niedziela, 14 czerwca 2009 11:25:26
wiersze, poezja, Jurgi
Wiesze powstają w różny sposób. U mnie zwykle jest to rodzaj „krótkiego spięcia”, iskry która generuje z przeżyć, przemyśleń i nieświadomej zawartości umysłu jakieś skojarzenie, wokół którego później krystalizuje się utwór. Coś jak krystalizacja wokół ośrodka w roztworze przesyconym – jeśli ktoś pamięta jeszcze szkolne lekcje chemii. Wiersze powstają w różnych warunkach. Czasem nad kartką papieru lub przed klawiaturą, czasem w biegu i w drodze, gdzie nie ma czasu lub możliwości, aby je zapisać. Czasem udaje się je zapamiętać, czasem znikają z pamięci bezpowrotnie. Czasem znikają częściowo, jeśli są zbyt długie: krótkotrwała pamięć człowieka jest w stanie podtrzymać i obraniać tylko kilka elementów jednocześnie.
Taki właśnie jest los poniższego wiersza. Oparty na prostej strukturze analogii, powtarzania, powstał gdzieś na spacerze. Do momentu zapisania przetrwały tylko dwie zwrotki, trzecia: kluczowa, podsumowująca, zaginęła w mrokach niepamięci. Nie udało mi się jej przypomnieć, nie udało mi się jej wymyśleć na nowo. Pozostał wiersz niekompletny i po latach straciłem chyba nadzieję na odtworzenie całości. Jest jaki jest… PotęgaTo,
co stworzyło wszystko w Wielkim Wybuchu,
rozpala i gasi gwiazdy,
galaktykami kręci młynka,
przejawia się czasem
w niedbale kopniętym kamyku.
To,
co planety, komety trzyma na uwięzi Słońca,
atomowe scala jądra,
nie pozwalając zniknąć nuklearnym blaskiem,
przejawia się czasem
w nieśmiale splecionych dłoniach.
Ale chyba nigdy nie przestanie mnie męczyć ta zagadka: o czym była zaginiona trzecia strofa? Co tu jeszcze mogłem wymyśleć: przecież opisałem analizę i syntezę, destrukcję i konstrukcję, dwie przeciwności, nie ma chyba miejsca w tym szeregu na dalsze przedłużanie? Ale przecież jednak było! Ratunku, zagubiłem epifanię, zagubiłem oświecenie…
sobota, 30 maja 2009 23:37:01
wiersze, okolicznościowe, poezja, Jurgi
Z okazji końcówki roku szkolnego, poprawiania ocen, ostatnich sprawdzianów, zbliżającej się rady, dziś coś, co napisałem przedawno temu, kiedy mnie jeszcze takie dopusty dotyczyły. Poza tym z dedykacją dla wszystkich osób męczących się z sesją, kujących do egzaminów albo obrony pracy magisterskiej, z życzeniami, żebyście przy tym ryciu nie do końca moriar. Dziś nie dzielą, więc odpocznijcie sobie. Per aspera ad astraNauczyciel, filozof, Stalin,
wszyscy ciągle mi wmawiali
powtarzając raz po raz:
przez trudy, chłopcze,
do gwiazd!Niech w twej głowie to nie zginie,
znaj więc też to po łacinie:
ad astra per aspera.
A niech ich jasna cholera!
Dziś ja przysłowiem was zaszczycę:
przed trudy — do nerwicy.
A przysłowie o drodze przez trudy filodendryci znają też w
wersji śląskiej oraz
wersji współczesnej.
niedziela, 24 maja 2009 10:44:32
wiersze, English, frazzles, poezja
...
życietylko procesy biochemiczne
ruchy browna
odchyłka w statystyce
ewolucja i entropia
a tyle bólu
lifeonly biochemical processes
brownian motion
statistical deviation
evolution, entropy
and so much of pain
środa, 20 maja 2009 18:40:44
English, wiersze, poezja, muzyka
There are some songs that seems to be a perfect art: with it's music, lyrics, that tells something important, with someone's perfect performance. Songs, that are unbeatable and lasts in memory forever. Yes, there are plenty of them, most of them we will never know, most of them we will never understand and feel — because they are in languages we don't know. Many of them will never get a chance for international appearance.
