My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Nie bój się latawca w noc sobótkową

,


Wiosna, wiosna i po wiośnie. Zamknąłem zatem fotograficzny album wiosenny. Nie jest może najciekawszy: nie jestem specjalistą od fotografowania przyrody, ale ta wiosna była warta utrwalenia. Zważywszy, że pogoda dostarczyła wielu mieszkańcom naszego kraju aż nazbyt wiele okazji do wstrząsających zdjęć, może to i lepiej, że wiosna tu, w mojej mieścinie, była szarawa i nudnawa.


Latawiec i nie tylko Może to i lepiej, że wiatr objawił się tylko pod postacią latawca.



Róże i nie tylkoMoże to i lepiej, że jedynym skutkiem deszczu były zroszone róże.



Czytaj dalej…

Zimne pożegnanie

, , ,


         Błękitny blask padł na biel śniegu i rozświetlił czerń nocy. Za długą smugą światła zamigotał ledwie widoczny, czerwony ognik papierosa. Człowiek ruszył za padającą łuną, pchając przed sobą niebieskawy krąg latarki. Zamajaczyły ciemne, groźne kształty krzewów. Cicho. Zimno. Szmer w zaroślach. Co to? Kto to? To tylko ja! Królowa śniegu! Przyszłam tu za tobą, Kaj. Po co? Jak to: po co? Obiecywałeś mi miłość, obiecywałeś zabrać mnie do ciepłych krajów! Daleko od tego przeklętego mrozu! Przyszłam po spełnienie twoich obietnic! Chyba śnisz... Więc kłamałeś? Nie, ale to było tak dawno... Więc nic nie dostanę? Uczyniłam cię władcą śniegu, oddałam swoje królestwo, dałam nieśmiertelność... Pozwoliłam nawet, aby Gerda pozostała z tobą, póki wystarczy jej życia. Nic już do mnie nie czujesz? Nigdy mnie nie kochałeś? Byłem wtedy chłopcem, nie wiedziałem, co to znaczy. Wszystko mija. A obiecałeś być mój, kiedy dorośniesz! Mój, mój! Kaj! Kocham cię! Krąg światła zatacza koło, wydobywa z mroku skuloną postać kobiety otulonej w futro. Odbija się w zamarzających łzach na jej twarzy. Jak ty tak możesz? Ludzie nie są nieśmiertelni, więc muszą się zmieniać. Dałaś mi nieśmiertelność, ale nie odmieniłaś mojej ludzkiej natury. Dorastałem długie lata, zbyt długie, aby mogło przetrwać uczucie. Ja teraz umrę, wiesz? Wiem. Żegnaj.
         Żegnaj, Gerdo. Tobie nie dała nieśmiertelności, franca jedna.
         Żegnaj, ukochany. Nie zapomnij o mnie. Zapomnij o niej.
         Żegnaj, Kaju. Zobaczysz, że kiedyś podzielisz mój los.

Zimowa noc
Artur Jurgawka, Turek, 25 lipca 1999
[/ALIGN]

Czytaj dalej…

Spóźnione życzenia samemu sobie

, , ,


Przegapiłem. Przedwczoraj minęła druga rocznica startu tego bloga. Dwa lata wyśmiewania różności. A zacząłem tylko po to, żeby wrzucać tu swoje niedookreślone pomysły i refleksje, tu, zamiast do szuflady. Blog podrósł, ale – mam nadzieję – nie spoważniał za bardzo. Jakaś taka tradycja się sama z siebie utworzyła, więc dziś znów ja i moje motto – wyjątkowo – na poważnie.

Jurgi
…oraz możliwości wyboru.

Mój pierwszy wpis na tym blogu.
Wpis na pierwsze urodziny bloga.
[/ALIGN]

Wyborczy test na pustaka

, ,


Istnieje w sieci wiele testów, porównujących nasze poglądy z różnie klasyfikowanymi powszechnymi nurtami światopoglądowymi, politycznymi, czy wierzeniami religijnymi. Największą popularność przed wyborami zyskują oczywiście testy na zgodność naszych przekonań z poglądami głoszonymi przez kandydatów (nie „poglądami kandydatów”, ale właśnie „głoszonymi przez kandydatów”). Sam nie lubię i nie korzystam, nie chce mi się przeklikiwać przez multum pytań i opcji. Ostatnio jednak, zachęcony ciepłym słowem, zerknąłem na test pod adresem test-wyborczy.pl. I – mówiąc wprost – ręce mi opadły na ten pokaz bezsensu. Dlaczego innym się podoba, a mnie nie? Już wyjaśniam:

