My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Zasubskrybuj kanał RSS

Posty oznaczone tagiem "informatyka"

Wszyscy jesteśmy Kazachami

, , , ...

DDB

Parlament Kazachstanu uchwalił w środę, krytykowaną przez obrońców praw człowieka, ustawę zaostrzającą państwową kontrolę nad internetem. Jeśli dokument podpisze prezydent kraju Nursułtan Nazarbajew, to sądy będą mogły blokować strony www, w tym również zagraniczne, a blogi i fora internetowe traktować jak tradycyjne media. *



Wydawałoby się z pozoru, że typowy news o zamordyzmie w państwach niedemokratycznych. Internet cenzurują Chiny, Iran – to najgłośniejsze ostatnio przypadki, ale robi tak wiele innych państw. Zerknijmy jednak na argumentację:

Kzachski rząd tłumaczy, że uchwalone przepisy mają na celu zapobieganie niepokojom i zwalczanie dystrybucji pornografii dziecięcej, a także ekstremistycznej literatury i innych nieodpowiednich materiałów.



Skąd my to znamy? Tych samych argumentów: pornografii dziecięcej, ekstremizmu i terroryzmu, a dodatkowo praw „autorskich” używają państwa z pozoru demokratyczne, kiedy usiłują wprowadzić niezgodne z regułami demokracji i państwa prawa ustawy. Przykłady? Niemcy: dowolne używanie oprogramowania szpiegowskiego przeciwko obywatelom, Francja: to samo, plus odcinanie ludziom internetu za samo podejrzenie, bez wyroku sądu, Polska: idiotycznie długi czas przechowywania logów połączeń, który i tak guzik pomoże na prawdziwych przestępców.

Jednak obrońcy wolności słowa uważają, że ustawa ta pozwoli na arbitralne blokowanie stron internetowych przez władze. Kilka stron, w tym popularny serwis z blogami LiveJournal.com, już teraz jest niedostępnych dla większości kazachskich internautów.



Co mi to przypomina? Próby wprowadzenia do szkół oprogramowania filtrującego za kadencji ministra Romana Giertycha. Jakoś tak wtedy wyszło na jaw, że nie tylko razem z pornografią blokuje dostęp do stron encyklopedycznych, ale „przypadkiem” blokuje np. cały system blogowy blox.pl, który należy do Agory, czyli nieprzychylnej ówczesnemu ministrowi „Gazety Wyborczej”.

Fakt, że mieszkamy w państwie prawa i demokracji nie gwarantuje nam tak naprawdę niczego. Mówi się, że władza korumpuje, a władza absolutna korumpuje absolutnie. To, że nie ma już w naszym kraju władzy absolutnej czyni nasze życie lżejszym, ale nie uwalnia nas od pilnowania swoich spraw i walki o nie. Bo władza nieabsolutna do absolutyzmu skłania się chętnie, oczywiście zawsze „dla naszego dobra”. Przecież w Iranie też władze tylko dbają o porządek…

Sobotnie przysłowie dla informatyków

, , , ...


Fedora i piwo

Każda Fedora
znajdzie swego amatora.












…zwłaszcza po kilku piwach.

Ile rozumie Google?

,


Niedawno z dość dużym rozgłosem ruszyły dwie nowe wyszukiwarki internetowe: microsoftowy Bing (zastąpił Live Search) oraz WolframAlpha stworzony przez Stephena Wolframa. Nowe wyszukiwarki pojawiają się dość często i każda obiecuje rewolucję i pokonanie Googla. Najczęściej atutem ma być „wyszukiwanie semantyczne”, czyli z rozumieniem wpisywanego tekstu. Do tej pory wszystkie te obietnice okazały się bez pokrycia, choć kilka wyszukiwarek niemal dorównuje Google, przynajmniej w języku angielskim. Jedynie dzieła Wolframa oferuje naprawdę coś nowego, ale to dlatego, że nie jest tak naprawdę wyszukiwarką, ale „odpowiadajką”, która ma dostarczać gotowe odpowiedzi, a nie linki do stron.

