My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "informatyka"

Procenty. Trudne one są

, ,


Dość często przyczepiam się do jakości artykułów publikowanych na stronach i podstronach gazeta.pl. Portal ten, jako że wyraźnie nie dysponuje dobrą kadrą (tak źle zarabiają?), chętnie korzysta z darmowej zewnętrznej siły roboczej. Dział technologie tworzony jest przez automatyczne ściąganie artykułów z kilkunastu wortali technologicznych, których właściciele korzystają w ten sposób z okazji, żeby się wypromować przy pomocy marki gazety.

Można śmiało powiedzieć, że te importowane na technologie.gazeta.pl artykuły biją na głowę rzetelnością ich teksty własne (może poza niektórymi wygłupami internetowego Chipa). Niestety, i tu bywają fatalne wpadki. Po ostatniej zastanawiam się, czy aby udostępnianie swoich materiałów portalowi gazeta.pl nie powoduje metafizycznie jakichś negatywnych skutków? Oto, co wczoraj napisał ktoś z wortalu webhosting.pl:

W przyszłym tygodniu Niemcy będą wybierać nowy parlament. Nieoficjalna, młodzieżowa elekcja odbyła się już w miniony weekend. Okazało się, że niemal 9% niemieckich nastolatków popiera Partię Piratów.

Wybory dla młodych to pomysł organizacji pozarządowej U18. Jej zadaniem jest promowanie obywatelskich postaw wśród osób, które jeszcze nie mogą głosować. Łącznie w piątek do urn poszło 120 tysięcy ludzi, z czego 8,72% oddało swoje głosy na Partię Piratów. […]

Gdyby ugrupowaniu udało się powtórzyć ten wynik w oficjalnych wyborach zaplanowanych na 27 września, zyskałoby kilkadziesiąt miejsc w niższej izbie parlamentu. Zebrałoby więcej głosów niż liberałowie (7,6%) oraz prawie tyle samo co skrajna lewica (10,38%). Jedna piąta nastolatków nadal wybiera chrześcijańską demokrację, tyle samo głosuje na zielonych i socjaldemokrację.


Wyniki sondażu


Oto magiczny hokus pokus na procentach: wg autora jeśli Partia Piratów powtórzy ten sukces w wyborach, czyli zagłosuje na nią 9% nastolatków, to dostanie ona 9% głosów wyborców. Niestety, rozczaruję go, nawet gdyby wszyscy nastolatkowie mogli głosować, to wątpię, żeby przełożyło się to na więcej niż 1% głosów wyborców. Niestety bowiem dla rozmarzonego autora, prawo pozwala głosować ludziom powyżej 19 lat i co więcej, oni z tego prawa korzystają.

Zważywszy że do wyborów pozostał niecały tydzień, nie da też rady zdążyć z eksterminacją wszystkich obywateli Niemiec w wieku od dwudziestu lat w górę. Co więcej, nie da też rady zdążyć ze zmianą prawa tak, aby mogli głosować obywatele niepełnoletni, co ostatecznie miażdży wyliczenia autora.

Artykuł opublikowany przez webhosting.pl powołuje się na torrentfreak.com, ale tam oczywiście nie ma takich absurdalnych kalkulacji, jest to „twórczość własna”. I nie spodziewałbym się, torrentfreak.com to komputerowi nerdowie, a oni raczej liczyć potrafią.

Być może nie jest to nieznajomość funkcjonowania procentów i mechanizmu wyborów u redaktora webhosting.pl, a jedynie nieumiejętność sformułowania czytelnej i dorzecznej opinii — obśmiewane przeze mnie założenie wyraźnie miało posłużyć jedynie do skrytykowania działań polskiej Partii Piratów. I pewnie bym się nie czepiał, gdyby nie to, że już kiedyś, jak pamiętam, obsztorcowałem webhosting.pl za nieodróżnianie procentów od punktów procentowych.

Za bijatykę… skontrolują ci komputer?

