My Opera is closing 3rd of March

Wyśmiewisko Różności

Dajcie mi punkt oparcia, a wyśmieję wszystko

Kino postarzałej przygody

,

Powrót do filmowania zarzuconej wiele lat temu serii, gdy odtwórcy głównych ról mocno się postarzeli, może się generalnie odbyć na trzy sposoby. Pierwszy stosują z powodzeniem twórcy kinowego Jamesa Bonda — co jakiś czas zmieniają odtwórcę głównej roli i resztą się nie przejmują. Drugą metodę zastosowali twórcy odgrzewanych kinowych Star Treków — aktorzy zostali „odmłodzeni” grubą warstwą makijażu i udawaniem, że nic się nie zmieniło.
Spielberg i Lucas wracając po 20 latach do kręcenia Indiany Jonesa postanowili niczego nie udawać. Akcja filmu toczy się 20 lat później, Indy i wszystkie pojawiające się znane postacie są już znacznie posunięte w latach, część już nie żyje – bądź to z powodu wieku samej postaci, bądź (niestety) śmierci odgrywającego ją aktora – Henry Jones Senior i Marcus Brody pojawiają się już tylko jako fotografie na biurku Jonesa już-nie-Juniora. Chociaż roztargniony Marcus jeszcze zza grobu potrafi spłatać figla przeciwnikom Indiany, ale nie będę zdradzał szczegółów. Znaczne przesunięcie akcji w czasie spowodowało konieczność wielu zmian względem oryginalnej serii…

Przede wszystkim — całkiem nowe realia. Nie ma już nazistów, zbiorczym czarnym charakterem są Sowieci. Cele zaufanej Stalina – doktor Iriny – nie różnią się wszakże od celów stawianych sobie przez popleczników Hitlera. Inne są Stany Zjednoczone — to czas początków Rock'n'Rolla i Elvisa Presleya, ale także narastającej obawy przed Sowietami i manii prześladowczej, nakazującej wszędzie doszukiwać się „czerwonych” (co boleśnie odczuwa na swojej skórze sam Indiana Jones). To czas militaryzacji i prób broni atomowej, film serwuje nam i taki widok, łącznie z zagładą testowego miasteczka na poligonie. Mamy i rzut oka na obyczaje ówczesnej Ameryki — kapitalna jest bójka w barze pomiędzy studentami a motocyklistami.
Autorzy scenariusza mocno puszczają oko do czytelnika — na samym początku odwiedzamy magazyn, który pamiętamy z ostatnich scen „Poszukiwaczy zaginionej Arki”, a sama Arka Przymierza przez moment widoczna jest z wnętrza rozbitej w czasie szamotaniny skrzyni. Kiedy zaś młody towarzysz Indiego wspomina o ratowaniu swojej matki, Mary Williams, od razu domyślamy się, kim ona jest, o wiele szybciej niż sam bohater. Szybko domyślamy się też, kim jest Henry „Mutt” Williams. Na szczęście autorzy mieli też poczucie umiaru i uniknęli gromadzenia na siłę wszystkich postaci z poprzednich części, ograniczyli się do aluzji do pierwszej części przygód.

Są zmiany, są i rzeczy, z których zawsze pamiętać będziemy przygody wścibskiego archeologa — obłędne, a śmieszne pościgi ze skakaniem między pojazdami, bicz, demonstrację wiedzy profesora Jonesa („to martwy język, nikt go nie zna, ale spróbujemy go odczytać przy pomocy języka Majów”), jest dżungla, są ruiny, pułapki i tajemne przejścia, czaszki i mumie. Są moce nadprzyrodzone i wieczny sceptycyzm Indiego. Jest to samo poczucie humoru. A fedora wciąż sama wraca do właściciela.
Fizycznie podstarzały naukowiec też sobie jeszcze radzi, choć już zdarza mu się nie doskoczyć do samochodu, w który celuje („wydawało mi się, że jest bliżej!”). Nieźle, bo nienachalnie wykorzystano city legend: UFO. Indiana Jones, jak się okazuje, brał udział w obdukcji rozbitego pojazdu z Roswell, UFO gra zresztą znaczącą rolę w fabule.

Usterek nie znalazłem wiele: kolega Vasco zwrócił uwagę, że podejrzewany o bycie agentem Sowietów, a jednocześnie ścigany przez KGB, Jones planuje wyjazd do Lipska, który wówczas znajduje się… w NRD! Nie sądzę, żeby był tak głupi i pchał się sam w łapy Rosjanom, to raczej typowe dla Amerykanów niedopatrzenie „znajdźmy pierwszy z brzegu stary uniwersytet w Europie, wszystko jedno gdzie, Europa to Europa…”. Mnie się nie podobały wyłażące z nor świstaki, wprowadzały humor kojarzący się raczej z „Epoką lodowcową”, czy „Szrekiem”. Słyszałem też narzekania na nazbyt przerysowane wielkie, wszystkożerne mrówki – może faktycznie kapkę z nimi przesadzono. Ale to wszystko raczej drobnostki.