Google logo Dlaczego tak się dzieje, pisałem kiedyś obszerniej w ironicznym artykule o nowych wyszukiwarkach, streszczając: Google nie śpi, tylko się po cichu udoskonala, poprawiając algorytmy, wprowadzając nowe funkcje i funkcjonalności (np. ostatnio wyszukiwanie z prezentacją tabelaryczną). A zasoby (finansowe, zaplecze techniczne, zgromadzony zasób informacji, ludzi, zaplecze różnorodnych usług) ma daleko większe niż konkurencja.

Pamiętam, jak kiedyś na stronie o demoscenie Atari pojawiła się guglowa kontekstowa reklama alkomatów. Stworzyło to okazję do dowcipów „patrzcie, Google wie, że podczas atarowskich zlotów alkohol leje się strumieniami”. Oczywiście wyjaśnienie jest proste: w słowach kluczowych strony były zwroty „zlot”, „party” itp. które oczywista kojarzone są ze spożyciem. Ale warto czasem przyjrzeć się wynikom wyszukiwania w Google, można co nieco wywnioskować o metodach. Ot, niedawno ktoś wszedł na mojego bloga szukając „dedykacje na obronę magisterki”. Zerknijmy, co wujek G mu pokazał:


dedykacje na obronę magisterki

Zwróćcie uwagę na podkreślenie, Google „rozumie”, że „magisterka” to „praca magisterska”! Sztuczna inteligencja? Niekoniecznie, efekt jest efektowny, ale można go w miarę prosto osiągnąć. Od dawna Google „zna” odmianę słów, poprawia też błędy ortograficzne i literówki. Wniosek taki, że ma wbudowany słownik odmiany wyrazów oraz słownik ortograficzny. Jak widać z powyższego, posiada też jakiś słownik synonimów. Może powiązania są wprowadzane ręcznie, ale może też tworzy sobie takie automatycznie. Jak? Na przykład analizując „anchory”, czyli tekst w linkach. Jeśli do tej samej strony często powtarzają się linki ze słowem „magisterka” i „praca magisterska”, to automat może to uznać za synonim (tak samo może sobie przecież budować słownik odmiany wyrazów!). Mógłby ktoś się pewnie pokusić o eksperyment, czy udałoby się „wkodować” wyszukiwarce jakiś synonim tą metodą.

Powyższy przykład pokazuje też, dlaczego tak trudno przebić tę wyszukiwarkę. Stworzenie odpowiednich słowników dla wszystkich (lub większości) języków to olbrzymie nakłady i mniejsi konkurenci mogą po prostu nie mieć środków. A dochodzi jeszcze pewnie wiele podobnych sztuczek, sposobów i tajników, które tworzą inżynierowie firmy z Montain View.

• Rozważań część dalsza, czyli Ile rozumie Google? Exemplum drugie.

Szybki Internet i wolny Internet — przegląd wydarzeń

, , , ...

O walce (a może raczej szarpaninie?) o kontrolę nad internetem pisałem kilka razy. Dzieje się w tej materii tyle, że nie nadążam wręcz z pisaniem na ten temat, zwłaszcza, że nie chcę pisać po łebkach, a zgłębienie materii wymaga czasu. Dziś więc krótki przegląd i zestaw linków do przejrzenia.

Gilotyna Po ostatnim głosowaniu w Parlamencie Europejskim nad Pakietem Telekomunikacyjnym warto by wiedzieć, kto z europosłów, zwłaszcza ponownie kandydujących, opowiedział się po stronie koncernów medialnych i lobbystów, a kto bronił praw internautów. Trud sprawdzenia zapisów głosowania i podania ich w przystępnej formie podjął red. Marcin Maj z Dziennika Internautów, publikując przejrzystą tabelę, kto i jak głosował, oraz jak posłowie PE zmieniali zdanie. A niektórzy kłamali w żywe oczy, głosując inaczej, niż deklarowali po fakcie. Warto przy okazji jakiegoś przedwyborczego spotkania podjąć temat, zadać niewygodne pytanie, albo nawet pokwapić się i zapytać listownie czy e-mailowo o te sprawy. Zobaczymy, kto szanuje wyborców i raczy odpowiedzieć? Skoro między głosowaniami zmieniali zdanie pod naciskiem opinii, to znaczy, że ten sposób działa.