,


Pluskwy w telefonach i szperanie w komputerach oszustów giełdowych czy uczestników bójek - w takie uprawnienia rząd chce wyposażyć policję - informuje dzisiejsze "Metro". Nowe uprawnienia do inwigilacji i śledzenia obywateli mają pojawić się w nowelizacji ustawy o policji. Pracę nad projektem kończy MSWiA. Ustawa czeka na przyjęcie przez rząd. Według projektu policjanci będą mogli otwierać listy i przesyłki, czytać SMS-y oraz podsłuchiwać rozmowy telefoniczne. Do tej pory takie uprawnienia przysługiwały policji w przypadkach podejrzenia zabójstwa, terroryzmu, korupcji, spraw narkotykowych i mafijnych […] Policjanci mogliby tez zdalnie przeszukiwać komputery podejrzanych i sprawdzać ich e-maile. (gazeta.pl ☞)



Tak, jasne, nie da się już ścigać uczestników bójek bez sprawdzania ich komputerów. Ręce opadają. Coraz bardziej zgadzam się z tym, że tak naprawdę te wszystkie pilące potrzeby to tylko pretekst dla ograniczania naszej wolności i prywatności. Dopiero co był dym o niekontrolowany dostęp do gromadzonych danych osobowych, jeszcze sprawa dobrze nie ucichła, a już nowe rewelacje.

Zdumiewające, że pomysły ograniczania swobody, wolności i prywatności obywateli tak powszechnie pojawiają się w krajach – ponoć – wolnych i demokratycznych: USA, Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Australii… Czy Polska będzie następna?

KGB i Stasi spoglądałyby z zazdrością

,


14 milionów Polaków korzystających z sieci nie może spać spokojnie. Policja, CBA i ABW chcą mieć prawo śledzenia ich działań. Policja i służby specjalne chcą, by portale i witryny gromadziły dane o internautach i ich działaniach na potrzeby możliwych śledztw. Służby miałyby dostęp do tych informacji przez 24 godziny na dobę, zdalnie, bez wiedzy i na koszt właścicieli witryn.

Dane miałyby być gromadzone – według nieoficjalnych informacji „Rz” – przez pięć lat. Obowiązek ten spocząłby na firmach zarządzających komunikatorami internetowymi, witrynami z blogami oraz forami dyskusyjnymi. Organy ścigania zainteresowane są informacjami o aktywnych działaniach internautów. Archiwizowano by wszystkie dane, jakie zostawiają oni i ich komputery w sieci. („Rz” ☞)



Taką informację puściła niedawno „Rzeczpospolita”. Internet… no trudno powiedzieć, żeby zatrząsł się z oburzenia (widać doniesieniom tej gazety ludzie już niezbyt wierzą), ale reakcje były gniewne. Najgniewniej zareagowali oczywiście właściciele dużych portali.

– Wysłaliśmy protest w tej sprawie do ministra spraw wewnętrznych i administracji Grzegorza Schetyny – mówi Maciej Hoffman, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy. Przedstawiciele portali boją się kosztów wprowadzenia takiego prawa. Zdaniem Jażdżyńskiego w wypadku dużych portali mogłyby sięgnąć kilkudziesięciu milionów złotych rocznie.

– Obowiązek zakupu odpowiedniego sprzętu, zabezpieczenia go i administrowania zebranymi danymi zgodnie z przepisami oznaczałby wysokie koszty. To mogłoby spowodować, że konkurencyjność polskich firm internetowych znacznie by spadła – mówi Paweł Klimiuk, rzecznik grupy Onet. („Rz”)



Rząd tłumaczy się, że nic takiego nie planuje i że tylko rzucano tam jakieś ramowe hasła…

Propozycja ta, jak wszystkie pozostałe, została zaprezentowania podczas spotkania wszystkich środowisk zainteresowanych nowelizacją w dniu 20 maja 2009 r., a prace nad nią kontynuowano w czerwcu 2009 r. Środowiska gospodarcze i informatyczne - nie negując samej idei zwiększania bezpieczeństwa obrotu w sieci wskazały na liczne problemy praktyczne związane z ewentualną retencją danych o ruchu w sieci oraz kontrolą operacyjną. Uznano, że jakiekolwiek dalsze działania prawne w tym zakresie wymagają szerokiej i dogłębnej dyskusji społecznej. (dobreprogramy.pl ☞)



