My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Czy Amerykanie naprawdę wylądowali na Księżycu?

,


Ślady na Księżycu Wielu w to wątpi. Teoria o tym, że wszystkie loty na Księżyc zostały sfałszowane jest dość popularna, a jej zwolennicy mają na jej poparcie całe stosy argumentów i dowodów (czy też raczej pseudodowodów). Wedle ich powszechnego mniemania wszystko odbyło się tylko gdzieś w studio w Hollywood. Na dowód pokazują mnóstwo błędów na zdjęciach i w materiałach wideo. Te dość łatwo obali każdy obeznany z fotografiką. Rzekome dowody oszustwa okazują się być prawami geometrii i optyki, lub uszkodzeniami powstałymi podczas robienia odbitek, czy skanowania. Konspiracjoniści postulują, że ówczesna technologia nie była dość zaawansowana, żeby tego dokonać. Co nie przekonuje obeznanych inżynierów, nie mówiąc o tym że nawet podejrzliwi Rosjanie, którzy szli w tym wyścigu z USA łeb w łeb, nie dopatrzyli się niczego podejrzanego. Dowodzą, że nie można było wykonać takiego lotu z powodu naturalnych przeszkód, zwykle demonstrując przy tym brak znajomości fizyki i astronomii z zakresu choćby szkoły średniej.

Tak, nie wierzę w teorię „moon hoax”, uważam ją za wymysł cwaniaków, którzy żerują na naiwniakach spragnionych sensacji. Książki, filmy, prelekcje o rzekomym wielkim oszustwie od dziesięcioleci sprzedają się doskonale, to jest po prostu świetny biznes. Pisałem o tym w tekście i komentarzach pod moim poprzednim wpisem o misji Apollo 11.

Z argumentami i „dowodami” zwolenników teorii wielkiego oszustwa doskonale rozprawia się anglojęzyczna witryna Clavius.org. Krok po kroku, łopatologicznie odpiera wszystkie zarzuty i prostuje przekłamania. To ogromna baza artykułów i wiedzy i astronautyce, fotografice, technologii kosmicznej, historii. Nie trafiłem na jej polski odpowiednik, dlatego zdecydowałem się przybliżyć wam chociaż jej część. Większość artykułów jest tam ze sobą powiązana, niczym w Wikipedii, trudno mi było wyłuskać coś samodzielnego. Dlatego zdecydowałem się na przetłumaczenie artykułu analizującego generalną możliwość i prawdopodobieństwa dokonania takiego oszustwa ze skutkiem pozytywnym. To taki mój hołd dla odważnych, którzy dokładnie czterdzieści lat temu stanęli na Księżycu. I dla tych tysięcy, które za tym stały swoją ciężką pracą i determinacją.

Oto rozważania, jak stworzyć tak gigantyczny spisek i… jak go utrzymać w tajemnicy…



KONSPIRACJA
problem skali


NASA zmuszone było do sprokurowania działającego pozornie programu lądowania na Księżycu, inaczej groziłaby mu utrata 30 miliardów dolarów z podatków amerykańskich obywateli.



Tak naprawdę te pieniądze dostali w całości wykonawcy, którzy zbudowali pojazdy i wyposażenie. NASA samo nie buduje żadnych statków kosmicznych. Wynajmuje prywatne firmy, które je projektują i budują.

Ale właśnie ten podział prac stanowi nie lada problem dla zwolenników teorii spiskowej. Zaczynamy z założeniem, że NASA chciało, aby publiczność uwierzyła, że lądowanie astronautów na Księżycu rzeczywiście się udało. To część wspólna wszystkich teorii spiskowych. Również wspólna dla niemal wszystkich takich teorii jest wiara, że takie lądowanie nie miało miejsca.

Najbardziej „idootoodpornym” sposobem na przekonanie kogoś, że coś się zrobiło jest zrobienie tego w rzeczywistości. Nic nie jest przekonujące bardziej, niż prawda. Zatem, jeśli NASA sfałszowałoby lądowania, to wynika nam, że (mniejsza z jakich przyczyn) było to niewykonalne w rzeczywistości. Zatem, z przekonania konspiracjonistów, że lądowania nie miały miejsca, wynika, że oszustwo byłoby łatwiejsze niż rzeczywiste osiągnięcie.

No dobrze, ale jak – tworząc tak gigantyczne oszustwo – poradzić sobie z tymi upierdliwymi wykonawcami? Możliwe są trzy podstawowe scenariusze: Scenariusz Wielkiej Konspiracji, Scenariusz Absolutnie Minimalnej Konspiracji i Scenariusz Trzeba-Wiedzieć-Jak.