Tymczasem Francja, gdzie dopiero co przyklepano odcinanie podejrzanych o piractwo internautów od sieci, bez wyroku sądowego, idzie dalej. Teraz francuski, prawicowy rząd chce masowego instalowania w komputerach użytkowników oprogramowania szpiegowskiego, żeby kontrolować poczynania ludzi. Brzmi niewiarygodnie? A jednak to prawda. Do tego ma być ścisła cenzura sieci, baza danych wszystkich użytkowników i inne jeszcze pomysły rodem z Orwella.

Czytaj dalej…

Telekom Package — jedna bitwa wygrana

, , , ...


Mamy internet! My, internauci, odnieśliśmy niewielkie zwycięstwo w bitwie o wolność Internetu. Zakończone dziś głosowanie w Parlamencie Europejskim wprowadziło do opracowywanej ustawy poprawkę postulowaną przez obrońców praw obywatelskich.

Przypomnijmy, że wiele krajów, w tym Francja, postuluje odcinanie od internetu osób podejrzanych o naruszanie praw autorskich (np. ściąganie nielegalnie udostępnianych plików). Miałyby się to odbywać po dwóch ostrzeżeniach, ale bez wyroku niezawisłego sądu, jedynie na żądanie (czytaj: wedle widzimisię) organizacji obrony praw autorskich. Wprowadzona dziś poprawka zabrania tego, co powoduje, że cała ustawa wraca do negocjacji. *


Bezprawne odcinanie od sieci to jednak nie jedyny problem z ustawą pod nazwą Telekom Package. Przypomnijmy, o czym pisałem, że jeden z zapisów umożliwiałby dostawcom internetu na dzielenie dostępu do tron internetowych na pakiety, podobnie, jak to ma miejsce z kanałami telewizyjnymi. Mogłoby to uniemożliwić swobodny dostęp do wielu, zwłaszcza niszowych, stron. Zwolennicy takiego zapisu twierdzą wprawdzie, że bicie na alarm jest niepotrzebne:

Poseł sprawozdawca Pakietu Malcolm Harbour zapewniał, że nie miał on i nie ma nic wspólnego z ograniczaniem korzystania z Internetu. […] - W Pakiecie nie ma nic na ten temat. Internet powinien zawsze być wolny, co nie znaczy, że pozbawiony jakichkolwiek regulacji – podsumował.



Czy można temu wierzyć?

Czytaj dalej…

NIE dla cenzury, TAK dla wolności internetu

, , , ...


Czym się różni Internet od telewizji? Oczywiście, jest to inne medium, bardziej uniwersalne, może zawierać w sobie wszystkie starsze: prasę, radio, telewizję. Jest jednak inna, jeszcze bardziej fundamentalna różnica, największa przewaga globalnej sieci.

Internet daje nam dostęp do nieograniczonej ilości, nieskończonego wachlarza stron, witryn i poglądów. Przy najszczerszych chęciach nie jesteśmy w stanie mieć w telewizorze wszystkich stacji telewizyjnych świata. Możemy postawić własną antenę — będziemy mieli zestaw z jednego tylko satelity. Postawimy anten kilka – możemy mieć kanały z satelitów w zasięgu, ale co z resztą telewizji na świecie, nadających przez satelity, z anten naziemnych, przez kabel? To samo tyczy się stacji radiowych. Mieć je wszystkie? Jest to możliwe tylko teoretycznie, przy jakichś gigantycznych inwestycjach finansowych. W praktyce niewykonalne. Nie-da-ra-dy.

