wymarzam każdą myślą każdym słowem zdobywam marzeniem każdym posiadam
czynem każdym odbieram samemu sobie
wszechświat w każdym zakamarku
equivalence of You for Kate
I reverie with every thought with every word I conquer with every dream I possess
with every deed I seize from myself
universe in every nook
Really old piece of sh… omething. Please notice: I know, what I mean in this poem, a very rare case in such kind of „art”. I'm curious if this will be understandable for others…
nadchodzi krokiem rozkołysanej bogini w niej ufność w niej ufność tylko do świtu
on przypadł do muru kocim susem i patrzy i patrzy
night is not happening in her
she's approaching with the walk of swinging goddess a trust in her a trust in her only until daybreak
he loped to the wall with cat's leap is watching is watching
Relatively new poem of mine, rather enigmatic and… you know, what I mean. There are few of this kind. Not a very style of mine, but I find it interesting for me. May be also interesting for others? I hope English translation is not f***ed up. Some other semi-poetry scraps soon, I hope.
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych plecami i obalonych w proch (Zbigniew Herbert, „Przesłanie Pana Cogito”)
Zbigniew Herbert (1924 – 1998) — poeta, eseista, dramatopisarz, autor słuchowisk. Znany każdemu uczniowi z cyklu „Pan Cogito”. Wciąż murowany kandydat do literackiej nagrody Nobla, której w końcu nie dostał, niesłusznie. Jeden z najwybitniejszych naszych poetów. Jeden z najtrudniejszych naszych poetów. Zrozumialem Jego przesłanie dopiero, kiedy zagłębiłem się w kulturę i filozofię Starożytności, ale tak naprawdę, a nie w te bzdety, których uczą w szkołach… Dopiero, kiedy zrozumiałem, co naprawdę Starożytni rozumieli przez los, fatum, hybris, o czym pisał Sofokles, kiedy pojąłem (na ile można) mentalność dawnych Europejczyków — pojąłem Herberta. On bowiem nie jest w głębi poetą współczesnym. Jest poetą kultury przedchrześcijańskiej, pogańskiej.
Jerzy Zelnik (ur. 1945) — aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, scenarzysta małych form teatralnych (monodramów, etiud), reżyser teatralny. Znany powszechnie z roli głównej w filmie „Faraon” Jerzego Kawalerowicza, ponadto: lekarz Franciszek Murek w serialu „Doktor Murek” na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, czy Zygmunt August w serialu „Królowa Bona”. Z mniej znanych występów, a ze swojej działki dołożę role w „Przekładańcu” wg St. Lema i „Syntezie” wg Macieja Wojtyszki. Wciąż żyje, gra, tworzy.
Rok 2008 został przez Sejm RP ogłoszony rokiem Zbigniewa Herberta. Jerzy Zelnik zaś przygotował monodram „Aria pożegnalna” wg Jego wierszy, miałem okazję obejrzeć go, kiedy zawitał do mojego miasta z okazji Zaduszek Literackich w Miejskim Domu Kultury. Spektakl to trzynaście wierszy tego znanego poety podejmujących problematykę życia, choroby, przemijania i śmierci, a także towarzyszącej jej samotności. Poeta z wysiłkiem opowiada o życiu, krążąc między stolikiem a fotelem, tracąc i odzyskując siły, na naszych oczach zmagając się z cierpieniem. Spektakl ilustrowany jest muzyką Ludwiga van Beethovena. Poruszył mnie naturalizm starości, bólu i cierpienia, jaki chwilami emanował ze sceny. To chyba nie tylko talent aktorski, to trzeba chyba znać z własnego doświadczenia.
Ksiądz Jan Twardowski (ur. 1915 r., zm. 18 stycznia 2006) – najchętniej czytany współczesny polski poeta religijny. Jego wiersze, choć poruszały ważne tematy religijne, filozoficzne, cechowały się zawsze prostotą, pisane jakby dla dzieci, a może nawet przez dziecko. Ksiądz Jan potrafił znaleźć głębię i prawdę w zwykłych, codziennych rzeczach. Był żołnierzem Armii Krajowej, absolwentem filologii polskiej, publikował na łamach Tygodnika Powszechnego, otrzymał nagrodę PEN Clubu za całokształt twórczości, Order Uśmiechu, nagrodę IKAR, Dziecięcą Nagrodą SERCA, nagrodę TOTUS, doktorat honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego… Ale niezwykłe jest uznanie, jakim cieszył się ze strony zwykłych ludzi, niekoniecznie miłośników poezji. Jako jedyny potrafił tak do nich przemówić. Wydał 22 książki i tomy wierszy. Czemu o nim wspominam? Cóż, listopad miesiącem poezji jest. Jak pisałem niedawno, w ramach „Dni Kultury Bez Barier” w moim mieście gościła Anna Seniuk, która czytała wiersze księdza Jana. A oto mały fragment dla miłośników poezji:
Księdza Twardowskiego miałam zaszczyt znać osobiście, trudno powiedzieć, że przyjaźniliśmy się, ale bywałam u niego w pokoiku, prywatnie, mam szereg książek zadedykowanych dla mnie i za jego życia robiłam nieraz koncerty z jego poezji, ksiądz zawsze prosił mnie o telefon po koncertach. Poczułam się zobowiązana kontynuować dalej tę drogę wprowadzania poezji księdza Twardowskiego do serduszek małych dzieci i starszych dzieci i dorosłych. Myślę, że jest to poeta dla wszystkich
Listopad będzie wyjątkowo poetycki na moim weblogu. Tak się składa, że nazbierało się trochę rzeczy okołowierszokletyckich, no to — rzucamy. Dziś trochę poezji śpiewanej. Okoliczności przyrody: 23 października w Miejskim Domu Kultury w Turku miała miejsce impreza z cyklu Dni Kultury Bez Barier. Oprócz Anny Seniuk, która recytowała wiersze ks. Jana Twardowskiego(napiszę tu jeszcze o tym), wystąpili przedstawiciele Koła Pisarzy i Poetów Niepełnosprawnych „Kamena” z Łodzi. Mnie najbardziej do gustu przypadły występy Magdy Rybak, wyjątkowa uroda i wyjątkowy głos. Słowa piosenek to wiersze Daniela Skrzypczaka i Wiktora Wołoszyńskiego, muzyka: Zbigniew Tomczak i Stanisław Średziński junior. Dwa utwory udało mi się zarejestrować i zapraszam do posłuchania.