Scenariusz Wielkiej Konspiracji

Ten wariant zakłada, że stosunkowo wiele osób brało udział w zmowie. Byliby to pracownicy NASA i pracownicy głównych firm – wykonawców. Plusem tego założenia jest to, że w zasadzie to nie potrzeba było wyprodukować prawie żadnego kosmicznego sprzętu, za wyjątkiem rakiety, którą publicznie wystrzelono i lądownika, który potem spadł na Ziemię. Jeśli konspiracjonista uważa, że powodem oszustwa była niemożliwość technologiczna, to jest odpowiedni scenariusz zdarzeń.

W skrócie, namawiasz wykonawcę do oszustwa, płacisz mu pełną kwotę i mówisz „udawaj tylko, że coś tam produkujesz, nie obchodzi nas, czy to w ogóle działa”. Dobrze opłacony wykonawca akceptuje zapłatę za niewykonaną usługę i zgadza się siedzieć cicho w sprawie. Oświadcza publicznie, że został doceniony olbrzymim kontraktem rządowym na wykonanie kosmicznego sprzętu. (To konieczne ze względu na akcjonariuszy.) Potem zwołuje swoich pracowników i oświadcza „wszyscy dostajecie wielkie premie. Jak słyszeliście, mamy wyprodukować kosmiczny sprzęt, ale to tylko ściema. Jeśli w to wchodzicie, jesteście ustawieni na całe życie”.

To podejście zakłada, że każdego można kupić. Na nieprzekupnych pracowników batem byłoby zastraszenie — każdy po kolei wędrowałby na dywanik i stawał przed obliczem groźnych przedstawicieli NASA, którzy wyliczaliby, jakie to straszne rzeczy przydadzą się delikwentowi i jego rodzinie, jeśli tylko piśnie słówko. To zakłada z kolei, że każdego można zastraszyć.

Ten scenariusz stwarza nam całkiem sporo trudności w realizacji.

Problem skali. W szczytowym okresie programu Apollo pracowało w nim prawie pół miliona ludzi. I przez czterdzieści lat nikt z tej wielkiej rzeszy nie ujawnił się, nie przyznał się do udziału w spisku, o zademonstrowaniu jakiegokolwiek dowodu już nie mówiąc.
Niezadowoleni pracownicy. Lojalność nie jest wieczna. Nikt chociażby z osób wylanych z roboty podczas trwania projektu nie próbował zemścić się na swoim byłym pracodawcy, ujawniając jego brudny sekrecik.
Brak śladów przekupstwa. Setki tysięcy ludzi, którzy pracowali nad projektem Apollo mieszkają w całych Stanach, większość zażywa już emerytury. Gdzież ślady po tej fantastycznej premii za milczenie? Gdzie rezydencje, sportowe auta? Jeśli przekupstwo miałoby być skuteczne, oferowane pieniądze musiałyby być dużo większe od normalnej zapłaty. Musiały być naprawdę wielkie, żeby zamknąć usta setkom tysięcy świadków. A co to za łapówka, której nie możesz wydać?
Brak śladów zastraszania. Przypomnijmy, że grożenie śmiercią jest tylko przypuszczeniem. Nie ma wszakże żadnych dowodów na to, że komukolwiek grożono śmiercią lub kalectwem. Pomimo to wiara w zastraszanie jest konieczna, jeśli ten scenariusz spisku ma działać. Zasada brzytwy Ockhama zmusza nas do odrzucenia teorii zawierających masowe zastraszanie.
Brak rewelacji pośmiertnych. Groźba śmierci nie działa na ludzi, którzy już nie żyją, lub są bliscy śmierci. Znaczna liczba ludzi pracujących nad programem Apollo zmarła. Wśród nich nie znalazł się żaden, który by wyznał prawdę na łożu śmierci, żaden, który by zostawił po sobie dekonspirujące dokumenty, czy oświadczenia.
Brak gadułów. Ludzie nie trzymają samokontroli przez cały czas. Lubią gadać. Lubią kreować się na ważnych i wtajemniczonych. Nikt z tej rzeszy osób nie wygadał się przez sen, po pijaku, albo po narkotykach. Nikt nie zwierzył się żonie, czy kochance.
Brak odważnych harcerzyków. Gdzie jest odpowiednik Franka Serpico w NASA? Frankowi Serpico oferowano dużą sumę pieniędzy za utrzymanie tajemnicy w sprawie korupcji w nowojorskiej policji. Gdy to zawiodło, usiłowano go zabić. Nic z tego jakoś nie powstrzymało go przez wypełnieniem obowiązku, za jaki uważał ujawnienie prawdy.