Czytaj dalej…

Wałówka wyborcza

,

…czyli komu się powodzi, komu nie przelewa, a kto zalewa

W czasie powodzi znacznie lepiej widać jak politycy chcą robić z nas wałów. I nie zauważają, że sami są wałami, zalewając nas powodzią pustosłowia, tanich zagrywek, pustych gestów i idiotycznych pomysłów. Reakcje ludzi nietrudno przewidzieć:

Demot

Niezbyt trafne, bo rząd akurat ma sporo do zrobienia w czasie powodzi. Choć niekoniecznie premier, ten bowiem, do spółki z ministrem gospodarki, biznesmenami oraz prezydentem (lub pełniącym jego obowiązki) powinien był być raczej na wystawie Expo w Chinach i pracować w pocie czoła nad współpracą gospodarczą, która dałaby konkretne efekty w postaci kontraktów dla naszych firm i pracy dla ludzi, którzy na przykład będą musieli zarobić na odbudowanie swojego, straconego w czasie powodzi, dobytku.

Czytaj dalej…

Gaz za gaziki, czyli gazowe pertraktacje

, ,


12 czerwca 2010:
Pertraktacje gazowe

Czytaj dalej…

Bieg do utraty klawisza…

,


Dzisiejsze gry są dla mięczaków: łopatologiczne tutoriale, sejwy, wybór stopnia trudności, istne dbanie, żeby gracz się zanadto nie zmęczył. Taka jest przynajmniej opinia niektórych graczy wychowanych na klasycznych, zabytkowych już grach, na ośmiobitowe komputery i konsole. Pierwsze gry, nieobciążone wyrafinowaną grafiką, potrafiły wciągać niebywale. Bicie rekordów w tych grach – przy braku wybierania poziomów, braku zapisu stanu gry – było naprawdę hardkorem. Maniacy potrafili od takiego River Raid nie odchodzić przez wiele godzin, żeby pobić rekord i dolecieć choć o jeden most dalej niż kolega.

Marudzący olschoolowcy mogą jednak zaspokoić swoją nostalgię nie tylko odgrzebując stare przeboje, ale też grając w tzw. indie games, czyli gry tworzone przez niezależnych twórców. Bazują one nie na wielomilionowych budżetach i fotorealistycznej grafice, lecz na pomyśle, grywalności i klimacie. Ja dziś chcę polecić swój typ: grę Canabald. Należy ona do gier typu „one key game”, czyli sterowanych jednym przyciskiem. Pokazywałem już kiedyś podobną grę: Run, Jesus, Run – ale tamta była awangardowym, prowokacyjnym żartem. Canabald jest rasową zręcznościówką, która wymaga naprawdę refleksu i koordynacji.

Canabalt game screenshot
Istny industrialno-apokaliptyczny parkour
[/ALIGN]

Czytaj dalej…

To jest, rozumiesz, tak szybko

, , ,

Szybka Neostrada™

Czujesz?

Opowieści do poduszki i kot myszołap

, , ,


Ks. Krzysztofa Niespodziańskiego znałem dotychczas jako grafika i ilustratora książek. To dzięki niemu kilka z wydanych w moim mieście tomików poezji zyskało taką doskonałą oprawę. Tym razem ks. Krzysztof, człowiek wielu artystycznych talentów – zaprezentował się jako autor własnej książki. Jak sam mówi – z lenistwa nigdy nie chce mu się wcześniej przygotowywać kazań, wobec czego najczęściej improwizuje, ilustrując Słowo Boże przykładami jakie spontanicznie mu się nasuną. W takich chwilach przypominają mu się wydarzenia z własnego życia, o których – zdawałoby się – już nie pamięta. Tomik „Do poduszki” to zbiór właśnie takich historyjek, lekki, krótkich, odpowiednich do poczytania przed snem, a skłaniających do refleksji — jeśli ktoś oczywiście chce.

Książkę zilustrował oczywiście sam – oryginalną techniką malowania na stary, pożółkłym i przetartym płótnie. Sepia, postrzępione brzegi, niewielkie grafiki umieszczone na czarnym tle – robiły wrażenie, tworząc jednocześnie klimat starożytności i wrażenie przytulności. Niestety, zdjęcia, jakie zrobiłem, nie oddają ich piękna, czarne tło i szklana antyrama, przy wielu punktowych źródłach światła nie pozwoliły na zrobienie dobrych fotografii.

Dwugodzinną imprezę, która minęła jak z bicza strzelił – wyobrażanie sobie siedzieć tyle czasu na ględzeniu o literaturze i nie zauważyć mijającego czasu? to tylko w Przystani jest możliwe – skrótowo opisałem w fotorelacji. Tutaj zapraszam cierpliwych do posłuchania samego ks. Krzyszofa.

Czytaj dalej…