Sztuka, niesztuka, ostateczna granica? W obronie gier
czwartek, 3 września 2009 21:30:59
Dyskusje o granice sztuki i o to, co jest sztuką, a co nią nie jest, toczą się od przezawsze. Tradycyjnie zwykle do sztuki nie są zaliczane na przykład komiksy. Literatura jest sztuką, rysunek i grafika też – nikt nie przeczy – ale już ich połączenie jest negowane przez znaczącą część krytyków. Zawsze mnie to zastanawiało. Po wielu latach doszedłem do wniosku, że winne są, powiem ostro, ignorancja i strach poważnych krytyków.
Tak, taki komiks wymaga całkiem innych narzędzi analitycznych i interpretacyjnych. Tradycyjne studia nie wyposażają głównonurtowych krytyków w takie narzędzia, więc po prostu nie wiedzą oni, co z tym zrobić. Nie wiedzą, nie umieją, nie chcą — boją się obnażenia własnej niewiedzy. Zasłaniają się wytrychami i banałami w typie pospolitości komiksu… Zapominając, że o to samo można oskarżyć i rysunek, i literaturę, i film…
Przez grubo ponad sto lat istnienia komiksy nie doczekały się pełnego równouprawnienia i poważnego traktowania, więc co dopiero mówić o bardziej nowoczesnych dziedzinach sztuki? Mówię o grach komputerowych. Czy gra może być sztuką? — spyta niejeden. A dlaczego by nie? — odpowiem. Gry przechodzą tę samą drogę, co komiksy: kojarzone przez nieobeznanych z banałem, rozrywką dla pospólstwa i dzieci.
Pisałem już, we wpisie o grach tekstowych, że są one rozwinięciem idei literatury. Zapomnianym nieco i mało znanym, z niewykorzystanym potencjałem, ale jednak. Obecnie zaś postęp techniczny sprawił, że gry stają się rozwinięciem idei kinematografii. Czymże jest wyrafinowana gra, jeśli nie interaktywnym filmem, który pozwala wczuć się w bohatera i kierować ich losami? Tak, ale to dopiero skomplikowane dzisiejsze gry — może ktoś powie.
A czemu proste gry nie? — spytam. Czy filmy zawsze były wyrafinowane i skomplikowane technicznie, fabularnie i artystycznie? Wspomnijmy sobie początki kinematografii, czarno-białe, nieme filmy, oparte na prostych scenkach i gagach. Czy nie przypomina nam to początków gier komputerowych? Zaczęło się bez dźwięku, z ubogą kolorystycznie grafiką i jak najprostszą fabułą, lub zgoła bez niej. Oto stare gry zręcznościowe.
Naciągana argumentacja? Podeprę się przykładem. Manuel Garin Boronat, wykładowca na Humanities and Audiovisual Communication at Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie, na swoich wykładach porównuje proste gry zręcznościowe do kina niemego. Wykłady i ćwiczenia na ten temat mają na celu uświadomienie przyszłym autorom gier, o co w tym wszystkim chodzi, czego od gry oczekuje gracz i jak spełnić jego oczekiwania.
Mario Bros jako duchowi bracia Harolda Lloyda? Niewykluczone, że niektórzy krytycy – miłośnicy kina niemego poczują się urażeni porównaniem „ich” sztuki do takiej plebejskiej rozrywki. Ale – za blogiem Henry'ego Jenkinsa mam twarde argumenty. Czy wspinaczka Lloyda po wieżowcu nie przypomina nam zręcznościowej gry typu vertical scroller? Więcej, proszę bardzo: rzutem na taśmę Mario i Lloyd, montaż filmu i gry, horizontal scroller:
A oto więcej przykładów, bardzo pouczające, zaś po podbudowę teoretyczną i więcej filmików zapraszam do wpisu (po angielsku): "The Pickford Paradox": Between Silent Film and New Media. Namiar znalazłem na blogu Kultura 2.0.
• Inne moje wpisy i recenzje gier innowacyjnych: Fold oraz Crayon Physics i Incredible Machine.
[/ALIGN]
Komentarze
Marcin DeruckiMarcinDerucki # piątek, 4 września 2009 10:35:30
Sztuką, którą nie zawsze zauważamy, jest jeszcze umiejętność przykucia uwagi, a dziś raczej bym powiedział uzależnienia gracza od gry. Wydać to wykorzystywanych przez chociażby Blizzard skłonnościach ludzi do kolekcjonowania. Dlatego D2 i WOW biły i biją rekordy popularności.
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # piątek, 4 września 2009 12:45:46
Też szukam zwykle w grach pełnego, wciągającego świata. Dlatego na przykład wciągnęła mnie gra Najdłuższa Podróż.
Marcin DeruckiMarcinDerucki # piątek, 4 września 2009 13:21:28
Niezarejestrowany użytkownik # piątek, 4 września 2009 19:30:58
Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi # piątek, 4 września 2009 21:01:10
Axe: zgodzę się z tobą, że mało sensowne jest spieranie się o to, co jest a co nie jest sztuką, bo to kwestia osądu. Ale piętnuję programowe wykluczanie takich czy innych dziedzin tejże sztuki/niesztuki.