Wszyscy kochamy kabaret, dziś Artur Barciś Show
wtorek, 24 lutego 2009 14:54:00
Jedno, czego mi trochę szkoda, to zanik spontaniczności. Mało jest klasycznego kabaretu w formie scenicznego monologu, z dużą dozą improwizacji i interakcją z publicznością. Monologu, w którym ważna jest charyzma i osobowość gawędziarza. W zasadzie takie formy występu to można zobaczyć tylko w amerykańskich filmach, bo wiecznie nieudanej i sztywnej (wręcz żałosnej dla mnie) konferansjerki Bałtroczyka tu nie wliczam.
Ale ja szczęściem kilka dni temu mogłem taki występ zobaczyć, kiedy do mojego miasta przyjechał Artur Barciś (tego aktora chyba nie trzeba przedstawiać) ze swoim monologiem Artur Barciś Show. Był to właśnie taki „oldschoolowy” występ, monolog przeplatany piosenkami. Ile było w nim przygotowania, a ile improwizacji — nie wiadomo, nie dało się poznać i w tym widać było aktorski profesjonalizm. Powtarzając co jakiś czas „ale ja jeszcze nie zacząłem występować” Barciś przekomarzał się z publicznością, demonstrował tajniki rzemiosła aktorskiego, schodził do publiczności, proponując gimnastykę językową i mówienie „to cóż że cesarz ze Szwecji”. Jak mówił, „aktorem został ze strachu” i cała historia jego dostawania się do szkoły aktorskiej była przezabawna i wciągająca, jak w dziekanacie wzięto go za dziewczynkę, jak próbował zainteresować czymkolwiek zblazowaną komisję… To jest właśnie sztuka, jaką cenię: opowiadał nam w gruncie rzeczy o pierdołach, ale potrafił publiczność wciągnąć i rozbawić do łez. Sam trząsłem się na krześle, kiedy opowiadał o dowcipach i wpadkach aktorskich. I śpiewał. I wciąż zachodzę w głowę, czy przejęzyczenie w piosence o przejęzyczeniach było zaplanowane, czy „sypnął” się naprawdę. Nieważne, było śmieszne. I wzbudził mój szacunek demonstrując umiejętności wokalne, raz demonstrując głos operowy, innym razem zabawnie fałszując. Tak. Kiedy stanął przed nami, był mniejszy, niż się wydaje w TV, starszy niż go pamiętamy, i jakiś taki niepozorny. Kiedy schodził po występie, nikt już takiego wrażenia chyba nie miał. Aktor chyba jest jak wino: im starszy, tym lepszy. Nie muszę chyba dodawać, że sala była pełna, nikt się nie nudził i nawet dzieciaki przez półtorej godziny siedziały i słuchały. Jeśli przypadkiem w wasze pobliże zawita Artur Barciś Show, zajrzyjcie, moim zdaniem warto.
Ach, na koniec mała próbka opowieści o teatralnych dowcipach. Z góry przepraszam za jakość, ale dysponuję tylko aparatem cyfrowym, a punktowe reflektory uczynił z twarzy występującego jedną białą plamę. Żeby uzyskać chociaż to, co widać, namęczyłem się mocno z filtrami. Dźwięk też takie sobie, trzeba niestety trochę wysiłku włożyć w słuchanie, ale zachęcam.
P.S. 10 marca 2009 Kilka słów o tym samym występie w notce Kabaret z Barcisiem na stronie Tygodnika „Obserwator”. Może w wolnej chwili dorzucę do galerii kilka zdjęć z występu. [Niestety, strona zniknęła już z sieci.]
P.S. 21 kwietnia 2009 Polecam też kilka słów o prawie autorskim przy okazji występu kabaretu Ani Mru Mru.
Jak korzystać z funkcji cytowania: