My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "wolna kultura"

Były sobie świnki (cenzorki) trzy…

, ,


Zwykle to Chiny są symbolem cenzurowania i kontrolowania Internetu, ale to w końcu państwo komunistyczne i czego innego się tu spodziewać? Nie gorsze zapędy mają jednak kraje z pozoru demokratyczne: Australia, Białoruś, czy… Polska.

Rząd Australii Południowej wpadł nie wyśmienity pomysł: w związku ze zbliżającymi się wyborami każdy internauta wyrażający w sieci opinię o jednym z kandydatów jest zobowiązany do podpisania się imieniem, nazwiskiem i adresem. Nie wiem, jak brzmi konstytucja Australii, ale delegalizacja prawa do anonimowego wyrażania opinii kojarzy mi się ze stalinizmem i podobnymi zwyrodnieniami. Że nie wspomnę o głupocie tego pomysłu ze względów czysto technicznych. Nieegzekwowalne prawo to zawsze głupie prawo, ale politycy w obronie swoich umaczanych gąb są w stanie uchwalić wszystko.

Mniej dziwią takie pomysły wdrażane na Białorusi. Też w związku ze zbliżającymi się wyborami. Dekretem prezydenta Łukaszenki od lipca wszyscy dostawcy usług internetowych są zobowiązani do stworzenia profilu osobowego każdego użytkownika sieci, zawierającego dokładne dane osobowe. Wszyscy internauci, jak też strony internetowe, będą kontrolowani przez specjalną jednostkę podległą prezydentowi. No jak w Australii, tyle że skuteczniej. Oczywiście wszystko to ze względu na potrzebę „walki przeciwko wszelkiemu bezprawiu i poprawy bezpieczeństwa kraju i jego obywateli”. Powinniśmy bić brawo, bo po raz pierwszy Łukaszenka wzoruje się na nas…

Dokładnie taki sam argument stosuje rząd Polski, forsując na chama idiotyczną ustawę o „Rejestrze Stron i Usług Niedozwolonych”. Wprowadzana na wariata, bez konsultacji społecznych, bez konsultacji z ekspertami, nielogiczna, niespójna, droga i nieskuteczna (o czym już pisałem) może stanowić doskonały wzór dla reżimów totalitarnych, które jeszcze swoich ustaw cenzorskich nie wprowadziły. Już po fakcie i „po ptokach” rząd próbuje udawać, że projekt był konsultowany, ale raczej się tym tylko na kpiny naraża. Jak twierdzi, „cenzury nie będzie”, co na nasze należy przetłumaczyć „wprowadzamy brzydką ustawę, ale nie będziemy z niej korzystać”.

Duszmy rupy, panowie szlachta…

, , ,

Bo będzie tak.

Manifa
Również Wrocław, Rynek, ta sama godzina i dzień.



///

Policyjna logika ścigania, czyli dozwolone jest zabronione

, , , ...


Mł. asp. Agnieszka HameluszGoście programu "24 Godziny" rozmawiali o problemie piractwa internetowego” — rozpoczyna się news na tvn24.pl. Artyści (Zbigniew Hołdys oczywiście, znany „bat na piratów”), krytycy, publicyści, policjanci… Programu nie oglądałem, ale z przytoczonej na tvn24.pl relacji to diagnozę stawiam jedną: poza mnóstwem komunałów dodatkowo stek idiotyzmów, wołający o pomstę do nieba. Zerknijmy, co „mądrego” powiedziała mł. asp. Agnieszka Hamelusz. Czy nie było nikogo poważniejszego i bardziej kompetentnego?

[…] policjanci zaczynają działać, jeśli artysta zgłosi im, że jakiś utwór został ściągnięty z Internetu. - Wtedy wszczynamy postępowanie, ustalamy, kto ściągnął nielegalnie plik z Internetu. Takiej osobie jest przedstawiany zarzut z ustawy o prawach autorskich i pokrewnych - powiedziała. »»



A-cha, czyli jak ktoś ściągnie plik, to go namierzają, biorą za szmaty i stawiają zarzuty. Rozumiem. Przerażenie wzbudza we mnie ciąg dalszy jej wypowiedzi, dosłownie następne zdanie:

I podkreśliła, że w Polsce prawo jest takie, że można ściągać z Internetu na własny użytek pliki muzyczne czy wideo. - Odpowiadamy za przywłaszczenie autorstwa, za rozpowszechnianie, a nie za samo ściąganie z Internetu pliku - wyjaśniła Hamelusz.



