My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "publicystyka"

Wszyscy jesteśmy ukrzyżowani

, , , ...


Brońmy krzyża!

A jak już obronimy,
to do domu wrócimy,
nakarmimy psa.

I kto tu rządzi tym bałaganem?

,


Radio Znowu chcą wszystkim zrobić dobrze. Dokładniej: wszystkim swoim. Kto? Nasz ulubieniec: RIAA (zrzeszenie amerykańskich wydawców muzyki) oraz NAB (amerykańskie stowarzyszenie nadawców radiowych). W dbałości o interes swoich pracodawców panowie z RIAA uznali, że pieniądze za nadawane w radiu piosenki to powinny bardziej się należeć wytwórniom, niż artystom. Ponieważ jednak nie mogli się dogadać z nadawcami (żądali od nich kwot które zniszczyłyby większość stacji radiowych w USA), panowie lobbyści zgodnie postanowili wycyckać osoby trzecie (osoby prawne głównie, acz obywateli też).

Zażądali od kongresu wprowadzenia prawa zmuszającego producentów elektroniki do obowiązkowego instalowania odbiorników radiowych we wszystkich urządzeniach przenośnych. Znaczy to: przynajmniej w telefonach komórkowych i odtwarzaczach mp3, ale właściwie licho wie, w czym jeszcze, na dobrą sprawę nawigacja GPS, pendrajw i zegarek też są urządzeniami przenośnymi, prawda? »»»

W sumie to doskonała metoda, podpowiem jeszcze, że powinni domagać się wprowadzenia obowiązkowego słuchania radia przez obywateli USA. Oczywiście, za dodatkową opłatą. Rząd powinien przecież zadbać o interesy narodowych korporacji. Ewentualnie, za jeszcze dodatkowszą dopłatą można by obywatela zwalniać z obowiązku słuchania radia.

Czekam tylko, kiedy pomysł podchwyci Telewizja Polska i Polskie Radio i zaczną domagać się obowiązkowego posiadania telewizora w każdym domu. Ewentualnie tego, żeby haracz na kolesiów, zwany abonamentem, płacili wszyscy obywatele, nawet jeśli nie posiadają telewizora, ani radia. Łaskawie oglądać nie muszą, byle płacili. Ech, pardon, zagapiłem się. Przecież ten ostatni pomysł już kilka razy próbowano wprowadzić.

Po co wam prywatność? Macie przecież internet! Czyli francuski rząd chce szpiegować internautów

, , , ...


Nieskończone są pomysły demokratycznych polityków w szerzeniu wolności, demokracji, praw człowieka, poszanowania cudzej prywatności… No dobrze, co jednak kryje się pod tą ściemą? Przyjrzyjmy się takiej Francji. Nie tak dawno relacjonowałem hecę z ustawą i urzędem o nazwie HADOPI, myślałby kto, że to koniec, a tu BĘC!. Przypomnimy: francuski rząd, w trosce o dobrobyt koncernów medialnych (których prezesi absolutnym przypadkiem są kolegami prezydenta Sarkozy'ego i tylko przypadkiem fundują mu obiadki i wakacje na jachcie) postanowił ukrócić internetowe piractwo. Zdecydował zatem powołać HADOPI – urząd o specuprawnieniach do pilnowania i karania niesfornych obywateli.

Rzeczony HADOPI miał w założeniu mieć prawo – po powzięciu podejrzenia o łamaniu praw autorskich – wysłać upomnienie domniemanemu piratowi, zaś w przypadku podejrzenia recydywy – odcięcia mu internetu. Całkowitego i nieodwołalnego, bez żadnego dochodzenia winy. Na wszelki wypadek uchwalono, że podejrzany ma za odebrany internet nadal płacić. Żeby mu zrekompensować stratę, uchwalono zaś, że nie ma prawa do żadnego odwołania, obrony ani procesu. Żeby przypadkiem nie okazało się, że jednak internauta miał rację i żeby nie podrywać autorytetu superurzędu.

Ustawa przeszła przez sejm, senat i podpis prezydenta. Tak, prawica dba o prawa obywatelskie. Jednak po awanturach ze strony lewicy i zaskarżaniu ustawy do tamtejszego sądu konstytucyjnego zapisy ustawy złagodzono.

Loi HADOPI

Ugodzona w swą dumę prawica i HADOPI najwyraźniej postanowiły się odkuć. Właśnie proponują nowe, arcyśmieszne rozwiązania. Każdy z obywatelów Republiki Francuskiej, który chce uniknąć oskarżenia o piractwo, powinien dobrowolnie zainstalować na swoim komputerze rządowego trojana/wirusa, który będzie monitorował wszystko, co prawowierny obywatel robi. W razie oskarżenia zatem będzie mógł poświadczyć, że do przestępstwa kradzieży empetrójki nie doszło. Ponadto na życzenie życzliwego HADOPI będzie usłużnie meldował o wszystkich czynnościach internauty, nawet rok wstecz. Och, bez obaw, to na początek, później pewnie się ten okres wydłuży. Oraz poszerzy – uprawnienia.