It hurts, when you can't share your feelings because of language barriers. I want to try to evade such a barrier, I want to show you the beauty of the song, that possessed me once and forever. A beautiful song with passion, with heart-touching music and one of the best lyrics I have ever heard. Sung first at Polish Opole Festival in 1973 by Stan Borys was a kind of striking, suddenly became one of the most recognizable songs in Poland. Music was composed by Janusz Kępski. The lyrics is a poem written by Kazimierz Szemioth titled “A swallow imprisoned in the church of St. Mary” (the most known St. Mary's church in Cracow, former capital of Poland). The poem is like a picture painted with words in our imagination. Try to hear an old live performance:Czytaj dalej…
niedziela, 17 maja 2009 22:02:09
wiersze, poezja, Jurgi
„Słuchajcie, potrzeba nam wiersza do tej ilustracji. Macie wszyscy kartki i ołówki? No dobra, to mamy dziesięć minut, piszemy, potem wybieramy najlepszy. Lecimy” — kto z was pisał wiersz w podobny sposób? Mnie się zdarzyło, wprawdzie cytat nie jest dokładny (było to wiele lat temu), ale mniej więcej tak to wyglądało. Byłem wtedy prowadzącym warsztaty literackie „Wędrownych poetów” i kwartalnika „Włóczypióro”. Odpowiedzialny za oprawę graficzną Makary zażądał wiersza do ilustracji na drugą stronę. Wzięliśmy się więc wszyscy do roboty, ja też, bo zawsze robiłem to samo, czego wymagałem od innych. Tak powstała kupa wierszy o bramie. W tym mój, który trafił do magazynu: * * *I stanąłem nad bramą
ciemną i wiodącą
wyrytą w mej pamięci
i lęk ścisnął mi serce
i żal
i zdumienie że
to ledwie
ze dwa metry
a prowadzą w nieznaność
Matka Ziemia zamiast futryny
szpadel zamiast klamki
ostrze noża zamiast klucza
Szczerze mówiąc, wiele z moich wierszy powstawało w podobny sposób. Powstały tak „rozgryzając owoc…”, wiersz dedykowany JPII, wiersz o św. Barbarze, czy wreszcie „ludziołóstwo”. O ile jednak dwa pierwsze były owocem zrealizowanych nagle pewnych zbierających się przemyśleń, o tyle dwa następne, a także powyższy, powstały całkowicie pod wpływem musu chwili. Czy przekłada się to na ich wartość? Nie wiem, nie mnie oceniać. Czy nie należałoby jednak przyjąć, że każdy wiersz jest efektem nagromadzenia się jakichś tam doświadczeń i przemyśleń, wobec czego nie ma wierszy pisanych całkiem z niczego? Możliwe, nie wiem, nie mnie wyrokować.
niedziela, 10 maja 2009 22:26:57
wiersze, poezja, Jurgi
Pisałem jakiś czas temu o pułapce wiersza dedykowanego, którą omijałem, kiedy wystawiałem wiersz poświęcony JPII. Ale mam w zanadrzu jeszcze jeden przykład, jak ominąć rafę wazeliny, a w zasadzie to wziąć ją czołowo. Rok później w konkursie Przystani motywem przewodnim była św. Barbara. Sprawa z jednej strony może łatwiejsza do ugryzienia – bo ciekawszy motyw – z drugiej, jeśli rzecz traktujemy poważnie, to bardzo dziwna, może nawet humorystyczna, bo to święta, której nieistnienie uznał nawet Kościół Katolicki. Co tu szczerze napisać?
Tym razem miałem łatwiej, nie zamierzałem wygrać konkursu, byłem w jury. Spytacie: po co juror pisze wiersz konkursowy? Odpowiedź: do pokonkursowej antologii. Mało znany zwyczaj, ale może wart upowszechnienia: jesteś w jury i oceniasz innych, to pokaż, że sam coś potrafisz! Jak tu się zdystansować od tematu niepozornie? Zabawiłem się w nieco hermetyczną grę słów i niepostrzeżenie „pojechałem po bandzie”, dając tytuł, który całkowicie zmienia sens wiersza. * A oto efekt i dobranoc: WYSIWYG B.
Przynajmniej widok miałaś rozległy.
Pewnie pola, drogi, może las.
Ale ciekawe, co widziałaś,
kiedy składałaś dłonie,
gdy pełgały cienie zmierzchu.
Myślę, że wierząc ślepo,
najwięcej się widzi
gdy nie ma światła.
niedziela, 3 maja 2009 21:59:21
wiersze, English, poezja, Jurgi
Obiecanki–cacanki, obiecanki-macanki, a ja już od dawna obiecywałem, że zamieszczę wierszyk, którym zdobyłem drugie miejsce w pierwszej edycji Konkursu Pietrzakowskiego. Wiersz nie załapał się do żadnej z dwóch jubileuszowych antologii, o czym już wspomniałem, a dość go lubię. Podobała mi się głęboka analiza jurora – Leszka Żulińskiego, mówiąca o podejmowaniu zagadnienia kompetencji twórczych itepe. Napisałem to zaś po prostu jako wiersz o miłości. Ach, ciekawostka: zwrotki o aktorze początkowo nie było. Dopisałem ją o wiele później, w uznaniu dla poznanej ekipy miłych aktorów (i aktorek) z elbląskiego teatru Alter Ego. Ale, przejdźmy do rzeczy, znaczy do wiersza. I tłumaczenia. Kolejność uczuć Kasi
Pierwszy jest malarz
Pędzlem z płótna wyłania
I kontury Jedynej i barwy
ale jego głębia jest tylko złudzeniem
Drugi jest rzeźbiarz
dłutem z marmuru wykrusza
tej Jedynej kształty i przestrzenie
ale nie może oddać jedwabistości dotyku
trzeci jest aktor
każdym słowem i ruchem
jest najbardziej z nich prawdziwy
ale jego Jedyna istnieje tylko
do końca spektaklu
Ostatni jest poeta
słowami w wyobraźni odtwarza
te chwile wszystkie i emocje
ale do jego wiersza każda pasuje
choć tylko po Jednej płacze.