Mnie przeraża jednak to, że wszyscy mówią tylko o kosztach, a mało kto zająknie się o zachowaniu elementarnej ludzkiej prywatności i poszanowaniu konstytucyjnych praw obywatelskich. Czemu to miałoby bowiem służyć? Po kiego grzyba służbom specjalnym wiedzieć, kto czytuje „bl0ghassk4 shAl0ney dżymn4zya1istki”? Kto udziela się na forum hodowców fretek, albo kto to jest „ciupek14” piszący bezsensowne komentarze pod tekstami na Onecie? Po co komu znać treść wszystkich naszych e-maili na wp.pl? Rozmów na Gadulcu i Tlenie?

Nijak nie da się tego uzasadnić walką z przestępczością, ani tym bardzie z terroryzmem. Prawdziwi przestępcy i tak posłużą się do komunikacji portalem lub forum w Tokelau, czy gdziekolwiek indziej. Terroryści i tak zakamuflują swoje wiadomości tak, że guzik nasze „służby” się dowiedzą. No to po co?

A panowie „służbowcy” będą mieli miłą zabawę, podglądając rozmowy Maćka17 z gorącą nastoletnią Andżelą. Zwłaszcza, jak będą wiedzieć, że Andżela to w rzeczywistości pięćdziesięcioletni pan Henio, rozwodnik. Pooglądają sobie rozbierane fotki, jakie wysyła z Irlandii Monika swojemu chłopakowi, który został w kraju. Sama przyjemność dla znudzonych służbą, prawda? A jakie dowcipy można by płatać!

A gdzie korzyść? A i tę się znajdzie. Niejednego łosia będzie można zaszantażować ujawnieniem jego korespondencji z kochanką. Na niejednego polityka znajdzie się świetny hak, jak się sprawdzi, że anonimowo udziela się na forach homoseksualistów, albo regularnie czytuje wortale dla transwestytów.

Że przesadzam? Nie sądzę. Ludzie bez skrupułów momentalnie wpadną na pomysł komercyjnego wykorzystania niekontrolowanego dostępu do naszych wszelkich danych.

• Polecam wpis na ten temat na blogu Bogdana Misia: Inwigilacja w Sieci.
• Ciąg dalszy rewelacji: udział w bójce powodem do kontrolowania komputera?

Papcio Chmiel Nostradamus

, , ,

…przewidział atak na Naszę Klasę już w 1977 roku!

Jak informują Czytelnicy Dziennika Internautów Nasza-Klasa.pl nie działa już od co najmniej trzech godzin. W początkowej fazie awarii serwis nie wczytywał się użytkownikom. Wkrótce administratorzy umieścili informację o usuwaniu problemu, ale już bez charakterystycznego obrazka dla epoki "Pana Gąbki". W chwili pisania tego tekstu Nasza-Klasa ponownie w ogóle nie ładuje się, nie dochodzą także pingi.

Co ciekawe, awaria Naszej-Klasy zbiegła się z dwoma wydarzeniami.

Pierwsze to zapowiedź użytkowników 4chan przeprowadzenia ataku DDoS na serwis Wykop.pl i możliwe, że także na Naszą-Klasę. Atak miałby być następstwem zabawy, jaką polscy internauci urządzili w serwisie Drawball.com, gdzie wspólnymi siłami (po licznych nawoływaniach na serwisach Wykop i Nasza-Klasa) namalowali polską biało-czerwoną flagę. Flaga ta wkrótce zaczęła zyskiwać nowe wzory, m.in. swastyki, co miało stanowić wyraz niezadowolenia niektórych użytkowników serwisu 4chan z opanowania Drawball przez Polaków. Obecnie druga paleta w Drawball nadal jest biało-czerwona.

Serwis Wykop.pl przechodził już dziś problemy z wydajnością. Jest zatem pewne prawdopodobieństwo, że awaria Naszej-Klasy może być przykładowo związana z aktywnością 4chan.

(☞ Dziennik Internautów) [/QUOTE]

Tytus trenuje walkę Tytus spieszy na odsiecz
Jeden z moich ulubionych tomików przygód Tytusa, Romka i A'Tomka, narysowany w 1977 roku. Komiksy Papcia Chmiela są jak Biblia, albo Wedy: zawsze da się w nich znaleźć komentarz to aktualnych wydarzeń. A może nawet jak proroctwa Sybilli lub Nostradamusa, przy odrobinie naszej wyobraźni, oczywiście. Klasyka jest zawsze aktualna. Klasyka naszego dzieciństwa w szczególności.
[/ALIGN]

Kto jest wrogiem Internetu?

, , ,


Organizacja Reporterzy Bez Granic (RSF) żąda wyjaśnień w związku z aferą spyware'ową wokół arabskiego operatora komórkowego Etisalat. [Ten] należący do Zjednoczonych Emiratów Arabskich operator zaoferował na początku lipca 145 tysiącom swoich klientów korzystających ze smartfonu BlackBerry aktualizację oprogramowania za pośrednictwem SMS-a, która zawierała program szpiegujący. […] Program szpiegujący został wykryty z prozaicznego powodu – w licznych przypadkach baterie urządzeń BlackBerry rozładowywały się już po godzinie od dokonania aktualizacji. Fakt ten skłonił wielu użytkowników do dokładniejszego przyjrzenia się samej aktualizacji. Kilka analiz napisanego w Javie i łatwego do przeanalizowania programu wykazało, że przechwytuje on wiadomości i następnie przesyła je dalej do centralnego serwera. *



Ładne cacko – powie ktoś – ale na szczęście nie mieszkamy w Emiratach Arabskich. Nie bądźmy jednak tacy szczęśliwi na zapas. Trzeba przypomnieć, że chociażby bliskie nam Niemcy i Francja chcą zalegalizować i wprowadzić stosowanie państwowych programów szpiegujących własnych obywateli. Zresztą oprogramowanie szpiegowskie wymienione wyżej powstało w USA właśnie na potrzeby… państwowych służb specjalnych i policji.

Czytaj dalej…

Google uświadamia i edukuje seksualnie

, ,

Wszyscy wiemy, że Google „rozumie” kontekst zapytania i oferuje odpowiednie reklamy. To potrafi od dawna. Od niedawna zaś potrafi przewidywać skutki, jakie dla użytkownika mogą stanowić jego poszukiwania. Przewiduje i oferuje stosowną reklamę… zarazem delikatnie uświadamiając użytkownika, że dorosłość to nie tylko zabawa, ale i jej efekt — obowiązki. Tylko dla dorosłych

Ile rozumie Google? Exemplum drugie

,


Pisałem niecałe dwa miesiące temu, że siła wyszukiwarki Google opera się nie tylko na olbrzymiej bazie informacji i niezłych algorytmach wyceniania, ale też na wbudowanych słownikach odmiany i „rozumieniu” potocznych wyrażeń. Niedawno wpadł mi w oko kolejny przykład, zerknijcie na ten zrzut ekranu z wyników wyszukiwania:
Saturn 5

Tak, wujek Gugl rozumie tożsamość cyfr arabskich i rzymskich. Nie jest może to osiągnięcie wybitne, bo to samo potrafi znaczna część wyszukiwarek, nawet mniej znanych, jak choćby mało znany, a doskonały Ask.com. Z drugiej strony, głośna rewelacja ostatnich tygodni, czyli microsoftowy Bing jakoś tego jeszcze nie umie.
Przy całym hałasie i mówieniu o wyszukiwaniu semantycznym warto pamiętać, że dobre wyszukiwanie to również takie pozorne błahostki.

• Wpisu o wyszukiwaniu Ile rozumie Google? część pierwsza.