Chyba że ci paskudni obrońcy tak zwanych praw obywatelskich znowu zaczną rządowi kłaść kij w szprychy… czy tam w rutery… Naiwniacy. Ja bym ten kij takiemu rządowi włożył całkiem gdzie indziej. Domyślcie się, kaj.



Jak wymamić kasę, czyli „Czarownicy z krainy OZZ”

,


Do czego służy aparat fotograficzny? Wydawałoby się, że odpowiedź jest jednoznaczna: do robienia zdjęć. Otóż nie dla wszystkich. Specjaliści odkryli, że główną funkcją fotoaparatów jest… piratowanie książek. Tak i w związku z tym wszyscy posiadacze aparatów fotograficznych powinni płacić owym „specjalistom” za to fenomenalne odkrycie. Ci specjaliści to tzw. „organizacje zbiorowego zarządzania” (OZZ, ja tam na nich mówię: pasożyty a czemu, o tym dalej) a konkretnie: KOPIPOL, REPROPOL i „Polska Książka”, czyli organizacje mające rzekomo dbać o interes autorów i wydawców.

Dla osób nie znających kontekstu: w naszym kraju obowiązuje tzw. opłata reprograficzna, mająca zrekompensować artystom i wydawcom „dozwolony użytek” (czyli to, że możesz legalnie np. pożyczyć koledze książkę lub kasetę). Doliczana ona jest do ceny wszystkich urządzeń mogących służyć do kopiowania: nagrywarek CD/DVD, skanerów, drukarek, kserokopiarek, itp. Doliczana jest również do wszystkich nośników: czystych płyt, kaset, papieru, itd.

Obecnie „czarownicy z krainy OZZ” doszli do wniosku, że to za mało i chcą więcej. Primo: chcą podwyższenia opłaty za papier A3 i A4 ×1500 (słownie: tysiąc pięćset razy). Secundo: domagają się obłożenia opłatą cyfrowych aparatów fotograficznych, dowodząc, że służą one do kopiowania książek. Ministerstwu Kultury i Dziewictwa Narodowego posłusznie przygotowało stosowny projekt. Nie bardzo jednak rozumiem czemu akurat pominęli w nim aparaty analogowe. Pominęli też aparaty w komórkach mimo że są cyfrowe – argumentując, że telefony komórkowe służą głównie do rozmawiania. Jak z tego wynika, zdaniem ministerstwa aparaty fotograficzne służą głównie do robienia sobie kopii książek. Czy to już kraj Monty Pythona? Aż dziw, że jeszcze nie obciążono opłatą długopisów, ołówków i kredek. Przecież takimi kredkami można sobie skopiować obrazy!

Sama idea opłat za produkcję i import drukarek czy skanerów (a także nagrywarek) nie wzbudza we mnie szczególnych oporów, skoro to jest cena za dozwolony użytek. Niestety, z jednej strony rozszerza się i winduje te opłaty wbrew zdrowemu rozsądkowi i przyzwoitości, z drugiej jednocześnie próbuje wmówić i przeforsować interpretację, że dozwolony użytek (za który płacimy!) jest przestępstwem.

A co najlepsze: autorzy tych pieniędzy i tak na oczy nie widzą. Sąd Najwyższy uznał, że OZZ wcale nie mają obowiązku dzielić się z twórcami. Organizacje mające bronić praw autorów zatem same wszystko przejadają: przecież zatrudnienie osób do tworzenia wniosków o podwyższenie opłat i pisanie uzasadnień kosztuje! I tak opłata reprograficzna finansuje organizacje dbające o opłatę reprograficzną. Nie ma to jak się dobrze ustawić.

Czytaj dalej…

O wartości ciężarze

, , ,


Orzeł Uziemiony


Nie ma miejsca dla innych


Przez kraj przetacza się ostatnio wielka awantura o kasę krzyż. Obrońcy religijnych symboli zaciekle bronią postawionych w eksponowanym miejscu zbitych dwóch belek. Bronią przed wszystkimi: przed tymi, którzy ten krzyż tu postawili i są w zasadzie jego właścicielami, przed tymi, którzy reprezentują religię posługującą się tym krzyżem, przed tymi, którzy chcą go umieścić w bardziej stosownym miejscu, przed tymi, którzy chcą go zabrać na pielgrzymkę, przed prasą i telewizją, przed konserwatorem zabytków, profilaktycznie wreszcie przed wszystkimi, którzy podejdą bliżej a nie wyglądają na swoich. Bronią tak skutecznie, że nikt nawet nie śmie nie to, że krzyża tknąć, ale nawet zauważyć, że naruszono tu takie, czy inne przepisy prawa.

Kamienny penis Bardzo zdecydowana postawa, ale mnie ciekawiło od początku co innego. Skoro w naszym kraju wszyscy są, ponoć, równi wobec prawa to czy na podobnie łaskawe traktowanie i pomoc w obronie symboli mogliby liczyć przedstawiciele innych religii, którzy chcieliby uczcić ofiary wypadku lotniczego swoim symbolem wiary? Inaczej mówiąc, czy p.t. obrońcy krzyża zaakceptowaliby modlących się obok wyznawców innej religii?