Podsumowując: policja z pełną świadomością ściga osoby nie popełniające – co sama przyznaje – żadnego przestępstwa i stawia im zarzuty na żądanie artysty, mimo iż nie ma na to podstaw prawnych. Czekam na wystawianie mandatów za przechodzenie na zielonym świetle i wrzucanie śmieci do kosza.

Jak wobec tego z tym zjawiskiem walczyć, skoro nie ma narzędzi prawnych?” — pytano w programie. Walczyć? Samo pytanie jest skandalem. Chciałem zauważyć, że kopiowanie multimediów na własny użytek – a ściąganie ich z internetu jest również po prostu kopiowaniem – jest legalne nie przez jakieś przeoczenie czy lukę w prawie. Jest to celowo przemyślana i wprowadzona użyteczność, nazywana „dozwolonym użytkiem”. I wcale nie jest na ona dana za darmo, wszyscy za tę możliwość płacimy. Obojętnie, czy z niej korzystamy, czy nie, państwo polskie pobiera powszechne opłaty za osobiste korzystanie z dóbr kultury, wobec czego czynienie jakichkolwiek zarzutów, o policyjnych czy prokuratorskich już nie mówiąc jest nie tylko bezpodstawne, ale jest wręcz naruszeniem dobrego imienia.

Jak wynika z artykułu i zamieszczonego fragmentu programu, nie był to rzetelny program publicystyczny, tylko typowa „ustawka” ze wszystkimi uczestnikami głoszącymi te same tezy i poklepującymi się po plechach. Zabrakło choćby jednej osoby o umiarkowanych poglądach, mogącej chociażby wytknąć luki w prezentowanej logice i oczywiste bzdury w wypowiedziach. Brawo, TVN, staczamy się dziennikarsko coraz niżej?

IV RP jednak będzie… w Internecie?

, , , ...


Propozycje [wiceministra finansów] Kapicy znalazły się na oficjalnej stronie internetowej Ministerstwa Finansów. Proponowane zapisy mają trafić do forsowanej przez rząd drugiej ustawy o grach hazardowych.

Pomysły wiceministra są bardzo restrykcyjne. Wszystkie internetowe kasyna, z których korzystają Polacy, będą musiały działać według polskiego prawa (do tej pory wiele serwerów kasyn instalowano za granicą np. na Malcie i funkcjonowało na podstawie zagranicznych regulacji).

Zmiany nie ominą także Służby Celnej, która będzie inwigilowała internautów grających w internecie. Z kolei firmy telekomunikacyjne zostaną zmuszone do gromadzenia i przekazywania organom państwowym danych o kasynach.

Celnicy będą inwigilować internautów odwiedzających wirtualne kasyna. Służba Celna zgromadzi dane o klientach i zablokuje kasyna - to część najnowszych propozycji wiceministra finansów Jacka Kapicy. Już niedługo Służba Celna może zamienić się w internetową tajną policję. »»



Skomentować to można tylko w jeden sposób: ktoś się zbyt wiele razy uderzył w głowę. To wszystko koncepcje wydumane, nieskuteczne, niewykonalne, drogie, godzące w państwo prawa i swobody obywatelskie. Podsumowując: stek idiotyzmów. Tajne policje, prewencyjna cenzura — czy o to chodziło wyborcom, kiedy głosowali na tę partię? Pora chyba zweryfikować dany jej kredyt zaufania.

Jak słucha się w TV o planach limitowania ilości kasyn względem liczby mieszkańców, to nasuwa się pytanie: kiedy limitowanie i likwidowanie punktów Lotto, które jest najpopularniejszym hazardem w tym kraju?