W skrócie: pomysł dotrzymania tajemnicy przez pół miliona ludzi przez czterdzieści lat i liczenia na sukces jest wyraźnie naciągany. No, ale może odbyło się to inaczej?


Scenariusz Absolutnie Minimalnej Konspiracji

Z drugiej strony zakładamy możliwość, że tylko kilkoro najważniejszych ludzi w NASA wiedziało o spisku. Zatem wszyscy dostawcy sprzętu i pracownicy NASA naprawdę wierzyli, że pracują na serio i że lądowania miały miejsce.

Ma to dwie zalety. Po pierwsze, wiadomo, że prawdopodobieństwo utrzymania tajemnicy maleje gwałtownie z każdą osobą, która zostaje do niej dopuszczona, lub czegoś się domyśla. Trzymając liczbę wtajemniczonych na minimalnym poziomie redukujemy ryzyko, że ktoś puści parę z gęby. Po drugie, wszyscy pracownicy i wykonawcy pójdą do grobu ze szczerym przekonaniem, że NASA rzeczywiście osiągnęła to, co deklaruje.

Wadą, wielką wadą jest to, że wykonawcy zleceń wierzą, że naprawdę muszą zbudować ten kosmiczny sprzęt. Firma Grumman naprawdę buduje księżycowy lądownik. Firma North American naprawdę buduje moduł dowodzenia, Boing i reszta wierzą, że naprawdę muszą stworzyć rakietę zdolną polecieć na Księżyc i z powrotem. Zespoły kooperacyjne wszystkich tych firm muszą sprawić, że wszystko to funkcjonuje razem i działa poprawnie. Kontrola jakości ze strony NASA musi bezlitośnie wymagać perfekcyjnego działania.

A wszyscy ci naukowcy i inżynierowie nie są idiotami. Powodem, dla którego otrzymali zadanie budowy pojazdu kosmicznego jest to, że mają wystarczające umiejętności, żeby to zrobić. Zatem kiedy NASA żąda od Grummana zbudowania lądownika, jasne jest, że jego inżynierowie wezmą się za to serio i sami odkryją i zbadają wszystkie problemy i przeszkody w osiągnięciu celu. I zrobią wszystko, żeby je pokonać. Zarząd NASA, zamierzając oszukać ludzi mógł nie dbać o jakość i działanie sprzętu, ale Grumman nie mógł o to nie dbać. I kontrolerzy jakości nie mogli o to nie dbać. Gdyby Grummanowi się nie powiodło, Grumman by o tym wiedział, kontrola jakości też. Również pracownicy innych firm, którzy sprzęt miał współpracować z lądownikiem nie mogliby się nie zorientować.

W skrócie: rezultatem tego scenariusza jest sprzęt, który jest zdolny do wykonania misji księżycowej. Ale zaraz, przecież naszym założeniem było, że zadania tego nie można było wykonać. Skoro bowiem cały sprzęt działał i był zdolny do misji, to co powstrzymywało NASA od rzeczywistego wykonania lotu? Przecież nie robili tego dla sztuki. Pamiętajmy, że najbardziej przekonującym oszustwem jest… brak oszustwa. Skoro chcieli ludzi przekonać o lądowaniu na Księżycu i mieli do tego możliwości, to najprościej i najsprytniej po prostu to zrobić.


Scenariusz Trzeba-Wiedzieć-Jak

Czytelnicy pewnie już nas oskarżają o taktykę uników i pisania tylko o skrajnie nieprawdopodobnych, ekstremalnych rozwiązaniach, zatem pora rozważyć scenariusz środka. Skrajne scenariusze powodują albo niemożliwie wręcz powszechny spisek, albo brak spisku w ogóle, więc rozważmy teraz taki, w którym o oszustwie wiedzą tylko te osoby, które muszą i które się do niego dopuści.

Przychodzi nam tu decydować, czy wtajemniczamy generalnych wykonawców, czy nie. Jeśli nie dopuścimy ich do spisku, to wyprodukują nam sprzęt zdolny do wykonania misji i guzik z powodów do oszustwa. Jeśli ich wtajemniczymy, robi nam się wielki spisek ze zbyt wielką liczbą potencjalnych wpadek.