Sprzedane ideały, czy taktyczna zagrywka? — nieoczekiwana wolta The Pirate Bay

, , ,


*Sold Internetem wstrząsnęła ostatnio wieść, że najbardziej znany i najzacieklej broniący się serwis z torrentami – The Pirate Bay, został sprzedany za 7,7 miliona dolarów prywatnej firmie, która zamierza go „odpiracić”, „ulegalnić” i odprowadzać nawet opłaty licencyjne właścicielom praw autorskich. Czy to koniec piractwa? — pytają zdumieni internauci. – Gdzie się podziały pirackie idee jego twórców? Czy TPB pójdzie drogą Napstera: skomercjalizuje się i zmarginalizuje? Przypomnijmy, że przecież TPB to jedyna taka strona, która zaciekle opiera się szantażom prawnym i do upadłego walczy w sądzie, rzekomo w imię idei.

Nabywcą The Pirate Bay jest szwedzki producent oprogramowania Global Gaming Factory X. Jeden z najpopularniejszych serwisów z torrentami przechodzi w dobre ręce ludzi z odpowiednim nastawieniem i możliwościami - zapewniają przedstawiciele TPB na swoim blogu. Nowy właściciel twierdzi, że na przejęciu skorzystają dostawcy treści, właściciele praw autorskich, a także użytkownicy sieci wymiany plików.

- The Pirate Bay to jeden ze 100 najczęściej odwiedzanych internetowych serwisów na świecie. Jednak by przetrwać, The Pirate Bay wymaga nowego modelu biznesowego, który zaspokoi żądania i potrzeby wszystkich stron, dostawców treści, operatorów internetu, końcowych użytkowników i sądownictwa. Twórcy oraz dostawcy potrzebują kontroli nad swoimi treściami oraz zapłaty za nie. Użytkownicy sieci wymiany plików potrzebują większych prędkości pobierania i lepszej jakości - mówi Hans Pandeya. Przedstawiciel GGF twierdzi, że ma pomysł na The Pirate Bay, tak by wszystkie strony odniosły korzyści. *



Czyżby więc jednak koniec legendy piractwa? Może niekoniecznie. Maciej Miąsik zamieścił na swoim blogu odnalezioną przez siebie ciekawą wypowiedź jednego z założycieli TPB, którą pozwoliłem sobie naprędce przetłumaczyć:

TPB było własnością spółki przez ostatnie lata od czasu najazdu [nie jest dla mnie jasne, o jaki najazd chodzi, zapewne o jeden z ataków organizacji antypirackich – Jrg], więc nic tak naprawdę się nie zmieni poza nazwami i właścicielami. Mówienie, że TPB stanie się usługą płatną jest mylne, a dyrektor generalny, który coś takiego sugerował, nie ma pojęcia, o czym mówi.

Wielką zmianą jest to, że traker zostanie oddany nowo sformowanej spółce, która nie będzie wiedzieć, co takiego traker udostępnia, będzie jedynie łączyć użytkowników [peers] ze sobą, zaś lista torrentów będzie zarządzana przez inną spółkę, która będzie składować torrenty, ale nie będzie w znać ani ich zawartości ani tożsamości użytkowników. Taka konfiguracja uczyni niemal niemożliwym jej wyłączenie, jak też ustalenie osoby odpowiedzialnej, którą można by oskarżyć.

Trzecią stroną będą spółki/usługi, które będę w posiadaniu API [interfejs programowania – Jrg], więc każdy będzie mógł na swoim blogu, czy cokolwiek tam posiada własnego, zamieścić niewielką listę torrentów, w ten sam sposób w jaki ściąga się kanał [feed] twittera. Pamiętacie, w jaki sposób Twitter [dzięki sposobowi, w jaki zaprojektowano jego działanie – Jrg] zniweczył wszelkie irańskie próby jego zablokowania? Wystarczyło, że ludzie zaczęli używać innych stron do ściągania jego kanałów i czytania? Cóż, w tę stronę zmierzają torrenty i TPB.

Podsumowując, to wcale nie jest koniec świata, jak to widzą niektórzy, ale raczej ciekawe techniczne usprawnienie.

I bez obaw, o ile wiem, kompanie medialne nie dostaną z tego ani pensa, pieniądze pójdą na milusi fundusz, który będzie robił fajne rzeczy.



