. Wiele godzin programów bezceremonialnie skasowano, żeby zaoszczędzić na taśmach, w tym część „Sond” właśnie, czy kultowy swego czasu serial „Załoga G”. Ile zaginęło? Ile taśm na półkach jest uszkodzonych? Większość kaset betacam, jak czytałem, jest na granicy całkowitego rozmagnesowania. Podobno nie istnieje już nigdzie w TVP żadna nieuszkodzona kopia filmu „Kanał“ Andrzeja Wajdy. No to co tu mówić o mniej głośnych produkcjach.
Na tym tle niezwykłym człowiekiem był właśnie Tomas Pyć. Już na emeryturze nie tylko popularyzował „Sondę” i inne popularnonaukowe programy TVP, tworzył o nich stronę internetową, wydobył z archiwów wiele odcinków „Sondy”, zdigitalizował i upowszechniał przez Internet. Pomagało mu w tym wiele osób z forum astro4u.net, wszyscy bezinteresownie. Niestety, nie skończył pracy. Ale choć część można zdobyć, obejrzeć, wykorzystać. Jest lista odcinków „Sondy” dostępnych w sieci. Nawet na YouTube, a krążą też po sieci torrenty. Ale to wszystko jeszcze kropla w morzu.

Czytaj dalej…

Klikasz — znikasz, ściągasz — ob…

, , ,

Paręnaście dni temu wortal webhosting.pl doniósł:

Kilka tygodni temu Uniwersytet stanu Washington opublikował raport, w którym pojawiła się jednoznaczna konstatacja odnośnie do technik zbierania dowodów przez organizacje takie jak MPAA czy RIAA. Miała ona wyraźnie negatywny charakter i wskazywała na nieprawidłowości w działaniu stowarzyszeń antypirackich, takie jak np. publikowanie w Sieci reklam trackerów i zbieranie numerów IP komputerów, których użytkownicy taką reklamę kliknęli.



Guantanamo Świetna metoda. Może powinny zacząć ją stosować również inne organizacje rządowe i pozarządowe oraz policja? Na przykład zamieszczać reklamę stron dla pedofilów — niechcący klikasz i jesteś oskarżony o pedofilię. Albo pozamieszczać reklamy organizacji terrorystycznych — mysz ci się omsknie i bez procesu lądujesz na pięć lat w Guantanamo. Ale MPAA i RIAA mają dysponują oczywiście doskonałą argumentacją za swoją racją:

Czytaj dalej…

Zakazać kręcenia filmów!

, ,

Jak doniosła Wyborczaja Gazjeta:

Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Filmowego (MPAA) stara się przekonać Federalną Komisję Komunikacji (FCC) do wprowadzenia zakazu nagrywania filmów premierowo emitowanych w telewizji - donosi serwis Arstechenica.com. [...]

Jak donosi Arstechnica.com, MPAA już w ubiegłym tygodniu przekazało do FCC materiały, w których przedstawiciele stowarzyszenia przekonują, że wprowadzenie takiego obostrzenia pomoże w ochronie własności intelektualnej. Organizacja chce do blokowania możliwości nagrywania wykorzystać technologię o nazwie SOC (Selectable Output Control) - pozwala ona na "oflagowanie" emitowanego w telewizji materiału tak, by cyfrowy magnetowid odmówił jego zarejestrowania. Technologia ta jest już wdrożona w USA (tzn. obsługuje ją większość dostępnych magnetowidów i systemów telewizyjnych) - jednak obecnie FCC nie pozwala na korzystanie z niej.

Czytaj dalej…