To samo w większości Europy i Unii Europejskiej. Prawo zaczyna być tworzone pod dyktando lobby wielkich koncernów, które chętnie wydarłyby opłatę nawet za śpiewanie sobie pod nosem:

Tysiąc funtów kary groziło pewnej Brytyjce za śpiewanie w godzinach pracy. Nie miała bowiem na to stosownej... licencji (sic!), co nie spodobało się Performing Right Society, brytyjskiej organizacji zbiorowego zarządzania i ochrony praw autorskich. 56-letnia Sandra Burt, pracująca jako sprzedawczyni w sklepie spożywczym w Clackmannanshire w Wielkiej Brytanii, mogła zostać ukarana grzywną w wysokości aż tysiąca funtów […] »»



Jedyne oznaki zdrowego rozsądku widać w niektórych państwach skandynawskich:

Czytaj dalej…

Źle się dzieje w Internecie

, , ,


Dużo się dzieje ostatnio i źle się dzieje.
Miłościwie nam panujące rządy i korporacje pracowicie, ale skromnie (bo w całkowitej tajemnicy) pracują nad ograniczeniem tak nam wszystkim ciążącej wolności i swobody. O tym, że międzynarodowe negocjacje nad paktem o kontroli Internetu (ACTA) toczą się za zamkniętymi drzwiami już pisałem wiele miesięcy temu. Jak przypomina Heise Online, nic na lepsze się nie zmieniło: politycy dopuścili do komitywy jedynie przedstawicieli korporacji, którym oczywiście zależy na jak najgłębszej cenzurze. O tym, żeby dać się poddać kontroli obywateli i organizacji broniących praw obywatelskich, nie mam mowy.

"PC World" powołuje się na rozesłane przez Komisję Europejską do krajów członkowskich UE podsumowanie przekazanego ustnie stanowiska USA. Zgodnie z tym dokumentem ACTA przewiduje rozszerzenie odpowiedzialności stron trzecich w razie naruszeń prawa autorskiego, a także ograniczenie przywilejów braku odpowiedzialności dla dostawców łączy. […] Amerykański projekt mówi w tym przypadku o "stopniowanej reakcji", która według planów rządów Francji i Wielkiej Brytanii ma w konsekwencji prowadzić do odcięcia łącza internetowego. Mówiąc krótko: USA chcą za pośrednictwem ACTA wprowadzić scenariusz "trzech naruszeń" (three strikes) na skalę międzynarodową. »»



O tym samym właśnie napisał serwis Vagla.pl, uświadamiając jednocześnie, ze nad tym porozumieniem pracują również przedstawiciele polskiego rządu. Ale kto konkretnie: jakie osoby, które ministerstwa czy agendy, jakie jest polskie stanowisko, jaki etap prac — nic nie wiadomo, praktycznie wszystko odbywa się w tajemnicy.

Opisywane ponad rok temu w tym serwisie negocjacje w sprawie Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA) nabierają rumieńców. Wydaje się, że na podstawie tego, co już wiadomo, możne próbować formułować jakieś bardziej ogólne tezy, dotyczące współczesnego procesu stanowienia globalnego prawa, w którym to korporacje zyskują podmiotowość i ... suwerenność(?). Oto okazuje się, że projektodawcy potrafią przekazywać projekt założeń "wybranym lobbystom", potrafią też niektórym firmom przekazywać dane po "zobowiązaniu ich do zachowania poufności", etc. To trochę chyba nie tak, jak zakładał kiedyś Monteskiusz, gdy myślał o trójpodziale władz, które wzajemnie się kontrolują. »»



Kiepsko? Może być jeszcze gorzej

Czytaj dalej…

Nadchodzą czasy awangardowych poetów

, , , ...

Unia Europejska przeznacza miliony euro na rozwój programu o nazwie Project Indect. W jego ramach w ciągu pięciu lat ma powstać oprogramowanie komputerowe, które będzie monitorowało Internet i podłączone doń komputery w poszukiwaniu zagrożeń, nienormalnych zachowań i aktów przemocy. […]
Zadania takie mają być realizowane poprzez "skonstruowanie programów przeznaczonych do ciągłego i automatycznego monitorowania zasobów publicznych takich jak witryny internetowe, fora dyskusyjne, grupy usenetowe, serwery plików, sieci P2P oraz indywidualnych komputerów, a także skonstruowanie bazujących na Internecie aktywnych i pasywnych systemów zbierania informacji.