Jak już wtajemniczamy wykonawców, to nam w to wchodzi zaraz cała kupa ludzi. Każda z firm ma własną hierarchię władzy i zarządzania i głownych inżynierów-projektantów, którym powiedzieć prawdę musimy. To będzie, powiedzmy, setka ludzi w Grimmanie, setka w Boingu, setka w Douglasie, setka w North American, setka w Lockheedzie, no i tak dalej. Sama decyzja o wtajemniczeniu wykonawców (tylko na szczeblu zarządzania) daje nam kilkaset osób dopuszczonych do spisku. Mały krok dla NASA, wielki skok w… chaos.

Można próbować argumentu, że pracownicy średniego szczebla nie musieliby wiedzieć, czy budują prawdziwy sprzęt, czy nie, bo mają ograniczone pole widzenia i wiedzę. Ale nie da się ich tak łatwo oddzielić i odseparować. Nawet młodsi inżynierowie niższego szczebla w przemyśle lotniczo–kosmicznym muszą mieć szeroki obraz tego, co robią. Mają dostęp do projektów, wyników badań i testów, rozmawiają ze sobą o pracy. Nie mogliby nie zauważyć, że to co zbudowali, nie działa. Pamiętajmy, że musimy zatrudnić liczbę osób wystarczającą do zbudowania działającego sprzętu, bez budowania działającego sprzętu.

W skrócie: nie ma pośredniego scenariusza. Albo produkujemy naprawdę działający sprzęt, albo mamy wielki spisek bez przecieków w ciągu czterdziestu lat.

NASA posiadała większą wiedzę na temat budowania pojazdów kosmicznych niż wykonawcy, więc nawet jeśli wykonawcy wierzyli w to, że on działa, NASA mogła wiedzieć, że on nie działa.



Byłaby to niezła bajeczka, ale to niestety nie tak działa. NASA polega na zewnętrznych ekspertach zatrudnionych w przemyśle i to oni nie tylko budują pojazdy kosmiczne, ale prowadzą testy i tworzą procedury jego użytkowania. To inżynierowie wynajętych firm tworzą całość konstrukcji.

Morał z tego taki: jeśli chcesz popełnić oszustwo, nie możesz go nikomu zlecać.

Oryginalna wersja artykułu pochodzi ze strony Clavius.org i została przeze mnie przetłumaczona (i nieco uzupełniona) za zgodą autora, któremu bardzo dziękuję za trud włożony w tę pracę. Wszelkie prawa do tekstu pozostają przy jego oryginalnym autorze, ewentualne kopiowanie tego artykułu możliwe jest jedynie za jego zgodą (której z pewnością udzieli).

[/ALIGN]

Człowiek na Księżycu…Fajerwerki to się w górę puszcza, kretynie!

Komentarze

Niezarejestrowany użytkownik wtorek, 21 lipca 2009 05:08:25

Wimmer writes: Też nie wierzę w spisek. To absurd.

Niezarejestrowany użytkownik wtorek, 21 lipca 2009 06:38:12

Anonim writes: A ja jestem prawie pewien, że sprzęt dotarł do księżyca, natomiast ludzie nie byli na księżycu.

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi wtorek, 21 lipca 2009 08:34:27

Nie widzę sensu takiego postulatu, takiego oszustwa. Jeśli jednak tak uważasz, to musisz wytłumaczyć, skąd USA wzięły próbki księżycowego gruntu i kamieni, a było tego w sumie, jeśli dobrze pamiętam, kilkaset kilogramów.

trzcina wtorek, 21 lipca 2009 12:12:27

Argumentacja "asymetryczna".smile

Jak Państwo sądzicie, kto w r. 1969 byłby inicjatorem rozpętania agresywnej i hałaśliwej kampanii medialnej gdyby istniały choćby jakieś dowody fałszowania informacji o misji Apollo 11?

Sowieci nie przegapiliby okazji, żeby "dowalić Amerykanom". Ale na ten temat - o, cud nad cudami! - panowała kompletna cisza w prasie, żadnych spekulacji tego rodzaju, nic oprócz wyrazow uznania, szacunku i admiracji dla astronautow, co było niezwykłe dla tak zwanej "prasy" sowieckiej. To odległe lata, ale ja, który wtedy był dzieckiem (jestem rosjaninem i wciąż mieszkam w Rosji), to świetnie pamiętam.

