My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Miłość i popularność przychodzi znienacka

, ,

Żenada Pamiętam taki artykuł w Gazecie Wyborczej, czytany już dawno, jeszcze za czasów studenckich. Tłusty nagłówek donosił, że oto rozmowa z panią Patałasińską (nazwisko litościwie zmieniam), którą ostatnio szalenie interesują się wszyscy Polacy i która robi zawrotną karierę, że aż grzech nie wiedzieć o niej więcej. Jako żywo nigdy nie słyszałem o tej pani, ani o jej karierze, zatem nie pałałem też nijakim zainteresowaniem. Ale cóż, zawsze byłem outsiderem nie orientującym się, kim jest Doda, Szakira, czy inna Szmira, to i się nie zdziwiłem, postanowiłem jednak uzupełnić braki w świadomości ogólnej i przeczytać artykuł.

Dowiedziałem się z niego, gdzież to bohaterka uczęszczała na studia, w jakich to zarządach pracowała i nawet jakie żakiety lubi nosić. Ciekawiej mógłbym napisać choćby o ostatnim składaniu numeru do druku… No ale rozumiem — paniusia z salonów. Nie dowiedziałem się wszakże, z czego zrobiła się raptem taka znana i dlaczego wszyscy nagle powinni interesować się jej nudnym życiorysem. Za to artykuł okraszony był wielkim zdjęciem w kolorze, na którym elegancka pani przechadzała się po jesiennym parku z dostojnością księżnej. Czułem, że oczekuje się po mnie, że zdjęcie wytnę i przykleję sobie nad łóżkiem jak plakat.

Zapewne przeszedłbym nad tym dziwnym zjawiskiem do porządku, gdyby paniusia nie powróciła w zupełnie nieoczekiwanym momencie…


Otóż parę dni później nasz wykładowca poetyki (przypominam, że były to jeszcze moje czasy studenckie) poruszył temat prawie dokładnie tymi słowami, jakie napisałem wyżej. Znaczy: przeczytał artykuł o pani Patałasińskiej, o tym że jest to potwornie znana (wybaczcie styl, czytałem ostatnio Chmielewską) i kultowa postać. I nie doczytał informacji, dlaczego, bo pojęcia też nie miał. Zasadniczą różnicą było to, że przeczytał o tym w innej niż ja gazecie, choć również wysokonakładowej i ogólnopolskiej. No ja mogę być ciemny jak tabaka, ale nasz oczytany i wszechstronny pan doktor? Tu się wybitnie zdziwiłem.

Zagadka rozwiązała się dość rychło, kiedy w telewizji zobaczyłem naszą zagadkową dystyngowaną paniusię… Reklamowała jakąś równie „znaną” fundację, czy inne badziewie. Z ekonomicznego punktu widzenia może rzeczywiście tak lepiej: zamiast wykładać grubą kasę na jakąś znaną postać, wypromować na gwiazdunię jakąś tanią łachudrę. Poczułem jednak głęboki niesmak — wierzyłem wtedy jeszcze w jakąś tam niezależność „opiniotwórczych” mediów i nie sądziłem, że sprzedają się tak tanio. I to niejedne. Ha, dopiero dziś rozumiem słowo „opiniotwórczy”.

Bo bynajmniej nie jest to jakiś przypadek odosobniony. To stała praktyka, choć nie zawsze tak łatwa do przejrzenia.

Ot, choćby wczoraj (17 września) na stronach gazeta.pl (konkretnie deser.pl — to taka pacynka portalu gazeta.pl) pojawił się artykuł o sensacyjnym tytule „LoveAgo: internauci szaleją na punkcie nowego portalu”. No jasny gwint, ciemna śrubka – pomyślałem, jestem internautą, może nawet już uzależnionym od sieci, a mało, że nie szaleję, to nawet nie słyszałem? A trzeba zaznaczyć, że codziennie czytam przede wszystkim newsy związane z technologią i internetem, mam zaprenumerowane dobre 30 źródeł informacji z tych tematów, dziennie to jest około setki newsów. Przegapiłem? Ha. Kapkę później równie sensacyjny artykuł o nowym portalu pojawił się na stronach technologie.gazeta.pl, i tym razem powołujący się na Dziennik. Szybki ogląd sieci pozwolił stwierdzić, że tak nachalnie reklamowany (podkreślam: nie opisywany, tylko reklamowany) portal (nawiasem nie jest to wcale portal, a co najwyżej wortal) wystartował 4 września i poza dwiema wspomnianymi kryptoreklamami doczekał się około trzech publikacji na swój temat. Ba, nawet serwis startups.pl, który zajmuje się właśnie nowymi przedsięwzięciami w sieci, odnotował LoveAgo dopiero 14 września. I tak, oczywiście, internauci już na niego walą drzwiami i łączami, a jarzębina pod moim oknem obrodziła dorodnymi pomidorami.