Automatyczne kontrolowanie słowa pisanego to dla zwolenników inwigilacji jeszcze za mało. Przecież ludzie także rozmawiają, komunikują się w inny sposób, poruszają się… ale i na to znajdzie się rada:

Na tym jednak nie kończą się prace nad systemami monitorującymi. Inny projekt o nazwie Adabts (Automatic Detection of Abnormal Behaviour and Threats in crowded Spaces), w który zaangażowane są firmy ze Szwecji, brytyjskie Home Office oraz BAE Systems, zakłada stworzenie narzędzi do wykrywania podejrzanego zachowania w miejscach monitorowanych przez kamery. Ma ono analizować ton głosu osób przebywających np. na ulicy, mowę ich ciał czy umożliwić śledzenie w tłumie wybranej osoby. »»»



Nihili novi… Wygląda na to, że realizuje się koszmarna wizja społeczeństwa monitorowanego absolutnie przez system komputerowy, jaką stworzył polski pisarz Janusz A. Zajdel w powieści „Paradyzja”. Wszechobecne kamery i mikrofony, obowiązkowe identyfikatory radiowe w postaci obrączki, których nie można zdjąć. Rejestrowanie i automatyczne analizowanie wszystkich zachowań i słów. Zajdel pisał to jako metaforę systemu totalitarnego, a realizuje się to w świecie (ponoć) wolnym:

Nietrudno odgadnąć, co nurtuje cię najbardziej, przeciwko czemu buntuje się twoja natura Ziemianina! […] Sądzisz zapewne — powiedział — że z tych słów i gestów, które rejestruje Centrala, trudno stworzyć prawdziwy obraz nastrojów społeczeństwa. Po części masz rację. […] To rzeczywiście trudny problem, ale zapewniam cię, że Centrala ma i na to sposoby. System Zabezpieczeń nie jest skostniały w swej strukturze i metodach; on ustawicznie ewoluuje, rozwija się, ulepsza! […]
Myśli człowieka są sferą, do której najtrudniej dotrzeć, a tam przecież rodzą się treści wypowiedzi i zamiary działań. Myśli ludzkie kryć mogą w sobie istotne elementy zagrożenia publicznego. Człowiek, pozostawiony z własnymi myślami, bez moralnego i naukowego wsparcia, wątpi, docieka, roztrząsa dziwaczne i niebezpieczne pomysły... […]

Nie mogąc zbadać bezpośrednio procesów myślowych, Centrala musi z możliwie największą precyzją rejestrować idące za myślą słowa i czyny ludzkie. Słowa są bardzo dobrym wskaźnikiem stanu myśli. Niewinny na pozór dialog dwóch osób może — po dokładniejszej analizie — okazać się rozmowa spiskujących dywersantów. Rejestrując i badając treść rozmów, Centrala wyławia z nich wszelkie niejasne sformułowania czy wręcz treści jednoznacznie niebezpieczne. Niejasności są interpretowane, rozszyfrowywane i odpowiednio oceniane. Człowiek, który je wypowiada, staje się obiektem podejrzeń. […] Centrala zresztą identyfikuje nie tylko osobników o podejrzanych zamiarach, lecz także tych, którzy treścią głoszonych poglądów przyczyniają się do zwiększenia naszego wspólnego bezpieczeństwa. Jednym słowem, Centrala słucha naszych rozmów, obserwuje nasze gesty, nasze czyny i zachowania, by nieustannie oceniać stan ludzkich umysłów. Ta ogromna ilość informacji napływająca bez przerwy do Centrali za pośrednictwem sieci mikrofonów i kamer, jest na bieżąco analizowana. Uzyskane w ten sposób dane służą do oceny każdego obywatela z osobna, a także do kontroli ogólnego stanu bezpieczeństwa. Żaden spisek, żaden zbrodniczy zamysł czy szaleńcze urojenie, mogące zaszkodzić planecie, nie może ujść uwagi Centrali — jeśli z nieprzeniknionej sfery myśli ludzkiej przechodzi w fazę słów lub czynów... Ten złożony system zabezpieczeń funkcjonuje z niezwykłą precyzją, bo pozbawiony jest pierwiastka subiektywizmu. Komputerowa analiza pozwala przetworzyć i zbadać tak ogromną liczbę danych, że nie zdarza się przeoczenie czegoś istotnego.



Wszakże to nie wszystko i nie jedyne analogie…

Czytaj dalej…

W obronie prawa do swobodnego przepływu informacji i otwartego Internetu

, , , ...


O toczącej się walce o niezależność i neutralność Internetu pisałem już nieraz. Niestety, zmagania te toczą się prawie całkowicie poza uwagą mediów, jakby kwestia ograniczania wolności obywatelskich była kompletnie nieistotna. Można wręcz mieć podejrzenia, że to efekt pracy lobbystów, którzy nieustannie usiłują przeforsować zmiany prawa korzystne dla wielkich koncernów, a niekorzystne dla nas – zwykłych użytkowników. Niestety, za nimi stoi wielki sprzymierzeniec: pieniądze.

Pisałem o próbach ograniczenia swobody przepływu informacji w sieci, dzięki którym firmy mogłyby dowolnie ograniczać nasze łącza. Zamiast rozwijać infrastrukturę, mogłyby dowolnie narzucać nam limity: a to limit ściągniętych danych, a to niemożliwość korzystania z wybranych usług, a to ograniczać dostęp do stron internetowych. Miało to miejsce zarówno w USA, jak i Europie (niesławne Telekom Package).

Obecnie zaczyna się kolejna runda negocjacji wokół tej ustawy. W USA Federalna Komisja Łączności wydała wytyczne mające gwarantować neutralność Internetu. W Europie nic takiego nie stworzono. Dlatego pojawiła się w sieci petycja o przyjęcie podobnych wytycznych:

Po pierwsze chodzi o zapewnienie użytkownikom Internetu prawa swobodnego dostępu do zasobów w Sieci, a także do ich przesyłania i odbierania bez ograniczeń. Drugi postulat to prawo do dowolnego użytkowania programów i usług. Trzeci – żądanie możliwości podłączania do Internetu jakiegokolwiek sprzętu i stosowania dowolnego oprogramowania, o ile nie szkodzi to samej Sieci. Punkt czwarty to swoboda wyboru między dostawcami Internetu, aplikacji, usług i treści.

Do tego dochodzą dwa nowe postulaty dotyczące przejrzystości zarządzania Siecią i braku dyskryminacji. Operatorzy sieciowi nie mogą blokować aplikacji albo usług ani też wykluczać wybranych nadawców (względnie odbiorców) z uczestnictwa w ruchu sieciowym. Dostawcy Internetu muszą też ujawnić praktyki stosowane w zakresie zarządzania ruchem. Użytkownikom powinno być przyznane prawo do łącza o jasno określonej przepustowości i jakości zgodnej z deklaracjami providera. Heise Online☞



Niestety, według obecnie funkcjonującego projektu ustawy, dostawcy usług muszę jedynie poinformować o przyjętych „metodach zarządzania ruchem”. Poza tym mogą robić co chcą: zablokować nam P2P, zablokować Skype czy telewizję online (jeśli dostawca internetu dostarcza jednocześnie telefon i TV kablową, to ma w tym interes), czy sprawiać inne trudności.

Argument niektórych, że takie sprawy „ureguluje sam rynek” są bzdurą. Niestety, na znacznej części obszarów, nawet w krajach lepiej rozwiniętych, tam naprawdę nie ma wyboru, bo istnieje jeden, czy dwóch dostawców sieci. A będzie im się ekonomiczniej dogadać, niż oferować klientowi jakość.

Dlatego też każdy z nas powinien niezwłocznie podpisać petycję. To nasz wspólny interes, brońmy go. Ja już podpisałem.

Kto jest wrogiem Internetu?

, , ,


Organizacja Reporterzy Bez Granic (RSF) żąda wyjaśnień w związku z aferą spyware'ową wokół arabskiego operatora komórkowego Etisalat. [Ten] należący do Zjednoczonych Emiratów Arabskich operator zaoferował na początku lipca 145 tysiącom swoich klientów korzystających ze smartfonu BlackBerry aktualizację oprogramowania za pośrednictwem SMS-a, która zawierała program szpiegujący. […] Program szpiegujący został wykryty z prozaicznego powodu – w licznych przypadkach baterie urządzeń BlackBerry rozładowywały się już po godzinie od dokonania aktualizacji. Fakt ten skłonił wielu użytkowników do dokładniejszego przyjrzenia się samej aktualizacji. Kilka analiz napisanego w Javie i łatwego do przeanalizowania programu wykazało, że przechwytuje on wiadomości i następnie przesyła je dalej do centralnego serwera. *



