My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "nostalgia"

Tytus tuus

, ,

…czyli śmiech bez celu to tylko bezsensowna strata chichotów

Papcio Chmiel Omal przegapiłem ważną rocznicę. Przedwczoraj urodziny obchodził Henryk Jerzy Chmielewski, czyli Papcio Chmiel.

Zastanawiam się, czy nie miałby nic przeciwko nazywaniu go „Papciem” przeze mnie. Znając jego poczucie humoru, raczej nie. A przy tym, co często podkreślam, nie tylko wychowałem się na jego komiksach, ale na nich też uczyłem się czytać. Skoro pan Chmielewski poniekąd mnie (i wielu innych) współwychował i ukształtował moje poczucie humoru… To jakże nie mam nazywać go Papciem? Papciu, wszystkiego najlepszego!

Czytaj dalej…

Kostką w kosmos, czyli monopol międzyplanetarny

,


Podbój kosmosu. Dawniej chyba dość powszechna fascynacja chłopców, zwłaszcza tych kochających fantastykę. Innym dość powszechnym zjawiskiem była – szczególnie w latach osiemdziesiątych – mnogość dostępnych klonów Monopoly. Samo Monopoly chyba nie było dostępne, ale jego mnogie podróbki dawały namiastkę kapitalizmu. Sam miałem kilka, można wręcz powiedzieć, że je kolekcjonowałem. Najbardziej powszechny był Eurobusiness, ale poza tym: Bankrut, Fortuna, Football Business, a pośród nich:



Cosmic Super Business

Przeniesienie planszowej handlówki w kosmos, czyli skrzyżowanie dwóch popularnych trendów – ten kto wpadł na ten murowany hit, był w rzeczy samej doskonałym biznesmenem. Zamiast ulic lub miast były planety, zamiast domów i hoteli – bazy kosmiczne, takie okrągłe domki, poza tym międzyplanetarne linie transportowe, kopalnie na asteroidach, kosmiczni piraci, pętla czasu…
[/ALIGN]

Czytaj dalej…

„Dziś jest największy dzień…”

, ,


Gdybym miał wybrać najważniejszą piosenkę życia, bez wahania wybrałbym tę. Tę właśnie, w której Billy Corgan śpiewa o najważniejszym dniu życia. A że właśnie dziś, przypadkiem, wpadłem na to oszałamiające, amatorskie, zarejestrowane od niechcenia nagranie, właśnie dziś jest dzień, aby się nim podzielić.




„can't wait for tomorrow… I might not have that long…”

Wpis zastępczy

, , ,

Bumelant

Gdyby ktoś pytał: też spoczywam.
Jak wrócę do sił, to blog ożyje.

Inwazja pikseli, napad nostalgii

, , ,


Jako hołd przenajstarszym grom wideo:

PIXELS by PATRICK JEAN

Kto nie zna gier pokazanych w tym filmie to młodziak, albo kiep. Znajome postaci i loga z dzieciństwa na pewno sprawią przyjemność. Naprawdę doskonały pomysł i wykonanie. Aż szkoda, że muzyka to nie jest oldschoolowy chiptune. Na pocieszenie zostaje muzyka z creditsów Hall of Fame.
[/ALIGN]

Szczęśliwego Wiosny!

, , , ...


Babcia Mróz

Nie dość, że nękają nas zmiany klimatyczne, to jeszcze to równouprawnienie — powiedziałby niejeden. Być może jednak zjawiska te są ze sobą jakoś powiązane? Takie rozwiązanie sugerowałyby odkrycia, jakich dokonał Orient-Man — bohater kultowego komiksu Tadeusza Baranowskiego „Co w kaloryferze piszczy”. Zawsze uważałem, że świat najlepiej wyjaśnia się absurdem… No ale w końcu wychowałem się na absurdalnym humorze pana Baranowskiego, więc czegoż można się po mnie spodziewać?

Tak, czy siak, sięgnięcie po ten tomik z dzieciństwa doskonale koi wszelkie troski świata, jakie dorosły człowiek musi brać na swoje barki. Koi oczywiście pod warunkiem, że czytywało się go za młodu. Jako dorośli możemy lepiej zrozumieć zagubienie i zdezorientowanie, tak przecież zaradnego na co dzień Orient-Mana, w obliczu problemów identyfikacji płciowej… no i klimatycznej.

Pan Wiosna

Ach, prawda, dziś zaczyna się kalendarzowy Pan Wiosna. No to:
Szczęśliwego Wiosny!

[/ALIGN]

„Niewiarygodne przygody Marka Piegusa” na DVD już w kioskach

, , ,


Okładka Gdybym miał wymienić najważniejszych autorów mojego dzieciństwa, to w pierwszej trójce musiałby znaleźć się koniecznie Edmund Niziurski. Dziś chyba nieco zapomniany i mało znany wśród młodzieży, dla wielu pokoleń był pisarzem kultowym. A w zasadzie chyba jest, bo wciąż żyje i mimo zacnego wieku 85 lat chyba jeszcze pisze. Absurdalny humor sytuacyjny i słowny towarzyszył mi od momentu, kiedy wpadła mi w ręce książka „Awantura w Niekłaju”, szybko przerobiłem całą zawartość szkolnej biblioteki, która okazała się niepełna… Powieści i opowiadania Niziurskiego zwykle starały się trzymać aktualnych realiów, a że pisze on od dziesięcioleci, lektura jego dzieł to niezły przegląd ewolucji polskiej szkoły i podwórka — miejsca akcji większości jego książek.