Jarzębina
Dorodne pomidory pod moim blogiem blokiem


Pechowo dla kryptoreklamiarzy (nazywających się dziennikarzami, a także dla niektórych polityków) internauci jednak nie są ciemnym ludem. A przynajmniej nie aż tak. Oto wybrane komentarze pod tekstem na deser.pl:

klasiak
Poszukajcie w archiwum GW ile negatywnych artykułów o Naszej klasie napisała Wyborcza. To wam wyjaśni, że bitwa o rząd dusz trwa....



to coś więcej...
Ile gazeta.pl ma udziałów w nowym przedsięwzięciu? Bebo iz ded?



Też mi to przyszło do głowy, ale nie chciało mi się szukać danych właścicieli, brak czasu…

maxi
artykuł sponsorowany... artykuł sponsorowany... Wymiotować się chce czytając tak perfidne teksty. I lamerzy nie odróżniają logowania od rejestracji! Obciach dla GW



Snoopy
Ale dziecinada...



Darek
Żałośni jesteście. Artykuł reklamujący jakiś idiotyczny portal, a pod spodem link do krytycznego artykułu w stosunku do NK. A tak naprawdę to nic nie przebije NK, a to niby-cudo o którym piszecie, to nic dobrego.



Tu wyjaśniam: pod arty… tfu, pod tekstem faktycznie jest link do innego, no dobrze, artykułu obśmiewającego Naszą Klasę.

Zdziho
Czyżby to odpowiedź Agory na Naszą-Klasę? ;-)



phi
A gdzie dopisek :ARTYKUł SPONSOROWANY ?!!!



Neon
"internauci szaleją na punkcie nowego portalu" Uwaga, CHOROBA WŚCIEKŁYCH DZIENNIKARZY jest zaraźliwa i grozi nam epidemia.



Pit
Marnosc... stopka mowi: "Powered by Dige." whois loveago.pl: REGISTRAR: AZ.pl Sp.J. Albert Jerka, Andrzej Kostrzewa whois dige.pl: REGISTRAR: AZ.pl Sp.J. Albert Jerka, Andrzej Kostrzewa Wchodzimy na 'dige.pl', a tam news: "Dige pracuje dla Agory", i nazwy rowniez innych projektow spolecznosciowych. Agore boli do tej pory NaszaKlasa.. Oj i to bardzo...



No i kolega Pit wykonał robotę, której mnie się nie chciało. smile Czyli to autoreklama Agory, która próbuje wzorem Google opanować jak największą część Internetu, hurtowo przejmując i tworząc nowe portale. Szkoda, że nie potrafią utrzymać w działaniu kont e-mail we własnej domenie (gazeta.pl) Z jego dociekań (niezweryfikowanych) wynika, że to dzieło Angory, jeśli tak, to co się dziwić (chociaż to niesmaczne), jeśli nie, to i tak żenada.