Ładne cacko – powie ktoś – ale na szczęście nie mieszkamy w Emiratach Arabskich. Nie bądźmy jednak tacy szczęśliwi na zapas. Trzeba przypomnieć, że chociażby bliskie nam Niemcy i Francja chcą zalegalizować i wprowadzić stosowanie państwowych programów szpiegujących własnych obywateli. Zresztą oprogramowanie szpiegowskie wymienione wyżej powstało w USA właśnie na potrzeby… państwowych służb specjalnych i policji.

Czytaj dalej…

Tę kulę… napiszcie sami

, , ,


Podczepianie się pod cudzą twórczość jest często postrzegane jako naganne. Ale nie musi tak być. Rimejki, kontynuacje, uzupełnienia, nawiązania to przecież krwioobieg kultury. Zaiste, pokażcie mi dzieło bez odniesień i nawiązań! A czy to nawiązuje się ze względów komercyjnych, z fascynacji, czy w hołdzie dla Mistrza… Jedno nie wyklucza drugiego, a i tak ocenie powinien podlegać rezultat.

Ale, ja znowu pojechałem w maliny, znaczy w dygresję. Remiks w kulturze to pasjonujący temat i chyba będę musiał o nim napisać, żeby przestał mi wchodzić w paradę przy każdej okazji.

Poetą, który wyzwolił we mnie iskrę pisania był Kazimierz Przerwa–Tetmajer. Ale nie do końca ten szkolny, bo w podręczniku wałkowano w kółko dekadentyzm i motywy tatrzańskie. A gdzie słynne erotyki? Może nigdy bym ich nie poznał, gdyby nie moja nauczycielka języka polskiego (bardzo dziękuję, pani Heleno!), która wykopała jakieś zabytkowe audycje na magnetofon szpulowy, których słuchaliśmy na lekcjach; kolega z tyłu siedział z ręką na pokrętle barwy głosu i cały czas regulował, bo inaczej nie szło słuchać. Tak wpadł mi w ucho niewinny erotyk Tetmajera, już na najbliższej przerwie pożyczyłem z biblioteki tomik jego wierszy i po jakimś czasie zacząłem płodzić własne, niestety bardzo nędzne…

Po iluś-tam latach kupiłem sobie antologię poezji miłosnej, w której znalazłem kilka nieznanych mi jeszcze wierszy Tetmajera. Wśród nich wiersz „Tę kulę…”, który zwrócił moją uwagę brakami. W kilku miejscach wyraźnie brakowało wersów. Bez wyjaśnienia, czy to licentia poetica, czy wiersz nieukończony, czy może kawałki zaginęły… Ale rozpaliło to moją wyobraźnię. Postanowiłem ten wiersz za Mistrza dokończyć. Co też mi się, po pewnych wysiłkach, udało, dokończyłem go i… rozbudowałem. Czy z dobrym efektem, nie mnie oceniać:

Kula                  Tę kulę…

Tę kulę, co mnie przeznaczona,
Lej rusznikarzu nie leniwo:
Niech kobiecego blask ma łona,
Krągłość kobiecych biódr pieściwą.

Ma być jak ząb kobiecy gładką,
Wewnątrz, jako jej serce, pusta,
A wejść mi w serce ma tak gładko,
Jak mej kochanki w moje, usta.

Do grobu złóżcie mnie z tą kulą,
Niech w sercu tkwi, jak w piersi serce,
Jak miłość, która poza bólem
Dała mi tylko śmierć w rozterce.

Potem na płytę marmurową
Połóżcie nagi kształt dziewczęcy - -
Niech muzą będzie mi grobową,
Po śmierci mojej ku pamięci.

Czy udało się? Czy to w ogóle ma sens? Ocenę pozostawię p.t. Czytelnikom. Razem z zagadką: wytypujcie proszę wersy, które są mojego autorstwa. Jest ich dokładnie szczęśliwa liczba. Powodzenia. Jeśli będzie zainteresowanie, to zagadkę rozwiążę za jakiś czas.