Właśnie brak dowodów na jakiś hoax podobnie zmusił do milczenia profesjonalnych manipulantów opinii publicznej. (Może to wydać się dziwne, ale w odróżnieniu od przedstawicieli dzisiejszej rosyjskiej "elity" rzadzacej, ktorych wcale nie obchodzi co o nich myślą w świecie i w kraju, dawne władze komunistyczne ZSSR z niezrozumiałych powodów były bardziej uczulone na zewnętrzną opinię, wiec jawnych bzdur woleli nie mówić otwarcie.)bigsmile

LINK 1

LINK 2

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi wtorek, 21 lipca 2009 21:18:38

Dodać trzeba, że Rosjanie otrzymali od USA sporą ilość próbek księżycowych skał do badań, które potem mogli porównać z własnymi, bo o ile pamiętam, to któraś z radzieckich misji bezzałogowych przywiozła później trochę materiału. Próbkami obdarowano zresztą chyba naukowców wszystkich większych państw.
W tym świetle argumenty konspiracjonistów, że „rzekome” skały księżycowe to zwykłe kamienie… podgrzane w mikrofalówce to szczyt idiotyzmu.

Niezarejestrowany użytkownik środa, 22 lipca 2009 00:20:54

chlitto writes: ja polecam luknac http://www.youtube.com/watch?v=wdMvQTNLaUE ogolnie nie mam zdania ale argumentowanie 'bo ktos im by dowalil' jest glupie, a te argumenty ktore "obalacie" to chyba z jakiegos forum dla przedszkolakow wzieliscie :) (tak samo jak pogromcy mitow :D )

Niezarejestrowany użytkownik środa, 22 lipca 2009 03:10:02

marsjaninzmarsa writes: Jak dla mnie oni nie mogli polecieć na księżyc, bo zwyczajnie... księżyc nie istnieje. To tylko skomplikowany system luster! ;P

Niezarejestrowany użytkownik środa, 22 lipca 2009 04:28:18

szara writes: Każdy ma swoje zdanie na temat (nie)zdobycia Księżyca. Ja jestem zwolenniczką teorii, że to bujda na resorach. Niemniej jednak autorowi tłumaczenia tego artykułu składam pokłon i życzę sto lat!

Niezarejestrowany użytkownik czwartek, 23 lipca 2009 17:48:02

Anonim writes: Co wy wiecie o teoriach spiskowych. Przecież każdy wie że na księżyc poleciały głowonogi, tylko one mają dość zasobów by latać w kosmos. Ta zabawka którą rzekomo ludzie polecieli była tylko po to by mogły utrzymywać łączność z Ziemią nie wzbudzając niczyich podejrzeń, oczywiście kopsnęli nam kilka kamieni do zabawy, nawet nagrania doskonale sfabrykowali. Tak na prawdę głowonogi wystartowały z oceanu indyjskiego, zainstalowały własną samowystarczalną kolonię z której zaatakują Ziemię laserami gamma jeśli będziemy chcieli wydobywać diamenty z dna oceanicznego. Teraz nie muszą się maskować "naszymi" lotami ponieważ ich pojazdy są pokryte metamateriałami zapewniającymi niewidzialność do ultrafioletu włącznie dzięki czemu są praktycznie niewykrywalne.

Niezarejestrowany użytkownik czwartek, 23 lipca 2009 21:01:16

Rysiu writes: No co wy. Przecież co sprytniejsi zorientowali sie już dawno, że Ksieżyca nie ma. To tylko makieta, ktora utrzymuje powszechny spisek rzadów. ;p

Niezarejestrowany użytkownik niedziela, 10 października 2010 22:46:46

Anonim writes: Najbardziej mnie to nurtuje, że fakt lądowania ludzi na Księżycu jest jednym z najlepiej udokumentowanych rzeczy na świecie, a i tak spora grupa osób tego nie rozumie... Na przykłąd wystarczy spojrzeć na zdjęcia z zeszłego roku pokazujące miejsca gdzie były lądowania... http://en.wikipedia.org/wiki/Lunar_Reconnaissance_Orbiter

Medium środa, 24 listopada 2010 15:24:50

Wg mnie wylądowali, ale nie powiedzieli o tym prawdy i pokazali zdjęcia retuszowane (raz) oraz robione w studio (dwa).
Prawda o Księżycu nie nadawała się do publikacji.
Konferencja z astronautami wyraźnie pokazuje, że słabo im wychodziło kłamstwo.
A jaka była prawda, możemy dochodzić poprzez poszlaki.

Polecam film z YT Świt Księżyca 1/7 (link jest do części pierwszej).
Przedstawiona w nim analiza wydaje się być sensowna.

