Wiersz na zawsze już niekompletny
niedziela, 14 czerwca 2009 11:25:26
Taki właśnie jest los poniższego wiersza. Oparty na prostej strukturze analogii, powtarzania, powstał gdzieś na spacerze. Do momentu zapisania przetrwały tylko dwie zwrotki, trzecia: kluczowa, podsumowująca, zaginęła w mrokach niepamięci. Nie udało mi się jej przypomnieć, nie udało mi się jej wymyśleć na nowo. Pozostał wiersz niekompletny i po latach straciłem chyba nadzieję na odtworzenie całości. Jest jaki jest…
Potęga
To,
co stworzyło wszystko w Wielkim Wybuchu,
rozpala i gasi gwiazdy,
galaktykami kręci młynka,
przejawia się czasem
w niedbale kopniętym kamyku.
To,
co planety, komety trzyma na uwięzi Słońca,
atomowe scala jądra,
nie pozwalając zniknąć nuklearnym blaskiem,
przejawia się czasem
w nieśmiale splecionych dłoniach.
Ale chyba nigdy nie przestanie mnie męczyć ta zagadka: o czym była zaginiona trzecia strofa? Co tu jeszcze mogłem wymyśleć: przecież opisałem analizę i syntezę, destrukcję i konstrukcję, dwie przeciwności, nie ma chyba miejsca w tym szeregu na dalsze przedłużanie? Ale przecież jednak było! Ratunku, zagubiłem epifanię, zagubiłem oświecenie…
Komentarze
Niezarejestrowany użytkownik # sobota, 20 czerwca 2009 14:34:12
Niezarejestrowany użytkownik # piątek, 25 września 2009 12:26:59