Kiedy w kinach pojawił się pierwszy Indiana Jones (jeszcze bez „Indiany Jonesa” w tytule), zachwyceni krytycy nazwali tworzący się nurt „kinem nowej przygody”. Jak to wyszło po renowacji? Przyznam, że byłem pełen złych myśli — ostatnie lata kina to zachłyśnięcie się efektami specjalnymi i tanie efekciarstwo zamiast sensownego scenariusza i barwnych postaci. A już próby nawiązywania do dawnych motywów bywały wręcz żałosne (vide film „Tomb Raider”). Na szczęście Lucas i Spielberg uniknęli tej pułapki, umiejętnie wybalansowali stare motywy z tym co musiało być inne. Indiana Jones to dla mnie jest klasyka i dzieciństwo, to filmy, na które chodziłem do kina z ojcem. Dziś ojca brakło (podobnie jak filmowemu Indiemu), ale przez dwie godziny poczułem się odmłodzony, mimo zmarszczek na ekranie. Za to twórcom dziękuję.
Nakręcenie czwartej części przygód Indiany Jonesa planowano już bardzo dawno, bo zaraz po trzeciej. Niestety, Harrison Ford miał kaprys grać rzeczy bardziej ambitne i nic z tego nie wyszło. Zarys scenariusza został jedynie wykorzystany do stworzenia gry komputerowej „Indiana Jones and the Fate of Atlantis” (tak, pamiętam, pisano w omówieniach tej gry, niestety nie udało mi się znaleźć potwierdzenia tych informacji, Wikipedia przedstawia rzecz inaczej, więc pewnie to tylko ploty). Recenzje scenariusza gry były wręcz entuzjastyczne i podkreślano, że wielka szkoda, że nie powstał oparty na nim film. Teraz trzeba było zacząć wszystko od nowa.
Rzeczą, za którą kocham przygody Indiany jest jego cudowna naturalność i realność. No tak, pomijam niemożliwe akrobacje, jak skoki wagonikiem po szynach w „Świątyni Zagłady” i obecność magii/sił nadprzyrodzonych. O czym innym myślę. Nie znoszę plastikowych postaci, jak Lara Croft, które zawsze są czyste, a ubranie leży na nich nieskazitelnie, broń wyciągają możliwie najbardziej efektownym sposobem, zawsze mają przy sobie nóż, którym wszystko rozcinają jednym machnięciem. Indiana Jones się brudzi i potyka, spodnie wiszą na nim workowato. Nóż pożycza i szarpie się z przecięciem starej szmaty. Zdarza mu się zgubić rewolwer, albo nie mieć w nim naboi w krytycznej sytuacji. Mimo wszelkiego sprytu, zdarzają mu się chwile bezradności, kiedy tylko blednie. Jest notorycznym uwodzicielem („— Och, ma pan oczy ojca”, „— A uszy matki, ale cała reszta należy do pani”), bywa cyniczny i często kieruje się żądzą zysku i sławy. Ale ma – niedoskonałe, jak każdy – sumienie i poczucie sprawiedliwości, przez które zresztą pakuje się ciągle w tarapaty. Jest po prostu taki… prawdziwy.
[/IMG]— Wiesz, że uwielbiam Indiego, ale zważywszy na jego wiek…
— Tak, wiem „to powinno się znaleźć w muzeum”.

Tak obśmiewano powrót postarzałego bohatera.

Film „Indiana Jones i królestwo kryształowej czaszki” z czystym sumieniem polecę każdemu, komu podobały się stare części. Jest w tym pewien paradoks, że dopiero reanimacja starych motywów wnosi do kina XXI wieku jakiś powiew świeżości…
Czy będą następne części? Możliwe, ponoć oryginalny kontrakt opiewał na pięć filmów. Spielberg deklaruje powstanie filmu, jeśli tylko widzowie będą chcieli, a Ford chętnie zagra, „jeśli wyprodukowanie go nie zajmie następnych 20 lat”. Zresztą zakończenie otwiera też przecież inne możliwości kontynuacji serii.


A komu Jonesów mało i nie może się doczekać, polecam stary film „The Goonies” produkcji Spielberga, z tym samym humorem (w nieco większej, komediowej dawce), co seria Jonesów, tunelami, pułapkami i czaszkami. I co ciekawe — z Jonathanem Ke Quanem (znanym jako mały Short Round ze „Świątyni zagłady”) w roli Daty, małego Chińczyka – wynalazcy.

Nie mogę patrzeć„Daj się pogrzać” kochany kliencie

Komentarze

Niezarejestrowany użytkownik sobota, 23 sierpnia 2008 06:13:45

Kiciaszara writes: Dzięki tej recyenzji byłam na tym w kinie i nie żałuję :) Dzięki Juri:)

Artur „Jurgi” JurgawkaJurgi wtorek, 26 sierpnia 2008 15:25:24

O, Kiciaszara, miło, że zaglądasz. smile

Jak korzystać z funkcji cytowania:

  1. Zaznacz tekst
  2. Kliknij link „Cytuj”

Napisz komentarz

Komentarz
BBcode i HTML niedostępne dla użytkowników anonimowych.

Jeśli nie możesz odczytać słów, kliknij ikonę odświeżania.


Buźki