Trochę wątpliwości budzi jednak sprzeczność powyższych wypowiedzi, oraz to, że cytowany współzałożyciel TPB nie jest już z tym serwisem związany. Więc sprzedaż ideałów, czy sprytna zagrywka taktyczna? O co chodziło i jak się sprawy potoczą dowiemy się zapewne najwcześniej w sierpniu, kiedy zostanie sfinalizowana transakcja. Jednak koncepcja działania serwisu torrentowego przedstawiona powyżej wydaje się mieć ręce i nogi i jak nie TPB, to kto inny skorzysta z pomysłu. Powstają też już sieci wymiany nowej generacji, które mają gwarantować użytkownikom anonimowość i bezpieczeństwo przed antypiratami.

A na marginesie, wypowiedź ta rzuca ciekawe światło na fenomen Twittera w Iranie, przyznam, że wcześniej nie wnikałem, dlaczego akurat ten serwis tak się tam rozpowszechnił i w jaki sposób oparł się rządowym blokadom. Pokazuje to siłę usług rozproszononych. Jeśli niestroniące od przemocy i blokad władze Iranu nie były w stanie zablokować przepływu informacji, to czy da się unieszkodliwić działające podobnie sieci wymiany?

Znowu o nas bez nas, czyli kręcą na nas bata

, , , ...


Ledwie co przedwczoraj pisałem, że i w krajach demokratycznych grozi nam rządowa cenzura i zamordyzm… Oto kolejny tego przykład. Najważniejsze ustalenia, tyczące się wolności wypowiedzi są ustalane między rządami i korporacjami, w zaciszu gabinetów, bez naszej wiedzy i kontroli. Jakie argumenty i pomysły tam padają, jakie pieniądze zmieniają kieszenie? I have bad feelings about this.

Działacze organizacji broniących praw konsumentów z Europy i USA żądają większej przejrzystości przy negocjacjach w sprawie międzynarodowego porozumienia antypirackiego ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement). CC […] Organizacje konsumenckie przypominają, że prawne zabezpieczenie własności intelektualnej jest kompleksowym zagadnieniem, obejmującym między innymi takie obszary, jak sfera prywatna, prawa obywatelskie, rozwój społeczny i gospodarczy, a także liczne inne kwestie. TCAD zaleca ustawodawcom, aby ci stosowali większą przejrzystość przy opracowywaniu regulacji chroniących własność intelektualną i chronili jednocześnie prawa podstawowe konsumentów. Ponadto ochrona interesów właścicieli praw autorskich nie powinna zakłócać zasad rynkowej konkurencji.

Członkowie TCAD ostrzegają przed przesadnie restrykcyjnym prawem dotyczącym łamania praw autorskich w Internecie. Jasno wypowiadają się przeciw blokowaniu dostępu do Internetu za naruszanie praw autorskich; dzięki lobbingowi ze strony właścicieli praw wprowadzenie tego rodzaju przepisów zaczął rozpatrywać m.in. rząd Francji. […]

Na zaproszenie USA i Japonii w negocjacjach nad kształtem ACTA obok Unii Europejskiej biorą udział także takie państwa jak Kanada, Maroko, Meksyk, Singapur, Nowa Zelandia i Australia. Rozmowy toczą się od 2007 roku za zamkniętymi drzwiami. Amerykański rząd, a także reprezentująca państwa członkowskie UE Komisja Europejska trzymają w tajemnicy szczegóły negocjacji oraz wypracowane propozycje porozumienia. *



Chyba nie potrzeba więcej dodawać. Powinniśmy się zorganizować i protestować, podobnie, jak w przypadku osławionego Pakietu Telekomunikacyjnego, negocjowanego w Parlamencie Europejskim. Inaczej pewnego dnia możemy się obudzić z rachunkiem milionów dolarów za kilkanaście piosenek ściągniętych z internetu, jak to się przydarzyło pewnej Amerykance. A przy okazji drakońskie prawa będą znów doskonałym pretekstem do zamykania ust niewygodnym ludziom i instytucjom.