greyT
No, faktycznie szaleja. Zerknalem na to cos. Zenada na maksa. W W-wie jest okolo 15 takich co szaleja, z czego wiekszosc to 12-15-latki. Ziutek, lat 16, poszukuje mezczyzny, gdzies na Zoliborzu. No, faktycznie niezly serwis. Od razu wiem, ze Ziutkowi chodzi o mnie bigsmile



naoczny świadek
uwaga ! uwaga ! oto transmisja na żywo z szaleństwa polaków na punkcie LoveAgo: Szalejący tłum użytkowników portalu przeszedł właśnie ulicami Warszawy. Kierują się w stronę Łomianek i dalej chyba na Toruń. Tłum rośnie z każdą chwilą, ludzie rzucają się sobie na szyję, umawiają na późniejsze spotkanie w wirtualnej rzeczywistości. Zaobserwowano chowających się po bramach użytkowników innych portali społecznościowych. Podobno trzech użytkowników grona i ośmiu naszej klasy postanowiło rozpocząć głodówkę protestacyjną przeciwko rozprzestrzeniającemu się szaleństwu Polaków na punkcie LoveAgo. Pozostaje tylko pytanie-co zrobi Mazurek ? Czy wyłączy czajnik ?



KURWA MAĆ! Rys: Marek Raczkowski, Przekrój
[/ALIGN]

Czajnik bezprzewodowyNa pohybel nieudolnym ekranizatorom

Komentarze

Niezarejestrowany użytkownik poniedziałek, 22 września 2008 06:30:31

LoveAgo writes: Brawa za spryt, wytropiles przy pomocy internautow, kto stoi za LoveAgo! Tylko - niestety, musze Cie zmartwic - pudlo! moze jednak przeoczyles, ze wlascicielem serwisu jest osoba prywatna (wymieniana z imienia i nazwiska w przytaczanyh artykulach, gdybys nie zauwazyl), nie Agora.

Niezarejestrowany użytkownik poniedziałek, 22 września 2008 06:45:38

LoveAgo writes: BTW serwis startups.pl nie odnotowuje nowosci w sieci, informacje o swoch startupach wlasnorecznie umieszczaja tworcy. co tez uczynilismy w polowie sierpnia. sprawdzaj, zanim o czyms napiszesz, jesli chcesz byc wiarygodny w swoim blogu :)

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi poniedziałek, 22 września 2008 08:04:06

Czyli odnotowuje, jeśli informację podadzą twórcy. Szczegóły techniczne nie są istotne. Kiedy ją umieściliście — chętnie bym sprawdził, ale daty nie było. Natomiast pierwszy komentarz pod informacją jest z datą jak podałem.
Co do „wytropienia” — nie wiem, czy czytasz nieuważnie, czy naginasz. Nic nie wytropiłem, tylko przytoczyłem opinie internautów. Są to cytaty i nie mam obowiązku sprawdzać ich wiarygodności, czy trafności, odpowiedzialność za nie ponoszą sami ich autorzy, co chyba jest oczywiste.
Poza tym nazwisko założyciela nic nie mówi o strukturze własności, czy właścicielu. Jak już mówiłem — nie tropiłem tego, bo dla meritum tekstu jest to obojętne.
Twoje „zarzuty” nie odnoszą się do meritum tekstu, czyli rozumiem, że po prostu zabolało, że nie pieję z zachwytu? Zauważ, że w ogóle nie odnoszę się do samego serwisu LoveAgo, nie interesuje mnie on sam w sobie. Gdybyś chciał skomentować merytorycznie, to mógłbyś np. wyjaśnić, czy tekst o którym piszę (w Dzienniku/na gazeta.pl) jest faktycznie tekstem sponsorowanym, pisanym po znajomości, czy może pisał go bezkrytyczny dziennikarz nie znający się na rzeczy i bazujący na materiałach promocyjnych?

Niezarejestrowany użytkownik sobota, 11 października 2008 07:20:57

wroniegniazdo writes: Hej, kolega, autorem rysunku "K. mac" jest Raczkowski, co to za playmobile? :]

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi sobota, 11 października 2008 07:41:18

Tak było toto podpisane na stronie, skąd obrazek zapożyczyłem, trudno znać wszystkich grafików i ich prace. monkey
Przeguglałem i faktycznie — masz rację. Zaraz poprawię.

Jak korzystać z funkcji cytowania:

  1. Zaznacz tekst
  2. Kliknij link „Cytuj”

Napisz komentarz

Komentarz
BBcode i HTML niedostępne dla użytkowników anonimowych.

Jeśli nie możesz odczytać słów, kliknij ikonę odświeżania.


Buźki