Tomektkacz środa, 24 listopada 2010 19:02:35

jestem jednym z tych, którzy nie wiedzą co myśleć. Z jednej strony lot na księżyc i z powrotem to niesamowite wprost osiągnięcie myśli technicznej i samej techniki. Z drugiej jednak strony zastanawia mnie fakt, że skoro od tamtego czasu minęło lat wiele a skok technologiczny jest praktycznie niemierzalny, to dlaczego do dziś nikt nie zrobił powtórki z rozrywki? Czego dziś brakuje? Pieniędzy?
I tu chyba jest "clue wica" - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze i nieistotne o jakie sumy i której strony...

Medium środa, 24 listopada 2010 19:54:14

Originally posted by tkacz:

skoro od tamtego czasu minęło lat wiele a skok technologiczny jest praktycznie niemierzalny, to dlaczego do dziś nikt nie zrobił powtórki z rozrywki?


Otóż to! Jurgi o tym nie wspomniał.

Originally posted by tkacz:

tu chyba jest "clue wica" - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze


Albo o cel.

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi środa, 24 listopada 2010 21:57:44

Originally posted by tkacz:

skoro od tamtego czasu minęło lat wiele a skok technologiczny jest praktycznie niemierzalny, to dlaczego do dziś nikt nie zrobił powtórki z rozrywki?


Nie wspomniałem, bo koncentrowałem się na jednej sprawie. A kwestia, czemu nie powtórzono wyczynu to temat na kilka tekstów, w skrócie: nie ma po co (utarto nosa komunistom, więc cel osiągnięty); nikt więcej nie da na to takiej kasy; ówczesna technologia została w większości zapomniana (sprzęt zezłomowano lub dano do muzeów, tony dokumentacji wyrzucono) a opracowanie nowej jest za drogie na dziś; ówczesna technologia i tak nie przystaje do dzisiejszych standardów bezpieczeństwa.
Tamto było dla pokazu: jednorazowa technologia, koszmarnie droga, nieefektywna, bo rzeczywiste rezultaty mizerne. Nikt nie będzie tego robił drugi raz. Dziś składa się technologię od nowa, ale z założeniami bezpieczeństwa (Apollo to było jednak ryzykanctwo), efektywności (naukowo tysiąc razy lepsze są misje bezzałogowe), rozsądnych kosztów (to chyba najbardziej spowalnia).
Przy ograniczonym budżecie tysiąc razy tańsze i tyleż efektywniejsze są bezzałogowe próbniki i sondy. Nawet Międzynarodowa Stacja Kosmiczna istnieje i jest rozbudowywana tylko z rozpędu i dla prestiżu. Gdyby rozważać jej budowę dziś, nikt by w to nie wszedł.

Originally posted by Medium:

Wg mnie wylądowali, ale nie powiedzieli o tym prawdy i pokazali zdjęcia retuszowane (raz) oraz robione w studio (dwa).


Żaden z zarzutów o retuszowanie zdjęć czy zdjęcia studyjne nie ostaje się poważnej analizie. Co do robienia zdjęć studyjnych – powyższy tekst chyba dość dobrze rozprawia się z możliwością takiego spisku.
Na stronach NASA od niedawna dostępne są na nowo poskanowane zdjęcia ze wszystkich misji Apollo, można sobie do bólu analizować. Zwolennicy spisków wszakże nadal wolą pod lupą oglądać stare reprodukcje w gazetach, robione z wywoływanych analogowo zdjęć z różnymi paprochami. Co oni by bez tych paprochów zrobili… p

Medium środa, 24 listopada 2010 22:08:21

Originally posted by Jurgi:

kwestia, czemu nie powtórzono wyczynu to temat na kilka tekstów, w skrócie: nie ma po co (utarto nosa komunistom, więc cel osiągnięty);


Oj...! Poczytaj trochę więcej i popytaj ludzi.

Originally posted by Jurgi:

Na stronach NASA od niedawna dostępne są na nowo poskanowane zdjęcia ze wszystkich misji Apollo, można sobie do bólu analizować.


Ależ to właśnie na te zdjęcia autorzy filmu się powołali.

Miej świadomość, czyniąc analizy, że może być w sprawach ukryty jakiś ponadpokoleniowy czynnik długofalowy.

Jak korzystać z funkcji cytowania:

  1. Zaznacz tekst
  2. Kliknij link „Cytuj”

Napisz komentarz

Komentarz
BBcode i HTML niedostępne dla użytkowników anonimowych.

Jeśli nie możesz odczytać słów, kliknij ikonę odświeżania.


Buźki