* Please read ahead for English version *Czytaj dalej…
niedziela, 26 kwietnia 2009 11:02:16
wiersze, okolicznościowe, poezja, Jurgi
Z przyziemnością mogę ujawnić, że zdobyłem właśnie wyróżnienie w X Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Włodzimierza Pietrzaka. Do konkursu tego mam o tyle sentyment, że równe dziesięć lat temu, kiedy konkurs ten zaczynał, zdobyłem w nim drugą nagrodę, wierszami o filmowych tytułach: „pamięć absolutna” i „kolejność uczuć”. Była to moja pierwsza nagroda poetycka w ogóle, więc tak jakoś, w równą rocznicę złożyłem zestaw, firmując go jako „Człowiek współczesny”. Oddany w ostatniej chwili i napisany w dziesięć minut na kolanie, jak zwykle zresztą. Co prawda nie ma się czym zachwycać, ale jest okazja, żeby wiersz zamieszczony w pokonkursowej antologii zamieścić i tutaj. Może ktoś skomentuje. A może i nie. Zastanawiałem się już nad angielską wersją, ale muszę wpierw znaleźć czas i rozgryźć tytuł. Jak przetłumaczyć tytuł, żeby zachować znaczenia? Zobaczymy jeszcze… ludziołóstwosiadywała w oknie
z wędką uśmiechu
nad wartkim strumieniem ulicy
zbyt była staroświecka
na zanętę kusej kiecki
w stawie disko
przejeżdżające samochody
żłobiły koleiny
zmarszczek
błogosławieni cierpliwi
bo wyczekiwanie jest srebrem —
po jednym włosie za każde westchnienie
łapała czasem puszczane oczka
niestety — w rajstopach
czasem pisała wiersze
wysyłała je pocztą do szuflady
sąsiedzi niechętnie z nią rozmawiali
bo jak tu ufać komuś
kto nie plotkuje o bliźnich
złowić człowieka — przecież to takie proste
ale ona nie chciała prosto
była zbyt staroświecka
a może po prostu ciapowata
Czytaj dalej…
niedziela, 19 kwietnia 2009 10:46:27
wiersze, poezja, Jurgi
Wrzuciłem tutaj tydzień temu, przy temacie omijania raf dedykacji, wiersz „poświęcony” Janowi Pawłowi II. No, ale jak już rzekłem, był to kawałek pisany nieco z musu: wymaganie regulaminowe. Natomiast clue zestawu stanowił inny kawałek. Napisany co prawda w pięć minut na kolanie (na wiersz niededykowany poświęciłem wówczas drugie pięć minut, bo kończył się termin oddawania), ale jego koncepcja rodziła się bardzo długo, podczas wolnych spacerów pod chłodnym, rozgwieżdżonym niebem. Proszę bardzo, jeden z moich ulubionych moich kawałków: rozgryzając owoc granatustąpam
pomału, z rozmysłem
a każdy mój krok
pochwałą świata
każdy oddech modlitwą
napełnia do dna
każda chwila paciorkiem
przesuwanym w zębach
smakuję swój czas ciałem i myślą
a
każda moja myśl
„bluźnierstwem” będzie
i zuchwałym wyciągnięciem ręki
kontemplując smak owocu
rozgryzając różaniec pestek
także jestem Stwórcą
a każdy mój wers
odbiera tron
tego małego świata kartki
przeciw mieczom Cherubinów
mam ołówek
i zaprawdę „nie lękam się”
mam wiarę
że Obietnicę dano nienadaremno
wtedy, w otchłani czasu
kiedy podnieśliśmy się
z bezmyślnych kolan
przełykając kęs ostatni
z uniesioną głową
kontempluję
„niebo gwiaździste nade mną…”
Co nie bez znaczenia, zestaw sygnowałem godłem „Trickster” — miłe dla poszukiwaczy ukrytych przesłań. Warto też zerknąć na symboliczne znaczenie owocu granatu. Wiersz w antologii pokonkursowej ukazał się w nieco zmienionej wersji w stosunku do rękopisu: za usilną namową jury zrezygnowałem z jednego środka stylistycznego; nie ma go również powyżej, zachowam go sobie na inną okazję. Rozwinąłem także do pełnej postaci cytat „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie…”, w tym przypadku żałuję, że uległem, nie lubię łopatologii. Tutaj więc jest, jak być powinno.
Powstał jeszcze inny, spokrewniony wiersz zrodzony z letnich spacerów w chłodzie nocy, tuż przed świtem, ale on najpierw pojedzie kiedyś na jakiś konkurs w odpowiednim towarzystwie. Nie spieszy mi się. Kiedyś – mam nadzieję – ukaże się razem z powyższym i jeszcze innymi. Nie ma pośpiechu.