Internet daje nam dostęp do wszystkich witryn w światowej sieci z samej swojej natury. Nie ma znaczenia (prawie, z pewnymi wyjątkami). Gdzie jesteśmy. Strona może się znajdować w brazylijskiej domenie, być pisana po angielsku przez Japończyka pracującego dla amerykańskiej firmy, serwer zawierający tę stronę może stać w Niemczech, a skrypty statystyk mogą być ładowane z RPA. Jak ktoś znów uszkodzi kabel biegnący z Afryki, to mogą się one ładować np. trasą przez Azję. My możemy z Polski oglądać tę stronę nie zastanawiając się nad żadną z tych rzeczy. Nie mają one znaczenia. Każda strona jest w naszym zasięgu, na dobre i złe.
Są oczywiście wyjątki: niektóre kraje ograniczają i cenzurują dostęp do niewygodnych stron: Chiny, Białoruś, Turcja, ostatnio chciałaby Francja. Ale praktyka pokazuje, że jest to średnio skuteczne. Bo internet to swobodny przepływ informacji.

Wydaje się, że nic nie może nam tego zabrać. Nic bardziej mylnego.

Czytaj dalej…

Jak cyberprzestępcy robią z nas pajaców

,

IE i robal Wśród większości internautów pokutuje przekonanie, że zarazić sobie komputer wirusami można głównie, o ile nie tylko, na stronach z pornografią, nielegalnymi programami i w tym podobnych „podejrzanych rejonach Internetu”. Niestety, nie jest to prawda. Dawniej, owszem, ale dziś już nie. Świat się zmienia, liczba użytkowników sieci rośnie, walka między twórcami szkodliwego oprogramowania a resztą świata toczy się o coraz wyższą stawkę. Dawni autorzy wirusów – hobbyści ustąpili miejsca zawodowcom. A cyberprzestępcy nie zadowalają się już atakowaniem klientów niszowych stron: celują w masę. Trzeba więc, żeby infekujący kod pomacało jak najwięcej ludzi. A skoro ludzie nie chcą przyjść do przestępców, to oni przyjdą do ludzi. A można to zrobić na przynajmniej dwa sposoby.

Czytaj dalej…

Na pohybel spamysynom!

,

Mój niedawny wpis o zgłaszaniu spamu w komunikatorach wzbudził pewne zainteresowanie, trochę osób zagląda tam z wyszukiwarek, więc warto temat kontynuować, co i tak planowałem zrobić. Dla przypomnienia: zachęcałem do zgłaszania natrętnych spamerów do odpowiedniej komórki (abuse@), jaką każdy serwis powinien posiadać. Nawet, jeśli nie jest ona nigdzie podana, to powinna istnieć pod adresem abuse@nazwa_strony_www. Zgłaszając do Gadu-Gadu kolejny raz spam ze strony słynnej, a oszukańczej strony z „testem na inteligencję” (jak się dasz nabrać, to nie jesteś dość inteligentny) stwierdziłem, że może to za mało. Spamerzy często posługują się serwisami skracającymi odnośniki, żeby zafałszować docelowy adres. Tym razem więc oprócz zgłoszenia do abuse@gadu-gadu.pl poszła informacja do operatora strony latwy.pl (tym razem był dostępny formularz na stronie):

Czytaj dalej…

…i spamera goń, goń, goń

,

Nie ma chyba internauty, któremu nie dopiekli spamerzy. Zawalone skrzynki pocztowe, zawalone fora, zawalone komunikatory. Każdy radzi sobie, jak może (albo i nie). Filtry, moderacja, bany… Początkowo traktowałem banem spamerów nękających mnie przez Gadu-Gadu (oraz inne sieci komunikatorów: Tlen, czy Jabber, choć te nie są aż tak nękane, zwłaszcza jabberowcy mają raczej spokój). Na dłuższą metę okazało się przede wszystkim mało skuteczne. Nie dało się objąć listą wszystkich spamerów i naciągaczy.

Czy można coś z tym zrobić? Oczywiście, że można. Najprostszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest zgłoszenie spamu tam, gdzie należy. Każdy operator, czy to poczty elektronicznej, czy sieci komunikatorów, czy operator telekomunikacyjny musi mieć komórkę zajmującą się takimi sprawami. Zwykle jest to ustandaryzowany adres e-mailowy abuse@ – dalej nazwa odpowiadającej strony internetowej. W przypadku sieci Gadu-Gadu jest to adres e-mailowy abuse@gadu-gadu.pl.

Czytaj dalej…