Magda Rybak - Dom słowa Wiktor Wołoszyński, muzyka Stanisław Średziński jr
Miałem przedwczoraj okazję uczestniczyć w miłej ceremonii rozstrzygnięcie IV Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego, ogłoszonego przez Stowarzyszenie „Przystań”. No, „okazję”, w jury byłem. O samym konkursie jeszcze napiszę, ale dziś o otoczce całej imprezy, bardzo udanej. Jako że samo wręczanie nagród i poklepywanie się (dosłownie i w przenośni) po plecach trwa krótko, okrasą uroczystości był multi-koncert, w którym wystąpił nie tylko zaproszony zespół, ale i podopieczni Stowarzyszenia. Myślę, że na zapis chętnie rzucą okiem (i uchem) również osoby spoza Turku. Na początek zerknijmy na konferansjera, którym był Jacek Sulkowski, jeden założycieli Stowarzyszenia. Tutaj gra motyw z czołówki „Pegaza”. Kto pamięta ten program w TV, z czasów, kiedy telewizja publiczna realizowała „misję”, zamiast o niej trąbić?
Zainspirowany kompozycją Vontrompki przypomniałem sobie, że ongiś ja też chciałem stworzyć coś w tym stylu, który mnie tak zafascynował. Bo rzecz choć enigmatyczna, to porusza, zwłaszcza wyobraźnię. Ale że było to dawno, może nie aż wieki temu, ale w wieku już ubiegłym, w szkole średniej… Byłem na to zbyt młody i zbyt nieporadny językowo. A dziś? Postanowiłem sprawdzić, czy mimo nieruszania tematu mój level się podniósł i mam dość punktów many na takie lingwistyczne czary. Zatem oto naprędki skutek:
męczydusza
po mi do ry żu jemy g umę cz ony się czu ję czy mi du sza!
napomnienie
na pom… nie! nie!
I co ty na to, Tkacz? Tobie też się podobało „br nie my”…
P.S. Grafika to Giacomo Balla “Numbers in Love” 1924
Doszedłem dziś (po długim marszu) do wniosku, że dość na razie tej publicystyki i obśmiewywania. Dziś zajmiemy się propagowaniem piękna, sztuki, powiodę Was w krainę łagodności… Dobra, wystarczy, bo się za słodko zrobi.
Dziś na tapecie kilka wierszy. Moich. Starych. Może jeszcze jarych. Większość pochodzi z antologii „Samoświetlni” wydanej w 1999 roku, jeden – „pamięć absolutna” – z zestawu konkursowego, którym zająłem drugie miejsce w konkursie im. Włodzimierza Pietrzaka w 2000 roku, opublikowany został parę lat później. Wiersze te więc są tak naprawdę jeszcze starsze, gdzieś mam na pewno zapisane daty powstania, ale nie chce mi się szukać. Tak czy owak niektórym dobija dziesięc latek.
„Dobra iskra”, „z pozoru trudna i hermetyczna, ale wymaga od czytelnika bardzo niewiele” – piszą o poezji Włodzimierza Krzysztofa Marczewskiego recenzenci, „ten Cyprian z Turku” – mówią o nim samym. Jaka jest naprawdę? Dzięki Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Turku, która wydała zbiór wierszy nieżyjącego już poety, możemy sami się przekonać. Na pewno jest inna od tej poezji, która wygrywa współczesne konkursy. Jest „niemodna”, niedzisiejsza. Może dlatego, że zbyt intelektualna? Osadzona w rzeczywistości języka, a nie świecie kolorowych, chociaż banalnych przeżyć pączkujących poetów? Bo jakież dekadenckie przeżycia mogą zrównać się ze słowem, które stanowi jedyną ucieczkę od strasznej, śmiertelnej choroby?