Czy poganie mogliby zatem spokojnie uczcić pamięć zmarłych w wypadku, modląc się do postawionej figury Świętowita? Czy buddyści mogliby pomedytować przed posążkiem śmiejącego się Buddy? Czy rdzenni Amerykanie mogliby postawić plemienny totem i odtańczyć taniec ducha? Czy bokononiści mogliby połączyć podeszwy swoich stóp w obrzędzie boko-maru? Czy wyznawcy shintō mogliby się w spokoju pomodli o pomyślność dla rodzin ofiar przed wizerunkiem fallusa?

Miałem, choćby retorycznie, zadać takie pytanie, ale życie mnie uprzedziło. W miniony piątek na placu opodal krzyża pojawili się pastafarianie. Przynieśli symbole swojej religii, które chcieli – jedynie na kilka minut – postawić przed Pałacem Prezydenckim, żeby oddać się chwili refleksji. Nie pozwolono im na chwilę zadumy. Dyżurujący policjant znalazł szybko (w którym, do licha, kodeksie?) przepis zabraniający stawiać garnki z produktami żywnościowymi na ziemi, zaś szlachetni obrońcy krzyża potraktowali modlących się pastafarian gazem pieprzowym.

Życie mi odpowiedziało na moje niezadane pytanie. I na wiele innych.

Święto penisa

Słowo na niedzielę, czyli o sobocie i nadinterpretacji

, , , ...


Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny portalu Fronda.pl poinformował KAI, że na trasie przemarszu zostały umieszczone duże plakaty, na których jest zacytowana pełna wypowiedź Jana Pawła II, którą homoseksualiści prowokacyjnie wykorzystują – «Nie lękajcie się!» My przypominamy całą wypowiedź – «Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi!».

(O sobotniej paradzie EuroPride 2010) »»»[/QUOTE]

Papa JP2 i Pro JHS Nie wiem, czemu słowa „Nie lękajcie się!” muszą koniecznie mieć ciąg dalszy. Nie wiem, skąd ten pęd niektórych środowisk do zawłaszczania i przypisywania sobie wszystkiego: symboli, słów, miejsc z których tylko gościnnie korzystają. Tym niemniej, skoro red. Terlikowski przyznał sobie prawo do rozwijania wypowiedzi, przyznam sobie i ja. Skoro uważa za wskazane pouczać innych, pouczę go i ja. Nosił koń po błoniach, poniosą i konia.*

Oświadczam zatem, że przytoczona przez red. Terlikowskiego wypowiedź jest niekompletna i nie oddaje pełnego sensu. Niestety, naukawcy z Centrum Myśli Jana Pawła II nie zajmują się wcale badaniem przesłania Karola Wojtyły, nudzi ich to najwyraźniej. Wolą – podobnie jak Tomasz Terlikowski – zajmować się cudzymi dupami, w szczególności zaś dupami gejów. Z konieczności więc zrekonstruowaniem pełnego przesłania słów „Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi” zajął się Oddział Nadinterpretacji Stosowanej oraz Wydział Metapsychiki** Instytutu Myśli Filodendryckiej.

Oto zatem pełna wersja przesłania; kto się boi, niechaj nie czyta:
[/ALIGN]

Czytaj dalej…

Nieważne, że cel odległy

, , ,

…ważne, że w ciebie wierzą.

W objęciach głupoty i Heinego-Medina


Dzieci często nie rozumieją słów „nie dotykaj, bo się poparzysz”. Nie wiedzą, co znaczy się poparzyć, czasem przekonują się zbyt późno, w zbyt tragiczny sposób. W miarę dorastania nabywamy umiejętności przewidywania, oceniania zagrożenia, wykorzystywania wiedzy innych. Niestety, obserwując wielu dorosłych mam wrażenie, że jednak nie wszyscy w wystarczającym stopniu. Może tak musi być. Ale są rzeczy, których nie rozumiem. Jak ludzi, którzy uważają, że upadek z dziesiątego piętra nie jest groźny, bo nigdy sami nie spadli. A wszelkie ostrzeżenia doświadczonych i mądrzejszych o szkodliwości upadku nazwą globalnym spiskiem. Przesadzam? Wcale, naprawdę są ludzie, którzy myślą w ten sposób. Uzasadnią nawet, że ktoś, gdzieś, tam, wypadł z okna i nic sobie nie zrobił. Pół biedy, kiedy taki kretyn sam wyleci z okna. Gorzej, gdy nie upilnuje swego dziecka.

Takich rodziców są całe rzesze. Takich, którzy nie podadzą swojemu dziecku leków, bo im ktoś wmówił, że wszystkie choroby to tylko złudzenie. Którzy nie zaszczepią swojego dziecka, bo ktoś im wmówił, że szczepionki szkodą i są spiskiem globalnych korporacji. Ci ludzie chyba mieli za lekkie życie. Tak myślę. Zepsuło ich życie w społeczeństwie dobrobytu i bezpieczeństwa. Nigdy nie widzieli, jak umiera człowiek, nigdy nie doświadczyli ciężkiej, strasznej choroby. Nie nauczyli się myśleć i zapobiegać…

Czytaj dalej…