Niewiarygodne przygody Marka Piegusa” są jedną z tych bardziej znanych, a zarazem starszych. Dla mnie, a czytając ją miałem zapewne około dziesięciu lat, sceneria i klimat szkoły z lat pięćdziesiątych (XX wieku, naturalnie) były jak z zupełnie innego świata. Ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze poplątanych i groteskowych, szkolnych perypetii tytułowego pechowca, chłopca, któremu najprostsza rzecz zamienia się w katastrofę. Wreszcie tym bardziej wciągający był dla mnie wątek kryminalny.

Kadr z filmu

Do niedawna nie miałem nawet pojęcia, że tę książkę w latach sześćdziesiątych zekranizowano. Szanowna telewizja publiczna jakoś nie raczyła choćby raz na ruską dekadę odświeżyć tego znakomicie zrealizowanego serialu. A jest co oglądać, wystarczy choćby zerknąć na obsadę: Bronisław Pawlik, Mieczysław Czechowicz, Janusz Kłosiński, Barbara Krafftówna, Zygmunt Zintel, Ludwik Benoit, Jadwiga Chojnacka, Aleksander Dzwonkowski, Lech Ordon, Grzegorz Roman, Krzysztof Litwin, Edward Wichura, Albin Ossowski, Tomasz Fogiel — mamy tu nazwiska najlepszych z polskich aktorów, choć może niektóre dziś nieco zapomniane. Dopiero półtora roku temu, odkrywszy kanał TV Kino Polska, mogłem zobaczyć to cudo.

Kadr z filmu

Skończyła mi się niestety możliwość oglądania tego kanału, ale przed nami kolejna szansa: „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa” wydano na DVD i właśnie znajdują się w kioskach. Naprawdę polecam, to chyba jeden z najlepszych starych, czarno-białych seriali, obok ekranizacji „Szatana z siódmej klasy”, czy „Pana Samochodzika i templariuszy”. Nadto: serwis filmowy Stopklatka.pl oferuje to wydanie DVD w konkursie. Kto będzie miał okazję: niech obejrzy. A ja się rozejrzę za książką, mam ochotę przeczytać ją po latach raz jeszcze.

Kadr z filmu

Spóźniony zapłon

, ,


Tytus Ech. Upłynął niemal cały dzień nowego roku, a ja jeszcze nikogo i niczego nie wyśmiałem. Zmęczenie? Znużenie? Czyżby opóźniony zapłon wyśmiewczy? Spanie do południa? Dół po męczącym Sylwestrze? Wszystko to byłyby tylko wykręty. Nic nie ma i tyle. Dziś wpis na przeczekanie, pod pretekstem cyklu „stare polskie komiksy i filmy komentarzem na wszystko”.

Na komiksie, którego fragment widzicie, uczyłem się czytać. Poczucie humoru chyba też mi na zawsze spaczył, razem z chorymi historiami Tadeusza Baranowskiego. Dziękuję, Papciu Chmielu! Chociaż posturą bardziej przypominam Romka, idę sobie porysować maski i zakleić lustro karykaturą Tkacza.

Last Galaxy Hero, czyli Space Invaders po liftingu

, , ,


Odgrzewane kotlety to bombowy interes, jak to już pisałem o remake'ach, miałem oczywiście na myśli głównie rimejki gier, ale i w innych dziedzinach kultury i rozrywki jest podobnie: czy to w filmie, czy literaturze.

Ostatni podany przeze mnie przykład, Azangara czyli remake gry Montezuma's Revenge to przykład pięknego podrasowania ośmiobitowej grafiki do trójwymiaru przy zachowaniu płaskości rozgrywki. Dziś zaprezentujemy inne podejście. Last Galaxy Hero oparto na przeklasycznej grze Space Invaders, ale przeniesiono ją w trójwymiar całkowicie.

Space Ivaders Nowa oprawa graficzna i dźwiękowa nie zmieniła sensu gry: jeździmy działkiem laserowym prawo-lewo (a także góra-dół, w końcu to trójwymiar), zestrzeliwując szeregi coraz groźniejszych pojazdów Obcych. Są oczywiście nowe elementy: wypadające bonusy (lepsze działa, opancerzenie, punkty, osłony, droidy naprawcze), naloty bombowe, które najlepiej przeczekać… i to w sumie wszystkie urozmaicenia. Szeregi obcych nadciągają i mamy ich nie przepuścić. Strzelają, poruszają się na boki, trzeba albo przewidywać ich ruch, albo wykorzystywać chwile bezruchu, kiedy to oni nas ostrzeliwują. Z każdym poziomem ich ruch staje się coraz bardziej nieprzewidywalny, strzały celniejsze, pancerze twardsze, liczba większa. Na końcu każdej planety nieodzowny boss, czyli megatwardziel. I zaczynamy od nowa, w innej scenerii.

Last Galaxy Hero

Czyli całe, nieśmiertelne Space Invaders. I tak samo wciąga, wszelkie nowości zachowały charakter gry. A, wspomniałem piękne wybuchy i rozpadające się statki? To lubię. Cała gra ma przy okazji coś z nieuchwytnego klimatu Gwiezdnych Wojen – dyskretna muzyka, dźwięk laserów, wybuchy, sceneria przypominająca inwazję na Hoth.

Przepraszam za kiepską jakość filmu, z braku laku nagrywałem aparatem foto
W rzeczywistości pojazdy obcych są wyraźne i szczegółowe

[/ALIGN]

Podsumowując: bez fajerwerków – ale ich ma nie być, to w końcu casual gaming – ale rzetelna robota. Proste, wciągające, relaksujące. Taka jest większość gier Realore. Gra kosztuje parę dolarów, ja ją mam za friko z ukochanego Game Giveaway of the Day – lubią powtarzać oferty, warto więc zerkać.

Miłośnikom gier, z zwłaszcza historii gier, polecam historię powstania gry Space Invaders, bardzo ciekawa opowieść z czasów scalaka łupanego.